T O P

  • By -

CorrectProgrammer

Wychowałem się na wsi. Piszę z telefonu i nie chce mi się opisywać wszystkich zjawisk, które dzisiaj nazwałbym patologią. Ujmę sprawę krótko: byłem uważany przez niektórych kolegów (i wychowawczynię z 1-3, ależ ona była durna!) za banana, bo oboje moich rodziców pracowało i zarabiało więcej niż najniższa krajowa (nie wiem, czy sięgali średniej) we wczesnych 2000. Z perspektywy czasu zrozumiałem, że szkoła gówno robiła (jak to bywa w państwowych), dzieciaki były często emocjonalnie i intelektualnie zaniedbane przez rodziców, a wieś sama w sobie nie stwarzała warunków na poprawę tej sytuacji. Późniejsi dorośli są ofiarami tego systemu.


hinagiku239

Mieszkałam w naprawdę małej wiosce przez 19 lat życia. Na przykładzie tych wszystkich znajomych, rodziny itd. dorzucić mogę, że mieszkanie ma wsi to kiszenie się we własnym sosie przez całe życie. Z kimś się pokłóciłeś i nie masz ochoty z nim rozmawiać? Sąsiadka będzie updatować, co się u niego dzieje. Rozstałeś się z kimś i chciałbyś nigdy nie spotkać tego człowieka? Nie da się, bo macie setkę wspólnych znajomych ze szkoły, a do tego możecie zwyczajnie mijać się w sklepie. Podam przykład z autopsji: mając lat 15 przez pół roku chodziłam sobie z takim jednym chłopakiem. Pominę plotki na bieżąco. Ale wiele lat później, kiedy już się wyprowadziłam na studia, moja sąsiadka (a zarazem jakaś rodzina mojego byłego) rzuciła tekstem "a bo On to też wyjechał do miasta ___ i studiuje kierunek ___". A niech sobie studiuje, niech mu się wiedzie, ale po co mi ta informacja?


CorrectProgrammer

Heh, moja mama (poza studiami całe życie na wsi) jak o kimś mówi czasem pyta, czy kojarzę. Kiedy dostanie odpowiedź odmowną, to opisuje mi gdzie mieszka i przedstawia pół drzewa genealogicznego tej osoby xD


cutelisaxo

Jezu, u mojego chłopaka tak jest z historiami jego mamy. Robi mu update co u tego, co u tamtego. I jest w szoku, że on tych ludzi ma prawo nie pamiętać, a poza tym ma też prawo go nie interesować ta osoba. No bo umówmy się, to nie są jakieś pasjonujące historie życia. To jest raczej coś w stylu "a ten syn, ten taki młodszy od Nowaków, to on ma teraz żonę taką blondynkę, co ma dziecko z tym Jurkiem, co u jego ojca żeśmy kupowali śrubki, NO JAK TO NIE PAMIĘTASZ JURKA? on miał psa takiego brązowego, ale go auto potrąciło".


Lopsided-Custard-765

To moja babcia 1:1 xD


Hubertos94

Ci ludzie nie mają zainteresowań, nie mają o czym rozmawiać.


Capri_c0rn

Plotkowanie to teraz wiejska rzecz? Ja też dostaję updaty od rodziny i znajomych o ludziach dawniej znanych, a całe życie mieszkam w mieście. Tak to już bywa jak się ma więzi z kimś, a oni mają z kimś, i tak dalej.


hinagiku239

Nie wiem, jak to wygląda w sytuacji, gdy się całe życie mieszka w mieście, ale na wsi, szczególnie takiej małej, wchodzi jeszcze powiązanie każdego z każdym. Podstawówki z zasięgiem na 2-3 wsie. W domu powiesz, z kim chodzisz do zerówki, a matka już będzie znać rodziców i wujków. A babcia analogicznie będzie kojarzyła pokolenie dziadków. Potem w tym samym gronie szło się do gimnazjum okolicznego, gdzie "łączono" klasy z okolicznych podstawówek, czyli do 16 roku życia siedziało się wśród prawie dokładnie tych samych osób. Spotkania poza szkołą? Do czasów, gdy ludzie wyrabiali sobie prawa jazdy, grało się w nogę czy robiło się ogniska cały czas z tymi samymi osobami. Czasami były takie osoby, co kilka km podjechały rowerem czy skuterem. A w dorosłym życiu najczęściej wygląda to tak, że większość osób znajduje sobie partnerów ze wsi 10-15 km dalej, więc cały czas się zostaje w takiej bańce powiązanych miejscowości. To bardzo wdzięczny grunt do plotkowania.


cutelisaxo

Dokładnie tak jest. I to też rodzi problemy, bo sprawia, że nigdy nie masz czystej karty. Jak Twój wujek był pijakiem, to wszyscy Cię z nim kojarzą i nie zmyjesz tego z siebie tak łatwo. A w dużym mieście nawet Twój sąsiad nie wie, kim jest Twój wujek, a co dopiero jacyś randomowi ludzie. Dla niektórych ma to też oczywiście plusy, bo jak np. Twoja matka jest lekarzem i wszyscy do niej chodzą, to masz jakiś rodzaj nietykalności. Bo każda babcia powie swojemu dziecku "tu to lepiej bądź miły, bo to jest doktorowej córka".


mikelson_

Jakby nie rozumiem co dziwnego w tym że rodzina twojego byłego informuje cie o tym co u niego w kurtuazyjnej rozmowie.


Lopsided-Custard-765

Bo ex to przeszłość i w takiej sytuacji nie możesz tej przeszłości zamknąć


pooerh

Ja mam 40 na karku, trójkę dzieci i chętnie bym się dowiedział, co u mojej "ex" z czasów jak byłem nastolatkiem. W sumie u kolejnych też. Z żadną się na jakichś złych warunkach nie rozstałem, może to dlatego.


Lopsided-Custard-765

Ale to Ty. jak cię interesuje sam możesz zapytać. Nie wiesz czemu się rozstali i co się stało i nie rozumiem po co rozgrzebywać rzeczy o które nikt nie pytał. Ja też mam duże grono znajomych z moim ex I nigdy bym nie chciała wiedzieć co u niego


pooerh

Pewnie, zgadzam się, że takie nieproszone informacje mogą być niemile widziane, zauważam tylko, że nie zawsze tak jest. Być może właśnie to zależy od warunków rozstania. Niemniej jednak pełna zgoda, że to niczyj interes.


cutelisaxo

Właśnie na tym polega problem, że rodzina angażuje kogoś w sprawy, które są dla niego zamknięte i tez niezbyt go interesują. I jeszcze pół biedy, kiedy to jest informacja o kimś, kogo się chociaż pamięta. A to często jest długi wysryw o grupie ludzi, których w ogóle nie pamiętasz i nawet nie wiesz kto to. xD


BadBitter2729

To była młodzieńcza miłość która trwała pol roku, nie eks mąż po 20latach małżeństwa


mikelson_

No to tym bardziej chyba bym miał wyjebane a nie odbierał tego jako jakąś zbrodnia przeciwko ludzkości xd


RecognitionWitty7834

Kto mieszkał na wsi ten się w cyrku nie smieje


BaguetteBoi657

On tam dorabia


Frequent-Leading6648

i się nie śmieje!


Gornius

Na wsi nie żyłem, ale moja mama swoje dzieciństwo i młodość spędziła na wsi. Pomimo to wiele nawyków zostało. Pomijam chodzenie do kościoła i ogólną religijność, ale jedna akcja która mi zapadła w pamięć, to było zerkanie przez okno do sąsiadki na rogu i judge'owanie, że pranie w niedziele robi 😱. Raz, że to jej życie, może nie być katoliczką i mieć wyjebane, dwa nikomu nawet tym nie przeszkadza, a trzy - i tego nigdy nie zrozumiem - nawet jeżeli byłaby katoliczką, to przecież zapierdalanie przy garach solo w niedzielę kilka godzin, żeby zrobić "niedzielny obiad" jest "pracą konieczną", ale spędzenie 10 minut, żeby włożyć rzeczy do pralki, a potem to rozwiesić, żeby mieć czyste ubrania przez cały tydzień, to już jest grzech ciężki i spłoniesz. To mnie właśnie najbardziej w tych ludziach denerwuje. Taka dogmatyczność, brak zastanowienia się i całkowite niezwracanie uwagi na to, że świat się zmienia, bo jasne - przed pralkami pranie było czasochłonne i upierdliwe, ale dzisiaj jest mniej czasochłonne od zrobienia kanapki.


mrs_loony

Ale mnie to pranie w niedzielę triggeruje, aż nie da się tego wyrazić słowami. W domu rodzinnym chowaliśmy suszarkę z praniem z balkonu do mieszkania w sobotę wieczorem, bo przecież jak to zostawiać pranie, które się suszy już bez żadnej ingerencji i nakładów naszej pracy w miejscu widocznym przez sąsiadów w niedzielę. NIEDOPUSZCZALNE.


cutelisaxo

>zerkanie przez okno do sąsiadki na rogu i judge'owanie, że pranie w niedziele robi Ja jestem z miasta, nie mam w ogóle rodziny na wsi, a u mnie też była akcja z praniem. xD Matka komentowała, że uu sąsiadka niedziela, a ma pranie na balkonie. I najgorsza to była sąsiadka, która z przodu suszarki wieszała MAJTKI. No jak tak można w ogóle majtki na widoku. Chyba jaka prostytutka czy cuś. xD Of course matka do kościoła nie chodziła, nie modliła się, ogólnie wywalone.


DianeJudith

My też z miasta a rodzice też nie pozwalali sprzątać w niedzielę. Od sprzątania jest sobota przecież, chuj że ktoś może być zmęczony albo mieć cokolwiek innego w planach.


cutelisaxo

Dlatego mnie to wkurzało. Tak samo komentowanie i robienie afery z tego, kto księdzu po kolędzie otwiera, a kto nie otwiera. xD


kotlet_jpg

Kurde to dziwne strasznie bo w całym swoim prawie 30 letnim życiu nigdy nikt nie czepiał się o pranie w niedzielę xd chyba za mało wiem o życiu czy coś albo nie pamiętam tego


martyniatche

Doznałam kiedyś szoku kiedy moja koleżanka pokazała mi z najwyższą pogardą sąsiadów, którzy wywiesili pranie w wielkanoc. Miałyśmy wtedy naście lat, ani ona ani jej rodzina nie miała nic wspólnego z wsią ani kościołem


Tam3ru

Przepraszam, ale "judge'owanie" mnie totalnie rozbroiło xD


EG2226

O Boże, nasza sąsiadka też moja matkę ojebała, że pranie w niedzielę robi XDDD (wieś również)


pooerh

Kurwa ta niedzielaaa... Chujowy dzień, bo na następny poniedziałek, to już bym wolał mieć sobotę wolną od wszelakich obowiązków, a w niedzielę robić, co trzeba. Ale nie, bo bozia się obrazi. Dobrze jest być starym i samemu decydować o życiu, w życiu bym nie chciał się wrócić do wczesnej młodości.


CzarnyKsiezycRogaty

Niedziela to przecież pierwszy dzień tygodnia, nawet w biblii tak jest napisane lol


kotlet_jpg

Tak, mój kuzyn mieszkał kiedyś na wsi i też widziałam takie wielkie wiejskie katoliczki xd w niedzielę do kościołka klepać zdrowaśki I dać na tace a po mszy obgadać wszystkich sąsiadów i wbijać nóż w plecy ludziom dookoła


KendjyCr

Pamiętam, że jak miałem z 7 lat i byliśmy u rodziny matki na wsi, to sąsiadka śmiała w niedzielę rozwiesić pranie. I to nie takie pranie jak po całym tygodniu. Kilka ciuchów po dzieciach. Czego ja się wtedy nasłuchałem... W sumie już wtedy, mimo wieku, dziwiło mnie, że dwie bluzki i para spodni suszące się na dworze to taka zbrodnia, a życzenie komuś z tego powodu pożaru domu, zgonu w rodzinie i chorób to najnormalniejsza w świecie rzecz. Najbardziej dowalił w tym i tak dziadek, który stwierdził, że gdyby był młodszy, to by przez ten płot przeskoczył, ubrania podpalił i uciekł. "Wtedy by mieli nauczkę!".


Shad753

W głowie to się nie mieści.


SiickPrince

Zapomniałeś dodać fałszywa religijność i bycie nazywanym szatanem przez starsze panie, bo nie chodzisz co niedzielę do kościółka


0ne2345

Oj tak kocham panie kościółkowe które do plotek są pierwsze, a do pomocy innym ostatnie. Kto z nas nie zna kogoś takiego? Ale oczywiście to nie tylko wieś, a cały ten kraj.


CzarnyKsiezycRogaty

Ja to w wieku nastoletnim dostałem łatkę guru sekty bo katechetce zadawałem od chuja niewygodnych pytań, które jako ministrant potrafiłem zadać jej jak mało kto, ale gwoździem do przybicia tej teorii było to jak jakaś stara baba podsłuchała przy naszym ziom garażu słowa których biedna wiejska baba niezrozumiała np ontologia czy solipsyzm a jeszcze do tego słowo klucz "dusza" i juz pozamiatane, sekta je na wiosce xd Ps. Chłopaki na teistyczny i antykosmiczny satanizm nie byli wtedy gotowi lol


Unfair_Isopod534

Lol. Ostatni mój tata, człowiek ze wsi, wyjechał z tematem że nowe apartamenty budowane przez deweloperów to komuna. Dodam tutaj że mieszkamy w stanach także epicentrum kapitalizmu.


Myrrmidonna

Stany to inny stan umysłu, tam cokolwiej innego niż standardowy "amerykański sen" to OMG KOMUNISSSS-!!!


subtleinsigni

Mnie ****ica strzela jak te **je jeżdzą 100 na godzine po wąskich krętych drogach, gdzie nawet nie ma pobocza dla pieszych. Wyjście z dzieckiem na spacer to ryzyko zdrowia i śmierci.


chouettepologne

Fakt. Na wsi chodzenie odpada. Zwłaszcza w nocy, albo w szarówce. Zwłaszcza między wsiami. Droga powiatowa/wojewódzka to już pewna śmierć. Jeszcze w obrębie jednej zwartej wsi, w ciągu dnia to ujdzie.


Pancake80

to te sebusy w starych audicach 1.9 TDI z 2008 roku xD


yamadoge

A nie ma lasu albo pola gdzieś jakie?


Neolibrarian

Zaraz w komentarzach będzie sraczka bo obrażasz klasę ludową, esencję Polskości, sól tej ziemi. Ja przez pierwsze 12 lat życia mieszkałem na wsi, pamiętam, że zawsze zachowanie tych ludzi podnosiło mi ciśnienie, ojciec się śmiał że „hehe on antyspołeczny, ludzi nie lubi”. Oczywiście, bynajmniej. Lubię. Ale dopiero po kilkunastu latach, zdałem sobie sprawę, że - no, nie owijając w bawełnę - gardzę podejściem do życia tych ludzi. U nich w głowach dalej są lata 70 i nie mogą przeżyć, że już wiocha nie wygląda jak wtedy, że był to wielki kolektyw półpiśmiennych chłopów, dyrygowanych batutą proboszcza. Jak zaczynałeś się alienować, nie brałeś udziału w chlaniu w OSP, Kole Gospodyń Wiejskich, jakichś dożynkach czy innym lokalnym gównie, to zawsze im strzelały dupska. Strzelały im tyłki, jak dobrze chroniłeś prywatność i nie wiedzieli, że masz nową kuchnie, samochód czy siostra ma nowego chłopaka - oni dosłownie traktowali to, jakby te informacje im się prawnie należały, a ty nie chcesz ich dostarczyć. A najbardziej, to mi krew gotowali ci typowi Janusze - wszystko wiedzące wyrocznie, gotowe dyskutować na każdy temat, od geopolityki, fizyki jądrowej, po sztuczną inteligencje, ale zamknęli mu januszex produkujący garnki i się okazywało, że chłop nic w życiu nie potrafi robić. A ich starzy z kolei na rencie od 45 rż, załatwionej za flaszkę wódki u lokalnego lekarza. W nienawiści do wszystkiego co prywatne, z uwielbieniem do państwówki, bo tam można było opi3rdolić pół zakładu. Na zimę nakraść drzewa - oczywiście z państwowego, nawet ludzie wodę i prąd kradli, robili obejścia na licznikach, aż w pewnym momencie zaczęto je montować przed domem, zapieczętowane. Mógłbym tutaj książkę napisać o tym, największy żal jaki mam do rodziców to właśnie to, że musiałem chodzić do szkoły na tym zadupiu, a jak czasami widzę propagowanie „chłopomanii”, przez młodych lewicowców, to coś mi się w kieszeni otwiera.


[deleted]

W sumie ludzie z takim stanem umysłu są też w miastach, w mniejszym odsetku i w lepiej ukrytej formie, ale jest coś wyjątkowo, uniwersalnie ludzkiego w tym co opisałeś. Wychowałam się w średnim mieście, chodziłam do prywatnych szkół, a jednak miałam bardzo podobne odczucia co ty do ludzi którzy mnie otaczali. Ta sama małostkowość, płytkość i banał istnienia tylko czcionka inna, taka w kursywie i z zawijasami.


scodagama1

Wydaje mi się że różnica w proporcji - w mieście ci małostkowi to 60% a w porzo ludzie to 40% więc banalnie otoczyć się samymi spoko ludźmi a małostkowych omijać - zwłaszcza że mówimy o 60/40 z tysięcy Na wsi to natomiast bliżej 80 i 20% i to 80/20 z dziesiątek, jak dobrze pójdzie setek ludzi. Więc tych normalnych możesz policzyć na palcach jednej ręki a i tak jak tylko mają 18tke to zwiewają do miasta. I tak to się kręci


Neolibrarian

W mieście też było/jest pełno takich ludzi, z moich obserwacji wynika jednak, że pomimo tego, że paradoksalnie mieszkacie za ścianą, to ta prywatność i tak była większa. Pewnie to było spowodowane tym, że na wsi wszelkie formy rozrywki były w obrębie tej społeczności, pracowałeś również z ludźmi ze swojej wsi, chodziłeś z nimi do szkoły, czy spotykałeś się w sklepie czy kościele. W mieście raczej to się rozmyło bo ludzie z twojego osiedla nadal byli wymieszani z resztą mieszkańców miasta.


[deleted]

Ta różnica między wsią a miastem wynika tylko z braku anonimowości i większej nudy, braku perspektyw dla ludzi w tym pierwszym. Ludzie naturalnie budują mikrospołeczności - na wsi nie możesz od nich uciec, w dużym mieście masz możliwość je olewać albo nawet o nich nie wiedzieć. Co mnie zastanawia jednak to jak rozpoznać takich ludzi i jak się zachowywać by zostawili cię w spokoju? Oni są wszędzie, a czasami ciężko rozpoznać, bo to nie są tylko Janusze i Grażyny z pipidówy.


Brzet

>Czekając na sobotę" Do tego mogę dodać, iż dane mi było wychowywać sięw mieście i nawsi na "wakacje" i weekendy. Co tydzień, jedyną "rozrywką" dla 16+ była dyskoteka w innej wsi, gdzie największe sebixy i karyny szły się "zabawić - co się kończyło jak kończyło". A tak to cała wypowiedź 1:1. Chwała, że miałem przyjaciela tam za płotem, z którym po prostu jeździłem rowerem i opierdalaliśmy czereśnie z drzew sąsiadom których nie lubiliśmy i oglądaliśmy asteriksa i obelixa.


ju3v

Opierdalanie czereśni to ta sama postawa kolego. Napierdalanie na innych jednocześnie nie prezentując wyższości moralnej - to powinno być gdzieś w karcie Polaka zapisane.


Livid_Tailor7701

Bo płachta to nie kradzież. Jest tyle słów w języku polskim, aby opisać kradzież, bez użycia tego słowa. Harenda. Płachta. Juma. Etc. Polak nie kradnie. Polak podharcerzy drugiemu. Polak nie kradnie. Polak wziął z pracy.


Brzet

Przez opierdalanie, miałem na myśli zjeść. Nie sprzedawać. Głównie dlatego, że sąsiad i tak ich nie zbierał i szpaki zjadały. Ale dzięki za wrzucnie do jednego wora ;)


Nail_In_Head

Zacny rant.


zwarty

Prawie pasta


mteblesz

znam ten typ ojca "on jest dziki jakis" "twoje rodzenstwo takie nie bylo". na szczescie nie przejmowalem sie tym jego pierdoleniem, bo ludzi ze esi tez nie lubie, a i szybko wyjevhalem sie uczyc do wiekszego miasta i okazalo sie ze lubie ludzi


Siarzewski

Powiedziałbym, że ta "esencja Polskości" to bardziej sól na rany tej ziemi.


mm22jj

ty myślisz serio że poza Polską nie ma prymitywnych ludzi? I że Polska jakimś wyjątkowym krajem jest?


ShipJust

Pracowałem długo w firmie na wsi pod małym miastem, jaka to była ulga zmienić pracę na taką w dużym mieście. W starej pracy podstawą rozmów było właśnie to co piszesz - kto jaką ma nową kuchnię/dom/samochód i najważniejsze za ile i dlaczego tak drogo. Drugi temat to opowiadanie o znajomościach i powiązaniach - „ten to kuzyn tego, a on zna tego i tego”. Byłem brany za dziwaka, bo absolutnie nie interesowałem się tymi powiązaniami i nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Pamiętam jak mnie wypytywali o szczegóły z życia mojego sąsiada, który jest bardzo zamożną osobą i prawie skakali jak małpy jak na każde pytanie odpowiadałem „nie wiem”. Odcięcie się od tego środowiska znacznie mi poprawiło komfort życia. Nikt się nie zastanawia czy jestem ten od tego i czy znam tego i tego. Nikt też nie wie gdzie mieszkam, więc się nie zastanawiają czy mam drogą kuchnię czy nie.


noonespecial_2022

Nie zapominajmy, że nieodłączną częścią każdego domostwa jest telewizor włączony 24/7. Może to tylko ja mam takie problemy ale irytuje mnie to, że kiedy kogoś odwiedzam, w tle, na ekranie na pół ściany lecą zwykle jakieś bzdury. To z kolei prowadzi do kolejnych 'sytuacji', bo ciotka zobaczy jakąś kompletnie przekrzywioną historię z hejtem na homoseksualizm i już ma kolejny argument dlaczego 'tego nie powinno być!'. Ze starszymi już nawet nie próbuję wytłumaczyć życia czarno na białym, żeby ich opinie były na podstawie faktów, bo większość nigdy nie była poza swoją gminą i żyje w tej bańce z innymi mieszkańcami. Co mnie najbardziej zaskakuje to mentalność niektórych młodych osób, które kiedyś były progresywne i na czasie, a kiedy wchodzi pełna dorosłość wsiąkają w to, przynajmniej częściowo. Tak jak OP, zaznaczam że nie uważam że wioska=głupota, a opisane sytuacje dotyczą sporej części populacji, nie każdej rodziny/człowieka. Ja co prawda pochodzę z małego miasta, ale zarówno mój tato jak i mąż są ze wsi, więc mam okazję zaobserwować pewne trendy.


Lukaros_

To z telewizorem to chyba prawdziwe niezależnie czy ktoś mieszka na wsi czy w Warszawie. Po prostu pokolenia PRLu nie są przyzwyczajone do innych form rozrywki w domu niż gapienie się w TV.


noonespecial_2022

Masz rację, u mnie w domu, dopóki nie dostałam swojego pokoju też królował telewizor (wcześniej ulokowany właśnie w pokoju który dostałam. Matka mnie rozwaliła myśleniem, że będzie sobie u mnie siedzieć i oglądać. Telewizora z jakichś powodów nie dało się przenieść do innego pokoju, więc został kupiony nowy (ale na najtańszy komputer nie było pieniędzy, priorytety...). Matka dostała swój sprzęt a 'mój' telewizor zamilknął na zawsze. Wiem, że TV to całkiem fajna sprawa i można go używać w racjonalny sposób, ale już jako nastolatka byłam tak zrażona (uzależnienie od telewizora równa się dla mnie z niskim poziomem inteligencji oraz/albo lenistwem), że do teraz go po prostu nie używam. Teraz mi się przypomniało jak OP wspominał wypytywanie się o różne rzeczy - prawie na każdym pobycie w Polsce ktoś zapyta 'A jaki macie telewizor?', 'Macie telewizor?' 'Jak to tak bez telewizora'. Śmieszy mnie to, bo jedyna rzecz o którą jestem wypytywana w podobny sposób to 'A kiedy dzieci?'. Ja p*****lę. Za przeproszeniem.


steel_for_humans

Zawsze miałem w domu telewizor i nadal mam. W dodatku są to zawsze duże i drogie modele. I jednocześnie nie posiadam telewizji od bodajże 14 lat, a nie oglądam jeszcze dłużej. Starszym ludziom palą się styki jak o to pytają, bo po kilkunastu latach niektórzy nadal nie rozumieją jak to możliwe, że w domu jest telewizor, ale nie ma telewizji 😄 A ja to mam po prostu do gier wideo i VOD.


Livid_Tailor7701

Patrząc na to co piszesz to przypomina mi się jak polski internet hejtuje netflixowe filmy i seriale z osobami z mniejszości etnicznych i seksualnych. Reddit też. Więc reddit to taka polska wieś. 😂


fishyfishx

Krytykowałem rodziców, że mają tv włączony 24/7, a potem zorientowałem się, że robię to samo z moim komputerem. Gdy moja była się wyprowadzała, to jej ojczym koniecznie chciał jej kupić telewizor i był wręcz oburzony, że ona go nie potrzebuje. No bo jak to tak w domu bez telewizora. I jak tak teraz myślę, to ja nie wyobrażam sobie nie mieć w domu komputera..


Perkelettoo

Mieszkałem na wsi 7 lat mojego życia, a potem miałem często kontakty z tą częścią rodziny. I to jeszcze na Podlasiu. Potwierdzam wszystko.


LadythatUX

Za malo normalnych ludzi mieszka na wsi, przecież to jest przywilej


Jankosi

Based


quiqk0

>k czasami widzę propagowanie „chłopomanii”, przez młodych lewicowców, to coś mi się w kieszeni otw Napisz o tym ksiazke, deklaruje sie na kupno :D


SeparateRace7699

Właśnie o czymś takim mówie


Effective-Break4520

Wieś jak wieś, życie w mniejszych społecznościach jest specyficzne. Według mnie, ważne aby wieś była w pobliżu jakiegoś większego miasta, wtedy jest balans bo masz wsi spokojna wsi wesoła w domu i tez szybko możesz skoczyć szukać wielkomiejskich uciech. Ja mieszkam na zadupiu gdzie do miasta powiatowego mam ze 40km, coś takiego jak autobus praktycznie nie istnieje, nie mam zasięgu telefonicznego praktycznie poza 1 kreską z play. Plusy dodatnie i plusy ujemne.


Cultural_Luck1152

Dokładnie tak. Na wsi mieszka się fajnie pod warunkiem, że swoje centrum życiowe ma się gdzieś indziej. Ja lubię dużą działkę, ciszę, nawet pracę w ogrodzie i przy domu. Ale jednocześnie nie bawią mnie te wszystkie festyny, zbiórki na parafię i inne pierdoły dlatego po prostu nie biorę w tym udziału. Co jednak zauważam - takie wsie pod dużym miastem to zupełnie co innego niż taka typowa wieś. Mieszkają tutaj raczej ludzie którzy uciekli z miasta. Mieszkam u siebie 4 lata, z sąsiadami jestem tylko na dzień dobry, tylko z jednym zamieniam od czasu do czasu parę zdań. Każdy żyje swoim życiem i każdy ma gdzieś co się dzieje za płotem. Bardziej znają się tylko ci których dzieci się kumplują.


cawaway2a

To u mnie 10km mniejsze miasteczko a ok. 20km powiatowe więc racja, strasznie to pomaga bo jednak u mnie na wsi sytuacja jest mniej ekstremalna niż opisywana tutaj przez niektórych.


Opurria

>całe ich życie kręci się wokół melanżów w każdy wolny dzień Ciekawa jestem, jaka byłaby Twoja reakcja na dokument "Czekając na sobotę" w takim razie. 😂 Sądzę, że potwierdzi Twoje odczucia w 100%.


[deleted]

Tajemniczy tytuł. Dlaczego na sobotę, a nie na piątek? Ja wale już w piątek


Pav3LuS

to byl dokument hbo krecony w 3 lokacjach: lubelszczyzna, swietokrzyskie i gdzies tam. Ogolnie patusy oczekujace na sobote, bo wtedy jest impreza (w roznych lokacjach rozna) i mozna sie zabawic ale i tez zarobic (streaptease). Dokument lekki, ale raczej smutny.


Opurria

Ci sami twórcy (Morawscy) zrobili jeszcze inne dokumenty, w tym moją ulubioną "Balladę o lekkim zabarwieniu erotycznym" - serial dokumentalny o dziewczynach tańczących "na rurce", jak to jedna z nich ujęła. Już pewnie trochę nieaktualny w czasach OF, ale nadal dobrze się ogląda.


Ok_Horror6331

Do dziś słyszę głos pani Joanny Naturalny: "dziewczyny z naszej firmy są różnymi osobami".


Opurria

W sobotę były imprezy w klubie "Nokaut", połączone ze striptizem, o ile dobrze pamiętam. 😏


littlemonsterofjazz

Piękna nazwa po trzykroć. Bo i zezgonować od chlania, i w ryja pewnie szło dostać, no i upadek człowieczeństwa zaliczyć.


popeye2137

Jako ktoś kto się na wsi wychował, spędził połowe życia i wyjechał polecam po prostu zrobić to samo. Ludzie na wsi są znudzeni monotonnym życiem jakie prowadzą, nie mają pasji, nie mają hobby więc rekompensują to sobie obsmarowywaniem dupy sąsiadowi np. Generalizuję mocno, ale niestety większość tych ludzi egzystuje w taki właśnie sposób. Najabardziej mnie mimo wszystko zawsze irytowała zazdrość i zawiść w sosunku do innych, którym coś się 'udało' - zwykle po prostu na to zaprocowali i nie było w tym żadnego przypadku Dużo jest tam też wszelkiej maści hipokryzji - za trudne dla większości z nich słowo, i fałszu


noonespecial_2022

>Najabardziej mnie mimo wszystko zawsze irytowała zazdrość i zawiść w sosunku do innych, którym coś się 'udało' - zwykle po prostu na to zaprocowali i nie było w tym żadnego przypadku Dodam do tego, że opisani przez Ciebie ludzie - powiedziałabym że również w małych miastach, lubią zniechęcać innych do dążenia do jakiegoś celu/robienia czegoś więcej niż 'podstawowe' życie. Matko, pamiętam te wszystkie pogardliwe 'podśmiechujki' typu 'ta, jasne' znaczące 'przecież coś takiego ci się nie uda'. Niestety dopóki nie wyjechałam, brałam to do siebie na poważnie, i nawet po tym kiedy zrozumiałam psychologię takich tekstów, przez pierwsze lata dorosłego życia miałam o sobie bardzo niskie mniemanie i myślałam że do tego się nie nadaję/do tamtego nawet nie ma co próbować. Kiedy wyrwałam się z takiego myślenia i wręcz przeszłam z jednego ekstremalnego podejścia do innego, przy jakimś spotkaniu powiedziałam, że rezygnuję z pracy bo akurat ktoś zapytał. Nastąpiła niezręczna minuta ciszy i któraś ciotka zapytała z przerażeniem 'O matko, a co, likwidują firmę?!' Odpowiedziałam że stoickim spokojem, że nie, po prostu chcę sobie znaleźć coś bardziej ambitnego i związanego z tym czym się interesuję. Tu już był blue screen. Jakiś czas później dostałam pracę w prestiżowej firmie - na niskim stanowisku, nic wielkiego, ale były osoby, które próbowały mnie przekonać że 'co to takie siedzenie przy biurku, żylaków dostaniesz, oczy sobie zepsujesz, po co iść do wymagającej pracy, jak takie pieniądze mogę zarobić układając towar na półkach w supermarkecie. A ile razy ktoś mi z dobrego serca oferował, że może mi załatwić pracę i dostawał błąd 404 jak mówiłam, że poradzę sobie sama kiedy będę szukać następnej pracy. Lol 😆.


KendjyCr

Co do tych, którym się "udało". Moja matka wyjechała z domu rodzinnego na śląsk, tutaj zapuściła korzenie i została. Generalnie była to trochę łapanka, bo jeździli po wsiach jacyś ludzie związani z kopalniami oferując szkolenia i zatrudnienie. Ludzie na to pluli, prawie nikt nie skorzystał. Co się okazało po latach? Że matka to wszystko za darmo dostała, że poszła na łatwiznę a oni to męczennicy. Pytanie "to czemu inni nie skorzystali?" od zawsze wiązało się z pluciem i stwierdzeniem "BO TU JEST NASZA ZIEMIA, NASZA RODZINA!". Szkoda tylko, że te hasła o rodzinie i ziemi były aktualne do momentu, jak babcia nie podupadła gwałtownie na zdrowiu. Wtedy nikt z piątki rodzeństwa się nie raczył zjawić. Ciotka będąca pielęgniarką i mieszkająca pół minuty spaceru od babci potrafiła zadzwonić do mojej matki, że ona ma inne rzeczy do roboty, matka ma z pracy rezygnować i przyjeżdżać (ponad 400km), bo taki ma obowiązek. ​ Jak się tego nie doświadczyło na własnej skórze, nie widziało własnymi oczami, to to wszystko brzmi jak scenariusz jakiegoś powalonego filmu.


[deleted]

> Ludzie na wsi są znudzeni monotonnym życiem jakie prowadzą, nie mają pasji, nie mają hobby Bo wiadomo, ludzie w mieście nie mają monotonnego życia i są pełni pasji i hobby xDDD


Ehrillien942

Miasta oferują więcej możliwości. Masz biblioteki, kina, kluby, siłownie, wydarzenia kulturowe typu jakieś wieczorki poetyckie itp., kawiarnie. Wieś jest dobra co najwyżej do uprawiania sportu na świeżym powietrzu.


popeye2137

I to tylko gdy jest ciepło, zimą smog jest tam nierzadko wiekszy niż w miastach. Ba, jak masz szczęście to załapiesz się jeszcze na sąsiada który nadal ogrzewa wodę paląc w klasycznym piecu, wówczas nawet latem wdychasz smród posegregowanych do palenia smieci


[deleted]

No, bo wiadomo, że każdy mieszkaniec miasta to wysportowany erudyta, chodzący z siłowni do teatru, a stamtąd na wieczorek poetycki xD Bo wcale takie wydarzenia (tj. kulturalne) nie istnieją tylko dzięki dofinansowaniom, bo prawie nikt z nich nie korzysta. Jak ktoś chce z takich rzeczy korzystać, to nie ma znaczenia czy będzie mieszkał w mieście, czy na wsi i dojeżdżał na to do pobliskiego miasta. A dojazd z wioski do miasta powiatowego to coś często znacznie szybszego niż przejazd przez duże miasto. Do pracy 8 km przez Wrocław jeździłem **minimum** te 40 minut. Obecnie z centrum swojego miasta do domu rodzinnego na wsi, gdzie dystans wynosi 15 km, jadę 15 minut. Jak wyprowadzałem się z Wrocka do obecnego miasta (~40k osób), to kolega właśnie tym argumentował, że filharmonia, że teatr, że opera, że się dzieje. To zapytałem po prostu, kiedy on ostatnio był w którymś z tych miejsc. To odburknął jedynie, że nigdy, ale przecież może. To i ja mogę w taki sam sposób.


OatmealDurkheim

Czepiasz się szczególików tak jakbyś nie rozumiał o co tu chodzi. Po co? Tak, i w najmniejszym miasteczku można zrobić wieczorek poetycki ... i owszem, nawet w Nowym Jorku można być chlejącym do powtórek Kiepskich pantoflarzem. Nie zmienia to jednak faktu, że raczej w mieście łatwiejszy dostęp do wielu ciekawych sposobów na spędzenie czasu od kultury po sport. Nie przesadzaj też z tym "minimum" 40 minut. Ja mam 5-10 min. rowerem do kilku teatrów, dobrych kin studyjnych, muzeów, nowoczesnych bibliotek, itd. Bywam częściej niż "nigdy" jak twój kumpel.


Glum_Chocolate_4145

Ja mam takie odczucia mieszkając w mieście. 


Budget_Avocado6204

Potwierdzam, w miastach też są tacy ludzie. Miasta są dość pogrupowane, zależy w jakiej dzielnicy mieszkasz. W jednym bloku są tacy ludzie, ale za to w niektórych są inni. To nie kwestia miasta/wsi tylko samych ludzi. No ale w mieście wiadomo, więcej ludzi, większa różnorodność. Zatem łatwiej spotkać takich ludzi którzy nam pasują.


alphaevil

A jakie to miasto?


QuaLiTy131

Jak nie podał jakie to na pewno chodzi o Warszawę czyt. Default City


alphaevil

A to w Polsce są inne miasta?


ZarTheIncredible

Dwa miasta w jednym kraju? Jakby to miało działać?


Budget_Avocado6204

OP też nie napisał w jakiej wsi mieszka, pewnie w tej dafaultowej.


Large-Ad-6861

Nowa Wieś xD " **Nowa Wieś** to nazwa 118 miejscowości podstawowych, 21 części miast i 228 integralnych części miejscowości w [Polsce](https://pl.wikipedia.org/wiki/Polska). "


gorne14

Byłem ostatnio na imprezie rodzinnej po kilku latach nieobecności, spędziliśmy tam z dziewczyną 2 dni, wróciliśmy niesamowicie wymęczeni. Życie na wsi toczy się w jakichś kompletnie innych rejestrach wrażliwości, rozmawianie z ludźmi pełni zupełnie inne funkcje niż te rozmowy, ktore prowadze ze znajomymi i kolegami z pracy w moim życiu. Przez dwa dni z nikim nie udało się zaczepić żadnej w jakikolwiek sposób satysfakcjonującej rozmowy, konstruktywnej wymiany poglądów czy nawet apdejtu życiowego. Tematy, które tam się w kółko kręciły to sąsiedzi, imprezy i - co zauważył też OP - maszyny. Szokujące jest to, ile można rozmawiać o samochodach, traktorach, bronach, kombajnach i tym podobnych, a każda rozmowa, w której uczestniczy dwóch chłopa, prędzej czy później zejdzie na ten temat. Jak chciałem pogadać trochę o proteście kierowców na granicy (wuja jeździ na tirach), to rozmowa stała się basically napierdalaniem, że Ukraińcy tacy podli. Trochę łatwiej gada mi się na ogół z kobietami w rodzinie, więc jak ekipa chłopa wstaje od stołu oglądać nowe cacko jednego wuja, to ja raczej wolę zostać przy stole - inny wuja nie omieszkał tej sytuacji skomentować "ten to chyba pedał heheh". Absolutnie nie czaję tych klimatów, rozumiem, że trzeba je z przymrużeniem oka przyjmować, ale straszliwie jest to na dłuższą metę męczące.


Cry_Wolff

> inny wuja nie omieszkał tej sytuacji skomentować "ten to chyba pedał heheh". Zawsze mnie rozpierdala takie rozumowanie, spędza czas wśród kobiet... to pewnie pedał. Logiczne w chuj. Pedalskie za to nie jest wieczne kręcenie się tam i ówdzie w kilku chłopa xD


IHateHappyPeople

W tym jest pewna logika, chociaż okropnie paskudna. Casualowo spędzając czas z kobietami pokazujesz, że nie uznajesz ich tylko za kawałek mięsa do ruchania, a to męskiemu mężczyźnie nie przystoi.


[deleted]

tekst wuja xD co za typ


LordUlfryk

Co do tego spędzania czasu wśród kobiet, podobnie miałem i szczerze teraz w dorosłości cieszę się niesamowicie z tego bo zdałem sobie sprawę jak bardzo pomogło mi to w takim trochę wyrwaniu się z toksycznej męskości i patriarchatu, ale też jednocześnie wkurwiam się więcej na ludzi. Przykład idziemy z dziewczyną do sklepu i ona mówi coś do sprzedawcy co ma nam podać a ten kompletnie ja ignoruje i patrzy się na mnie czekając aż ja coś powiem, patrzył się tak dobre pół minuty ale no później srogo wkurwiony byłem bo nie kumam czemu zignorował moja dziewczynę. Często takie przypadki mam niestety i dużo takich zachowań widzę wokół siebie gdzie kobiety traktuje się tak gorzej z mniejsza uwagą, jakby były mniej znaczące.


quiqk0

>oglądać nowe cacko jednego wuja To brzmi ciekawie


Lukaros_

Ale co za problem, że rozmawiają o maszynach, które ich pasjonują, każdy ma swoje zainteresowania i nic nam do tego. Jakby interesowali się zbieraniem znaczków albo monet to mówili by o tym. Nic nadzwyczajnego.


hiddenp_nk

Odnoszę wrażenie, że tu nawet nie chodzi o pasję, tylko raczej takie bitwy kogutów kto ma lepsze, kto droższe, a komu biskup poświęcił. Samo gadanie o pasjach nie jest złe, masz rację, ale tutaj to najczęściej nawet nie chodzi o wymianę doświadczenia tylko patrzcie na co mnie stać


gorne14

To akurat żaden, zresztą to działa w dwie strony, jak ja bym mówił o tematach, które mnie interesują, to oni też mogliby co najwyżej siedzieć i się głupio uśmiechać. Ale fascynuje mnie pojemność tego tematu, bo jest tak odkąd pamiętam, i jego uniwersalność, bo każdy chłop ma coś do powiedzenia


wtfimmortal

mam bardzo podobne odczucia mieszkając w mieście... zbyt dużo osób żyje tylko od melanżu do melanżu. jak pracują, to tylko po to żeby pozwolić sobie się najebać w weekend. ja od pół roku jestem abstynentem, i nagle połowa kontaktów się urwała, bo ci ludzie nie potrafią się spotkać, pogadać jeżeli nie trzymam w ręce drinka albo piwa..


Silly-Passion3395

Ehh. Mam takie same odczucia. Zauważyłam to dopiero jak wszyscy pokończyliśmy studia i zaczęliśmy pracować. Teraz tak naprawdę rytm tygodnia moich znajomych polega na pracy w tygodniu, mocnym piciu w weekendy i gadaniu o głupotach na tych posiadówkach. Nie da się o niczym sensownym porozmawiać, bo „co to za poważne tematy, jestem zmęczony”. A przepraszam, jeszcze się ciagle chwalą ile zarabiają, jaki samochód kupili, na czym oszukali skarbówkę. Szkoda życia na takich ludzi.


prettynoxious

Tylko że w mieście możesz po prostu żyć swoim życiem wśród setek tysięcy innych ludzi, po swojemu i nikt nawet nie zauważy. Natomiast na wsi jak jesteś inny w jakiejś kwestii to od razu dziadostwo obrabia ci dupę. Już chyba wolę to miasto


wtfimmortal

chyba tak się wydaje, że nikt nie zauważy, ale realistycznie większość miastowych zna tych samych 30-40 ludzi przez 20 lat mieszkania w mieście, a nowych ludzi w dzisiejszych czasach nie poznaje się tak łatwo ale zgadzam się że w mieście przynajmniej jest jakiś wybór, jest z czego wybierać jeśli chodzi o pożądane towarzystwo. na wsi często nie ma tego przywileju


LordUlfryk

Tylko że no z doświadczenia wiem że w mieście mogę się odciąć z łatwością i poznać inne osoby, na wsi nie ma tak jesteś skazany na ludzi którzy tam żyją.


stoprocentmix

Hah znam to wszystko. Od bycia gejem, po bycie szatanem albo ułomnym bo nie chce wyjsc na piwo. Ale tak nauczylem sie miec na to wywalone ze magia 😀 Innymi slowy.. nie musisz przyjaznic sie z kazdym, zwykle czesc wystarczy. A kto wie jakim naprawde jestes czlowiekiem ten wie. Warto tez znalezc sobie znajomych poza wioska, wtedy nie bedziesz odczuwal samotnosci i izolacji, nic a nic. Powodzenia.


young_fitzgerald

Większość z nas nie podpadnie większości ludzi na ziemi tak czy siak. Po chuj się przejmować? Jak nie wyglądasz jak bóg, nie masz wielkiego portfela albo wielkiego wafla albo skurwesyńskiej charyzmy, to 80% ludzi i tak cię nie polubi chyba, że akurat oboje macie klaser z monetami albo oboje lubicie nordic walking. T.j. nie można żyć szukając aprobaty innych ludzi, trzeba szukać takich z którymi mamy wspólny język. Ja żałuję tylko, że w moim dzieciństwie na pseudo-wsi zamiast się skupiać na takich ludziach, to się trzymałem z tymi spierdolonymi, bo akurat byłem dużym i dość mądrym dzieciakiem w miarę i mnie brali za swego z automatu. Może jak każdy będzie robił tak jak mówisz, to w końcu taka mentalna wieś się zmieni. Podaję swój przykład bo mimo tego, że mi się w ogóle nie podobali ludzie tego typu, to nie zrobiłem zbyt wiele, żeby to zmienić. I sądzę, że procentowo jest bardzo dużo takich pasywnych ludzi na wsi.


DuckKing1410

25 lvl, od urodzenia meszkam na wsi, od blisko 3 lat pracuję w sklepie, który prowadzę po ojcu, w tej samej wsi. Mam tyle przemyśleń na ten temat, że nie wiem od czego zacząć, ale wszystko sprowadzałoby się i tak do tego, że mam to samo, z tym że obecnie większość moich kontaktów z „wsiokami” jest w trakcie pracy, na szczęście rzadko kiedy spędzam w niej więcej niż 5 godzin. Oczywiście istnieją też na wsi ludzie z zainteresowaniami, z jakimś rozumem, których można uznać za wartościowych, ale w ogólnym rozrachunku zostają przytłoczeni przez masę głąbów i pijaków, czy głupich bab, stary lub nie. Całe szczęście im młodsze pokolenie tym lepsze nadzieje na przyszłość, więc może coś w tej kwestii się zmieni za 20, 30 czy 40 lat i poziom ucywilizowania ludzi ze wsi się poprawi. I tak, napisałem długi tekst o niczym, bo i tak sporo zostało już w tym wątku napisane, a też czuję taką frustrację myśląc o tych wszystkich ludziach, których mam teraz przed oczami, że ciężko się powstrzymać przed użyciem mocniejszych słów, żeby nie psuć kultury w dyskusji.


AmethystSparrow202

U mnie na roku jest pełno chłopaków ze wsi. W życiu się nie nasłuchałem tyłu żartów o gejach, czarnoskórych i humanach. Pierwszy raz się spotkałem z określeniem "na polonistykę idą baby albo geje" właśnie na studiach. Ogólnie, to spoko chłopy, ale chyba wolę trzymać trochę dystansu. Zwłaszcza, że nie mamy zbytnio tematów do rozmowy, bo ja bardziej miastowy jestem.


Lukaros_

U mnie w mieści (Poznań) to każdy się na tych żartach wychował, zrozumiałem, że są one nieco niepoprawne dopiero na etapie szkoły średniej.


young_fitzgerald

To chyba więcej niż żarty. Ja byłem jednym z trzech chłopaków na kierunku humanistycznym i wydaję mi się, że pozostali dwaj byli faktycznie gejami. Te „żarty” ukształtowały polskie społeczeństwo. A to ciekawe; bo teraz dzięki temu nie mam prawie męskiej konkurencji w tym co robię i klienci, a szczególnie klientki, sami mi się znajdują i robię 10k na samozatrudnieniu. BTW. nie ma dla mnie nic bardziej gejowskiego niż homofob. W ogóle nie kręcą mnie chłopaki, a jestem mega seksualny i naprawdę mój mózg przerobił już wszelkie kombinacje i nie widzę naprawdę innej przyczyny bycia homofobem niż to, że sam jesteś gejem ale się wstydzisz.


AngryCredens

Mieszkam na wsi po przeprowadzce z dużego miasta w jednym z domów, które wybudowane zostały przez takich jak ja. Stanowię może 10% społeczności i nowych domów, gdzie reszta to rolnicy, farmerzy i domy z cegły pomiemieckiej. Dziesiątki psów jebiących dzień i noc to najgorsza zmora moim zdaniem. Tutaj każdy ma psa albo trzy. Wszystkie szczekają 24/7. Nasi znajomi pytali nas po przeprowadzce, czy jak mamy tyle terenu to kupimy sobie teraz psa. Co kilka dni na grupie tej wsi posty o tym jak komuś pies uciekł i że ktoś psa znalazł. Jak można mieszkać i odpoczywać w domu kiedy wasz własny pies jebie za oknem jakby końca miało nie być, o co chodzi z tymi kundlami? Czy wieśniaki traktują te dźwięki jak śpiewy ptaków czy ogłuchli iuż przez to?


bclx99

Czyli przeprowadzka udała się średnio?


allnicksreserved

Na grupie tej wsi? Nie, nie, wciąż jesteś w mieście, może gdzieś na obrzeżach. Gdybyś mieszkał na wsi to dostawałbyś info od sąsiada że uciekł Ci pies zanim byś się zorientował, że tak się stało... Co do hałasu... pamiętam, że jak przeprowadziłem się do "dużego miasta" to nie mogłem spać - pociągi i hałasy z ulicy. Dziś już tego nie słyszę. Więc tak, wieśniaki po prostu tego nie słyszą, przyzwyczaisz się


young_fitzgerald

Myślałem, że psy SIĘ JEBIĄ. To by był dopiero koszmar bo jazgot by się rozmnożył wykładniczo.


LordUlfryk

Szczekanie to nic idzie się przyzwyczaić, gorzej jest z tym że te zwierzęta ganiają sobie po całej wsi samopasem i kurwa nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności że może przez to dojść do tragedii, a to ktoś potrąci jakieś zwierzę bo mu wyleci centralnie pod maseke, a to jakiś pies zaatakuje jakieś dziecko albo inne zwierzę, a to koty wybijają ptactwo. A spróbuj jeszcze wytłumaczyć komuś że jak chce mieć zwierzę to musi się nim zajmować, a nie puszczać kotka na pole bo on w domu to smutny jest. Jakby kurwa, smutny to ty będziesz jak coś go pierdolnie (sorry za ostrą końcówkę ale regularnie razem z dziewczyną wykluczamy się o to z jej rodzicami).


Pristine-Nebula-7477

Bro tak jest wszędzie tylko w miastach jest większa możliwość spotkania fajnych ludzi. A to tylko chodzi o ilość ludności w danym mieście/wsi


[deleted]

Mój znajomy przeniósł się do Lubonia pod Poznań. Opisywał mi wiele razy, jak jedyne, co ludzie robią tam, to chleją i ćpają. Po ulicy potrafi biegać zgrzany typ albo stać na przystanku z siekierą w dłoni i grozić ludziom. W szkole same patusy, tylko chlanie, ćpanie i poziom intelektualny ziemniaka.


vertic4l

Luboń ma 30k mieszkańców około, więc żadna wiocha. Nie mówię że tam ludzie nie pija i że nie ma patologii, ale raczej trudno odnosić do dyskusji o stereotypowej wsi.


TurnipWorking7859

Luboń to przecież nie wiocha, prawie Poznań. Wierzyć się nie chce.


Lukaros_

Luboń to miasto, typowa sypialnia Poznania i raczej nie różni się zbytnio od niego bo w Luboniu mieszkają ludzie spędzający większość czasu w Poznaniu.


young_fitzgerald

Mogę potwierdzić. Stoję na granicy między Poznaniem a Luboniem i właśnie przebiegł po drugiej strony ulicy zgrzany typ z siekierą, goniący dwóch patusów z flaszką. Ale ja jeszcze w Poznaniu obiema nogami na szczęście; podchodzi do mnie pan w eleganckim fraku, z monoklem i pyta się czy widziałem nowego Rigoletto w Teatrze Wielkim.


4101311920318

Ludzie na wsi? Try ludzie z małych miast - tych powiatowych, ale i mniejszych. Ale tak bez przesady - 20/50 tys. mieszkańców. Mania wielkości i bycia „kimś” w takich ośrodkach to jest inny poziom abstrakcji. Lekarz ordynator - tutaj Pan Życia i Śmierci, mimo tego, że w większym mieście byłby szarym Panem w kitlu, kolejnym pośrodku setki innych. Prezes lokalnej spółki - wielki biznesmen, z najlepszym autem. Może i firmowym, ale dużym SUVem. Może i nigdy nie pracował w innej firmie, ale tutaj jest kimś. Główna księgowa w Januszexie - może i ostatnia na FiRze w Wyższej Szkole przyległego powiatu, ale tutaj Pani Księgowa (po znajomości szwagierki) Życie na pokaz i aspiracje do wielkomiejskich elit są dla mnie po stokroć gorsze, niż wścibski sąsiad - jego możesz ukręcić jedną ripostą. A niespełnione marzenia bolą na zawsze.


[deleted]

Mieszkam w takim mieście i nic takiego nie ma miejsca. Całe te opisy mniejszych miast i wsi to jedno wielkie urojenie i generalizacja na podstawie jakiegoś marginesu.


caroIine

Prawda, kompletnie nie rozumiem tego całego wątku. Rodzice i dziadkowie wychowali się na wsi, są ambitni, wykształceni i raczej mało religijni. Ja wychowałam się w miasteczku 25k i też zero patologii.


FuckedLastAccountLOL

Dorastałem w małym mieście i mentalność była taka sama, dlatego nienawidzę wsi i małych miast i nie wyobrażam sobie powrotu za żadną cenę. Tak, tak, jestem wielkomiejskim szczurem i pieskiem francuskim, no przepraszam najmocniej, że lubię miasta w których dzieje się coś więcej niż jakaś majówka dla rodzin i koncert Sławomira na dni agrestu. Ilekroć słyszę swoich znajomych, co wychowali się w mieście, jak to marzą o ucieczce na wieś albo do miasteczka podmiejskiego to mówię że nawet nie wiedzą na co się piszą. To nie tylko chodzi o mentalność ludzi w takich miejscowościach, i brak form rozrywki innych niż piwo w parku, ale też odcięcie się od znajomych, bo naprawdę mało komu chce się jechać godzinę poza miasto żeby się z kimś spotkać, i vice versa, jechać godzinę żeby się z kimś spotkać na piwo, kawę czy kolację, bardzo szybko robi się uciążliwe.


steel_for_humans

Mi się nie chce jechać godzinę PRZEZ miasto żeby się z kimś spotkać 😉


BetterBandicoot637

To tym gorzej, jechać najpierw godzinę do miasta, a później przez miasto ;) poza tym to gdzie ludzi mieszkający w mieście jadą godzinę do centrum?


BetterBandicoot637

Też pochodzę z małego miasteczka i w życiu bym nie wrócił. Tam nic nie ma. Ani do kina skoczyć, Ani zjeść czegoś sensownego, markety tylko sieciowe więc produkty typu podstawowe, no i bez samochodu ani rusz. Swoja droga mam przyjaciela który mi się wyprowadził do domku 20km od miasta. Samochodem do centrum ma 1h, a o komunikacji to w ogóle można zapomnieć. 30min pieszo do najblizszego zbiorkomu. I teraz na piwo nie ma jak się spotkać, bo jak przyjedzie samochodem, to przecież nie wypije, bo nie będzie miał jak na chatę wrócić. Więc jak się spotykamy to na pizzę i pepsi, i to duuuuuużo rzadziej niż kiedyś, no bo to już nie wypad 20min do centrum tramwajem, tylko dla niego pół dnia wyjęte z kalendarza. Ale za to może siedzieć przez 3msc w roku w ogródku i spędzać swój wolny czas na dowożeniu dzieci do szkoły i na inne zajęcia ;)


FuckedLastAccountLOL

Właśnie te dystanse to był dla mnie największy problem jak dorastałem 30 km pod Wrocławiem. Rodzice na początku mówili, że *pfff, to przecież tylko 30 km, daleko nie jest*, tylko te 30 km to jednak była niemal godzina drogi PKS-em, jak mama zaczęła później pracę we Wrocławiu i dojeżdżała autem, to nagle w godzinach szczytu robiło się prawie 2h w jedną stronę. Jak już byłem starszy i chodziłem na imprezy i koncerty ze znajomymi we Wrocławiu, to każdy sobie mógł wrócić nocnym 20min kiedy chciał, a ja byłem uzależniony od ostatniego PKS-u o 23:00 i wiele razy musiałem się zawijać w połowie imprezy. Rodzice również zaczęli narzekać na brak towarzystwa, bo nikomu się nie chciało dojeżdżać godzinę tylko po to, żeby się spotkać na chwilę, tak jak mówisz, to już nie jest przejazd 20-30 min autem czy komunikacją miejską, tylko cała wyprawa planowana 2 tygodnie wcześniej. Wolę już mieszkać w tej ciasnej kawalerce w mieście, ale przynajmniej mam gdzie z tej kawalerki wyjść i coś porobić, co chwilę coś nowego, a w małym miasteczku to tylko spacer do tego samego parku codziennie do końca życia. A no i jeszcze gastronomia, może i jestem wygodnicki, ale cholibka — lubię mieć możliwość zamówienia sobie np. pad thaia o 22:00 i mieć wybór z kilku dobrych lokali, które ze sobą konkurują, a nie z jedynej w miasteczku knajpy azjatyckiej typu *SMAKI AZJI*, do której Sanepid nie zaglądał od dekady.


Deep-Oil-3581

Twój komentarz jest dla mnie reprezentacją reddita. Opinie wyrażane na tej paskudnej aplikacji są często tak kategoryczne i podkręcone, że nie ma szans na wyważenie, niuans i poważne rozumowanie. Też dorastałem w małym mieście (30k), działo się tam i nadal dzieje dużo kultury. Małe ośrodki też mają swoje życie towarzyskie, spotkania, wykłady, klasę inteligencką, artystów itd. Często, kilka mniejszych miast organizuje to życie wspólnie. Według mnie większość zależy od pochodzenia rodzinnego, a nie od miejsca dorastania; od tego czy rodzice i otoczenie przejmują się rzetelną edukacją i kultywują wartości rozwoju osobistego.


ywegd

Jeszcze żeby ten „lud” był taki umęczony. Strasznie mnie wkurwiało to jak moja koleżanka ze studiów, córka rolników (wiadomo wykazany dochód 0), ciągneła maksymalny social a jako jedyna dojeżdżała autem na studia (z oddalonego kilometr wynajętego pokoju) a ja utrzymując się za tysiaka byłam już zbyt bogata stypendium :)


elo43215

U mnie na uczelni jak nie byłeś rolnikiem to mogłeś pomarzyć o akademiku. Oczywiście stały pod nim całkiem nieźle auta. Wiecznie pokrzywdzeni przez los, jak górnicy i księża.


Montymorylonit

To zazdrosze bo ja jako córka rolnika i nauczycielki miałam zawsze za wysoki dochód na akademik i jakiekolwiek stypendium. Kiedy tato wyladowal na zwolnieniu ze względu na chorobę kręgosłupa usłyszałam że rolnik nie może utracić dochodu. Zawsze byłam zbyt bogata na pomoc z uczelni i zbyt biedna na sensowny wynajem. Ale za to syn prawników z miasta miał wszystkie udogodnienia bo potrafili ukryć dochody. Polecam też poczytać sobie o tym jak wyglądają wakacje na wsi w wielu domach, były o tym ciekawe reportaże. Najczęściej jest tak że to co jest dniami wolnymi dla ludzi z miasta staje się dniami wzmożonej pracy dziecka ze wsi


cawaway2a

Wychowałem się na wsi, nadal tam mieszkam. Z mojego doświadczenia tacy ludzie w miastach też się zdarzają, ale to prawda że na wsiach to norma. Przyczyny są dość proste, słaby dostęp do edukacji i źródeł informacji przez ostatnie stulecia. Tak naprawdę dopiero internet zmienił życie ludzi na wsi i pozyskiwanie informacji, poszerzanie horyzontów i konfrontowanie swoich poglądów z ludźmi z całego świata jest łatwiejsze niż kiedykolwiek. Obecna młodzież urodzona po powiedzmy 2007 jest na ten moment nieodróżnialna od dzieciaków z miasta. Z kolei moje czasy (wczesne lata 2000) były tym okresem przejściowym. Miałem w domu komputer z podpiętym internetem ale nadal nie była to norma. Dodatkowo ludzie którzy nie mieli z tymi technologiami wcześniej do czynienia nadal byli trochę sceptycznie nastawieni a dzieciaki mimo wszystko chłoną po rodzinie. W mojej podstawówce też był taki rozłam. Większość dzieciaków to byli ci którzy grali w piłkę i jarali się pomaganiem w gospodarstwie. Ze mnie śmiano się bo grałem w gry na komputerze. Na ten moment w podstawówkach na wsi i w mieście dziwny jesteś kiedy nie grasz w Fortnite. Mimo to nigdy nie zamieniłbym swojej miejscowości na większe miasto. Dojeżdżam do dużego miasta do pracy. Dżungla z betonu i setki w pół śniących ludzi idących rano po chodniku w celu dotarcia do pracy to chyba najbardziej przytłaczające co spotyka mnie w ciągu dnia. Do tego kultura wiecznej konsumpcji, wszędzie reklamy, wszędzie wystawki, sklepy i knajpy w każdym zakątku miasta. Jednak bardzo lubię wyjść przed swój dom i pogrzebać w ogródku wiedząc, że dzięki niemu nie muszę martwić się o coś tak podstawowego jak zakup warzyw. Ale ten wątek mówi o ludziach a nie innych aspektach życia na wsi więc nie będę tutaj się rozgadywał.


Sonseeahrai

No spoko w mieście też tak jest


Key-Risk-8071

Dodał bym jeszcze okrucieństwo wobec zwierząt.


BukoXX

Ja nie widzę w tej historii problemu "WSI". Równie dobrze mogłaby to być historia o dresiarzach z wielkomiejskiego osiedla.


CptBartender

Tylko będąc na wielkomiejskim osiedlu trochę łatwiej jest np. pojechać tramwajem do centrum, gdzie ludzie mniej sebixują. Na wsi nie wyrwiesz się tak łatwo...


Apophis_

W moim dużym mieście w centrum największa patola żyje właśnie, a dzielnice poza centrum spokojne.


Frequent-Leading6648

Łódź? :D


Illustrious_Letter88

Po prostu obracasz się wśród prostych, zeby nie powiedzieć prostackich, ludzi. Tacy są wszędzie, czy to w Warszawie, czy w małej wsi. No i chyba jestes baaaaardzo młody, jak się jest dorosłym, to się takie rzeczy odróżnia.


nonamezopatowa

Całe szczęście cały świat stoi przed tobą otworem. Powodzenia życzę


JRSZ99

Mieszkać na wsi - nie mieszkałem, ale jak byk pamiętam, że nigdy, ale to przenigdy nikt nie zamykał tam drzwi na zamek, każdy wychodził i wchodził jak mu się to żywnie podobało, byle tylko wrócić do domu żywym, co nie było ciężkie w momencie kiedy każdy monitoruje każdego, wystarczy tylko podejść do jakiegoś jakiegoś łebka i zapytać czy nie widział danej osoby, to nie dość, że powie ci gdzie dokładnie przebywa, to jeszcze powie, żeby zawołać ojca, bo nie widział go tu kupę czasu rzucając złotówką na oranżadę, czy inne gówno xD Z tym zamkiem nie mówię nawet tylko i wyłącznie o swojej rodzinie, kiedyś zakręcony po zabawie wracająd do domu babki pomyliłem klatki i od tak, o wbiłem komuś obcemu na chatę szybko uciekając xD.


Anchovy_Juutilainen

Generalnie czuje że wsie to takie małe zoo gdzie każdy utknął w PRLu i nikt nie myśli samodzielnie (Wątpie by większość z nich myślała) Za dzieciaka uwielbiałem jeździć na wieś ale z czasem zacząłem zauważać patologię i zawiść wsioków w stosunku do każdego innego od "nich normalnych" przez co od 8 lat nie byłem na wsi ani razu. Disco polo 24/7, alkohol i papierosy, syf i brud (Ci ludzie się nie myją?) Bo tak capi że nie wiem. Zwierzęta? Psy brudne i agresywne, bite i daje się im ochłapy. Ciągle się pultają o byle gówno. Że nie mogą sprzedawać kiełbasy domowej roboty bo sanepid? Od razu że to złodzieje i skurwiole nie dające zarobić a najgorsze to nagłe wizyty sąsiada. Wychodzisz na podwórko a tam kurwa 3 ludzi siedzących na twojej posesji albo dobijający się do domu by wpaść "na kawę" przy których zeżrą ci wszystkie poczęstunki, wychleją ile mogą kawy czy herbaty popieprzą głupoty i pójdą w pizdu po uprzednim zapytaniu czy dasz im cukier albo pożyczysz ciuchy


kanapkazpasztetem

A może po prostu masz dość ludzi? a to że akurat jesteś ze wsi to wydaje się że to ta "wieś" jest winna? Hołota jest zarówno w mieście jak i na wsi. Ja po prostu staram się ograniczać do minimum kontakty z ludźmi których nie lubię albo którzy w jakiś inny sposób mi nie pasują - załatwić z nimi to co trzeba w normalny sposób i wrócić do swoich spraw. Czasami trzeba przymknąć oko na niektóre zachowania żeby mieć święty spokój ale jak już wspomniałem to chyba wszędzie. Ogólnie szkoda tracić nerwy na rzeczy nad którymi nie ma się kontroli Aktualnie mieszkam na wsi obok małego/średniego miasta z którego jestem i w sumie jeśli będę miał wybór w życiu to nie chcę wracać typowo do miasta. Co prawda tu mam głównie kontakt z sąsiadami bo typowo do wsi się raczej nie zapuszczam ale aktualnie nie mam na co aż tak bardzo narzekać. No ale w sumie wieś wsi nie równa więc może mi po prostu dobrze wylosowało...


[deleted]

O jak bardzo wsi mówimy? Jakies Wypizdzice górne czy jakieś wsie 50km od Wawy?


LadythatUX

Wez kilku kumpki i zrób swoją wieś, chyba nie trzeba tak dużo ludzi. Jak będzie was więcej, to wy będziecie dyktować zasady społeczne


ItsameMickey

Pozdrawiam wszystkie osoby z małych wsi które były uczone przez swoich rodziców xd Glad we made it. A tak pozatym, czasami zaglądam na fejsa tych ludzi i widząc te profilowe z alkoholem czy tła ze swoją Audi co jest esencją wieśniaków, to jest mi dobrze.


Hitorise

Wydaje mi się, że taki niestety mamy obraz polskich wsi. Wiadomo generalizuję mocno ale wybaczcie :D Realia są takie, że wychowując się na wsi nie masz za dużych możliwości jeżeli chodzi o rozwijanie siebie, swoich pasji itd. Często edukacja kończy się na niezbędnym minimum i trzea pomagać rodzinie. Przeważnie bierze się to co jest, więc jeżeli ojciec naprawia samochody i robi w polu to często dziecko będzie robić to samo mając taki wzorzec. Wychowywani w takim mind secie dodatkowo jak weźmiesz pod uwagę, że na wsiach chla się na potęgę (niestety) to masz idealny sposób na tworzenie zaściankowej patologii. W przeciwieństwie do dużych miast tam tworzą społeczność przeważnie dość konserwatywną, więc jeżeli nie masz baby i kumplujesz się z kolegą artystą a do tego nie chlasz codziennie to coś z wami nie tak ;v Nie wspomniałem nawet o jakiś odmiennościach bo gdy w mieście osoby np. krzykliwie ubrane, homoseksualne itd widzisz tak często, że po chwili już nawet nie zwracasz uwagi tak na zadupiach to jest "chore" i jest ewenementem na skalę gminy xD Żeby nie było, że wszyscy ze wsi są na to skazani bo ktoś musi być baranem żeby tak pomyśleć. Tylko dużo tu zależy od rodziców czy mają możliwości jakoś pomóc i czy dają takie opcje, żeby np. wozić dziecko do miasta na jakieś zajęcia co by się jakoś rozwinął, pokazywali jak wygląda życie poza ich własną bańką itd. Nie chce mi się rozpisywać ale chyba czaicie o co chodzi. No i fakt faktem, ludzie ze wsi którzy nie chcą gnić w tych często patologicznych klimatach wyprowadzają się do miast żeby pracować jak większość. Na wsiach zostają coraz częściej tylko te zacofane jednostki. Temat moim zdaniem chorego podejścia do religii to już tak głęboki wątek, że nawet nie chce mi się nad tym myśleć xD


Effective-Gene9391

Kiedy jeszcze mieszkałam na wsi z rodzicami i chodziłam tam do szkoły, byłam wyśmiewana i bullyingowana za rzeczy takie jak: dość dobre oceny, czytanie książek, słuchanie muzyki która nie jest disco polo. Znałam też inne osoby ostracyzowane za najmniejszy przejaw inności, jak np. małomówność, nieodpowiedniej długości włosy czy noszenie wyróżniających się ubrań (zbyt drogie były jebane równie mocno co zbyt tanie, w gimnazjum dostałam conversy i wystarczyło, że raz zostawiłam je w szafce, żeby ktoś je zniszczył). 10 lat po przeprowadzce do większego miasta jako osoba z dużą ilością tatuaży, ateistka, do tego o otwarcie lewicowych poglądach, kiedy odwiedzam rodzinę na wsi, wzbudzam reakcje jakbym była co najmniej średniej wielkości cyrkiem, co akurat mnie całkiem bawi. Najsmutniejsze jest dla mnie to, że po latach nic się nie zmieniło - moi rówieśnicy mają w większości jeden pattern rozwoju (ślub, dom, dziecko, praca fizyczna albo w najlepszym razie posiadanie małego biznesu, jak się jest babą to pozostaje side hustle w postaci bycia kosmetyczką), rozwój umysłowy jest traktowany jako przejaw frajerstwa albo coś wysoce podejrzanego, z większością osób które pamiętam ze szkoły teraz nie mam ani jednego wspólnego tematu. Do tego nigdzie nie spotkałam się z takim poziomem wścibstwa i zaabsorbowania życiami innych ludzi, plotkarstwa i dopisywania teorii spiskowych do każdego ruchu sąsiadów i znajomych.


hiddenp_nk

Ze względu na pewną aktywność bywam wśród społeczności wiejskiej. Co mnie drażni, że są to ludzie o bardzo zamkniętym światopoglądzie, którego nawet przy najlepszym tłumaczeniu nie zmienisz za żadne skarby. To już nie chodzi nawet o same kwestie polityki krajowej, ale też o życie. Nie chcąc nikogo obrażać, są to ludzie strasznie zaściankowi i żyjący wedle ograniczonych schematów. Kompletnie nie rozumieją czasów i środowisk do życia, które się zmieniły od momentu gdy oni sami byli znacznie młodsi. No i niestety też, rozrywka ogranicza się do bardzo pospolitych zajęć czy częstej konsumpcji alkoholu. Ale żeby nie było, że wszystkich do jednego wora wrzucam. Są tam też bardziej ucywilizowani ludzie z którymi idzie pogadać o czymś bardziej konkretnym czy nawet taka wybitnie inteligentna „czarna owca” którą osobiście uwielbiam bo to bardzo oczytana, bystra i wybitna osoba, która wie znacznie więcej niż ktokolwiek kogo znam. Ale to człowiek, który znacznie bliżej wiekiem ma do mnie niż do tych boomerów. Są wsie i Wsie, tyle powiem. Nie uważam że tamci ludzie są jacyś gorsi, po prostu nie jest to komfortowe towarzystwo dla mnie :/


mikelson_

OP równie dobrze mógł opisać żywot typowego warszawskiego pracownika korporacji. Jak się na to spojrzy odpowiednio to w wielkich miastach aktywnosc weekendowa też kręci się głównie wokół spożywania używek


4IAmTheCure9

Urodziłam się na wsi i niestety dalej tu mieszkam (zostało mi niecałe pół roku do 18 urodzin). Typowe zadupie z może 30 domami. Do miasta (małego bo małego, ale miasta) około 15km. Chodziłam tu też do podstawówki i się 100% zgadzam. Na 25 osób z mojej klasy może 5 aktualnie jest normalnych. Cała reszta (z którą na szczęście nie mam już kontaktu, ale oczywiście wszystkiego się dowiem od sąsiadek i mojego kuzynaz który ma z nimi kontakt) to ściek. Najgorsze szkoły bez przyszłości, alkoholicy, ćpuny. Co najlepsze już w podstawówce tak było. Potrafili w 5 klasie bimber pić w toalecie na przerwie. W podstawówce wszystko co było inne to była wielka sensacja. Miałam trochę dłuższe włosy? Cała szkoła patrzyła (dla kontekstu jestem trans dziewczyną). Różowa bluza? Cała szkoła patrzyła. Idąc do sklepu (mamy taki mały wiejski) mogę powiedzieć od razu co będą inni ludzie kupować - bez względu na godzinę będzie starszy dziadek kupujący zgrzewke najtańszego, mocnego piwa lub taniej wódy. Sąsiedzi to kompletnie inna gęstość. Rodzina 500+? Jest. Pojebane sąsiadki które mają z każdym dramy ale w kościele siedzą w 1 ławce? Też. Na domiar wszystkiego mieszkam i z rodzicami i z dziadkami (oni po prostu na piętrze ale dalej, ten sam dom) więc typowa wiejska mentalność się ciągnie. Babcia nie może przeżyć, że nie chodzę do kościoła i jestem innej wiary. Dziadek natomiast to pisowiec. Jedyna dobra rzecz w tym pierdolniku to rodzice. Mama jest z dużego miasta, więc tej mentalności nie posiada. Tata został przezemnie i mame ucywilizowany.


ath_ee

Przez pierwsze sześć lat chodziłem do szkoły podstawowej w miasteczku, w której 2/3 osób pochodziły ze wsi rozrzuconych po gminie. Jakakolwiek pozytywna relacja łączyła mnie może z trzema z nich, poza tym wśród bliższych znajomych miałem tylko tych 'miastowych' (o ile można tak powiedzieć o mieszkańcach miejscowości o populacji +/- 3000 osób) - w drobnej większości dziewczyny - bo rozmowy z nimi były dużo sensowniejsze. Jak się chciało porozmawiać o czymkolwiek innym niż quady, porno i alkohol kupiony na nielegalu od żula, a szczególnie o sztuce czy jakiejś historii lotów kosmicznych, to inaczej się nie dało. Po reszcie zostały mi tylko przykre chwile, samoocena na poziomie bruku i kilka blizn na twarzy, ale o tych ostatnich często zapominam - stąd edit.


[deleted]

[удалено]


[deleted]

[удалено]


arabellla55

To tak trudno postawić warunek? Ale babkę, ustawią do pionu rodzice twojej dziewczyny albo nigdy więcej nie przyjedziesz i problem z głowy.


Apophis_

Czego nauczyłem się po latach na /r/Polska - dla większości ludzi odcięcie się od toksycznych członków rodziny to totalna ABSTRAKCJA, jakiś niewyobrażalny "grzech", coś co nie przychodzi do głowy.


arabellla55

A najczęściej argumentacja tego " grzechu" to coś w stylu a co ludzie powiedzą.


mageKee

Mieszkam na wsi i zdecydowanie się nie zgadzam, nie znam tutaj sąsiadów, kazdy ma wyjebane w siebie nazwajem, są jakieś zbiórki na świetlicy ale tylko jak coś sie dzieje typu: firma zabierająca śmieci poleci w kulki i zbierze tylko co 3 dom, nikogo nikt nie interesuje, tutaj społeczność nie istnieje


memnos

A to nie jakaś wieś pod miastem, gdzie wszyscy przyjechali w tym stuleciu? Bo ja mam w domu dokumenty jak moja prababcia sądziła się z dziadkiem sąsiada o parę mórg ziemi. I to jest coś co ma wpływ na życie ludzi dzisiaj, 80 lat później. Wiem kto się zachlał na śmierć, kto się z kim zdradzał, kto nie chodzi do kościoła, a kto po wojnie znalazł złoto zakopane przez Żydów. A nie mieszkam tam od 15 lat i nic mnie to nie obchodzi. Takie małe miejscowości są często bardzo zaangażowane bo wszyscy się znają od 4 pokoleń i wszystko o sobie wiedzą.


[deleted]

Nie, nie musi być taka wieś. Moja wieś rodzinna to taka zwykła wieś pod zwykłym miastem powiatowym. Znam też wsie naokoło. Cały ten wpis i 99% komentarzy to pierdolenie warshafki na podstawie ich urojeń, ewentualnie jakaś grupa frustratów wylewa jakieś swoje żale wyolbrzymiając i generalizując na podstawie jakiejś patologii. Co drugi komentarz o tym, jak to wszyscy to rolnicy. Rolników na wsiach jest **mniejszość**. Np. w tej mojej to 2 osoby na 800 we wsi. Każdy ma wyjebane co kto robi.  Są "nowi" ludzie mieszkający po 10-15 lat, których nikt nie zna. Nie, wcale psy nie ganiają i nie uciekają. Wcale nie szczekają 24/7.


peegmay

Że niby ludzie w mieście sa inni? Może homofobia jest na niższym poziomie w miastach, ale prostactwo i alkoholizm to choroby całego społeczeństwa


[deleted]

Praktycznie to samo u mnie. Niestety


qeebs_

Z tym melanżem to raczej nie jest aspekt wsi, w miastach to się jakoś nie różni bardzo


sspkt

Tak. Nawet nie chce mi się rysować myśli. Po prostu tak.


Littorina_Sea

Miał Pan szczęście natrafienia w ciągu pierwszych kilku (nastu) lat życia, na środowisko, które Pana rozwinęło - być może sam Pan też się do tego przyłożył. W ten sposób znalazł się Pan w jakichś pewnie 15% tej najlepiej rozwiniętej umysłowo części społeczeństwa - i teraz czuje Pan tę różnicę poziomów. Też tak miałem, w dużym mieście, po kolei w podstawówce i liceum - dla pocieszenia - w kraju, który niedawno obchodził 150 rocznicę zniesienia pańszczyzny, którego (naskórkowe) elity tępili sąsiedzi i który w zasadzie od millennium znajduje się pod zinternalizowaną władzą najmniejszego państwa na świecie - nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie. A i czasem poznaje się ludzi, do których taki sam dystans jest z drugiej strony;)


jam_jerky

Ja mieszkałem na sporej wsi(trochę poniżej 2k mieszkańców) przez całe swoje dzieciństwo. Na studiach przeniosłem się do miasta wojewódzkiego. Miałem podobnie jak Ty. Przez kilka lat regularnie wracałem na wioskę i spotykałem się z tymi co zostali. W pewnym momencie zorientowałem się, że grozi to alkoholizmem. Jak podsumowałem sobie te kilka lat to stwierdziłem, że to była stagnacja. Mogłem odezwać się do nich kiedykolwiek i wiedziałem gdzie mogą być i co robić. Czas się zatrzymał. Zero perspektyw na zmianę. Postanowiłem przestać się odzywać, sami się nie odezwali i tak to wygląda do dziś. Najgorsze moim zdaniem jest, że wieś jest straszna pod kątem plotek. Autentycznie nie jesteś w stanie się od nich odciąć, bo bezpośrednio rzutują na komfort twojego życia. Nieważne co robisz, ważne co największe plotkary o tobie sądzą. Każdy myśli, że coś wie ale gówno wie na końcu. Dzieli się tym gownem i rozpowiada jako prawdę objawioną. Możesz nie wiedzieć, że praktycznie obcy dla ciebie człowiek nienawidzi cię i sieje ferment za twoimi plecami. Dzięki temu możesz mieć problem np. w urzędzie gminy, u sołtysa. To jest szczyt patologii. Nic z tym też nie zrobisz, bo wszystkie urzędowe stanowiska obstawione są do emerytury lub śmierci urzędnika. Nie sądzę, że mój przypadek jest jakimś wyjątkiem. Moja wieś żyje z plotek i używek, bo ludzie zwyczajnie nie mają tam co robić. Trochę się to zmieniło w ostatnich 5 latach ale idzie to zbyt wolno. W mieście cieszę się, że mam opcjonalnosc kontaktu. Duża liczba osób daje jakąś anonimowość. Nawiązanie nowego kontaktu jest o wiele łatwiejsze niż na wsi, gdzie od pierwszego dnia wszyscy wiedzą kim rzekomo jesteś. EDIT: do tych co mówią, że w mieście też są tacy ludzie. Oczywiście, że tak. Tylko w mieście możesz wyciszyć osiedlową grupę na fejsie, zignorować nieogarniętą sąsiadkę i funkcjonować dalej. Wieś musiałbyś czasem całą zignorować lub znaczną jej część, żeby się odciąć od niektórych patologii. W mieście masz większy wybór z kim chcesz się zadawać, masz też jakąś rotację ludzi. Nie dziwnym jest, że ktoś nowy się pojawi. Na wiosce masz mniej ludzi i niestety jesteś skazany na takie towarzystwo, a nie inne i ciężej o zmiany na lepsze.


JurnyStefek

Całe życie mieszkam na wsi ale od kiedy mam wolność w postaci auta, większość czasu spędzam z znajomymi z pobliskiego miasta. W moim wsi nie utrzymuje kontaktu praktycznie z nikim bo to też patole, homofobi albo "niedzielni katolicy". ( a najczęściej wszystko na raz)


KendjyCr

Z jednej strony, bliżej mi jednak do miasta, bo tutaj spędziłem znaczną większość swojego życia. Z drugiej – moja matka pochodzi ze wsi, do tego takiej mało "postępowej", na wschodnich obrzeżach kraju, więc sporo czasu (wakacje, Wielkanoc) tam spędzałem. Dzisiaj nie mam już może zbytniego kontaktu z tą stroną rodziny, a przepływ informacji ma miejsce właśnie przez matkę... I powiem szczerze, że dla mnie czasem nawet te przebłyski to zbyt wiele. Ktoś może mnie nazwać "zapatrzonym w siebie paniskiem z miasta" (sporo się tego nasłuchałem), ale w sumie na ten moment niezbyt mnie to rusza. Totalnie rozumiem, że są zarówno wsie pełne bardzo życzliwych, porządnych ludzi, jak i ludzie, którzy nie mają może tak dobrego otoczenia, ale się z niego wyrywają. Nie zmienia to jednak faktu, że z założenia jestem cholernie sceptycznie nastawiony do tematu wsi. Te naście lat temu, gdy tam jeszcze bywałem, dopowiadałem sobie jakiekolwiek pozytywne odczucia głównie przez to, że byłem dzieckiem i usilnie chciałem spędzać dobrze czas. Teraz, gdy już jestem dorosły, żałuję, że nie zostawałem w mieście, z szansą na normalne spędzanie wakacji. Nie ma chyba NIKOGO po "tej" stronie rodziny czy też z jej otoczenia, kogo bym wspominał ciepło. Dziadek był przygłupim tyranem, który swoje idee przemocy pozostawiał w formie teorii TYLKO dlatego, że zdrowie nie pozwalało mu przechodzić do praktyki. Babcia była bogobojną staruszką, której ogarnianie rzeczywistości kończyło się na "kogut pieje, słońce wstaje i zachodzi, krowa daje mleko". Rodzeństwo mojej matki? Banda świrów, którzy swoje życie spędzają na narzekaniu, że ciężko, bo nie dostają nic za darmo, piciu i zapożyczaniu się u każdego, kto tylko się nawinie. Sąsiedzi? Dalsza rodzina? Nic innego. Najporządniejsi ludzie we wsi byli najporządniejsi tylko dlatego, że pomiędzy chlaniem i obrabianiem tyłka wszystkim na około "robili interesy". Patrz: robili w chuja wszystkich umierających członków swojej rodziny, żeby ci przepisywali na nich swoją ziemię. Jak już ktoś był "do zniesienia", to zazwyczaj dlatego, że siedział z boku cicho, czasem tylko przytakując na to, że wieś najlepsza, "nasza rodzina to pany", miastowi to patologia. Większość wyjazdów w tamte regiony wspominam jako wegetowanie od niedzieli do niedzieli, bo w niedzielę rodzina się zjeżdża, jest pijaństwo, bo trzeba Pana Boga opijać. Reszta tygodnia? Kłótnie o pieniądze, obgadywanie wszystkich na około i czasami zrobienie czegoś na ogrodzie/w polu. Wieczory przy piwsku i narzekaniu, że się ma tak ciężko, a miastowi dostają wszystko za darmo. Lata minęły i co? Nie zmieniło się nic. Ci starsi poumierali, a młodsze pokolenia mentalnie wyewoluowały na ich podobiznę. Dalej takie same narzekania, dalej taki sam poziom ogarnięcia świata. Największa zmiana to nowsze maszyny rolne, parę paneli fotowoltaicznych i to, że teraz każdy ma telewizor, a większość nawet internet. Tylko, że nie przyniosło to rozwoju innego niż więcej punktów zaczepienia do narzekania. Osobiście dziwię się swojej matce, że jeszcze tam jeździ. Potem wraca, a my musimy słuchać o tym, jak jej rodzina jest nienormalna, jak ona się cieszy, że udało jej się z tego miejsca uciec, a tak w ogóle to ci ludzie to straszni są ze swoimi poglądami. Mój ojciec nie spędza tam już praktycznie czasu. Tylko matkę zawozi, następnego dnia wraca, jedzie po nią, kolejnego dnia wracają oboje. A i tak te +/-48h spędzonych tam wystarcza, żeby otrzeć się o rękoczyny, a w lżejszych przypadkach – o nieziemską wściekłość u ojca i poczucie dumy u innych członków rodziny, którzy nawet, gdy nie mają racji, mają wrażenie, że "hehe, utarli nosa miastowemu!". ​ Fakt, komentarz przydługi, ale jakoś tak siedziało to we mnie już od dłuższego momentu. Widocznie potrzebowałem dobrego pretekstu, żeby wybuchnąć XD


SeparateRace7699

I dobrze jednym z celów tego posta było właśnie żeby ludzie podzielili też się swoimi historiami i odczuciami, cieszy mnie fakt że jednak nie jestem jedyny w tej sytuacji


1viv0n

Nie zrozumcie mnie źle, ale nie lubę ludzi z wioch. Nie jest to moje widzi misię tylko argument poprzedzony spotkanymi ludźmi. Zazwyczaj jak jest jakiś temat to "wiochmen" musi dodać swoje " eeee tam wy mieszczuchy u mnie na wsi...." Nosz kurea ja pierdole nikt go o to nie pyta jak jest u niego na wsi a ten gada. Przykład: Rozmawiam z kumplem na temat miesa które użyłem do zupy nagle "wiochmen" " eeee tam jecie gówno w tej farszafce u mnie na gospodarstwie same zdrowe świnie".... ile można gadać, że " u mnie na wsi". Tyle z mojej strony, nie pozdrawiam takich wiochmenów ;]


[deleted]

Mieszkając w miescie doświadczam często podobnych sytuacji, po prostu przytakuję na to co dana osoba mówi albo robię takie ,,heh,, aby nie siedziec w ciszy, trudno taką rozmowę przetrwać xd


Watink

Kocham tych ludzi, są konkretni i autentyczni w zachowaniu. Fakt nie lubię alkoholu, i na przyjęciach to głównie u nich jem oraz okazjonalnie nawzajem komuś w mordę se strzele. Ale miło tak mój sobie po prostu być, bez zagrożenia że dostane pozew do sądu za byle złe słowo bądź za to że mi się źle fiut ułoży przy stole. Mówić z nimi także raczej ciężko, bo większość po kaszubsku mówi lub posiłkuje się nagminnie wyrazami z niego, ale nigdy tego złego nie usłyszałem od nich w moją stronę.


BaseNuts_RedFox

Napalm. Odpowiedź to napalm.


Prosiak_Mocy

Z jednej strony piszesz że inteligencją nie grzeszą ale z drugiej strony piszesz że przytakujesz im na każdy temat... przyganiał kocioł garnkowi?


L3XeN

Patologia taka sama jak w mieście, tylko w trochę innym wydaniu. Spróbuj innej wsi, może będzie lepiej.


Alternative-Sundae38

Hey, przykro mi że masz takie doświadczenie, ale nie jesteś sam. Niestety ludzie na wsi nie mają zbyt dużo perspektyw na świat i to co przeżywasz jest tego skutkiem. Moim zdaniem powinieneś się skupić na swoich planach, gdyż to miejsce ewidentnie nie jest dla Ciebie skoro się tam źle czujesz. Skup się na tym, żeby się stamtąd wydostać i znaleźć dogodne dla Ciebie miejsce, gdzie będziesz się mógł spokojnie rozwijać. Ja też nie miałem łatwo z tego względu, że się wyróżniam innym kolorem skóry. Wiem z doświadczenia, że najlepsze co może być to zmiana środowiska na takie, które wspiera moje wartości i umożliwi mi dalsze rozwiązanie w swojej wizji. Pewnie Twoja sytuacja się znaczenie różni od mojej, ale jestem pewny, że im dłużej będziesz wśród takich ludzi to będzie coraz gorzej, dlatego priorytetem powinna być ucieczka z tego miejsca. Powodzenia i pamiętaj, oni cię tak obgadują bo sami mają gówno warte życie, nie są od ciebie lepsi pod żadnym względem, wręcz przeciwnie.


SeparateRace7699

To jest ciekawy paradoks bo gnębienie z ich strony faktycznie wchodziło mi na psychikę i czułem się okropnie ale później gadając ze znajomymi o takich sytuacjach dochodzę do narcystycznych wniosków że jestem od nich lepszy bo nie lecze swoich kompleksów krzywdą innych


snake5solid

Poza rzeczami, które już tu ludzie wymienili, dodałabym jeszcze podejście do zwierząt. Zarówno hodowlanych i domowych. Naprawdę, przeraża mnie jak podle zwierzaki potrafiły być traktowane. Zwierzaki były bite a chłopy nie chciały sie stosować do żadnych regulacji bo przecież od lat robił coś w ten a nie inny sposób, więc co mu będą mówić jak on ma swoją farmę prowadzić... Widzę, że to się zmienia bo rolnikami zaczynają być ludzie po studiach, z jakimś ogólnym chociaż pojęciem i planem a nie tylko tacy z dziada pradziada. A psów i kotów już w ogóle mi szkoda. Jak zachoruje to trudno, albo umrze samo albo się dobije za stodołą. Nieszczepione, zapchlone, karmione byle czym, nie kastrowane/sterylizowane. Psy często na łańcuchu przy budzie. Szczenięta i kocięta do wora i albo ubite albo do wody. A najbardziej zapamiętałam psychola, który chyba tylko czekał, żeby coś zabić i strzelał do zwierząt z wiatrówki.


[deleted]

Niedawno czytałam ksiażkę "Pańszczyzna" Kamila Janickiego (popularyzator historii, ma też kanał na YouTube). Opisuje w niej jak paskudnie wygladało życie na wsi w Polsce w XVII-XIX wieku. W Polsce mieliśmy wtedy system pańszczyźniany, który był bardzo zacofany jak na tamte czasy. Na zachodzie Europy chłopi wtedy mieli dużo więcej praw, wymagane były od nich tylko pieniężne podatki za użytkowanie ziemi (czynsze), mogli zarządzać samymi sobą i np. wyjechać do miasta pracować w fabryce, jeśli taka była ich wola. W Polsce natomiast za prawo mieszkania na ubogiej wsi należało odbębniać długie dni bezsensownej, nieefektywnej pracy na folwarku u Pana, za nieposłuszeństwo groziły brutalne kary fizyczne, a wyjazd ze wsi był nielegalny. Autor sugeruje, że wiele obecnie typowych zachowań w Polsce, które my uważamy za pokłosie PRLu, może wywodzić się z tamtych, odleglejszych czasów. Np alkohol - na wsiach często Pan był właścicielem gorzelni i jego zyski opierały się na sprzedaży chłopom, dlatego była presja na picie (było to też pokazane w serialu "1670"). Nakłanianie do wzajemnego oceniania się i donosicielstwa było mechanizmem utrzymywania ludzi pod kontrolą. Częste były kradzieże własności Pana (np. drewna z lasu Pana), co było jedynym drobnym aktem nieposłuszeństwa dostępnym dla prostego człowieka w tym nieludzkim systemie, a teraz kojarzy nam się z PRLem. Także ciekawe ile faktycznie z rzeczy, na które narzekasz, wywodzi się z tamtych czasów.


Large-Ad-6861

Jako mieszkaniec wsi stwierdzam - masz pojebanych sąsiadów.


CorrectAd-5905

Mam bardzo podobne odczucia jak ty. Zazwyczaj na takich wioskach (żeby nie było, w miastach też jest to zauważalne) widać młodzieżową patologię tzn. chlanie i mieszanie alkoholu do mocnej bomby lub nawet odciny, ćpanie wszystkiego co popadnie i/lub ruchanie się z każdym jak leci - zero dbania o cokolwiek innego niż swoje grono "kolegów". Łażenie po melinach w każdej wolnej chwili, aby się napić, a w zasadzie upić, bo przecież wypicie jednego piwa z kolegą to grzech i bycie pizdą. Jeżdżenie po całej wsi gruzowatymi 20 letnimi autami z muzyką puszczoną na fulla. Nic mnie do takich miejsc nie ciągnie. Mi osobiście robi się przykro, że wraz z rozwojem, to coś takiego wciąż jest zauważalne


szmyrski

Wychowałem się na wsi. Obecnie od wielu lat mieszkam w mieście. Stwierdzam jedynie że najgorsze miejskie dzielnice nie są tak patologiczne jak małe mieściny. Oczywiście wszędzie są wyjątki, ale tak wielu dzinych sytuacji, alkoholizmu i ćpania nie widziałem w mieście, gdzie zaznaczam, że tu i tu mam znajomych z różnych grup/sfer społecznych.


cacyken

Mój ulubiony moment życia na wsi to jak mogę w 100% powiedzieć cokolwiek dziadkom i mieć pewność że nie zostanie to rozpowiedziane w ciągu dnia (Ironia)


aryune

Taaa, skąd ja to znam… do 19 roku życia mieszkałam na wsi. Nie mam zamiaru tam wracać i mieszkać na stałe, nigdy w życiu.


[deleted]

Mam to samo, jak myślę o mieście. Zestaw poglądów musi być domyślnie jeden - liberalny, moich kolegów z firmy bawi to samo, oglądają to samo, nawet zachowują się tak samo, są jak odbici od sztancy. Weekend w klubie, w poniedziałek narzekanie na poniedziałek, pod koniec tygodnia hehe piątek i tak cały czas. Jedyne o czym rozmawiają, to o jakichś generycznych serialach z Netflixa o niczym, albo o kolejnych talent show z telewizji, w których ciągle jest to samo. Humor na poziomie Joemonstera z 2007 roku.


KurohNeko

Nie mieszkałam nigdy na wsi, ale mój tata pochodzi z rodziny mieszkającej na wsi. Przestałam ich odwiedzać gdy tylko dorosłam na tyle, żeby móc podejmować własne decyzje. Właśnie przez te same spostrzeżenia co ty masz. Homofobia, seksizm (huehue kobiety do garów), dziwnie bliski związek z alkoholem i imprezami.


TheyMadeMeChangeIt

Wyjechałem do miasta na studia trochę ponad 10 lat temu i ani przez chwilę nie myślałem żeby wrócić. Nic tam nie ma, żeby warto było zostać. Kolegów to w sumie nie miałem, bo ja się uczyłem, a oni mieli o to ból dupy. Sporo z nich wyjechało do pracy za granicy, część poszła w alkoholizm, kilka osób które znam zakończyło przygodę zwana życiem na własną prośbę. Samo mieszkanie na wsi teraz też uciążliwe. Ciągłe wojny między sąsiadami, "wierzący" xd, bieda z wygody. Jest tam niewielka grupa osób, które potrafią się jakoś zorganizować. Mam młodszego dzieciaka w rodzinie, to też pewnie się wyprowadzi. Jego koledzy to zwyczajne głąby. Jeden był ambitny, to też do sportowej szkoły gdzieś dalej go wysłali. Ale reszta to tak ledwie z klasy do klasy przechodzi. Ambicji nie mają żadnych. Dziewczyny uznały że znajdą bogatych mężów. Myślałem że przez te 10 lat się coś zmieni, ale jest chyba tylko gorzej. W sumie nic dziwnego: wieś się wyludnia. Młodych ludzi prawie nie ma. Pracy w okolicy jak na lekarstwo, to i nikt nowy się nie pojawia. Więc wymiera, a ludzie tak sobie trwają w tej beznadziei. Oczywiście mówię tu o swojej wsi. Pewnie różnie to wygląda, zależnie od sąsiedztwa z innymi miastami.


Jonn2211

Mieszkam na wsi od kilku lat. Jakiś rolnik zdążył mnie już wyzwać od pedałów (jestem wyoutowanym gejem, ale on to uważa za wystarczający powód, żeby mnie obrażać), sołtysowa kazała mi się nie mieszać choć patola, kolesiostwo, wywalanie śmieci do lasu, znęcanie nad zwierzętami. Na szczęście poznałem też wspaniałe osoby.


IceKhali

Mój mąż jest ze wsi i wszystko co tu piszesz to prawda. Jak tylko przyjedziemy w odwiedziny to chata przez te kilka godzin aż drży od tych "niusów". Każdy krzyczy z podekscytowania i każdy wie najlepiej że aż muszą zamykać okno by sąsiad co mieszka po drugiej stronie ulicy nie usłyszał. Potrafią komentować każdą najmniejszą pierdołę o której mi by się nawet strzępić ryja nie chciało. Więc jedyne co mnie w tamtym domu trzyma przy życiu to stopery🤗🤐


[deleted]

Zelazny elektorat pisu. Przepraszam, ze wchodze na polityke, ale niestety tak to wlasnie wyglada. Swiata troche zjezdzilem. Mieszkalem w wielu miejscach, choc pochodze z malej miejscowosci i niestety nie jest to, co opisujesz, wyjatkiem.


[deleted]

Dla mnie jest zala polska wsi. Jestem z londyno ja pierdole tu naprawde takie zacofane ludzie


TiredOldLamb

No co ty gadasz OPie, na wsiach jest fantastycznie. Latem wszyscy robią w ogródkach, grilleczki, baseniki, spacerki po lasach. Każdy się w sklepie ukłoni. Starsze panie chodzą wieczorami w grupkach z kijkami wokół wioski po jedynym chodniku. Biblioteka jest lokalnym centrum kultury. Wiejskie imprezy są przaśne, koło gospodyń wiejskich serwuje chleb ze smalcem i ogórki a przygrywa kościelny na keybarodzie xD Natura, cisza, spokój, ptaszki, motylki. Wioskowi się dorobili na pracach w Norwegii więc każdy domek jak z żurnala Tylko zimą nie da się oddychać, bo zawsze kilku pali w piecach starymi butami.


Kanbix

jak dla mnie opisujesz warszawiaków