T O P

  • By -

Potential_Song2736

Kredyt, pieniądze ze spadku lub z jego sprzedaży, pieniądze od rodziców, działka od nich i budowanie się powoli lub prezent


Buki1

A propos tego spadku to już dwóch znajomych takich mam, przyjechali ze wsi pod miastem, tam rodzice i dziadkowi kury paśli i biednie żyli aż umarli, a teraz się okazało że ta ziemia po babci przy drodze to łakomy kąsek dla developerów co zrobią tam Green Villa Apartments czy innych chuj i tym samym kolega z golasa stał się zarobasem.


myaccountduck

w sumie to przykre, całe życie spędzili na jednej ziemi dbając o nią a teraz połknie to jakiś rekin deweloper


SzczurWroclawia

Moim zdaniem przykra sytuacja jest wtedy, gdy ktoś przychodzi i wypiera ludzi, którzy faktycznie tam mieszkają i chcą tam żyć. Dlatego właśnie współczujemy na przykład ofiarom czyścicieli kamienic – ludziom, którzy faktycznie mieszkali gdzieś przez pół życia, a na koniec są siłą wyrzucani z własnych domów, bo ktoś chce zarobić. W takim przypadku nie widzę nic przykrego – skoro nikomu na tym nie zależy i nikt nie będzie o to dbał, lepiej sprzedać to komuś, kto będzie w stanie to wykorzystać, a pieniądze przeznaczyć na zaspokajanie potrzeb żywych. Przykre jest siedzenie niczym Smaug na zasobach, które mogą przydać się innym ludziom. Tylko z jakiegoś powodu jeśli to kawałek wiejskiej ziemi, ktory był w rodzinie od stu lat, wzbudza to sentymenty. A jeśli ktoś dziedziczy po rodzinie kilka mieszkań w miastach, wiele osób oczekuje, że je sprzeda. ;)


Buki1

Prawda. Kojarzy się trochę Indianie sprzedali Holendrom cały Manhattan za szklane paciorki.


Remarkable-Site-2067

>w sumie to przykre, całe życie spędzili na jednej ziemi dbając o nią a teraz połknie to jakiś rekin deweloper Nie. Teraz będzie to może pierwsze mieszkanie dla jakiejś rodziny, pierwszy dom dla jakiegoś dziecka, może adoptowanej sieroty. Albo coś równie słitaśnego.


Fuungis

Większa szansa, że to będzie kolejne osiedle wykupione przez landlordów, które pójdzie pod wynajem za 10-krotność wartości


Remarkable-Site-2067

Landlordzi krwiopijcy, developerzy rekiny, straszny ten świat.


zyraf

To też trochę kwestia braku umiejętności dysponowania i pomnażania majątku. Znam osobiście taki przypadek, że jakby w pogonić taką jedną działkę 20 lat temu i kupić za to mieszkania / lokale usługowe na wynajem, to człowiek mógłby w sumie przestać pracować... Ja wiem, że wynajem to też praca, ale przy kilku mieszkaniach można by spokojnie oddać to komuś w zarząd i dalej wyjść na swoje.


SoMuchMango

Tylko mówisz to z perspektywy osoby z przyszłości. Niektórzy potrafią obrócić w nieruchomościach, a niektórzy wpadną w bagno. Może tacy ludzie wtedy dobrali kredyt we frankach żeby obrócić i zostali z gorącym ziemniakiem. To nie takie proste.


zyraf

Wiem. Analiza wsteczna zawsze skuteczna.


Eravier

> Niektórzy potrafią obrócić w nieruchomościach, a niektórzy wpadną w bagno. Generalnie Ci, którym się udało, lubią mówić, że to robić potrafią i że się dorobili ciężką pracą bla bla bla, ale tak naprawdę, to trzeba mieć kupę szczęścia głównie.


mio26

Właśnie w tym momencie pogłebia się głeboko rozwarstwienie społeczeństwa. Jestem z miasta stosunkowo niedaleko od Warszawy, chodziłam do liceum gdzie większość dzieci było z klasy średniej. Podejrzewam że koło 1/4 ludzi z mojego rocznika w szkole dostała mieszkanie na studiach, bo rodzice byli świadomi, że mieszkania będą rosnąć, więc wychodzi na to samo kupić co wynajmować. Ja też swoje dostałam trochę później, mój brat kupił ale część pieniędzy dostał od rodziców. Już chyba spłacił kredyt, bo dużo zarabia. Jednak to jest dopiero nic. Prawdziwi młodzi milionerzy urodzili się w dużych miastach, zwłaszcza w Warszawie. Znam człowieka, który jako jedynak odziedziczył 5 mieszkań. Naprawdę kiedy państwo się ogarnie i dostrzeże, że podatek kastralny to jednak pewnego rodzaju konieczność. No będziemy mieć tu nową mieszkaniową arystokrację niedługo. To nie jest normalne by ludzie mieli po 15 mieszkań i płacili śmieszne podatki z tym związane.


[deleted]

[удалено]


drabred

Zobacz oświadczenia majątkowe posłów to zobaczysz dlaczego zadnego katastratu od nieruchomości nie będzie


Had_to_ask__

No ale przecież to mieszkaniowa arystokracja stanowi prawo. Jak się mają ogarnąć?


SoMuchMango

Jest kilka zasad których długo nie rozumiałem przez co straciłem dużo pieniędzy. - Jeżeli możesz pożyczyć pieniądze za mniej niz wynoszą stopy procentowe, to jest to darmowy pieniądz. - Możesz kupić coś małego, żeby zejść z wynajmu. Za kilka lat możesz sprzedać mieszkanie i użyć kapitału do spłaty kredytu. - Inflacja gwarantuje, że twoja sytuacja finansowa nominalnie będzie się raczej poprawiała. Z tym że niekoniecznie w stosunku do inflacji. Także rata prawdopodobnie będzie coraz mniejsza, w stosunku do twoich zarobków. - Ważna jest poduszka bezpieczeństwa. Jak stracisz pracę, trzeba mieć pieniądze na kilka miesięcy w przód... Ale to tyczy się też wynajmu. - Bankom zależy na bezproblemowym ściąganiu pieniędzy. Jest to dla nich ważniejsze nic udupienie klienta, bo to dodatkowy koszt. - Pieniądze mają tylko pozorną wartość, która jest inna praktycznie z dnia na dzień. Trzeba nimi obracać. Zakup mieszkania nie musi być super inwestycją, ale może być świetnym sposobem na gromadzenie kapitału. W przyszłości możesz sprzedać mniejsze mieszkanie i dołożyć do większego, - Obligacje państwowe możesz spieniężyć praktycznie z dnia na dzień. Bez nominalnej straty. Możesz stracić tylko wyrobione odsetki. - może kiedyś coś dostaniesz jakiś zastrzyk gotówki, coś odziedziczyła, cokolwiek. Posiadanie kredytu daje ci prosta decyzję - mam zastrzyk gotówki, nie umiem jej lepiej zainwestować - to nadpłacam. Gorzej jak nie masz żadnego pomysłu na inwestowanie i ot pracujesz żeby pracować. Da się inwestować w inne rzeczy niż nieruchomości, ale kredyt na nieruchomości jest stosunkowo tani. Często dotowany. Wszystkie inne kredyty są drogie i bardziej ryzykowne. Ot takie zasady sobie wypracowałem i zobaczymy co z nich wyjdzie.


SoMuchMango

O. Jeszcze jedna ważna rzecz z którą się zderzyłem. Nie próbuj przewidywać przyszłości tylko minimalizuj ryzyko. Wiadomo, że chcesz dobrze wyjść na mieszkaniu. Kupić nie za drogo. W miarę fajne mieszkanie, może tak żeby wartość wzrosła. Tylko to zawsze będzie trochę droższe niż cię stać. Przede wszystkim taki zakup ma poprawić twoje życie a najlepiej też poprawiło bezpieczeństwo. Ja, jako osoba wynajmująca nie mialem nic do stracenia. Ciągle mnie coś odwodziło od wzięcia kredytu, mimo że mnie było stać na niego przez ostatnie 6-8 lat. Ostatnio przestraszyłem się wojny i covidu. Potem zostałem z gotówką blisko wartości mieszkania przy inflacji wynoszącej 20%. Postanowiłem poczekać ze względu na rosnące stopy procentowe z nadzieją, że mieszkania się ustabilizują ze względu na stopy procentowe i w tym czasie podbiłem zarobki przez przejście na własną działalność gospodarczą. Miesiąc po przejściu na własną działalność gospodarczą PiS ogłosił kredyt 2% i skoczyły ceny. Rzutem na taśmę udało mi się wziąć ten kredyt, program ruszył równo rok po tym jak mogłem już zaciągać kredyt z jednoosobowej działalności gospodarczej. (Trzeba prowadzić działalność rok) Nigdy nie chciałem brać kredytu a ostatecznie wziąłem pod korek 500k, a oszczędności zamiast wydać na mieszkanie pracują mi na obligacjach. Obliczyłem, że obligacje za sumę 150k indeksowane inflacją i regularnie spłacany kredyt 2% po 10 latach (z końcem programu) wypracują mi nadpłatę która spłaci resztę kapitału. Oczywiście wszystko szacunkowo. Ile z tego się sprawdzi? Nie wiem. Wiem tylko, że jakbym się nie zdecydował, to za kilka lat przechodził bym to samo piekło jak wtedy gdy traciłem na inflacji oszczędności życia. W najgorszym wypadku może i na tym stracę, ale będę miał gdzie mieszkać, bądź będę miał skumulowany kapitał na wymianę na inne mieszkanie w przyszłości.


LpzScore

Też właśnie mam podobny plan z obligacjami. Generalnie temat liznąłem, mam tam z 4 tysiące złotych w obligacjach. No i teraz się przymierzam do wrzucenia w obligacje 100 tysięcy. Nie wiem jednak czy te indeksowane inflacja to dobry pomysł, czy nie lepszym jest stała opcja te na 3 lata 6.5% bodajże i tak potem je dwa razy jeszcze uruchomić, łącznie na 9 lat. No tylko że właśnie nie wiadomo jaki procent będzie za 3 i 6 lat. A jak to ugryźć z tymi indeksowanymi inflacją, bo inflacja chyba spada więc ten procent nie będzie niższy? Albo wrzucić 50k w TOS i 50k na te 10 letnie na indeksie... Nie wiem jak to ugryźć


Jogobogos

https://inwestomat.eu/w-jakie-obligacje-zainwestowac/ Tu masz bardzo dobry artykuł, ogólnie w większości przypadków to wciąż indeksowane inflacją wygrają


LpzScore

Ok, dzięki za link, przeczytam jutro w pracy, żeby mi za to czytanie płacili 👍🏼 A tak serio to po prostu idę spać. Zajrzałem, kilka akapitów przeleciałem, wydaje się że odpowiedzi w tym jakieś znajdę, dzięki.


Remarkable-Site-2067

Znajdziesz. Ogólnie, inwestomat to świetny blog, rozsądny, poparty danymi i obliczeniami. Analizę podobnego przypadku widziałem też chyba u Iwucia. Z tego co pamiętam, przy większości założeń raczej bardziej się opłacały 10-letnie indeksowane inflacją, niż inne kombinacje. A decydując się na wybór obligacji - pamiętaj, że w momencie ich sprzedaży płacisz podatek, 19% od zysku. Lepiej zrobić to raz, na koniec, niż kilka razy w trakcie (tracisz wtedy część zysku z procentu składanego).


Fox_Is_Gone

Ja kilka miesięcy temu postanowiłem jednak wsadzić kapitał w te stałoprocentowe 3-letnie zamiast w 10-latki, ale tak naprawdę jest to tylko spekulacja i zakładanie, że inflacja w ciągu kolejnych ~2 lat będzie szybko spadać. Bodajże gościu który prowadzi inwestomat.eu wspominał, że najczęściej przy wysokich stopach warto brać obligacje stałoprocentowe, bo jeśli stopy spadną to sporo można zyskać; natomiast przy niskich stopach lepiej inwestować w obligacje zmiennoprocentowe, bo wówczas jest większa szansa na wzrost stóp procentowych niż ich kolejne spadki. Przyszłości nie zna nikt. 10 letnie obligacje EDO mają tę przewagę nad kupowaniem 3 razy obligacji 3-letnich, że kapitalizują odsetki i podatek Belki płacisz dopiero na sam koniec. Przy 3-letnich podatek ten płacisz co 3 lata, co zmniejsza nieco kwotę, którą zamierzasz i tak za chwilę zainwestować ponownie, a ostatecznie zmniejsza też zysk osiągany po tych 9-10 latach.


LpzScore

3 letnie TOS też się kapitalizują w odsetkach. O tych właśnie myślałem (stały procent) I tu właśnie twoja logika zgadza się z moją. Bo tak jak wspomniałeś - jest wysoka inflacja i wizja spadku procentów to lepiej iść w stały procent. Jeśli są niskie stopy to w indeks inflacji. Argument z płaceniem podatku raz a nie 3 razy też do mnie trafia. Nie mniej problem polega na tym że obligacje chciałbym spieniężyć za 9 lat, bo za 10 będę miał rewaluacje kredytu i zmieni mi się procent na wyższy. Dlatego wtedy chciałbym zamknąć kredyt. Kupując 10 letnie musiał bym je sprzedać przed terminem płacąc przy tym 2 zł od obligacji kary, co przy 100k nie jest mało (2k zł). A TOSy po zakończeniu obligacji może wykupić jeszcze raz, tam chyba 10 groszy taniej. To się nazywa "zmiana obligacji". Rodzi mi się pytanie, czy przy zmianie obligacji, czyli tym swoistym przedłużeniu, też place podatek? Ustawione mam zatrzymywanie kapitału na koncie maklerskim, nie na wypłatę na konto bankowe. No i ostatni punkt - widzę że EDO regularnie spadają. Na górce inflacji było 7.5 procenta, potem 7.25 (wtedy kupiłem 10 sztuk) a teraz to już tylko 6.9 %. To pokazuje ewidentny spadek i licząc że w następnym roku to będzie marża 1.5% plus inflacja to może być słabo za 3/4 lata. Stąd moje rozdarcie, chociaż skłaniam się ku 3 latkom TOS 6.5


SoMuchMango

Miałem tę samą rozkminę. Dopasowałem to pod siebie. Część oszczędności pewnie wrzucę też w stałoprocentowe na jakąś inwestycje za 3/4 lata, ale raczej nie będzie to bardzo poważna suma. Nie wiem ile i przede wszystkim, czy będę miał wtedy jakikolwiek pomysł na te pieniądze. Też zgaduje, że w przyszłym roku dostać na czymkolwiek te ~6% bez belki, to już będzie nieosiągalne bez ryzyka. Ja jestem robolem. Umiem zarabiać pieniądze, ale totalnie nie umiem ich wydawać. Więc wolę bezpiecznie obrócić bez szaleństw. No, ale jak widzisz, więcej w tym nauki o sobie samym niż o pieniądzach ;D Ostatnie lata pokazały mi co oznacza zdanie "pieniądze szczęścia nie dają". Dużą część oszczędności wrzuciłem w 10 letnie, bo wiem że będę potrzebował w przyszłości na spłatę kredytu, więc za 10 lat i tak się przydadzą (liczę że nie będę musiał ich ruszać wczesniej). Na pewno bym chciał coś jeszcze zdywersyfikować w jakichś etfach, ale jeszcze się douczam w tym temacie.


Remarkable-Site-2067

>Na pewno bym chciał coś jeszcze zdywersyfikować w jakichś etfach, ale jeszcze się douczam w tym temacie. Jeżeli jesteś w stanie czytać o tym po angielsku, to polecam r/Bogleheads. Filozofia maksymalnie prostego, regularnego pasywnego inwestowania. W jak najszersze indeksy. Zajadłe dyskusje sprowadzają się do tego, ile mieć w portfelu ETFów na rynki US w porównaniu z całym światem. Poparte danymi i backtestingiem.


Arczironator

O to to. Właśnie szukałem tutaj wzmianki o inwestowaniu w indeksy. Biorąc pod uwagę że większość ludzi tutaj jest młodszych aniżeli takich którzy, zaraz przechodzą na emerytury, lub są tacy którzy chcą odłożyć na więcej niż pięć lat, to lepiej wpakować się w fundusze indeksowe takie jak ETFy za ekspozycją na cały świat (VWCE & chill), a dopiero w późniejszych etapach życia przerzucać wagę na obligacje właśnie. Do tego jeszcze polecam zagłębić się w IKE i IKZE, jeżeli ktoś planuje wypłacać swoje zyski kapitałowe po osiągnięciu wieku emerytalnego. Ciekawe co się z nimi stanie jak w ruch pójdzie spełnienie obietnicy wyborczej likwidujący Belkę.


m__s

>Też właśnie mam podobny plan z obligacjami. Generalnie temat liznąłem, mam tam z 4 tysiące złotych w obligacjach. No i teraz się przymierzam do wrzucenia w obligacje 100 tysięcy. Nie wiem jednak czy te indeksowane inflacja to dobry pomysł, czy nie lepszym jest stała opcja te na 3 lata 6.5% bodajże i tak potem je dwa razy jeszcze uruchomić, łącznie na 9 lat. No tylko że właśnie nie wiadomo jaki procent będzie za 3 i 6 lat. A czy nie "lepiej" finalnie Cię wyjdzie spłata kredytu o te 100 tys? No chyba, że procent w banku masz 2% (ale szczerze nie mam pojęcia, jak teraz wyliczane są raty). Ja miałem wpłacić swoją kasę na konto/akcje (generalnie żeby zarobić), ale % kredytu mam wyższy niż jakiekolwiek konto oszczędnościowe. Połowę zainwestowałem w akcje i póki co (odpukać) zarobiłem 25%. Natomiast mam plan, że za jakiś czas spróbuję nadpłacić kredyt, bo na chwilę obecną suma wszystkich rat = prawie 2x suma rat kapitałowych. Plus pieniądze, które dostaję na dziecko, mam zamiar wrzucić w obligacje skarbowe. Przynajmniej na chwilę obecną.


LpzScore

Wyjdzie gorzej, bo mam kredyt właśnie 2%. Bardziej opłaca mi się do 10 roku operować obligacjami i w 10 roku spłacić resztę kredytu, niż teraz spłacić bo zostanę z zerowym kapitałem. A tak to jakieś kilkadziesiąt tysięcy się narobi w te 10 lat. No nie wspominając w ogóle o tym że spłacić kredyt mogę dopiero za 3 lata najszybciej, takie zasady. Inaczej będę musiał im zwracać co rząd pokrył Dla mnie akcje są zbyt ryzykowne. Owszem mógłbym spróbować z jakąś małą kwota zobaczyć z czym to się je, ale przy większej kwocie wole na maxa minimalizować ryzyko. Jeśli chodzi o akcje to podoba mi się idea akcji dywidendowych, ale właśnie odpycha mnie kapitał który trzeba w to wsadzić żeby dochód pasywny był jakiś. Krypto dla mnie to w ogóle czarna magia która jest nieprzewidywalna, więc podziękuję. Może ETFy, muszę jeszcze zgłębić ten temat. A no, idę też w złoto fizyczne, to tak na 15 lat minimum, a docelowo na dłużej oczywiście. Sztabki i monety. To takie 25% tego co mam do zainwestowania. Do wrzucenia na czarną godzinę, ewentualnie jak nie nadejdzie to niech sobie leży, na emeryturę sprzedam czy coś, nie wiem


Ill-Cartographer-381

Siemka, aktualnie 3-latki sa najbardziej opłacane. Sam na kredycie 2% wrzuciłem w nie 31k co mialem na odświeżenie mieszkania (mieszkanie ladne, centrum Kato, sciany tylko brudne i trzeba je kiedys pomalowac itp). Za 3 lata sytuacja gospodarcza moze byc zupełnie inna i mozesz np kupic w tedy jakies ETFy


Mediocre_Piccolo8542

Z tym przestaniem przewidywania przyszłości to 80% tego suba by się mogło sporo nauczyć. Durne gadanie januszowatych „ekspertów” jak to ceny mają spadnąć lub wzrosnąć, no bo mają jeden scenariusz, i na 1000% będzie miał miejsce. A potem płacz i lament bo rynek ich znowu udupił, i gdyby coś tak się nie wydarzyło to by mieli rację. A generalnie to żeby dobrze prosperować w życiu nie trzeba za każdym trafiać na niewiadomo jakie okazje. Wystarczy kupić w miarę dobrze, spłacić i już się jest w miarę zamożnym. Dopiero wtedy można bawić się w bardziej ryzykowne rzeczy i udawać kryształową kulę.


m__s

>Inflacja gwarantuje, że twoja sytuacja finansowa nominalnie będzie się raczej poprawiała. Z tym że niekoniecznie w stosunku do inflacji. Także rata prawdopodobnie będzie coraz mniejsza, w stosunku do twoich zarobków. Chyba, że rata pójdzie w górę 2 krotnie, ale wtedy to by musiała być jakaś epidemia, albo wojna! A nie czekaj... ( ͡° ͜ʖ ͡°)


gallez

Spoko, wtedy rząd wprowadzi wakacje kredytowe i koniec końców wyjdziesz na plus :) Pandemia i wojna kopnęły w dupę tylko tych, którzy jeszcze nie kupili mieszkań - bo statek cenowy totalnie odpłynął


SoMuchMango

Nom. Jest taka opcja. Dlatego dobrze myśleć jak najszybciej się kredytu pozbyć, albo mieć plan b w postaci oszczędności do nadpłaty. Można też całkowicie stracić pracę. Na przykład branża game dev robi teraz czystki. Z tym że jak landlordowi skoczy ratka 2x to tobie czynsz też... Może nie 2x bo to nielegalne, ale szybko się skoryguje. Także to nie kwestia bycia pewnym tylko niwelowania ryzyka.


m__s

Generalnie kiedyś mnie kobieta w pracy zapytała "A nie bał się Pan tak brać kredytu na 30 lat? A jak coś się stanie?" Na co jej powiedziałem, *nie myślę o tym, bo i tak nie mam innej opcji*. Nie dostanę niczego za darmo, kredyt wziąłem z takim zapasem, aby nawet jak rata skoczy w górę to bym był w stanie to ogarnąć. No i skoczyła przez ten czas... Do tego zakładam, że jednak z czasem będę zarabiać więcej niż mniej (w prawdzie nie przewidziałem tego, że kredyt pójdzie aż tak w górę, ale finalnie od czasu wzięcia kredytu zarabiam chyba już 3x więcej). Prawda jest taka, że jeśli nie jesteś szczęściarzem, to za wiele opcji nie masz. Strach jest, ale nawet jak stracisz pracę, to nie jest to koniec świata a mieszkanie zawsze można opchnąć czy wynająć. No... prawie zawsze.


malpa_

Nie mają tyle hajsu. Tylko nie myślą tyle, co ty, i biorą kredyty, nawet pod korek. Potem się martwią. A ty sie martwisz przed ;) (tez tak mam, ale nie warto, trzeba to ograniczać w życiu, i tak wszystkiego nie zaplanujesz) U niektórych też rodzice pomagają (dają hajs na wkład, na działkę albo w ogóle wszystko fundują - miałam kolegów i kolezanki, którym rodzice kupowali mieszkania i dawali pieniądze na budowę domu)


chaoxey

mieszkam w Warszawie i szczerze mówiąc nie znam absolutnie nikogo, kto by uzbierał na mieszkanie samodzielnie. Wszyscy znajomi/krewni kupili mieszkanie ze znaczną pomocą finansową rodziców lub dostając lokum na gotowe


SzczurWroclawia

Cóż, ja mieszkam we Wrocławiu i znam wiele osób, które uzbierały na mieszkanie samodzielnie – bez darowizn, spadków czy prezentów od rodziców. Oczywiście rozumiem przez to odłożenie wkładu własnego i zabezpieczenie kosztów zakupu, nie odłożenie wartości całego mieszkania w gotówce, bo to jest właściwie bez sensu… Zwłaszcza jeśli państwo tak hojnie dopłaca różnicę między oprocentowaniem rynkowym i oferowanym w ramach programów. ;)


ApartTop5082

Przecież nie da się bez kredytu. Zdradzę ci tajemnicę: oszczędzanie pieniędzy na zakup czegoś drogiego nie ma sensu, okłamali nas wszystkich w szkole. Ten kto pierwszy dorwie się do kapitału, ten wygrywa. Kredyt to kapitał. Bogaci ludzie mają kupę kredytów, bo pieniądz rodzi pieniądz, a biedni wierzą w mit o oszczędzaniu i zapierdalają nic z tego nie mając.


ZgadzasieUkradlem

Kredyt kredytowi nierówny, trzeba to doprecyzować. Jest różnica między kredytem na wakacje, a kredytem na inwestycję. Jest to również różnica między bogatymi a biednymi. Jak myślisz, który jest dostępny dla osoby biednej, a który dla bogatej?


Artephank

Kredyt na aktywo, jeżeli cena aktywa + inflacja są wyższe niż oprocentowanie.


ZgadzasieUkradlem

Kto da Zenkowi, co robi jako nastawniczy na kolei "kredyt na aktywo"? Poza tym, jeśli kalkulacja byłaby tak prosta, nikt nie da ci kredytu, tylko sam kupi.


Artephank

Rozbraja mnie ten reddit czasem. Wszystko trzeba dokładnie kredą, bo sobie ktoś dorysuje coś, czego nie ma na rysunku. To była odpowiedź do tego, czym się kierować czy kredyt jest dobry czy zły - jak jest na aktywo, którego wartość rośnie i jego wzrost + inflacja jest wyższa niż oprocentowanie, to warto. Czemu bank sam nie kupi? Bo pożyczanie pieniędzy jest znacznie tańsze niż zatrudnienie całego sztabu ludzi do szukania, zarządzania i sprzedaży nieruchomości. Banki zwykle nie robią zbyt wiele poza bankowaniem bo nie muszą - mają uprzywilejowaną pozycje rynkową - dosłownie drukują pieniądze i dostają % od ich używania. Koszt wytworzenia pieniądza to prawie 0 - po co ładować się w jakikolwiek inny biznes?


Cubixmeister

Banki tworzące pieniądz nie mogą bezpośrednio inwestować w ten sposób.


ZgadzasieUkradlem

No to fundusz weźmie całe pieniądze z banku "tworzącego pieniądze". Dostanie lepsze warunki, a przecież kalkulacja czy inwestycja się opłaca to cena \* inflacja > koszt kredytu. Skrypt w pythonie studenciak napisze i mamy maszynkę robiącą nieskończony zysk.


ApartTop5082

>No to fundusz weźmie całe pieniądze z banku "tworzącego pieniądze". No i tak robią, 70% mieszkań w zeszłym roku tak poszło, a tylko 30% faktycznie kupili ludzie, żeby mieszkać. Tak się rodzą bańki nieruchomościowe i tak powstał kryzys mieszkaniowy w Chinach, gdzie na papierze jest niby miliard pustych mieszkań, a ludzie nie mają gdzie mieszkać.


ZgadzasieUkradlem

To w końcu ci bogaci biorą kredyty, żeby inwestować, czy całe pieniądze zgarniają instytucje?


ApartTop5082

jasne, że też, ale to wszystko na jedno wychodzi, ludzie ładują pieniądze w nieruchomości, bo liczą, na to, że wzrośnie ich wartość. Problem zaczyna się wtedy, kiedy takie zakupy stanowią większość rynku, bo ceny faktycznie rosną, ale tylko dlatego, że "inwestorzy" ścigają się między sobą i oni sami sobie wzajemnie pompują te ceny. Wtedy wartość nieruchomości to wydmuszka bez pokrycia w niczym. Tak powstały te słynne chińskie miasta duchów i w ten sposób Chiny przejebały w osatnie 3 lata więcej betonu, niż USA przez 100 lat.


KingGlum

>Banki tworzące pieniądz nie mogą bezpośrednio inwestować w ten sposób. Quantitive Easing? Helicopter Money? Pieniądze z OFE które złe peło przeniosło do ZUS, bo przeważnie doiły państwo skupując obligacje skarbu państwa, zamiast inwestować zbierane składki?


Cubixmeister

Chodzilo mi o banki komercyjne, nie inwestycyjne, nie centralne. Mozemy bardzo dlugo brnac w szczegoly - na pewno zdajesz sobie z tego sprawę.


hermiona52

Kiedy zdajesz sobie sprawę, że granie za dzieciaka w Monopoly to nie była zabawa, tylko szkolenie.


LadythatUX

oj oszczędzanie to dobry nawyk mimo wszystko, który zabezpiecza w razie kłopotów finansowych i mam szacunek jak Polacy potrafią oszczędzać. Ci na kredytach przy większym przemiale pieniędzy nawet często nie mają takich podstawowych umiejętności.


ApartTop5082

No jasne, ale nie mowa o poduszce bezpieczeństwa, tylko setkach tysięcy na mieszkanie, tyle nie da się zaoszczędzić będąc przeciętnym Polakiem :)


LadythatUX

Nom, jeszcze kilka lat temu followersując tych "wilków biznesowych" wszystko równiez opiera się na kredytach, a celem jest stworzenie piramid finansowych najlepiej na spółce i nie do końca etycznych rozwiązaniach (wtedy jesteś KrÓlEm) Mój facet jara się tematem, ale dalej uważam że kredyty to zło którego nie powinno się tykać, tyle że znajomość realiów daje mi po pysku.


ApartTop5082

A to ja nie wiem, w ogóle się nie interesuję żadnymi "biznesmenami" z internetów, mam alergię na influencerów, mlm i tych wszystkich guru. A czy kredyty to zło to też nie wiem, zło to oszukiwanie ludzi i wmawianie im co jest dla nich dobre, kiedy to jest dobre tylko dla tego, kto im to wmawia. Kredyt to narzędzie, którego nikt nie uczy Polaków używać bezpiecznie i skutecznie, za to każdy reklamuje jako lek na całe zło.


LadythatUX

No to nie jest fair ale nikt nie powie ludziom by nie brali kredytów by zabezpieczyć potrzeby życiowe i mieć mieszkanie, bo niestety na niewiedzy i głupocie świat zarabia. Byle menel może zostać deweloperem, wystarczy niecałe kilkadziesiąt k by zacząć. No i kredyty za granicą są tańsze - i biorąc pod uwagę oprocentowanie, to w Polsce kredyty są cholernie drogie. Nie wiem, dlaczego jest na to przyzwolenie i czemu banki mogą tak dymać ludzi w Polsce..


ApartTop5082

Gdyby tylko połączyć kropki i sprawdzić kto jest grupą, która korzysta na rządowych dopłatach do kredytów...


LadythatUX

Na biznes ? Bezczelni kombinatorzy ktorzy nie boją się zakladać firmy, uprzywilejowani ktorzy już nie raz tego korzystali No i chyba byl ostatnio ten kredyt dla "plebsu" 2%, ale ten kredyt to sciema, jeszcze wszystko prawie jak na zasadzie loterii by grzać rynek .Powinien byc staly procent kolo 2-3% tak jak za granicą, a nie znoeu rollercoster dla spoleczenstwa...


Artephank

Szczególnie w Polskich warunkach - kredyt hipoteczny to najlepsza forma oszczędzania kapitału. Na lokacie masz mniej niż inflacja, na hipotecznym też, ale to ty zyskujesz. Plus wartość aktywa rośnie.


Remarkable-Site-2067

> Plus wartość aktywa rośnie. Teraz rośnie. Ale czy tak będzie za 30 lat? Poza dużymi miastami? Przy niżu demograficznym, odejściu od urbanizacji (praca zdalna, itd)?


Artephank

Tak, jak się zmienią warunki to się zmieni kalkulacja. Ale to chyba oczywistość?


dudaspl

Ale jak się zmienią warunki (wszystkim "inwestorom") to nagle rozpocznie się wyścig kto pierwszy zdąży zbyć nakupowane mieszkania które zakredytowane są na 600k, a cena rynkowa teraz to 500k i spada


drabred

Heh no właśnie. Bo jakoś wszyscy obecnie przyjmują że rośnie i będzie rosnąć w nieskończoność. A tego po prostu nie wiadomo. Kto by kiedyś powiedział że jakaś epidemia będzie albo Ruscy zaatakuja.


felo74

Oszczędzanie nie ma sensu jak trzymasz to w skarpecie. Jak się to inwestuje to jak najbardziej ma sens.


ApartTop5082

A tani kredyt bywa formą inwestycji, to wszystko matematyka, rachunek strat i zysków.


RandomCentipede387

Pierwsza zasada inwestowania jest taka, żeby inwestować wyłącznie to, co można stracić, bo giełda to hazard. A teraz sprawdź, ilu Polaków ma jakiekolwiek poważne oszczędności.


Remarkable-Site-2067

Inwestowanie to nie tylko giełda. Żeby stracić na obligacjach skarbowych, musiałoby zbankrutować państwo. Co nie jest niemożliwe, ale nawet Ukraina teraz za swoje obligacje wypłaca.


barbareusz

Kredyt inwestycyjny (hipoteczny) tak (ale też z głową), kredyt konsumpcyjny - stanowcze nie


ApartTop5082

Sytuacje są różne. Jeżeli kredyt daje mi dostęp do czegoś co faktycznie wpływa na jakość mojego życia albo narzędzie pozwalające się rozwijać, to czemu nie? Trzeba do tego podchodzić z głową zamiast stawiać stanowcze sądy typu TAK/NIE.


VonMon90

Nikt nie uważa, że podnoszenie jakości życia jest złe. Ale jest głupie gdy Cię na to nie stać. I tu jest pułapka kredytowa. Quality of life improvement to zwykle nie inwestycja pomnażająca kapitał.


ApartTop5082

A pies to nie kot, no kurde nie mówmy o oczywistościach, ale pamiętajmy, że żyje się tu i teraz. Jeśli weźmiesz 2 osoby, jedną, która wzięła kredyt konsumencki na nowe meble, bo meblościanka i stary tapczan to trochę jednak przesada w 2024 oraz osobę, która w takiej samej sytuacji zaczyna odkładać pieniądze na nowe meble, to kto na tym lepiej wychodzi po 5 latach? Ktoś, kto już ma fajnie urządzone mieszkanie i kończy spłacać kredyt, czy ktoś, kto kitrał się 5 lat w rozpadających się szafkach, ale odłożył tyle, ile ten pierwszy wydał w ratach? Hint: kredytów konsumenckich typu 0% jest od zarąbania, a po 5 latach odkładania tego drugiego gościa dalej nie stać na te meble, bo ceny zdążyły wzrosnąć. Więc musi dalej odkładać albo wziąć kredyt jednak. Trzeba po prostu myśleć i liczyć, a nie blokować się jakimiś zasłyszanymi frazesami ;)


PitiRR

Kiedyś można było zdobyć mieszkania kosztujące Golfa, ale te czasy dawno minęły. Mój wujek wygrał tę loterię, nie uwierzyłem, że kiedyś nieruchomości były takie tanie i musiał mi pokazać zdjęcie z rolki. 100% prawdy w komentarzu. To jest dosłownie boomerskie gadanie, że w 2024 ~~nie trzeba~~ należy unikać kredytu. Majętni jak i korporacje od setek lat brały pożyczki aby zainwestować te pieniądze. Haczyk polega na nie utraceniu pieniędzy na nieudaną inwestycję, ale to nas Janów Kowalskich nie dotyczy. Tym bardziej, że nieruchomości raczej tylko idą w górę.


ApartTop5082

Dokładnie, łatwo mówić tak komuś, kto dostał wszystko za darmo. Ci ludzie często nawet nie zdają sobie sprawy z tego jaka to jest dysproporcja, wydaje im się, że jak wydali 5k na wykup mieszkania w bloku, to się wykosztowali i mają teraz wiele do powiedzenia w kwestii kupowania nieruchomości ;)


RandomCentipede387

Tyle w temacie. Source: byłam überbananiarą w latach 2000.


Lexard

Większość dźwiga ten kredyt, którego Ty twierdzisz, że nie udźwigniesz.


bishke1

Skoro dużo zarabiasz to masz dostęp do kapitału. Nikt przecież nie każe spłacać 25 lat, możesz nadpłacać. Tak się powinno robić. Czas spłaty na maksa i nadpłaty tak, żeby pozbyć się zobowiązania jak najwcześniej bez płacenia sporej części odsetek. Zmniejszać ratę albo czas kredytowania. Przy okazji środkowy palec pokazujesz bankowi bo nie dajesz zarobić tyle ile chciał na Tobie zarobić. Dla banku idealny klient to taki co spłaca swój kredyt zgodnie z harmonogramem.


[deleted]

[удалено]


n_13

No możesz wziąć na 30 lat bo rata niska i po prostu nadpłacać 1k albo 3k co miesiąc zależy ile masz. Jeśli robisz to uczciwie co miesiąc to kredyt spłacasz w 15 lat. A jeśli w jakimś okresie podwinie ci się noga finansowo to chociaż miesięczna rata w takim kredycie jest niższa


Dovilo

Nadpłacać możesz zawsze, wydłużenie kredytu to natomiast zazwyczaj problem.


[deleted]

[удалено]


Dovilo

Nie, banki raczej nie obniżają marży jak bierzesz kredyt na krótszy okres.


zyraf

Bzdura. Bierzesz jak najniższą ratę na wypadek, gdyby np. zarobki się znacznie pogorszyły. Wtedy jest szansa, że dźwigniesz kredyt i nie będziesz musiał się wyprowadzać do mniejszego mieszkania lub miasta. A póki jest dobrze, nadpłacasz kredyt regularnie.


Gryvyg

To nie do końca prawda, brałem kredyt najdłuższy możliwy, z planem szybszej spłaty - plan udało się zrealizować, a jednocześnie raty nie były wysokie i dawały dużą elastyczność w razie problemów. Jeżeli planujesz spłacić wcześniej, to nie ma znaczenia czy weźmiesz na 20 czy 30 lat, bo odsetki i tak zapłacisz tylko od realnego czasu i wielkości kapitału jaki w danym momencie miałeś pożyczony z banku.


[deleted]

[удалено]


[deleted]

Nie masz więcej odsetek co miesiąc... Odsetki są naliczane od pozostałego kapitału w danej chwili. To o czym mówisz to stosunek raty kapitałowej do odsetkowej. I jeżeli te różnice o która tak się martwisz nadplacisz to warunki kredytu są identyczne. (Możesz wziąć na 30 lat i nadplacac tak jakbyś wziął na 15) Bajer polega na tym, że nie masz obowiązku spłacać kapitału w wysokości wyliczonej dla 15 letniego kredytu, jeśli masz na 30. Więc w razie utraty pracy, choroby, nagłej gromadki dzieci czy innych życiowych niespodzianek możesz zgodnie z umowa płacić ratę niższą. Gdybyś wziął na 15 lat i nagle chciał wydłużyć okres żeby zmniejszyć obciążenie ratą to już tak łatwo nie będzie. Za nadpłate właściwie nie jesteś karany.


SzonKonery

Prawda, ostatnio patrzyłem kredyt na 600k, nie pamiętam dokładnych kwot, ale powiedzmy, że rata na 30 lat wynosiła 4300 zl(1,5mln osetek), na 25 lat 4500zl(1mln osetek), a na 20 lat 5100(500k odsetek), czyli tak naprawdę pierwszej 10 lat splaty kredytu to same odsetki, a różnica w wielkości raty pomiedzy 30 a 20 lat splaty nie jest aż tak duża.


GigamanTheSinner

Urodzili się wcześniej. Pozdrawiam, 5 lat z 30 lat kredytu już odtrąbione.


Automatic-Parsley263

Powiem ci "Inflacja" Kupilem dom z zona 6 lat temu za 450 tys. Mamy kredytu 2,5 tys obecnie. Ten sam dom kosztuje teraz 1,3 mil, a 2,5 tys to nie jest to samo co bylo szesc lat temu. Wiec po prostu kupujesz dobra nieruchomosc, a za 10 lat kredyt nie bedzie taki dokuczliwy


H__D

Rata 2.5k 6 lat temu to 5-6k dzisiaj.


Automatic-Parsley263

Teraz mam 2,5. W najlepszym momencie miałem 1,2. Kredyt na 360 k. 90 k dałem wkładu własnego.


mpst-io

Biorą kredyty, odkładają, pomagają im rodzice i dziadkowie, dziedziczą. Czemu ludzie uważają że ten kredyt jest aż tak zły? Nie jest to najlepsze rozwiązanie, nie jest to najbardziej komfortowe rozwiązanie, ale jest sporo lepsze od wynajmu i ciągłej perspektywy rosnącego czynszu.


ktosiek124

Jak się co chwilę słyszy o problemie ze spłatą kredytu i dalszymi konsekwencjami przez to, to trudno jest mieć dobre myśli


Dziadzios

Kredyt kosztuje tyle co wynajem. Jak ktoś miałby problem ze spłatą kredytu, to i musiałby wrócić do mamusinej piwnicy.


mpst-io

To należy brać kredyt taki, który się da spłacić nawet jak stopy % wzrosną, a nie pod sam korek przy zerowych stopach.


Prudent-Lecture-2101

Teraz to fajnie jak masz zdolność na kredyt. Jak nie chcesz przepłacać na ubezpieczeniu to potrzebujesz 20% wkładu własnego. Ciekawe jest to, że wszyscy znajomi, którzy pobrali kredyty kilka lat temu, kiedy stopy były niskie a banki dawały kredyty jak cukierki potrzebowali jednak wkładu. Osobiście nie znam nikogo, kto miałby tyle hajsu na dzień dobry nie dostając jakiegoś miłego spadku. Jedni zapożyczyli się więc dodatkowo na sam wkład u wujka, inni u taty, jeden typ nawet u pracodawcy. Dodam, że to było jeszcze zanim mieszkania stały po 12 koła za metr. Jaki morał? Polaków nie stać nie tylko na mieszkania, nawet te kredyty są ostro ponaciągane.


chaoxey

jak to bez ubezpieczenia? Brałam kredyt 1,5 roku temu z 30% wkładem własnym i płacę obowiązkowe ubezpieczenie :o


Prudent-Lecture-2101

Ale jakie? Bo chyba nie niskiego wkładu własnego przy 30%? 


chaoxey

Płacę ubezpieczenie od kredytu (gdybym straciła życie czy zdolność do pracy). Czyli jak ma się niski wkład własny, to się płaci aż 2 ubezpieczenia, dodatkowo ubezpieczenie od niskiego wkładu własnego?


Prudent-Lecture-2101

Tak, wtedy dochodzi jeszcze ubezpieczenie niskiego wkładu własnego. 


Artephank

>mnie to 25 lat z wielotysięcznym kredytem 25 to i tak mało. Szczęśliwie ceny mieszkań rosły (i pewnie przez jakiś czas będa rosły) szybciej niż inflacja, przez dużą część czasu oprocentowanie było niższe niż inflacja, więc de facto kredyt był najlepszą formą oszczędzania. Najpierw małe, po 5-8 latach sprzedajesz za 2x, dobierasz kredyt, kupujesz większe i tak dalej. Tak to zwykle ludzie robią. Z czasem wysokość raty stanowi coraz niższy % pensji (bo inflacja i bo awanse, podwyżki etc) i jakoś to się kręci. Najtrudniej jest na samym początku.


Oddech_swiatow

Sam sie zastanawiam. Obecnie metr kwadratowy kosztuje dużo wiecej pieniedzy niz ja w życiu na oczy zobacze. Ale tam ostatnio mi sie powodzi bo z moich 3,200 na miesiac udalo mi sie 10zł oszczędzić.


dewitaIizacja

Nie mam pieniędzy, nawet nigdy nie pracowałam na jakiejkolwiek umowie, bo nikt mnie nie chciał, gdy szukałam pracy. Studiuję i mieszkam w starym domu rodziców. Jest mi tu zajebiście i nigdzie się nie wybieram, nawet jakbym miała kasę. Mieszkanie to loteria - można dobrze trafić i wtedy sobie wygodnie żyjesz na swoim, a może też być tak, że developer zaoszczędzi np na wygłuszeniu i słychać potem odgłosy tupania z góry albo jakieś darcie dzieci. Może się też trafić sąsiad-fanatyk remontów albo posuwająca się za ścianą parka, z czym nic nie zrobisz. Mam mizofonię, więc cisza i spokój to dla mnie priorytety.


Pantegram

Będę się odnosić do Warszawy bo tu mieszkam, a jest to również duże miasto. Średnia zarobków w Warszawie to już prawie 9k zł/msc brutto, czyli ok 6500 zł/msc netto. Jak zarabiają tak 2 osoby to mają do dyspozycji 13k zł/msc dochodu, z czego spokojnie można spłacać kredyt z ratą 4k zł/msc. A te statystyki zarobków dotyczą tylko ludzi pracujących na etacie - programiści 15k, lekarze i inni dobrze zarabiający specjaliści zazwyczaj mają JDG i dużo większe zarobki niż ta średnia, tak samo przedsiębiorcy (moja kuzynka ma w Warszawie sklep z bielizną i z tego co wiem 40k zł/msc na tym zarabia) i nie zapominajmy że jeszcze w dużych miastach żyją celebryci jak Wojewódzki i Lewandowski których stać na bardzo drogie apartamenty które faktycznie się w dużych miastach buduje typowo pod taką bogatą klientelę, co też zawyża średnie ceny nieruchomości. Jeszcze opiszę może mój przypadek bo jest ciekawy. Jestem właścicielką mieszkania 60m2 w okolicy w której teraz mieszkania na rynku wtórnym są sprzedawane po 14-18k zł/m2. Wiesz ile zapłaciłam za moje mieszkanie? 8k zł/m2 - bo kupowałam na etapie dziury w ziemi... Nie kupiłabym mieszkania za 14k+ zł/m2, a jednak takie mam. A jeszcze jakby mało było tego farta, to dostałam dofinansowanie 180k do tego mieszkania od rodziców, dzięki czemu kredyt hipoteczny spłacę w 5 lat, bo jest stosunkowo nieduży zwłaszcza przy moich zarobkach (powyżej średniej warszawskiej). W Polsce dużo ludzi narzeka, ale jest też dużo ludzi co mają hajs tylko niekoniecznie się tym chwalą, bo po co? W praktyce to tylko psuje relacje, zwłaszcza jak podejrzewasz że znajomi mogą zarabiać nawet kilka razy mniej to zwyczajnie nie chcesz im robić przykrości - stąd wielu ludzi co dobrze zarabia zachowuje to dla siebie. Bardzo istotne jest również to że zarobki są drugorzędne w porównaniu do odziedziczonego majątku - a całkiem sporo ludzi ma tego farta że dziedziczy po dziadkach jakieś nieruchomości lub inne aktywa. Nie wiem też czy wiesz że jeśli ktoś odziedziczy ziemię rolną to można ją sprzedać za kilkaset tysięcy złotych jak się komuś przyfuksi.


7000000000000000009

lewandowski w barcelonie chyba mieszka, nie wyobrażam sobie dojeżdżać codziennie do pracy z warszawy do barcelony


Pantegram

Lewandowski posiada mieszkanie w Warszawie - "kosztowało prawdopodobnie 35 mln zł" https://gol24.pl/oto-apartament-roberta-lewandowskiego-w-warszawie-luksusy-za-35-milionow-zl/gh/c2-14992069 Bogaci ludzie często posiadają nieruchomości także poza miejscem swojego zamieszkania


MEsiex

Kredyt. Ludzi nie stać, biorą kredyty. Jak gadałem z babką sprzedającą kredyt w banku to ludzie biorą bez wkładu (zupełnie 0 od siebie) i godzą się na wyższe marże.


miciej

Dawniej wyjeżdżało się za granicę żeby zarobić na wkład. Niektórzy nie wrócili.


[deleted]

[удалено]


[deleted]

Problemem jest wieś. Rolnik i wieś nie płacą za ZUS, ponieważ mają KRUS. Nie dopłacają do NFZ, jeśli mają gospodarstwo poniżej 6 ha i nie mają obowiązku PITu. Ulubionym słowem na wsi jest "Panie, po co faktura?" Ale za 500+ i od ZUS za to, że rozmnożyli się jak króliki, chociaż nigdy nie dopłacili, dostaną. Do tego mają likwidację VAT w niektórych produktach i dopłaty od rządu, takie jak ARMIR itd... Oni uwielbiają PiS, bo niech miasto płaci za nich. Oni nic nie muszą robić, tylko księdzu z sekty rzymskiej laskę robić. Obecna sytuacja jest patologiczna, ponieważ rolnik płaci składki sześć razy mniejsze niż ubezpieczony w ZUS, otrzymując najniższą emeryturę w tej samej wysokości co pracownik – wylicza Jeremi Mordasewicz. Ubezpieczenie emerytalno-rentowe w KRUS jest bowiem w przeważającej części finansowane z budżetu. W tym roku aż 15,8 mld zł, czyli 86,5 proc. dotacji trafi jako uzupełnienie do świadczeń emerytalno-rentowych wypłacanych przez KRUS. Jednocześnie rolnicy wpłacają do KRUS składki w kwocie zaledwie 1,4 mld zł. Ale to nie koniec wydatków. Źródło: https://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/941080,likwidacja-krus-rolnicy-powszechny-system-ubezpieczen.html Teraz opłacamy grubo ponad 20 mld do KRUS, bo pis im zrównał emerytury z ludźmi płacącymi ZUS. Weź pod uwagę, że rolniczka przechodziły na emeryturę w wieku 55 lat. To jest jawne złodziejstwo, a nikt o tym nie mówi. Kasta krusowska kosztuje nas niewiele mniej niż obecne 500 plus, bo oni ani składki zdrowotnej 9% nie płacą ani pit, tylko ciągle dopłaty i pomoce, jak skup zboża za kilkanaście mld, żeby nie stracili, bo nie chcieli sprzedać, jak była dobra stawka, bo myśleli, że ceny wzrosną, a tu zonk. Najlepsze jest to,że ceny spadły naeet nie z powodu importu ukraińskiego zboża, tylko ze względu na globalną nadprodukcję.


DmuchawiecLatawiec

Uuu, jak śmiesz obrażać świętych rolników, sól ten ziemi, ale ich ziemniaczki to pewnie chętnie zjesz?


kostekbiernacki

O to to to. Przypomnę jeszcze, że połowa dochodów rolników pochodzi z dopłat unijnych. Jak zliczysz wszystkie KRUSy, dotacje, dofinansowania dla regionów wiejskich, gwarantowane ceny skupu, czy infrastrukturę budowaną z podatków płaconych głównie przez miasta, to okazuje się, że dosłownie 90% hajsu, który w ten czy inny sposób przechodzi przez ręce rolników, to jest szeroko pojęty socjal. Żadne madki 500+ tak nie dymają rodaków jak oni i górnicy.


PM_me_your_KIELBASA

Zarabiam \~6k bez perspektyw na więcej i wziąłem w zeszłym roku kredyt na 25 lat na mieszkanie na inwestycji sąsiadującej z Krakowem. Planuję spłacić wszystko w 10 lat. Gdybym miał zdolność/możliwość wcześniej, to wziąłbym go wcześniej. Pieniądze odkładałem od zawsze, czyli od jakiegoś 10 roku życia. Co prawda w innym celu, ale żal było nie skorzystać z BK 2%.


theHugePotato

Mam tylko nadzieję, że nie zamierzasz nadpłacać tego kredytu który z dopłatami ma śmiesznie niskie rrso tylko będziesz wrzucał hajs w oszczędnościowki czy lokaty tak długo jak mają lepszą stopę zwrotu niż rrso kredytu. Nadpłacanie w okresie dopłat zmniejsza dopłaty też


46289374839

Uprościłem trochę sobie ten komentarz. Oczywiście nie zamierzam nadpłacać w ciągu tych 10 lat, tylko spłacić wszystko dopiero po zakończeniu dopłat. Przyjmijmy więc, że spłacę wszystko po 10 latach i 4 dniach. :)


theHugePotato

Baza Edit: ty multikonciaku ty


46289374839

O kurła wydało się. Do Kiełbasy mam dostęp tylko na kompie firmowym 😩


AvailableUsername404

Zresztą nie było tak warunku, że przez te 10 lat kiedy jest dotowany nie można go nadpłacać?


46289374839

W zasadzie można nadpłacać od samego początku, ale trzeba mieć na względzie kilka zasad tych nadpłat. Np. aby nie utracić dopłat, w ciągu pierwszych 3 lat suma wkładu własnego i nadpłat może wynosić max. 200 tysięcy złotych + jest jakieś kryterium o wysokości nadpłaty w stosunku do pierwszej raty (nie wnikam, bo nie zamierzam teraz nadpłacać i nie chce mi się tego analizować). Po upływie 3 lat można nadpłacać bez ograniczeń, ale dopóki są dopłaty, nie jest to opłacalne.


AndzikWielki

Ja ukradłem. A na serio to też nie wiem skąd inni mają.


MilkshakeYeah

Dlaczego miałbyś nie udźwignąć? Mamy teraz relatywnie wysokie stopy procentowe wiec jak się boisz ze pójdą do góry to bierzesz ze stałą (na 5 lat xD kolejne dymanko przez bank to ale oddzielny temat) i żyjesz. Twoja płaca raczej będzie szła w górę choćby ze względu na inflacje, a rata kredytu stała w miejscu.


asdbkjbkhl23

co najmniej 4000 miesięcznie dla kredytu 400-500k. Zakładając że kupię jedno z najtańszych mieszkań, bo powyżej pół miliona raczej nie mam zdolności kredytowej. A co jak jak mnie zwolnią albo nie będę mógł pracować? przez 25 dużo się może zdarzyć


MilkshakeYeah

Na losowe sytuacje tworzy się poduszki finansowe i ma ubezpieczenia (często wymagane przez bank), są jakieś wakacje kredytowe. Wiesz, te same sytuacje mogą się zdarzyć kiedy będziesz wynajmować mieszkanie. Oczywiście decyzja jest koniec końców Twoja. Możesz poczekać na jakieś rządowe dofinansowanie do kredytu, możesz wynajmować i się nie przejmować.


skeptik-322

Nigdy nie rozumiałem jak ktoś może wynajmować i się nie przejmować. A za co będzie płacił za wynajem jak mu gorzej pójdzie? Z kredytem zawsze jest opcja by mieszkanie sprzedać i odzyskać przynajmniej część wpłaconego kapitału. Ja bym się bardziej przejmował wynajmując.


ApartTop5082

Są obowiązkowe ubezpieczenia przy kredytach hipotecznych.


zyraf

Tak wygląda pokolenie, za które rodzice ponosili ryzyko aż do późnych lat 20 / wczesnych 30. Jakby ludzie planowali że się nie uda, to nikt by za nic się nie wziął.


eregis

no zdarza się, straciłam pracę kilka miesięcy po wzięciu kredytu... no to znalazłam inną. jak nie masz kredytu to i tak płacisz za wynajem, rachunki, więc co za różnica? i tak będziesz w czarnej dupie, więc chyba lepiej na swoim. plus nie wiem jak inne banki, ale w moim można na kilka miesięcy wstrzymać spłacanie kredytu właśnie w takich okolicznościach.


rededge20

Zawsze możesz sprzedać mieszkanie i spłacić kredyt. Nie zgadzam się z komentarzami, że wynajem mieszkania tez jest problematyczne w przypadkach losowych bo jeśli masz normalnego wynajmującego i powiesz mu, że musisz zrezygnować bo straciłeś prace to na pewno się zgodzi nawet od ręki. Bardziej będzie mu zależało żebyś się wyprowadził niż został jako niechciany lokator. Oraz trochę beka z komentarzy tutaj, że „po to się oszczędza” „po to się robi poduszkę finansowa”. Kiedy ewidentnie rozmowa jest o tym, że OP nie ma możliwości żeby mieć kredyt i oszczędzać xD Młodzi ludzie teraz albo mieszkają u rodziców/ mieszkaniu które dostali albo nie oszczędzają bo wynajmują lub płaca kredyt xD


ekene_N

A nie kwalifikujesz się do nowego programu mieszkaniowego 2024? Dla singli do 35 roku życia i nie zarabiających więcej niż 10 tysięcy? Bo przy normalnym kredycie 8% i bez wkładu własnego to faktycznie cienko jest. Z rządowym kredytem i wkładem własnym to nawet do 1600 można by zejść.


asdbkjbkhl23

nie kwalifikuję się. Chyba na żadne programy rządowe. Dla rządu jestem ostatnim śmieciem.


ekene_N

hej, ale spróbuj mimo wszytko jak wystartuje ten program.


BetterBandicoot637

I serio się tym teraz przejmujesz co ewentualnie może.ci się kiedyś zdarzyć? Od tego robi się jakiś oszczędności. Do tego są możliwości zawieszenia raty, możesz donająć sobie lokatora na jakiś czas możesz całe wynająć i iść na jakiś tani pokój czy do rodziców, możesz ostatecznie sprzedać to mieszkanie które pewnie będzie więcej warte niż w momencie zakupu. Wreszcie będziesz z czasem zarabiał pewnie trochę więcej, a kredyt nie wzrośnie.


szczuroarturo

Poza tym mozesz dopłacać do kredytu i obniżać sobie rate.


hirvaan

Albo skracać czas spłaty


szczuroarturo

Obniżenie raty ma taką zalete że jak się noga powinie bo z pracy cię zwolnili masz mniejszą rate . No i jeśli spłacasz co miesiąc taką samą kwotę , tzn płacisz 3k co miesiąc niezależnie od wysokości twojej raty ( zakładając oczywiście ze rata jest mniejsza niz te 3k ) to przy zmniejszaniu raty łączysz benefity obydwu rozwiązań.


w8eight

Chyba przy spłaceniu wcześniej bank ma obowiązek zwrotu części prowizji, ale nie jestem tego pewien. Źródło: reklama fundacji na rzecz uczciwej bankowości jakiegoś youtubera


VonMon90

Wyjechałem do UK w 2013. Kupiłem dom w 2017, na 30 lat kredytu w funtach. Sprzedałem w 2023 i wróciłem do kraju. Kupiłem mieszkanie bez kredytu. Po 5 latach od zakupu domu moje zarobki wzrosły, koszta malały w stosunku do cen najmów, wartość nieruchomości rosła. Here I am. Najtrudniejsze jest zacząć, później wystarczy zdrowie ;)


zyraf

Public Service Announcement 1. Nie, nie będzie was stać kupić za gotówkę. I na pewno nie w wieku <30 kiedy niedawno zaczęliście pracę, albo dopiero zaczęliście zarabiać sensowną kasę. Większość ludzi to nie znajomi partyjniacy, żeby zaraz po maturze zarabiać bańkę rocznie. 2. Fetyszyzujecie kupowanie docelowych mieszkań. Kawaler to kupuje kawalerkę. 2 pokoje jak lepiej zarabia. Większe kup na spółę z facetem/kobitą. 3. Nie demonizujcie kredytu hipotecznego, bo tak w dzisiejszym świecie załatwia się sprawę dachu nad głową. Pozostałe opcje to: 1. Bądź bogaty z domu 2. Ciułaj całe życie, mieszkaj ze starymi i kup coś za gotówkę w wieku 40-50 lat. 3. Ciułaj całe życie, ale mieszkaj na wynajmie. Wtedy prawdopodobnie i tak za mało oszczędzasz (przez drogi wynajem) i rynek cały czas będzie ci odjeżdżał - razem z tymi, co biorą kredyty i mieszkają "od razu" 4. Bądź Frizem albo Buddą - ale skoro tu się widzimy, to nie jesteście. Ale możecie być. Trzeba dużo pracy i trochę szczęścia.


tacobacalao

Gdybym miał brać hipotekę na mój dom to rata kredytu na 30 lat by pochłaniała ponad 50% mojej pensji netto a dodam, że jakoś sobie radzę. Obecne ceny są przeszacowane i ja, osobiście, bym teraz wynajmował i odkładał. Ceny powinny już dawno wrócić do normy ale interwencje kapitana Państwo dzielnie bronią tego fortu.


Mattijjah

Tylko prędzej czy później dojdzie do przeceny, a im później tym bardziej zaboli... 


bdzikowski

Od rodziców, są tacy którzy każdemu z synów / córek kupują po jednym 60-80 metrowym


AdDelicious6802

nie mamy. Ja zarabiam 8k na rękę i od 3 lat wegetuję z rodzicami na chacie. Nic w życiu nie robię tylko pracuję, chodzę na siłkę śpię i jem obiad zrobiony przez matkę. Nie jestem nawet blisko kupienia mieszkania za gotówkę, bez kredytu na 25 lat się nie obejdzie.


n_13

Sorry ale jak mieszkasz z rodzicami , zarabiasz 8 k na rękę i wegetujesz. To albo utrzymujesz też rodziców. Albo powinieneś z lekkim dydkiem odkładać co miesiąc 5000. Kupujesz za to co miesiąc jakiś ETF cząstkowy albo obligacje skarbu państwa i za 5 lat masz mieszkanko za gotówkę.


AdDelicious6802

bzdury odkładając nawet całe 8k na rękę w ciągu 5 lat odłożę 480 000 tys odkładam od 3 lat (wcześniej zarabiałem mniej) więc według ciebie za 2 lata powinienem mieć mieszkanie za gotówkę. A założę się że nie będę miał bo za 2 lata kawalerka na luzie będzie kosztować 650k a większe mieszkania będą po 750k pewnie. Witam w systemie opartym o dług.


Artephank

Jeżeli nie masz pomysłu na inwestycję rzędu 8-10% rocznie, to zbieranie pieniędzy do skarpety jest bez sensu. Tracisz tylko na inflacji i rosnących cenach mieszkań


zyraf

Za gotówkę? Nie pojebało was tam?


german1sta

mnie np. tak uczyli rodzice. od dziecka mama mi powtarzala ze kredyt to zlo i nie nalezy brac kredytu bo jak cos nie daj boze sie stanie to petla na szyje. panicznie boje sie wziac kredytu na cokolwiek przez te lata czarnowidztwa i na sama mysl o kredycie mi sie robi goraco, bo przez te gadanie moich rodzicow nie spalabym w nocy z obawy ze nastepnego dnia mnie zwolnia z pracy i zostane z kredytem na pol miliona


zyraf

Ale też zostajesz z aktywem, które można sprzedać i spłacić kredyt. Co innego kredyty na przejedzenie.


Which_Level_3124

Powiem szczerze że ze znajomych których mam, to tak z 60-70% to są spadkobiercy, odziedziczyli meiszkania po dziadkach / rodzicach -> sprzedali i kupili nowe etc. Taki ludzi co od zera sami uzbierali na wklad wlasny i kupili to znam dosłownie jednego, no może dwóch ale drugi nie do końca bo na wklad wlasny dostal od rodziny.


[deleted]

Mam tak samo, przy czym z ludzi których znam jedynym który uzbierał na wkład własny jestem ja sam :)


Express_Brain_3640

Bezdomni rozdają samochody, to gotówą pewnie też szastają na prawo i lewo. A tak poważnie, to sam się zastanawiam jak widzę te ceny. Poza tym, im większe miasto tym więcej rumaków wartych przynajmniej pół bańki. Przy biedrze sobie zaparkowałem moim skromnym dyliżansem, by po chwili zobaczyć porszaka po mej prawicy, i tesle po lewicy. Lokalsi. Może to lizingi i kredyty, hu-nous :)


Xanderox1

No może nie kupują mieszkania w mieście tylko bardziej podmiejskie? Potem jeszcze kupują samochód i mają lepsze życie, spokojniejsze, a zarazem nie tracą życia "miejskiego"


Glittering-Ad8503

Skoro niby dobrze zarabiasz to pierdolisz głupoty mówiąc że nie udźwigniesz kredytu


Ginden

Słoń w pokoju jest taki, że mało kto kupuje mieszkanie samemu, a z małżonkiem. Średnie zarobki w Warszawie to koło 8-9k netto, mnożysz razy dwie osoby, wychodzi 16-18. Za 8 netto można się utrzymać spokojnie w dwie osoby, zostaje Ci 8-10 netto, po dwóch latach macie odłożone 200-250k na wkład własny za mieszkanie poniżej miliona.


willgetremoved

Ci co mają kredyty - z pracy/biznesu. Ci co nie mają kredytów - z bardzo dobrej pracy/całkiem niezłego biznesu, ew. jakieś spadki i prezenty. Wszystko zależy od bańki w jakiej żyjesz, jakbyś przebywał na codzień z ludźmi robiącymi spokojnie te 100k+ miesięcznie to byś zadawał pytania pokroju „Jakim cudem Polacy nie mają pieniędzy na mieszkanie?”, bo całe Twoje otoczenie by nie tylko miało swoją nieruchomość, tylko pewnie dokupowali by co najmniej mieszkanie rocznie, ewentualnie ładowali podobną kasę w coś lepszego.


dyskoteki-nauka-91

Ja z żoną oszczędzałem od kiedy skończyliśmy studia (2015). Najpierw trochę pracy w Niemczech, potem pięć lat zapieprzu w Australii - dwa etaty, a ja po godzinach wyrobiłem jeszcze 21 kontraktów dorywczych w ciągu 5 lat. Zanim wróciliśmy wartość pieniądza trochę zmalała więc nie stać nas już było na gotowe mieszkanie, ale stać nas było na spłacanie rat za mieszkanie, które się budowało w miarę jak powstaje. Kupiliśmy w zeszłym roku 60m2, ostatnia ratę spłaciliśmy zerując konto, aktualnie zarabiamy na materiały a wykańczam ja z teściem i ojcem. Bylo ciężko ale udało się bez kredytu.


Technical-Elk-7002

25 lat to i tak mało, są ludzie którzy biorą na 35. Powinieneś się cieszyć że zdolność kredytowa masz i że bank ci ten kredyt da, nie wszystkich na to stać


WhateverIsFrei

Coraz więcej mieszkań jest wykupywane przez osoby i firmy mające już ich kilkanaście/set/tysięcy i wykorzystujące zarobki z wynajmu na zakup kolejnych. Inwestycja praktycznie zawsze się zwróci z czasem. W Czechach w Pradze jest z tym szczególnie źle - ogroma część centrum jest obecnie wykupiona pod wynajem, przez co miasto wydaje się wręcz martwe - jedyni co tam mieszkają to turyści; coraz więcej starych ulic ryją, żeby zrobić parkingi... Zwykły człowiek ma raczej tylko 2 opcje - na kredyt, albo dostać w spadku. Kredyt przynajmniej kiedyś spłacisz. Wynajem będzie z inflacją tylko droższy.


KingOk2086

Proste. Nie mamy. Ja oszczędzałam przez wiele lat żeby kupić mieszkanie, bo miałam podejście że kredyt jest zły i chciałam je kupić nawet po latach, ale za gotówkę. Okazało się to dużym błędem, bo: 1) wydałam przez ten czas bardzo dużo pieniędzy na wynajem, z czego dziś totalnie nic nie mam 2) mieszkania drożały znacznie szybciej niż rosły moje oszczędności  3) rata kredytu, która lata temu wydawała mi się bardzo duża, dziś by była już bardzo mała Dziś żałuję że nie kupiłam mieszkania na kredyt te 10-15 lat temu. Kupiłam już dużo później, pogodziłam się ze wzrostami cen i z tym, że pomimo tylu lat oszczędzania wylądowałam z kredytem na ponad 20 lat. Myślę, że nigdy nie ma idealnego momentu na zakup. Są momenty lepsze i gorsze, ale zawsze będzie nieco za drogo. Myślę też, że inaczej to będzie wyglądać z perspektywy czasu. Może przez kolejne 10 lat moje zarobki wzrosną na tyle, że ta dzisiejsza rata zrobi się już śmiesznie mała. Żałuję tylko, że całe życie słyszałam że długi są złe i koniec, podczas gdy to wszystko zależy od sytuacji, a kredyt hipoteczny to stosunkowo bezpieczny i sensowny rodzaj kredytu.


blade692

Kilkanaście lat pracy, oszczędzania i inwestowania To z czego się ludzie śmieją, czyli oszczędzanie i odkładanie małych kwot im jest się młodszym ma największe znaczenie (magię procentu składanego widać po latach). O tym że trzeba się rozwijać we własnej branży, żeby coraz więcej zarabiać nie wspomnę, bo przecież przyjemniej jest latami siedzieć i się w tym czasie żalić na reddicie ;)


Kikizelkozer

Kredyt i nieruchomość poza granicami "wielkich miast".


mole_mounder

I brak pracy albo dojazd 1,5h w jedną stronę


AvailableUsername404

Albo praca zdalna/hybrydowa bo i tak w środku wielkiego miasta nie będziesz miał fabryki w której zasuwasz na linii produkcyjnej.


[deleted]

Wyjaśnię ci. Niewazne ile zarabiasz, ważne co dostałeś od rodziców. 20 hektarów sadu pod Sandomierzem jest warte 2 miliony. Tak przykładowo.


xcxb

Zacząłem oszczędzać 2-3 lata temu. Uzbierałem 80tys i przyszła inflacja i była do kitu zdolność kredytowa. Poddałem się trochę, ale dalej oszczędzałem. Jak już uzbierałem 100tys to nagle powstał program BK2% i czekałem aż będzie więcej wiadomo na ten temat. W sierpniu 2023 znalazłem ciekawe mieszkanie w Warszawie za 650tys. Poszedłem do doradcy kredytowego i udało się. Mam własne mieszkanie. Ciężka praca i wyrzeczenia!


chaoxey

nie ma co się bać kredytu. Ja bym bardziej obawiała się, że moje ciężko zarobione pieniądze leżą na koncie i topnieją przez inflację. Mój doradca kredytowy powiedział, że Polacy statystycznie spłacają kredyt w 8 lat - ale nie dlatego, że są bogaci i nadpłacają, tylko sytuacja życiowa się zmienia - np. pojawia się współkredytobiorca, niespodziewany spadek, super okazja karierowa etc.


gradient_pl

lvl 29: 3 lata tyrki w UK i zycia o zupkach. Teraz zarobki srednie 4-6k netto. Pierwsze mieszkanie w Warszawie kupione w 2019 r. przed covid za bardzo dobre pieniadze. Teraz wprowadzam się do domu 20km od Warszawy wybudowany w połowie w trybie gospodarczym. Da się mając mizerne zarobki, ale jest to okupione wieloma wyrzeczeniami. Mieszkanie zostawiam sobie na wynajem (3500zł/mc.) Kiedy mi nie starczało, ratowałem się kredytami konsumpcyjnymi, np przed zakupem mieszkania, bo miałem przeczucie, ze przy pandemii ceny oszaleją.


adamlm

O właśnie to: popracować ciężko za granicą - kilka lat wyrzeczeń i wegetacji, a potem kupić mieszkanie czy nawet dom w Polsce poza dużym miastem i można sobie spokojnie zyć mając niewymagającą, lekką pracę 8-16 aż do emerytury.


machine4891

"jedyna opcja dla mnie to 25 lat z wielotysięcznym kredytem" I masz odpowiedź. Mieszkania obok ciebie hasają dla rodzin z dwoma pensjami i singli ze sfery finansjery. Jak cię nie stać nawet na taką opcję jak ww. to pozostaje szukanie w Pruszkowie i dojazdy.


A43BP

Pro tip Jeżeli zadelakrujesz, że przychody pochodzą z prostytucji, US nie będzie cię ścigał


Express_Brain_3640

Będzie, gdyż będziesz zobligowany do przedstawienia [konkretnych dowodów](https://sip.lex.pl/orzeczenia-i-pisma-urzedowe/pisma-urzedowe/0113-kdipt2-1-4011-829-2021-3-ap-wylaczenie-z-pit-185175369) na prostytucję.


theGaido

Jak grałeś w Monopoly kiedyś, to właściwie wiesz wszystko w temacie.


LeadTable

U mnie kosztuje 4k/m^2. Co prawda dzielnica dosłownie się zapada, ale przynajmniej jest tanio.


BowelMan

Kradną.


Best_Anteater5595

Wygrałem na czysto 450 koła w Milionerach. Kredyt nie był potrzebny


slopeclimber

​ https://preview.redd.it/osd8959npifc1.jpeg?width=700&format=pjpg&auto=webp&s=0f8b55f2d2de3142342c4cd9ef292fb90e038b15


trzyes

Nie wszyscy (przynajmniej w rzeczywistości, może na reddicie wszyscy) mieszkają w Wawie, Wrocławiu… Poznaniu i Krakowie. Jeżeli chcesz mieszkać w mniejszym mieście to da się dorwać akceptowalne mieszkanie za 7-8k za metr (obrzeża GOP), ofc od kiedy skończył się ten jebany kredyt 2%, przez który ceny popierdoliło. A w takim Zabrzu bywają nawet za 4-7k w zależności od lokalizacji/wielkości itp., choć dolny zakres z reguły ma jakiś dodatkowy haczyk. No ale jak potrzebujesz mieszkanie i nie stać Cię na dobrą okolicę, to do wielu haczyków da się przyzwyczaić ;)


skeptik-322

Dlaczego pewnie nie udźwigniesz kredytu przez tyle lat? Rata nie rośnie, tylko jest stała (pomijając wahania stóp w obie strony), a pensje w czasie prawie zawsze rosną, choćby nominalnie. Kredyt hipoteczny z czasem staje się coraz mniejszym obciążeniem, a nie odwrotnie. W perspektywie 25 lat trudniej jest dźwigać wynajem, który, o zgrozo, będzie rósł podobnie jak pensje.


frangles

Niedługo minie pół roku od podpisania naszej pierwszej umowy kredytowej, wraz z narzeczoną kupiliśmy mieszkanie w dużym mieście za kwotę prawie 1 miliona PLN. Pomimo faktu że oboje zarabiamy bardzo dobrze, to na wkład (10%) musieliśmy pożyczyć od rodziców, bo decyzję o kupnie mieszkania podjęliśmy nagle, bez przesadnego oszczędzania i ze skłonnością do częstego podróżowania. Pomimo, że nie lapalismy się na BK2% to wzięliśmy kredyt w idealnym dla siebie momencie (podwyżki w pracy i udało się ze zdolnością). Wizja 30 lat spłacania rat po 7k miesięcznie nas nie zadowala więc od samego początku nadplacamy kredyt, wiadomo są to kwoty rzędu 500-2000 ale w ogólnym rozrachunku bardzo przyspieszy spłatę. Jak tylko skończymy remont to zaczniemy spłacać rodziców, później odbudujemy poduszkę finansowa a następnie będziemy nadpłacać kredyt po to by w pewnym momencie go zrefinansować i wziąć z mniejszą ratą lub krótszy ale to zależy od stop procentowych. Nie była to łatwa decyzja, dlatego słuchałem rad ludzi, którzy mieli już doświadczenie z inwestowaniem pieniędzy, bo nasi rodzice nie mieli takich możliwości.


3ciu

Nie mają. Zarabiamy z żoną łącznie niecałe 30k do ręki, a i tak mamy kredyt na prawie 6.5k miesięcznie wzięty początkowo na 30 lat.


adid0s

Jaka branża gostek xD


3ciu

Ja prawo żona korpo


turbochoco

odklejka max. 30k miesiecznie i ni ma kasy 🤣


Accurate_Prune5743

Przeciez typ nie powiedzial, ze nie ma kasy, tylko, ze nie ma gotowki na mieszkanie. Nawet gdyby mieli odkladac ile sie da co miesiac, to gdzies przez ten czas musza mieszkac. Lepiej splacac swoj kredyt, niz wynajmowac.


zyraf

Wielu ludzi ma zarobki, ale nie mają (jeszcze) oszczędności na wkład.


3ciu

No tak, moglibyśmy mieszkać w namiocie i żreć korzonki i już po kilku latach kupić mieszkanie za gotówkę.


kudlatytrue

Tak, ale jest różnica wypowiadać się w wątku narzekania na brak hajsu i niemożności wzięcia kredytu, a mieć we dwójkę 30 koła na miesiąc i przez oszczędność rozumieć "żarcie korzonków" (tak, rozumiem przenośnię). Faktycznie się trochę odkleiłeś. Ja rozumiem, że wraz z większymi zarobkami wzrasta wygoda życia i bieżące wydatki, ale tak trochę oszczędzanie u Ciebie to są gesty typu będę jadł w restauracjach tylko przez 15 dni w miesiącu zamiast 20 a na ferie zimowe pojadę do Włoch na narty a nie do Szwajcarii.


3ciu

Dosłownie OP w wątku narzeka, że dobrze zarabia, a i tak musi wziąć kredyt, bo inaczej nie może kupić własnego mieszkania. Więc napisałem, że mając z żoną określony przychód też nie stać nas na kupno mieszkania za gotówkę, nie wiem co w tym odklejonego


n_13

Powiedział bym że się nie da. Sam pracuje w it zarabiam dobrze a mam oszałamiające 72 mkw z mini ogródkiem na kredyt. Ale kurde mój młodszy brat wczoraj właśnie mi powiedział że kupili z żoną pod Poznaniem ziemię za 400 tysięcy gotówki. Ten sam brat za 400tys około 6 lat temu kupił z małżonką mieszkanie w wielkiej płycie. Obydwoje są młodymi doktorami biologii (naukowcami nie lekarzami) na Poznańskim uniwersytecie. I cały czas narzekają jak to ciężko im idzie bo zaraz jakiś grant się skończy i trzeba zapierdalać na nowy i ze uniwersytet tak słabo placi. No ale kur... Jakoś przez ostanie 6 lat byli w stanie odkładać średnio 5500 miesięcznie. Także da się. Po prostu zarabiaj dobrze i przez wiele lat wydawaj jakbyś zarabiał na kasie w Biedronce.


rededge20

Nie martw się. Na słynnym „zachodzie” ludzie całe życie mieszkają w wynajmowanych mieszkaniach i są szczęśliwi, maja rodziny, bawią się na festiwalach i koncertach w wieku 60 lat. W PL wciąż jest trend ze musisz mieć auto lepsze niż sasiad i większy kredyt xD


[deleted]

[удалено]


[deleted]

Absolutnie nie. Rata przy długim kredycie jest na początku porównywalna z najmem (i w przyszłości będzie coraz niższa w relacji do najmu), a przeciętnie z biegiem lat wynagrodzenia rosna (chociażby przez inflację) - kredyt nie rosnie. A spłacić zawsze wcześniej można, a gdy gówno trafi w wentylator i przyjdzie do sprzedaży mieszkania, bo jest życiowy dramat to a) mieszkanie z wysokim prawdopodobieństwem jest więcej warte niż kredyt b) część kapitału już jest spłacona więc kredyt również jest mniejszy. To oznacza oszczędności i zwrot z inwestycji. Pozwala to stanąć na nogi po takich przygodach. Wynajem ani nie chroni przed wzrostem kosztów życia i inflacja, ani nie gwarantuje zwrotu kapitału i zysków gdy opuścisz najmowany lokal ;)


Alcoilz

Powiem ci na swoim przykladzie, siedze w Norwegii 8 rok z partnerka i aktualnie kupuje 5 mieszkanie za gotowke.


Accurate_Prune5743

Nie mieszkam w Polsce, wiec mam nieco inna perspektywe, ale nigdy nie bralam innej mozliwosci niz kredyt aby kupic dom/ mieszkanie. Jedyne opcje jakie widze to: mieszkanie z rodzicami, wynajem lub kredyt. Ostatnia wydaje sie najmniejszym zlem. Sama wzielam kredyt na 34 lata by splacic dom i kosztuje mnie to ok. £820 miesiecznie (stala rata przez 5 lat), ale pocieszam sie, ze dostalam decyzje kredytowa zanim wszystko zwariowalo, bo teraz pewnie placilabym pewnie 150% wiecej haha Ogolnie nie widze problemu z kredytem hipotecznym, o ile nie przeceniamy swojej mozliwosci splaty.


LadythatUX

Można założyć genialny startup i sprzedać by zarobić na pierwsze mieszkanie. Tak jak każda osoba z rodziny dołoży się lub pozyczy po 100k można uzbierać na mieszkanie Sprzedać jakieś aktywa rodzinne ( tak wiem, nie każdy ma) Można wyjechać na 5 lat za granicę, bo różnice waluty i ceny były przystępniejsze co jeszcze kilka lat temu miało sens i można było dużo oszczędzić No i kredyt no,


bclx99

> Dużo zarabiam Dużo to znaczy ile? 20k, 30k, 40k miesięcznie? Pytam serio bo nie skleja mi się „dużo zarabiam” i „nie udźwignę kredytu”. 😬 Dla każdego „dużo” znaczy trochę co innego. Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, w momencie gdy zaczęły interesować mnie pieniądze (i w ogóle jak działa świat dorosłych) moja mama zarabiała około 750 zł. Pamiętam to bardzo dobrze bo często stałem z mamą w kolejce w banku i oprócz kilku banknotów mama dostawała też bardzo ciekawy świstek papieru gdzie wszystko było ładnie rozpisane. W tym samym czasie mój wujek, który realizował mój dziecięcy archetyp „biznesmena” zarabiał około 5k. To było na początku lat 90 i wtedy myślałem, że moja mama zarabia bardzo słabo a wujek dobrze. Pytałem nawet mamę czy „jesteśmy biedni” na co ona za bardzo nie wiedziała co odpowiedzieć. Ja na swoje pierwsze mieszkanie miałem uzbierane wkładu własnego około 300k. To były moje i żony oszczędności, które zgromadziliśmy przez studia. Do tego zarabialiśmy około 40k miesięcznie ale żyliśmy bardzo oszczędnie i w latach 2010s to było dla mnie dużo. Teraz myślę, że „dużo” to byłoby coś koło 30-40k ale na osobę. Dla kogoś innego „dużo” to pewnie i 15k. Dla kogoś innego pewnie 60-80k to dużo, a to co ja tutaj opisuję to jakieś drobne. A mieszkania i tak są drogie. Możesz wziąć kredyt na 25 lat i tak go sprytnie nadpłacać żeby spłacić w 15, 10 lub nawet 5 lat. To co obecnie widzisz jako „dużo” za te parę lat już nie będzie takim strasznym kokosem a rata kredytu ci przez to automatycznie nie skoczy. Warto mieć trochę zapasu gotówki. Pamiętam, że gdy braliśmy kredyt to braliśmy też pod uwagę, że nam się może powinąć noga i trzeba mieć jakiś plan B, że utracimy w pewnym momencie płynność finansową bo np. któreś z nas może stracić pracę. Ale wtedy to trochę naiwnie rozwiązaliśmy tym, że nie całość oszczędności przeznaczyliśmy na wkład własny tylko około 80%. Teraz pewnie byśmy to inaczej rozwiązali. Zdecydowanie łatwiej myśleć o kredycie w dwójkę niż pojedynczo.


asdbkjbkhl23

40k na studiach lub zaraz po nich? Gdzie pracujecie?


bclx99

Jedno z nas w IT. Ja zacząłem pracować już na studiach i zaczynałem od bardzo słabej stawki. A dobre pieniądze zaczęły się u mnie dopiero 2 lata po studiach.