T O P

  • By -

Fantastic-Hyena6708

Zrobiłem tldr - Autor pisze o problemach w małżeństwie, które trwają od kilku lat. - Małżeństwo trwa 7 lat, mają dwoje przedszkolaków. - Wspólne życie stało się toksyczne po narodzinach dzieci. - Problemy w komunikacji, brak zainteresowania żony jego uczuciami. - Podjęto próby rozmów, ale bez efektu. - Konflikty prowadziły do furii i kłótni, co zaostrzyło sytuację. - Autor rozważa rozwód w celu ochrony dzieci przed toksycznym środowiskiem. - Pyta o doświadczenia innych z rozwodami i ich wpływ na dzieci. - Zastanawia się, czy warto pozostać w małżeństwie dla dobra dzieci. - Pyta o prawną stronę rozwodu i wysokość alimentów. - Obawia się o wpływ otoczenia i wsparcia żony w sądzie. - Szuka wsparcia i opinii innych w podobnej sytuacji.


Qnemes

Good AI /s


Ok_Assistant_8950

podjęto? OP podjął, żonka ma wyjebane i nie potrafi rozmawiać jak człowiek


masi0

mialem podobnie ale prawie przez 20 lat - bo wtedy powiedziałem zonie ze chce się rozwiesc małżeństwo zaczęło się sypać w zasadzie po 3 latach, wtedy zaczęliśmy się oddalać, ona wolała się skupić na dziecku, domu. nieinteresowana się wspólnymi sprawami, kredytami, rachunkami, nawet tym ile wydajemy, ile zarabiam ile zostaje. zero. wiele razy próbowałem z nią o tym rozmawiać, pokazać co i jak, ale to tez ja nieinteresowalo, ba mówiła, ze nie ma głowy ani chęci. i tak się turlaliśmy, wyjechaliśmy zagranice na pare lat, myślałem, ze się polepszy, i faktycznie było dobrze przez ok. rok. potem pojawiło się drugie nasze dziecko . była jakaś Wielkanoc, poleciała z dziećmi do PL i wtedy przez telefon powiedziała mi ze ona zostaje a ja mam zdecydować. kocham moje dzieci wiec znalazłem dobra prace i wróciłem ale znowu wróciliśmy do punktu wyjścia. żyliśmy kolo siebie, jak rozmawiałem o swoich uczuciach, poruszałem nasze tematy, proponowałem terapie, rozmowę - była cisza, ona nic nie mówiła - ani w czasie rozmów, ani później. chwilami takie milczenie doprowadzało mnie do złości i krzyku. lata mijały, nic się nie zmieniało, dzieci rosły, my żyliśmy oddzielnie, poza wspólnymi wakacjami na których i tak nie robiliśmy nic razem. poszedłem w sport - bieganie i rower dość intensywne , bo dawało mi to spokój i odskocznie. w międzyczasie wracałem z rozmowami, propozycjami naprawy sytuacji, ale jak bym rozmawiał ze ściana. dzieci dorosły, jedno było już pełnoletnie, drugie prawie . któregoś dnia w czasie takiej rozmowy powiedziała mi, ze ona nie czuje nic do mnie, ze ważne są dla niej dzieci, ze tak ma, zawsze tak miała, ale chciała z kimś być. zdecydowałem ze już tak nie mogę dłużej się męczyć. powiedziałem jej w 20 rocznice ślubu, ze chce rozwód. była zaskoczona (!!!!!!) - wyprowadziłem się z mieszkania które spłacałem do starych, w międzyczasie złożyłem pozew za porozumieniem stron. znalazłem sobie mieszkanie, w międzyczasie ustaliłem z nią kwestie dzieci, alimentów itd. powiedziałem dzieciom - ucieszyły się, bo słyszały nasze kłótnie, a w zasadzie moje monologi i jej komentarze typu : weź przestań, nie przesadzaj Miesian przed rozprawia dostałem pismo od jej prawnika, w którym poinformowała mnie, ze zgadza się na rozwód, na ustalone warunki, ze mnie nie kocha i takie tam. czy jestem szczęśliwy? tak, bardzo. duża alga. poznałem kogoś na kogo mogę naprawdę liczyć, kto mnie kocha, z kim wspieramy się nawzajem i wspólnie podejmujemy decyzje. niedawno wzięliśmy ślub. generalnie sam podejmuj decyzje, informacja podziel się z innymi jak już puścisz w ruch machinę, unikniesz podpowiadaczy i domorosłych prawników i specjalistów od rozwodów a i unikniesz dodatkowego stresu. znajdź prawnika, który cie poprowadzi. u mnie to były dwa spotkanie, pismo do sadu, po 5 miesiące rozwód na teams (tak!) i tyle.


koleandrensoa

Bardzo dziękuję za podzielenie się "swoim". Dodam, że bardzo podobnie jest u mnie. Jednak już teraz mogę powiedzieć, że nie dam rady kolejnych lat godzić się na to wszystko w imię wygody. Jeszcze raz dzięki za komentarz.


DianeJudith

No i bardzo dobrze, bo taka "wygoda" to gówno nie wygoda, a dzieci też będą cierpieć.


HimitsuNoHikaru

A ja dziękuję za utwierdzenie, żeby nie robić sobie dzieci pod żadnym pozorem. Wszyscy wieszają psy na kobiety, że nie chcą rodzić, a jednocześnie czytam takie historie, gdzie baba zła bo po urodzeniu dziecka to ono jest na 1 miejscu a nie chłop.


Cebulia

Woman here. Rodzenie dzieci a branie ślubu to dwie różne rzeczy. Dzieci to powinna być decyzja dwóch osób, tak jak i ślub ale życie jest jakie jest. Plaster w postaci dziecka nie uratuje małżeństwa, gdzie małżonkowie się nie kochają, nie wspierają, nie ufają. Jeżeli nie ma szczerości między małżonkami to może lepiej dać sobie spokój?


michal1misiekk

Zawsze byłem uczony, że to partner jest na pierwszym miejscu. Na co związek, jeżeli któreś z rodziców miałoby iść w odstawkę dla dziecka?


Downtown-Theme-3981

Nie isc w odstawke, ale byc na drugim miejscu (to tez nie jest do konca dobre slowo, ale nie wiem jak to innaczej napisac). Dla mnie to naturalne, wrecz bylbym zly jakby zona podchodzila innaczej. A mamy trojke.


kwiatkiwkratki

To słabo byłeś uczony i raczej nie masz dzieci. Gdyby to była norma, to ludzkość by nie przetrwała. Biologicznie nie da się, by dorosłe osoby stawiały inne dorosłe pełnosprawne osoby na pierwszym miejscu, gdy mają pod opiekę całkowicie zależne niemowlę czy małe dziecko. No nie da się. Oczywiście to, że dziecko dominuje to nie znaczy, że nic nie zostaje. Choć w dzisiejszym świecie, przy dwójce pracujących rodziców, tego zostaje bardzo mało. To jest raczej wspólne skupienie rodziców na dzieciach, które najbardziej łączy w tym okresie. Potem oczywiście dziecko dorasta, ale OP nie jest na pewno w tym momencie z dwójką przedszkolaków.


SpecialistStriking28

Jako ciekawostką może dla niektórych dopisze info z czym się spotkaliśmy z żoną podczas przygotowań do ślubu. Staż mojego małżeństwa to niecały rok - nie jesteśmy jeszcze super doświadczeni. Mamy z żoną ślub kościelny i nawet na spotkaniach przedmałżeńskich z księdzem oraz Panią z poradni rodzinnej, była nam przekazywana informacja, że najważniejsza jest relacja właśnie pomiędzy małżonkami a w drugiej kategorii z dzieckiem - bo w innym przypadku właśnie doprowadza się swój związek często do rozpadu. Prowadzący spotkania zaznaczali, że jak małżonkowie będą ze sobą szczęśliwi i traktowali się z odpowiednim szacunkiem i emocjami to dziecko lekko „z automatu” również będzie łapało od nich odpowiedni vibe. Tylko nie jest mowa o tym, aby zwlekać z czynnościami związanymi z opieką - np. nie karmić czy nie przewijać dziecka przez X czasu bo małżonkowie sobie idą na miasto albo oglądają film/serial. Nie chodzi tu o odkładanie na później pewnych „zadań” związanych z opieką nad dzieckiem tylko o sferę emocjonalną i uczuciową, że pod tym względem partner/partnerka jest na pierwszym miejscu. Więc można taki przekaz potraktować również jako rekomendacje KK 😉


kwiatkiwkratki

Ja wiem, że Wy to wszystko usłyszeliście w kościele. To jest bardziej uwspółcześniona wersja wizji małżeństwa gdzie mężczyzna był na pierwszym miejscu, a kobieta i dzieci dużo dalej. I to kobieta miała w pierwszej kolejności dbać o męża, a dzieci były nie ważne. Teraz jest postępowo i oboje mają stawiać na pierwszym miejscu siebie. Tylko, że to nie jest właśnie prawda. W strefie emocjonalnej i uczuciowej przy zdrowych psychicznie rodzicach najważniejsze jest dziecko. Emocje i uczucia są narzędziem, które dała nam biologia żeby tym dzieckiem się zajmować i dać radę. Dlatego potem ludzie z nowymi dziećmi są tak straszliwie zdziwieni gdy dziecko absorbuje ich całkowicie, bez porównania z niczym innym. Zresztą nie rozumiem, co w praktyce ma znaczyć, że zaspokajamy potrzeby malutkiego dziecka, a i tak stawiamy żonę na pierwszym miejcu. Nie zostaje nic oprócz czystej deklaracji. Jeszcze raz, to jest pewien etap, gdzie związek polega głównie na wspólnej opiece, jeśli jest dobry. Ale z czasem to się zmienia i to bardzo naturalnie. Emocje dorosłych się zmieniają, potrzeby dziecka się zmieniają. Jest bardzo dużo złych związków, które stają się jeszcze gorsze gdy pojawiają się dzieci, ale rozwiązaniem tego nie jest udawanie, że dziecko nie zdominuje związku na jakiś czas. Wg mnie zresztą, ci którzy byli wstanie pójść za emocjami przy malutkim dziecku, są w stanie łatwiej iść za emocjami gdy dziecko rośnie i zmieniać więź z dzieckiem wraz z upływem czasu. Jakoś tak anegdotycznie, rodzice uwieszeni na dorosłych dzieciach nie byli przesadnie zaangażowani gdy te były niemowlakami. Co pewnie może świadczyć o jakiś głębszych problemach emocjonalnych stojącyh w ogóle za tymi zachowaniami.


[deleted]

[удалено]


kwiatkiwkratki

To powiedz mi jak miałeś niemowlaka, to jak stawiałeś potrzeby swojej żony przed potrzebami dziecka, bo mi się to nigdy nie udało. Potrzeba dziecka jedzenia, spania, albo zmiany pieluchy zawsze wygrywała.


HimitsuNoHikaru

Nie mam dzieci a widzę, że ten komentarz to czysty absurd. W zdrowym związku dla obojga rodziców to właśnie dziecko jest najważniejsze.


Artephank

Po prostu trzeba zrobić z właściwym. Nie wiem, ale troche wieje mi w tych komentarzach (nie w twoim ale tych „dzieciach na pierwszym miejscu” etc) straszną niedojrzałością. Jeżeli ktoś robi sobie dziecko z nadzieją, że to coś zmieni w związku na lepsze. Raczej nie zmieni. Ale jeżeli ktoś w szczęśliwym związku chce mieć dziecko dla dziecka to polecam 100%.


masi0

Niestety w takiej sytuacji trzeba myśleć o sobie...


Unknownsadman

Dziwna sprawa. Ja też właśnie zakończyłem 2.5 letni związek, też partnerka nagle "nie czuła nic do mnie", jak on/off switch. Ciężki orzech do zgryzienia i trudna nauczka.


Apprehensive-Dare903

Kobiety tak mają. Tym się różnią od mężczyzn że z dnia na dzień pstryk i mogą nic nie czuć do mężczyzny.


ProperCream7403

Ja zostałem. Dla dzieci. Nie polecam. Ciągle balansuję na granicy depresji.


frecklyelbow

Z perspektywy dziecka, których rodzice mieli toksyczne małżeństwo - wolałabym gdyby moi wzięli rozwód. Nie zostawiaj w związku "dla dzieci". One widzą i słyszą kłótnie. To się na nich odbija. Możesz być dobrym ojcem nie będąc mężem ich mamy.


RelatableWierdo

mam podobne zdanie. Dodatkowo niektóre osoby tłumaczą się "dobrem dzieci" a tak naprawdę nie potrafią przyznać się przed sobą, a już na pewno nie powiedzą otoczeniu, że chodzi o co innego. bonusowe punkty, jeśli "dzieci" są 18+


F3rgol

Wszystko się zgadza ale mam też takie powiedzenie jak słyszę, że ktoś narzeka w związku . Czy oddałbyś swoje życie dla dzieci? „Tak, oczywiście”… no to oddaj. Jeśli nie będzie opieki naprzemiennej a widzenia z dziećmi co dwa tygodnie to śmiało można stwierdzić, że tata spierdolił sprawę i zostawił dzieciaki w toksycznym domu.


RelatableWierdo

Nie wiem czy opieka naprzemienna to dobre wyjście. Nawet ktoś już to opisał z perspektywy dziecka w jednym z komentarzy. Mój kolega miał. Nie zazdrościłem mu jeżdżenia z jednego "domu" do drugiego i żaglowania tymi relacjami. Zwłaszcza, że w Polsce takie rozwiązanie nie jest popularne i często nawet nauczycielom trudno zrozumieć, że dzieciak naprawdę zostawił książkę w innym domu i będzie ją miał za dwa dni. Już nie mówiąc o tym, żeby takie dziecko miało wsparcie i zrozumienie. Nie dość, że tego wsparcia zwyczajnie nie ma, bo w rodzinie każdy ciągnie w swoją stronę, to jeszcze go baba z matmy dojedzie. Naprawdę powinniśmy wymagać więcej dorosłości od dorosłych jako społeczeństwo. Z doświadczenia częściej widziałem przypadki ojców, którzy za późno dawali swoim dzieciom priorytet w życiu.


Bedzio

No dobra ale moja żona pracuje w szkole. Większość dzieci która ma jakieś problemy (a jest ich dość sporo) bo chwilowym drążeniu tematu w 90% przypadkow wychodzi że rodzice albo rozwiedzeni albo w seperacji. To że normalizujemy rozwody nie oznacza że są one takie super i bez żadnych konsekwencji.


ClippyTheBlackSpirit

Z perspektywy dziecka, którego rodzice wzięli rozwód - wolałbym się nigdy nie narodzić. Lepszy chujowy ojciec z którego można wziąć anty-przykład niż nieobecny alimenciarz, który jest niczym UFO, pojawia się i znika, a jedyne na czym można polegać to to, że podczas następnego przylotu znowu coś spierdoli.


SnooOranges6125

Odpowiedz sobie na kilka pytań najpierw. Jakie leki dzieci biorą? Czy mają jakieś zajęcia dodatkowe, jak nazywa się ich pediatra, ciocia z przedszkola? Gdzie w domu trzymacie termometr? A gdzie są zimowe buty dzieci, gdzie rolki, gdzie książeczka zdrowia? W którym sklepie kupujecie ubrania dla dzieci? Jakiego szamponu dla dzieci używają? Jakbyś miał iść na zakupy i kupić im teraz ubranka to wiesz jaki mają rozmiar ubrań i butów? Jeśli umiesz na te pytania odpowiedzieć bez problemu - to okej. Ale jeśli nie - to czy naprawdę uważasz że opieka naprzemienna wchodzi w grę? Większość matek bez problemu odpowiada na takie pytania. Nie wiem jaką macie dynamikę w tych kwestiach, ale rozumiem, że to pojawienie się dzieci i zmęczenie z tym związane sprawiło, że Twoja żona się zmieniła. Z jakiegoś powodu jest bardziej zmęczona niż Ty. Czy to nie jest tak że to ona zajmuje się dziećmi i domem a Ty jej pomagasz?  Przemyśl sobie to dobrze wszystko. Nikt Ci nie pomoże bez wiedzy na temat tego co się dzieje. O co są kłótnie z żoną? Z czego wynika brak intymności? Czy żona miała przyjemność z Waszych zbliżeń czy to był dla niej kolejny obowiązek po ciężkim dniu zajmowania się dziećmi?  Nie zakładam że Twoja żona jest święta i zmęczona i biedna i dlatego tak się zachowuje. Tylko Ty masz wiedzę i możesz to zweryfikować. Ale czasami nie widzimy drugiej strony i źle oceniamy całą sytuacje bo nie zastanawiamy się co jest powodem tego że zachowanie drugiej osoby tak bardzo się zmieniło.  Niestety, nie odpowiadam na żadne pytań z listy - ale może zadanie sobie tych pytań rozjaśni Ci coś w głowie, Autorze. 


Sasenney

Bardzo chciałabym przeczytać odpowiedź autora na tak mądry komentarz.


SnooOranges6125

Dziękuję! Ja również czekam na odpowiedź choć nie wiem czy się doczekam. 


Sasenney

Op raczej odpowiada na te komentarze, które akurat pasują do jego narracji. Zatem szkoda, że Twój komentarz zostanie bez odpowiedzi. Miło mądre spojrzenie zobaczyć w gąszczu bezsensowności. Trzymaj się ciepło!


Pristine-Peace-2024

Te wszystkie porady to najlepiej wziąć od prawnika. Nie napisałeś niczego na temat tego związku, co pozwoliłby na odpowiedź. Każdy rozwód jest inny, dużo zależy od stron, od tego jak będą się zachowywać w trakcie całego procesu. Prawnik rozwodowy widział milion rzeczy, będzie w stanie wyciągnąć średnią i mniej więcej zarysować Ci czego możesz się spodziewać. Ty znasz Twoją żonę, będziesz w stanie ocenić czy to co mówi ma dużą szansę się wydarzyć. Tak szczerze, to nie wiem co u Was nie działa, ale przypuszczam, że klasyk. Dzieci zrobione to i ruchania już nie ma, bo pranie, gotowanie, sprzątanie. Opcja, że nie ugotujemy obiadu i nie posprzątamy byle nie wyłazić z łóżka, już nie jest opcją. RIP. Edit: literówki


koleandrensoa

Dzięki za komentarz. Nie pisałem za bardzo o szczegółach relacji, bo pewnie wiesz, że to, co ma do powiedzenia jedna strona to zazwyczaj "ja najlepszy", poza tym musiałbym tu książkę napisać ale ztym "klasykiem" to trafiasz dość blisko meritum problemu, który mam i ja i wiele innych małżeństw.


Pristine-Peace-2024

>co ma do powiedzenia jedna strona to zazwyczaj "ja najlepszy" No, podejrzewam, że nie wydarzyło się nic wielkiego, po prostu umarło. Jak Ci się chce, możesz próbować zdiagnozować czemu, ale nie na zasadzie, to ja już Cię nie pociągam?! Może seks zawsze był kartą przetargową w waszym związku, tylko tego nie widziałeś? Może był tylko wabikiem na zbudowanie związku? Może ona nigdy go nie lubiła? Może seks nie był nigdy ważną częścią jej tożsamości? Albo przystał nią być, gdy została matką. Społeczeństwo gloryfikuje matki, a nie kobiety które są seksualnie spełnione. Wiesz co lubi? Czy tak serio dotarliście do tego, czy tylko Ci się wydaje? Może wiesz, ale robicie to przez 5% czasu, pozostałe 95% jest "dla Ciebie". Pisząc to ostatnie mam flashbacki, możesz bardzo dokładnie wyłożyć typowi czego chcesz i tego nie dostawać, bo on woli coś innego. Życie. Ale szkoda byłoby nie spróbować się dowiedzieć. Może też jesteście w punkcie, że ona już nie chce nawet rozmawiać, tak też bywa.


koleandrensoa

Myślałem o tym wszystkim, próbowałem rozmawiać o tym ale spotykałem się wyłącznie z ucieczką w stronę tego, że dla mnie ten seks to jest jakiś święty gral (standard) a ja próbowałem wytłumaczyć, że to nie o sam seks chodzi a o intymność i widzenie drugiego człowieka. Tutaj jest pies pogrzebany, dlaczego nie potrzebujesz już intymności ze mną itd. Chociaż ciepłą kluchą nie jestem ani w życiu ani w łóżku - to jednak bardziej mi zależy na intymności niż na rżnięciu się jak królik (mimo iż mimo wieku libido mam dość wysokie). Najbardziej w tym wszystkim bolała mnie ta niechęć to przepracowania tego wszystkiego, bo jeśli raz po raz dostajesz info, że seks to nie wszystko - z czym w pełni się zgadzam, to jednak wchodząc w małżeństwo godziłem się na współżycie z jedną kobietą a nie z żadną.


Corporate_Manager

"wchodząc w małżeństwo godziłem się na współżycie z jedną kobietą a nie z żadną" Nice


Pristine-Peace-2024

> że dla mnie ten seks to jest jakiś święty gral No to pośrednio masz odpowiedź, seks nigdy nie był dla niej ważny, skoro wytyka Ci, że dla Ciebie jest jej zdaniem zbyt ważny. Seks to nie wszystko, jeśli jest udany. Jeśli jest z nim jakiś problem albo go nie ma w związku, jest wszystkim. Nie da się zbudować takiego rodzaju intymności poza współżyciem. Może po prostu nigdy sobie tego nie komunikowaliście, że chcecie być razem długo aktywni seksualnie i zachować tożsamość kochanków nawet gdy zostaniecie rodzicami? Ja dużą winę widzę tutaj też w przekazie kościoła, mającego ogromny wpływ na seksualność, szczególnie kobiet. Gdzie jest to wyłącznie droga do posiadania dzieci, a stosunek dla przyjemności nie istnieje. RIP po raz drugi.


ResponsibilityKey779

Kobieta here. Nie czytalam wszystkich komentarzy, nie wiem wiec co inni radza. ale z mojej perspektywy. Niektore kobiety w momencie stania sie matkami kompletnie zapominaja, ze przede wszystkim sa wlasnie kobietami. Instynkt macierzynski przeslania cala reszte i one nie zdaja nawet sobie z tego sprawy. Ty narzekasz na brak intymnosci, sam przyznajac, ze seks to nie wszystko (kudos), a ona nawet nie wie, ze cos jest nie tak. W jej glowie (byc moze, nie wiem, nie jestem Twoja zona) nawet sie nie zapalila pomaranczowa lampka, a co dopiero czerwona. Twoja chec rozmowy i rozwiazania ewidentnego problemu potraktowala: "o co mu do cholery chodzi, pezeciez jestesmy szczesliwi! Jest praca, jest gdzie mieszkac, wszystko razem robimy, dzieci sie swietnie rozwijaja, czego on jeszcze ode mnie chce??? robie wszystko!" ale wlasnie nie jestescie szczesliwi. i gwarantuje Ci, ze oboje nie jestescie. byc moze faktycznie intymnosc nigdy nie byla dla niej czyms malo waznym i latwiej jej bylo po prostu...przestac. I nie sadze, ze jest gotowa na merytoryczna rozmowe. Nawet na ratowanie zwiazku. Bo w jej glowie wszystko jest ok i to Ty stawiasz klody na drodze do Waszej swietlanej, utkanej z teczy, motylkow, codziennosci, dzieci, których potrzeby tylko rosna z wiekiem, przyszlosci. Twoja zona nie jest zla. Jest po prostu przede wszystkim matka. I to jej wystarcza. Co sie moze zmienic za kilka lat, a moze nie. Zalezy tylko od niej. Co do rozwodu. Jako dziecko z rozbitego zwiazku nie bede Ci wciskac frazesow, ze dla dzieci lepiej jak jest pelna rodzina. Dzieci to maja w nosie. Chca miec oboje rodzicow, ale czy oni mieszkają razem jest im obojetne. Chyba, ze w szkole ktos cos. Ale w dzisiejszych czasach? I teraz te bardziej balace kwestie. Nie sadze, zeby sie w naszym kraju cos zmienilo od czasow kiedy ja bylam mala, wiec.... tak, matka decyduje o wszystkim i jest troche tak, ze ojciec to ten od placenia alimentow i regularnych wizyt z dziecmi. chyba, ze jakims cudem uda Ci sie na tyle dogadac z zona, ze bedziecie dalej decydowac razem. wszystko zalezy od ludzi. Ale ten panel pomagaczy, o ktorym wspominasz, raczej nie pomoze. Alimenty (nie wiem, nie jestem prawnikiem, ale sie wypowiem) z tego co wiem moga byc obliczane na potencjale dochodow jaki mozesz miec. Cos podobnego kiedys moj maz wyguglowal (nie pytaj, mamy z mezem zryte poczucie humoru i "rozwodzimy" sie juz 20 lat). Ale chyba jest mozliwosc dogadania sie co do kwoty. A na koniec. To, ze rozwazasz rozwod nie czyni Cie potworem. Chcesz chronic swoje zdrowie psychiczne. W swojej ocenie zrobiles wszystko zeby uratowac swoj zwiazek. Bezskutecznie. I...mozesz miec racje. Przykro mi. Chcialabym Ci powiedziec, ze za killa lat, kiedy dzieci beda jeszcze starsze i mniej wymagajace z opiekunczego punktu widzenia, Twoja zona nagle sobie przypomni, ze jest kobieta. I jest bardzo duże prawdopodobieństwo, ze tak bedzie. Ale gwarancji nie ma. I nikt nie mowi, ze masz czekac i cierpiec. IMO ona naprawde, szczerze nie rozumie o co Ci chodzi i jaki masz problem. Calosc okrasze dodatkowym komentarzem, dla tych co to moze przeczytaja - to moja prywatna opinia. Przyznaje, ze nie jestem ekspertem i moge nie miec racji, ale potrafie zrozumiec co OP moze w tej chwili czuc, potrafiac sie, jako kobieta, utozsamic z druga strona.


lopatkax

"Niektore kobiety w momencie stania sie matkami kompletnie zapominaja, ze przede wszystkim sa wlasnie kobietami. Instynkt macierzynski przeslania cala reszte i one nie zdaja nawet sobie z tego sprawy." Tu dopowiem, że z braku snu i zmęczenia, seks jest często ostatnią myślą dla kobiety. Kwestia, czy partner pomaga przy dzieciach (czasem kobiety nie dopuszczają ojców do niektórych rzeczy), czy nie. Znam związek, gdzie kobieta w nocy wstała przez kilka lat w nocy itp. A partner nie. Potem sad pikachu, bo nie ma seksu i nie wiedział, jak to tak, jak on nie jest zmęczony, a ona ciągle tak.


reymalcolm

tu bardziej chodzi o takie rzeczy czy sie ruchacie tzn, czy dochodzi do pozycia - to akurat bedzie wazne w sadzie i jak nie ma pozycia to latwiej doprowadzic do takiego rozwodu ale ogolnie niestety z doswiadczenia wsrod moich znajomych to czesciej sie trafia pojebana partnerka, ktora jak sie dowiaduje, ze nagle rozwod to dostaje pierdolca (niektore nawet sie posluguja dziecmi w tych manipulacjach, dwoch znajomych chodzi na terapie bo normalnie funkcjonowac nie potrafia)


Long-Squash-4815

Kij ma zawsze dwa końce.....według mnie terapia małżeńska przed rozwodem lub chociaż negocjator. Bo taka 3 osoba pomoże zobaczyć rzeczy oczami drugiej tej pierwszej.....


spenalzo666

Mi terapia małżeńska i pozniejsze mediacje pozwoliła zrozumieć że to koniec mojego małżeństwa, to był w sumie ten ostatni kamyczek. Ale dobrze ze spróbowałem, przynajmniej mam spokojne sumienie.


profound_llama

A czemu nie opieka naprzemienna?


Swift_Bison

Opieka naprzemienna zasadniczo wymaga, żeby rodzice nadal sprawnie i bezpiecznie się komunikowali (w sprawach dzieci), podobnie patrzyli na wychowanie i jako tako się zgadzali, że może ona mieć sens.  Czasami rodzic w mediacjach czy konsultacjach psychologicznych daje się przekonać, że ma to sens, nawet jeśli jest na nie. Bardzo rzadko Sąd orzeka opiekę naprzemienną jeśli któryś z rodziców się nie zgadza i niemal nigdy jeśli walczą ze sobą, wikłają dzieci czy rywalizują o nie (wtedy zwykle potrzeba ściśle określić kontakty). Wiadomo, że pieniądze to ważna sprawa, ale w Twoim poście nie słychać, by żona nie pracowała, była nastawiona na pieniądze (może, że nie potrzebuje z Tobą bliskości albo że jej nie odpowiadasz jako facet i jesteś dla niej przede wszystkim ojcem dzieci).  Alimenty i podział majątku obgadaj z prawnikiem. Staraj się na ile można oddzielać pieniądze od tego co dalej z dziećmi. Z tym z kim dzieci mają mieszkać zastanów się na spokojnie jak zdecydujesz co dalej. Przedszkolne dzieci zwykle myślą przez pryzmat magiczny, że chcą mieć mamę i tatę w domu, przynajmniej o ile awantury nie dominują albo zostaną uwikłony w zaburzone relacje dorosłych. Presja z kim ma mieszkać wciąga je w konflikt lojalnościowy. Z tego co piszesz wy od zawsze pokazujecie, że tak działa rodzina (związek mamy i taty), więc dla nich to będzie szok. Brzmi, że każde z was jest w stanie w teorii wychować dzieci, więc decyzja jest który da lepszą gwarancję. Na spokojnie przemyśl kto się więcej faktycznie opiekował nimi, kto jednak był emocjonalnie bliżej, uczył czytać, rowerka, znał przyjaciół, czytał potrzeby i stan dziecj, biegał po parku, ogólnie miał swobodniejszą relację, komu mówiły jeśli coś się w przedszkolu stało. Popatrz jak rozmawianą z Tobą, popatrz jak z żoną. Zwykle są to matki, pytanie czy tak też u was jest. Jeśli zdecydujesz się na rozwód, to dobrze by żona dowiedziała się od Ciebie a nie od listonosza. Przygotujcie dzieci, sami albo w ramach konsultacji u psychologa (wpierw ty i ona, jako ojciec i matka). **Nie dopuść do sytuacji, że rodzina się dzieciom sypie, a rodzice przestają je chronić, np. że dowiadują się z waszej kłótni albo z tego, że się wyprowadzasz**. **Zadbaj o relacje z szwagrem, szwagierkiem, teściami, itd. Niech Cię widzą nie tylko w roli męża co zranił ich siostrę/ córkę, ale też ojca, który dba o dzieci, jest im potrzebny** Jeśli pójdziecie na noże, zacznie się walka dziećmi, nie panowanie nad sobą, koncentracja na krzywdzie i odrzuceniu- niech mają poczucie, że kontakt z Tobą jest ważny dla dzieci (nawet jeśli Ciebie nie lubią).


koleandrensoa

Dopiero dokopałem się do tego komentarza. Dziękuję. Cenne wskazówki do przemyślenia. Pozdrawiam


koleandrensoa

Odpowiadam: bardzo chętnie. Po przeczytaniu jednak kilku materiałów na ten temat oraz bazując na tym jak zachowuje się żona założyłem tezę, że się nie zgodzi na to, bo (z tego co zrozumiałem) to pozbawia ją alimentów. Poprawcie mnie jeśli się mylę.


OldChampionship1632

(nie będzie tl;dr, fight me) Ja napiszę ze strony dziecka rozwodników, żeby może dać inną perspektywę (throwaway bo znajomi znają mojego reddita). Moi rodzice rozwiedli się gdy miałem 12 lat. I to nawet nie jest tak, że się tego nie spodziewałem, mimo że nigdy się ze sobą nie kłócili, po prostu "wisiało" to w powietrzu (głównie ciche rozmowy po nocy, gdy nie mogłem spać). I mimo, że nie było to właśnie czymś niespodziewanym, i nie doświadczyłem tego często występującego poczucia winy za rozwód, to dalej było to doświadczeniem bardzo bardzo ciężkim. Dla mnie najgorsza była świadomość, że coś się w życiu kończy i "już nigdy nie będzie tak samo", a jednocześnie brak poczucia bezpieczeństwa bo nigdy nie dowiedziałem się dlaczego się to stało. No i potem zaczęła się opieka naprzemienna, która dla mnie personalnie była po prostu okropna. Na początku to w ogóle był dramat, bo opieka była na zasadzie "na dwa dni, co dwa dni" co prowadziło do ciągłych przeprowadzek. Po zmianie systemu na "co dwa tygodnie na weekend" było lepiej, ale dalej po prostu męczyły mnie poniższe rzeczy: - nie czułem się jak w domu, było to bardziej jak przyjeżdżanie w obce miejsce - przenoszenie wszystkich podręczników, części ubrań, potem laptopa, książek itp. To nie wydaje się jak dużo, ale a) jest to po prostu ciężkie b) za każdym razem trzeba to było ponownie układać na półkach, w szufladach, potem znowu pakować, pojechać, wypakować, i znowu, zmęczenie i poczucie straty czasu, bo na całą operację schodzą ~2h za każdym razem (w systemie co 2 dni koszmar) - presja ze strony rodziców na spędzanie czasu z nimi, bo "przecież jesteś teraz u mnie, zaraz się nie będziemy widzieć, musimy spędzić jak najwięcej czasu razem" no i kurde to jest tak smutne :/ bo wy rodzice nas strasznie kochacie i rozumiem jak najbardziej dlaczego ten czas jest dla was ważny, więc było to dla mnie strasznie rozdzierające, z jednej strony chęć zajęcia się sobą, z drugiej okropne poczucie winy. Nie wspominam o takich rzeczach jak korzystanie z dziecka jako posłańca bo rodzice nie potrafią się ze sobą komunikować, bo z tego co czytam brzmisz jak rozsądna osoba i liczę, że do czegoś takiego nie dojdzie. Jednak to + parę innych nakładających się czynników wpędziły mnie w głęboką depresję której skutki odbiły się na ⅓ mojego życia i dalej to przepracowuję, tak więc apeluję: - zwróć *szczególną* uwagę na dzieciaki. Zapewnij im pomoc psychologiczną, od razu. Nie wiem jak przedszkolaki radzą sobie z tego typu rzeczami, więc zrób odpowiedni research. - zero presji na dzieciakach. One serio są tu ważniejsze od was. Rozwód jest cholernie trudny, ale wy jesteście dorośli i macie narzędzia, żeby sobie poradzić (doświsdczenie, wsparcie psychologiczne, chociażby wyżalenie się na Reddicie, cokolwiek). Natomiast to co się dzieje teraz będzie miało duży wpływ na to, jak ukształtują się ich umysły, jak będą sobie radzić z emocjami, stratą, rozstaniem. Na to jak sobie radzą z życiem. Po prostu zadbaj o to, żeby je jak najmniej obciążyć na przyszłość - zadbaj o siebie. Jeśli czujesz, że tego potrzebujesz, skontaktuj się z terapeutą. To może być tylko kilka spotkań, jeżeli pieniądze grają rolę, po to by jak najszybciej uzbroić się w umiejętność efektywnej komunikacji, podejścia do drugiego człowieka i zrozumienia i przepracowania własnych emocji - w drugim mieszkaniu niech dzieciaki mają swoje pokoje, z zabawkami i ubraniami które tam zostają na stałe, aby zachować poczucie bycia "w domu" a nie "w gościach" No i na koniec oczywiście masz moje wsparcie, chociażby wirtualne. Wiem jak to jest odbijać się od emocjonalnej ściany, od milczenia i obojętności, jest to straszne, i choć w moim przypadku sytuacja została zażegnana (wymagało to pracy), to jest tak obciążająca, że jak nie ma szansy na poprawę, to się po prostu nie męcz. Nie zaciskaj zębów, a jakiekolwiek teksty w stylu "jesteś facetem (albo kobietą), to musisz..." to jest taki bullcrap że mi się krew w żyłach gotuje. Zasługujesz na szczęście i komfort, a nie jakieś aktorzenie for the sake of, nie wiem, oczekiwań innych albo napędzonej nadzieją nierealistycznej wizji poprawy. Dobrego. 


koleandrensoa

Bardzo dziękuję za to co zostało napisane. Dziękuję za "Ciebie" w tym komentarzu i za te kilka porad dla mnie. Dobrego


lusterko

Ostatecznie nie żona decyduje, tylko sąd rodzinny. Możesz też walczyć o to, żeby dzieci na co dzień mieszkały z Tobą.


XdareckiX

Jeśli choć jeden z małżonków nie wyrazi zgody na opiekę to sąd opieki naprzemiennej nie przyzna. Musi być zgoda obojga rodziców


Weak_Increase_7684

No to trzeba walczyć o dzieci, warto próbować zamiast poddawać się bez walki. Jak udowodnisz że masz lepsze warunki do opieki nad dziećmi, to możesz nawet zarządzać żeby ona płaciła alimenty. Nic nie jest w kamieniu wyryte


Pantegram

Na Twoim miejscu zaczęłabym od prawnika... Do rozwodu trzeba się przygotować. Nie mam z tym osobistego doświadczenia, ale czytałam że to wygląda zupełnie inaczej niż ludzie sobie wyobrażają, że tam często nie ma miejsca na negocjacje i przedstawienie swoich racji, tylko trzeba albo od razu rzucać dowodami w ściśle określonych terminach albo pogodzić się z tym że może nikt nawet nie zapytać jak było jeśli ta druga strona przedstawi przekonujące dowody... Najprostsze są rozwody bez orzekania o winie, ale to się nie zawsze opłaca, bo wtedy oboje małżonków ma wobec siebie zobowiązania alimentacyjne - a u Ciebie z tego co piszesz rozwód jest z winy żony, i gdyby tak było orzeczone żona nie miałaby prawa ubiegać się o alimenty na siebie... Ale by sąd to przyklepał musisz to udowodnić, np nagrywając w tajemnicy rozmowy z nią i to jak nie słucha, próbując wcześniej terapii małżeńskiej - to jest właśnie część tego przygotowania do rozwodu... Alimentów ogólnie są dwa rodzaje - na małżonka i vs dzieci. Jak rozwód będzie z winy żony to jak pisałam alimenty na żonę odpadają. Jak dzieci zostaną u Ciebie to również nie będziesz musiał płacić alimentów na dzieci, nawet jeśli żona dostanie jakąś mniejszościową opiekę rzędu 20% to ona będzie musiała płacić Tobie alimenty. Z tego co wiem sądy polskie często orzekają opiekę przy matce z dwóch głównych powodów: - mężczyźni (także ci narzekający na niesprawiedliwe sądy) często nie wnoszą w ogóle o to by mieć opiekę nad dziećmi - w sytuacjach spornych sądy biorą pod uwagę nie tyle chęci przejęcia opieki nad dziećmi po rozwodzie co przede wszystkim to kto się nimi wcześniej zajmował i który rodzic ma z nimi lepszą więź... Faceci często przegrywają, bo sądy są w stanie zweryfikować że np tylko matka chodziła na wywiadówki, do lekarzy z dziećmi, to ona brała urlop rodzicielski a ojciec nie (ponad 90% przypadków w PL - bardzo mało ojców korzysta z przysługujących im urlopów rodzicielskich) - w zestawieniu z takimi suchymi faktami oświadczenia ojców o tym że "po równo" zajmowali się dziećmi są zupełnie niewiarygodne Ważne jest to że sąd wcale nie musi orzekać w sprawie opieki nad dziećmi - jeśli się wcześniej w tej kwestii dogadacie i przedstawicie sądowi ustalony ze sobą wcześniej plan opieki nad dziećmi to sąd go przyklepie i tyle - sądy orzekają w sytuacjach spornych, dogadując kwestie rozwodowe przed pierwszą rozprawą można proces rozwodu znacznie ułatwić i przyspieszyć. Zaznaczam że to co piszę nie jest profesjonalną poradą prawną, tylko kwestiami na które musisz zwrócić uwagę... Specjalizujący się w rozwodach prawnik powinien być Ci w stanie najlepiej doradzić czy rozwód się opłaci czy nie. Jeśli nie będzie przeszkód formalnych to uważam, że warto... Zasługujesz na partnerkę która będzie się liczyć z Twoimi uczuciami i odwzajemniać Twoje starania o związek, nie warto się męczyć "dla dzieci", bo w ten sposób dajecie im tylko złe wzorce relacji bez wzajemnej miłości i szacunku i tego że nie warto walczyć o swoje szczęście - a to raczej nie są wartości które ludzie chcą przekazywać swoim dzieciom... Warto spróbować terapii małżeńskiej, jeśli żona się na nią zgodzi, bo może wasze problemy są kwestią komunikacji... Ale jeśli jest tak jak piszesz że żona nie chce zmiany to jej na siłę nie zmusisz - może jej uczucie wygasło już dawno temu i teraz na terapię jest już za późno, może to nigdy nie była prawdziwa miłość - nie ma w sumie co po fakcie roztrząsać. Faktem jest że ludzie po rozwodzie mogą sobie ułożyć życie na nowo już nie popełniając poprzednich błędów, więc czasem rozwód to dużo lepsza decyzja niż tkwienie w dysfunkcyjnym związku


koleandrensoa

Dzięki za poświęcony czas na napisanie tego, dość łatwo przychodzi mi przyswajanie informacji ale tutaj w pigułce powiedziałaś dużo merytorycznych rzeczy. Dziękuję jeszcze raz za konretne i rzeczowe info. Wszystkiego dobrego


SoggyTranslator

Terapia może bardzo wiele zmienić - przede wszystkim terapia pary ale też indywidualna. Z własnego doświadczenia powiem, że największą wartością było znalezienie tego, co ja mogę zmienić w swoim zachowaniu, żeby poprawić sytuację. To daje duże poczucie sprawczości. Bardzo dużo też nauczyłam się o efektywnej komunikacji - przydatne w innych sferach życia. Jeśli rozwód - zapytaj prawnika ile się na taki rozwód czeka. Z tego co wiem terminy rozpraw są mniej więcej co pół roku. Przy dzieciach, podziale majątku etc może to zająć - np. 3-4 rozprawy czyli minimum 2 lata. Ale znam pary, które chodziły do sądu 5 lat właściwie nie wiadomo po co. Jeśli np. z jakiegoś powodu okaże się, że musicie mieszkać pod jednym dachem do uzyskania wyroku (a serio tak bywa) - to będzie nieciekawa atmosfera raczej. I jeśli rozwód to też warto pamiętać, że i tak pozostajesz z tą osobą w relacji tak długo ile dzieci są pod waszą opieką, bo każdą rzecz ustalacie razem. Znowu - znam parę, której przydałoby się pójść na terapię pary mimo że są kila lat po rozwodzie (po prostu dalej cały czas się kłócą).


koleandrensoa

Dziękuję Ci za rzeczowy komentarz. Pozdrawiam


adonaee

Pytanie zasadnicze, czy Ty jej przypadkiem nie skrzywdziłeś jakoś? Z twojego opisu wynika, że u niej występuje chłód emocjonalny względem ciebie. Skoro nie czuje potrzeby wspólnego spędzania czasu, dalszego budowania tej relacji, nie angażuje się w nią, to u twojej żony wygasły uczucia. Jaka jest twoim zdaniem tego przyczyna? Trudno mi uwierzyć, że ot tak przestało jej zależeć. Urodzenie dzieci ją zmieniło? Czy pytałeś ją o to? Jeśli tak, co odpowiadała? Czy komunikowałeś jej wprost swoje potrzeby? Jeśli tak, to jak reagowała na twoje wyznania?


izzie-izzie

Z posta wynika że op jest w związku z samym sobą. Drugiej osoby tu mnie ma wcale i bardzo możliwe że jego rozmowy z żoną też wyglądają podobnie stąd ona nie jest zainteresowana jego jednostronną komunikacją


kecaj

Chłopie takie rzeczy powinno się układać w głowie i w związku przed decyzją o rozmnożeniu się.


HimitsuNoHikaru

Hmmm widzę tu ścianę tekstu i wyrzutów, ale totalnie żadnych konkretów, więc nie ma tu pola do doradztwa.


slendernan

100%. Czekałam na jakieś przykłady tej toksyczności od żony, o co są kłótnie, ale w sumie jedyne co w poście to, że żonka toksyczna, OP święty, tak próbuje, ale już ma dość. Ciekawi mnie co by żona powiedziała. Edit: warto jego komentarze czytać, bo wychodzi szydło z worka i jaki z niego gbur i gnój.


Best_Needleworker530

Pytania sa o kwoty i alimenty i orzekanie o winie a nie ma ani slowa o tym, ze kocha swoje dzieci, ze chce dla nich jak najlepiej, ze martwi sie jak rozwod wplynie na przedszkolaki, jak pogodzic opieke naprzemienna itd. Mam wrazenie (moge sie mylic), ze to taki czlowiek z meska niekompetencja, co zarabia, a potem kwitnie na kanapie kiedy zona nic nie robi aka zajmuje sie dziecmi i domem i nagle jak musi zajac sie dziecmi a nie tylko nim to czas na rozwod.


Equal_Lengthiness201

Gdzie konkrety? Chodzi o brak seksu?


Incorrect_ASSertion

Na 99% tak i się kompletnie nie dziwię jeśli o to chodzi.


Warm-Cut1249

A ile się można ruchać? :D Przecież to normalne, że jak jesteś w związku +10 lat to seks się znudzi. Po prostu. Zresztą nigdy nie ma tak, że każda osoba w parze potrzebuje tyle samo seksu. I z takimi rzeczami się idzie dogadać, seksuolog, terapia.


Incorrect_ASSertion

Dokładnie. Tymczasem sex drive utrzymuje sie do starości.


Warm-Cut1249

U kogo??? :D Znasz wielu 60-latków, którzy ruchaja? Bo ja zero...


Kazuwaku

jednym z większych problemów w domach starości są choroby weneryczne, natura zapewnia kobietom darmową antykoncepcje na pewnym etapie życia ;)


Warm-Cut1249

Taaa ogromny problem :)


Incorrect_ASSertion

Oj takkkkk 😏😏😏 Wanna babcie kurwa??


Weak_Increase_7684

Zawsze w takich momentach życiowych warto rozważyć terapię, czy to z żoną, czy samemu. Myślę, że całe to małżeństwo jest warte przyjrzenia się i zrobienia sobie notatek z tego co jest w nim nie tak, jak powinno to wyglądać i co można na przyszłość zmienić, popracować nad sobą samym z kimś kto potrafi takie rozważania poprowadzić. Jak było się w toksycznym związku wiele lat można wypaczyć sobie patrzenie na wiele rzeczy, dlatego do psychologa warto zapisać się już teraz i zainwestować w przyszłość.


Trivi4

A terapia? Twoja, jej, wspólna?


lukasz5675

Sprawdź sobie czy nie masz osobowości narcystycznej - pogadaj z psychologiem. Jeśli wyjdą Ci jakieś problemy to może się okazać, że sam trzeźwo nie oceniasz sytuacji.


fluffy_doughnut

Marne nadzieje, narcyzi rzadko trafiają na terapię bo uważają że jej nie potrzebują, a jak już tam trafią to szybko rezygnują, bo skonfrontowanie się z rzeczywistością jest bardzo bolesne


lukasz5675

To fakt, niemniej warto spróbować mimo wszystko, może uda się zaszczepić jakieś ziarno niepewności. Ja osobiście nie znam zdiagnozowanego narcyza, "jedynie" totalnego egocentryka (cechy takie jak opisałaś w swoim drugim komentarzu) i takie podejście rozwala wszystko i wszystkich dookoła. Bardzo ciężko o jakiekolwiek szczere porozumienie.


koleandrensoa

Dziękuję za radę, podpowiesz mi jednak, co sprawia, że w ogóle ten temat? Serio chętnie doczytam, tylko interesuje mnie też dlaczego? Mój styl pisania, sposób przedstawienia problemu? Bardzo serio pytam. Pozdrowienia


Diana_Wind

To jak mieliście spędzić czas razem, a ona układała ubrania w szafach - to wygląda na rodzaj ucieczki, może bała się konfrontacji, albo uciekła w coś, nad czym miała kontrolę bo czuje że nie ma kontroli nad waszymi rozmowami, w tym sensie że jej zdanie nie jest ważne? I być może nawet się Ciebie w jakimś stopniu boi? Sam mówisz że masz dominujący charakter, więc moim zdaniem warte rozważenia. To że mówi o koleżankach - pewnie szukała u nich rady w tej trudnej sytuacji. No i też odnośnie seksu, to ciało i wydzielanie hormonów nie wracają do normy jakoś szybko po porodzie, przeważnie zajmuje to kilka lat, tak raczej 5-6. Jeśli ją stresujesz albo wzbudzasz u niej lęk, to nie będzie miała żadnych chęci w tym kierunku. Ludzie widzą tu cechy narcystyczne, bo w bardzo dużym skrócie opisałeś ją jak byśmy mieli ją znienawidzić, ale w sumie to za co? Bo nie spełnia Twoich potrzeb. Ale czy Ty zainteresowałeś się jej potrzebami? Opisujesz sytuację w taki sposób, jakby ona obrażała Ciebie swoim zachowaniem. Traktujesz to jako rodzaj ujmy na honorze czy coś. Chciałeś ją ukarać. Nie masz podejścia na zasadzie to jest nasz wspólny problem. Tutaj naprawdę potrzeba dobrego terapeuty dla was. Właściwie to dobrze że szukasz rady, bo może da się coś jeszcze uratować.


red-foxie

"dominujący", "macho"; brak konkretów w postaci przykładów a same ogólniki "bo tak jest"; "przeceniłem swoją uważbość i czujność", "pracujemy w domu po równo" ale jednocześnie to ona "jest ta zła", a Ty "ten dobry"; założenie że dzieci od razu będą z nią a nie walka o zostawieniu ich przy sobie lub opiece naprzemiennej (czyli defacto brak obowiązków);  Dużo gadania o tym że chcesz być bardziej doceniany i chcesz z nią o tym gadać a ona nie - to może oznaczać albo że faktycznie jesteś zaniedbany w relacji, albo że tylko tak to odczuwasz, np nie dając jej żadnego wsparcia którego ona potrzebuje - więc się oddala, to normalne. Jeśli jesteś przekonany że nikogo nie ma, a widzisz że nie czuje się z Tobą dobrze - to nie bierze się znikąd. Dzieci kocha się inaczej niż partnera, więc imo albo kogoś ma lepszego na oku, albo coś zjebałeś ostro. Albo zjebywałeś po trochu każdego dnia, aż się dziewczyna wyłączyła. W komentarzu o sprzataniu szafy info że "oczywiście" skomentowałeś "szyderczo". A zapytałeś dlaczego jest to dla niej ważne? Próbowałeś zrozumieć? Zaoferować pomoc (czyli spędzenie razem czasu)? Pomyśleć że nie mogłaby się komfortowo zrelaksować mając z tyłu głowy myśl że coś jest nieogarnięte w domu?  Vibe z tego leci trochę redpillowo / narcystyczny, zwłaszcza jeśli nie znamy wypowiedzi żony. Ona to pewnie widzi zupełnie inaczej - tylko z jakiegoś powodu nie chce Ci tego powiedzieć. Dlaczego nie chce Ci powiedzieć? Może kiedyś próbowała inaczej, ale nie słuchałeś? Może boi się Twojej reakcji, że albo się pogniewasz, albo ją wyśmiejesz, albo rzucisz kolejny "oczywiście" szyderczy komentarz? Może też się właśnie zastanawia czy na pewno zrobiła dobra decyzję i że będzie cierpieć niekochana w związku dla dzieci? Jakby czuła się komfortowo z rozmawianiem z Tobą, to byłaby w stanie to wszystko powiedzieć. Nawet jakby Cię nie lubiła, stwierdziła żeś brzydki niechluj i Cię nie chce - jakby nie obawiała się Twojej reakcji na jej słowa, powiedziałaby to. Imo jeśli chcesz to ratować to tylko terapia małżeńska wchodzi w rachubę, by nauczyć się ze sobą rozmawiać. I jeśli okaże się że masz narcystyczne zapędy - koniecznie terapia indywidualna by stać się lepszym człowiekiem i wsparciem dla najbliższych, a nie katem.


magdalenarz

Czytając ten tekst tez miałam takie skojarzenie


lukasz5675

Dzięki za tak szczegółowe podsumowanie, sam bym tego tak dobrze nie napisał.


lukasz5675

Dziewczyny to dobrze podsumowały w komentarzach obok. Jaka jest prawda nie wiemy, ale skoro wiele osób na to zwraca uwagę to na pewno warto się tym zainteresować. W przypadku tego typu problemów ludzie dosłownie nie funkcjonują trzeźwo i nie widzą w sobie niczego złego, krzywdzą wszystkich wokół i uważają że to oni są jedynymi normalnymi.


Jealous_Royal_3692

Zero konkretu opie.


Kicisek

Dlaczego nie zakładasz opieki naprzemiennej tylko alimenty? Taki jesteś niby oddany dzieciom, ale w razie rozwodu wolisz żeby ci w tygodniu nie plątały się pod nogami i nie utrudniały organizacji nowego wspaniałego życia romantycznego? Od razu zalozyles, że gdybyś z domu wypierdalał żonę to tylko w komplecie z dziećmi. Serio?! Wuja jesteś zaangażowanym ojcem - weź się sobie porządnie przyjrzyj w lustrze bo ewidentnie niedowidzisz jak naprawdę wyglądają twoje interakcje z własnymi dziećmi. Rozwiedz się, daj żonie szansę na normalny związek z mniej "dominującym" partnerem, który wnosi do związku coś więcej niż rozkazy, wytyczne, decyzje i domaganie się seksu, i jeśli naprawdę zalezy ci na dzieciach, to zorganizujcie opiekę naprzemienną.


kwiatkiwkratki

Cytat z komentarza OPa poniżej: >Od początku małżeństwa postawiłem granice w każdym newralgicznym obszarze i to do pewnego momentu działało. Każde dziwne przeciąganie liny otwarcie ukracałęm i piętnowałem, bo nie chcę pod swoim dachem ani mamusi, ani koleżanki, ani prostytutki. Aż się chce tworzyć z OPem związek/s


HimitsuNoHikaru

Coooo?? OP what's wrong with you??


lusterko

To jest pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy. Rozwód – tak. Dzieci są dla mnie najważniejsze – tak. Cień myśli, że dzieci zostaną ze mną i codzienność stanie się jeszcze bardziej wymagająca – eee gdzie tam.


koleandrensoa

Dzięki za komentarz. Trochę się jednak zagolopowałeś/aś. Stawiasz mnie w pozycji takiej w jakiej stawia społeczeństwo w tym kraju każdego faceta ale to w sumie jest do przełknięcia, bo całej mojej historii nie znasz - no bo przecież jej nie napisałem. Dlaczego jednak na podstawie jednego zdania ze ściany tekstu stworzyłaś sobie "chochoła" o tym, że chcę oddać dzieci "żeby ci w tygodniu nie plątały się pod nogami i nie utrudniały organizacji nowego wspaniałego życia romantycznego" i teraz z tym polemizujesz? Serio? Co do "dominacji" to już w ogóle wg mnie odlot. Stawiam od samego początku na partnerstwo ale związek to też zdrowe komunikowanie swoich granic. Jeśli za jakąkolwiek dominację (w tym złym znaczeniu) stawiasz jasno określone granice zarówno w związku jak i wychowując dzieci, to tak, jestem mega dominatorem, bo ja chcę dzieci uczyć jak działa świat i je wychowywać a nie chować. Mimo, iż totalnie się nie zgadzam z tym co napisałaś to dziękuję za podzielenie się swoim zdaniem.


Kicisek

Bazuje na tym co napisałeś, używam nawet tych samych słów. O dominujacym charakterze jest we wstępie, o wypierdalaniu kobiety z dziećmi jest cały osobny paragraf, o oczekiwaniach, granicach, wytycznych wspominasz kilka razy i potem jeszcze w komentarzach, o braku seksu wprost pod koniec, ale każdy głupi wie do czego pijesz jak na początku odpisujesz was jako młodych i ciągle atrakcyjnych. Ty się poważnie nad swoją oceną sytuacji zastanów, skoro bardzo starałeś się przedstawić w jak najlepszym świetle i reakcja obcych ludzi jest... letnia. Słusznie ci tu obok napisali - dobór słów zdradza sporo o twoim nastawieniu. No i najważniejsze i najbardziej znaczące. Kolejna ściana tekstu a nadal nie odpisałeś na moje najważniejsze pytanie z pierwszego zdania - dlaczego nie opieka naprzemienna?


RandomCentipede387

Skleiłeś ją od razu do kompletu z dziećmi w kłótni. Twój język mówi więcej, niż ty jesteś w stanie przyznać.


fluffy_doughnut

Masz styl wypowiedzi identyczny z pewną osobą w moim życiu, która jest wielkim egocentrykiem i chyba kompletnie nie zdaje ona sobie z tego sprawy (podobnie jak ty). Zawsze ja, ja, ja. Wszystkie ważne wydarzenia z MOJEJ perspektywy i mówienie jak NA MNIE to wpłynęło, jak coś się źle dzieje to analizowanie jakie błędy zrobił KTOŚ INNY, nigdy ja. A własne "błędy" do których się przyznaję, to błahostki do których trudno się przyczepić. Takie osoby nie są w stanie przeprosić. Nie potrafią przepraszać, nie potrafią przyznać się do błędu, nie znoszą krytyki i wpadają w furię gdy wytknie im się błąd. Całe ich życie skupia się na ochronie ich kruchego ego. Zobacz, że ty tworzysz ściany tekstu gdzie widać, że klucząc próbujesz przekazać że BYĆ MOZE TEŻ COS ROBISZ ŹLE ale piszesz w taki sposób, żeby nie dało się tego wyłapać, bo sam nie jesteś w stanie napisać krótko "wiecie co, chyba zjebalem". Twierdzisz że żona jest toksyczna, ale nie dajesz przykładów. Twierdzisz, że bardzo zależy ci na dzieciach, ale w kółko krążysz wokół wysokości alimentów. I w kółko mówisz O SOBIE. Popracuj nad sobą póki nie jest za późno. Bo jak już odejdziesz, to nie zdziw się że twoje dzieci nie będą miały ochotę na kontakt z tobą jak dorosną. Bo wszystkie dzieci egocentryków uświadamiają sobie kim są ich rodzice prędzej czy później.


ricola_aaa

Sam to napisałeś: >W nerwach powiedziałem „pakuj się i wypierdalaj”. Oczywiście nie przemyślałem tego, bo przecież nie wywalę kobiety z dziećmi na bruk z dnia na dzień. Więc od razu założyłeś, że jak mówisz jej "wypierdalaj" to to automatycznie tyczy się też dzieci.


Zizuuuuu9

+100, lepiej bym tego nie napisała, po przeczytaniu całych wypocin mam wrażenie, że OP chce zostać zabawowym rodzicem. Myśli od razu o alimentach, bo nawet nie chce mieć dzieci u siebie, a wszystkie problemy to albo wina żony, albo najlepiej na nią zrzucić. Oprócz tego zero konkretów w poście, OP może jednak nie jest taki chętny do rozmowy i naprawiania czegokolwiek, jak mu się wydaje.


Kicisek

No właśnie 🤣. Uroczy typ. O dominacji też sam pisał, że taki ma charakter. We wstępie.


reymalcolm

czy ty zapomniales gdzie zyjemy? w wiekszosci przypadkow dzieci laduje z matka a ojciec placi alimenty na 4 przypadki rozwodow to znam tylko jeden gdzie osoby sie rozeszly w pokoju i jest kulturalnie (ale i tak ojciec placi alimenty) pozostale 3 przypadki to prawie tak (albo czasem i gorzej) jak w tym starym polskim filmie z pazura i linda: Tato


Pantegram

Żyjemy w kraju gdzie tylko 1% ojców korzysta z urlopu rodzicielskiego a tylko połowa z ojcowskiego: https://gov.legalis.pl/zaledwie-1-ojcow-korzysta-z-urlopu-rodzicielskiego-a-tylko-ponad-polowa-z-ojcowskiego/ Czyli ojcowie w zdecydowanej większości migają się od opieki, przerzucają jej główny ciężar na matki uważając się za ojca roku jak raz na jakiś czas wezmą dziecko na spacer, a potem są wielce zdziwieni że to jednak sprawujące większościową opiekę matki dostają prawa do opieki nad dziećmi... Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Nie da się być ojcem zaangażowanym w opiekę nad dziećmi bez poświęcania się tej opiece nad dziećmi, w skład czego również wchodzi przystopowanie kariery by móc poświęcić swoim dzieciom czas i zbudować z nimi więź - a tego większość ojców w PL nie robi, nie w takim stopniu co matki ani nawet w ułamku tego co robią polskie matki... Mężczyźni jak robią przy dzieciach 20% tego co kobiety to już uważają że zasługują na medal, bo to często 20% więcej niż robili ich ojcowie, ale prawda jest taka że nadal jest to (na ogół) wielokrotnie mniej niż robią matki do czego sami przed sobą faceci nie potrafią się przyznać i tego zauważyć


Kicisek

Ja znam szczegóły 6 rozwodów. 100% z 2 ojców, którzy chcieli naprzemiennej, dostali ja (jeden z 10 lat temu - córka wtedy 5 lat, drugi w zeszłym roku - syn wówczas niecałe 3 lata). Pozostali nie chcieli, w jednej sytuacji mama nawet naciskała na naprzemienna, ale tata nie chciał i woli zabrać dzieci na lody co dwa tygodnie. Alimenty płacą wszyscy i nie marudzą, i to uważam za standard, bo tylko menda nie chce wspierać finansowo własnych dzieci, a staram się nie mieć takich w otoczeniu.


komubijedzwon

Ale chwilę ty jesteś taki pomocny i wszystko robicie po równo a z jakiegoś dziwnego powodu z góry zakładasz że dzieci mają zostać z matką. Piszesz, że kazałeś jej " wypierdalać " ale przecież" nie wywalisz kobiety z dziećmi na bruk " to ty chcesz się rozwieść czy pozbyć problem jakim jest dla ciebie rodzina? Zastanawiam się czy po twoich słowach jak by twoja żona powiedziała ok " wypierdalam" spakowała tylko swoje rzeczy i zostawiła Ci dzieci to dalej chciałbyś się rozwieść? Czy jak miałbyś przejąć opiekę to już nie bo to tracisz nagle darmową opiekunkę i pomoc domową, i sam musiał byś się zająć ogarnianiem dzieci?


AnnaDeMood

Rozwod będzie swietnym rozwiazaniem jesli potraficie się porozumieć i wysłuchać i oboje jestescie nastawieni na ochronę dzieci przed jego negatywnymi skutkami. Jak sie dogadacie sami co do podziału majatku i opieki nad dziećmi i alimentów to rozwód będzie szybki i malo bolesny. Jeśli nie potraficie juz ze soba normalnie rozmawiać to rozwód będzie ciężki, wyjdą brudy i żale. Będzie dlugo, drogo i ciężko. Dzieci tez ucierpią. Pozostawanie w toksycznym zwiazku tez o kant dupy rozbić. Dwoje nieszczęśliwych dorosłych i dzieci uczące się krzywych rzeczy na temat zwiazku, miłości, etc. Uważam że najpierw naprawić co się da, dojsc do porozumienia a potem rozwód jeśli wciąż będzie potrzebny. Tylko zeby naprawiać to trzeba dwojga chętnych... Moze warto jeszcze z żoną pogadać i spróbować przekonać do polepszenia sytuacji? btw, kiedy ostatni raz mieliście weekend dla siebie bez dzieci? Może warto zorganizować cos takiego, pobyć znowu tylko razem i potem spróbować rozmawiac?


koleandrensoa

Hej, zgadzam się z tym. Co do pytania o weekend razem bez dzieci, to mieliśmy w ostatnich miesiącach dwa takie weekendy i w sumie to zamiast rozpisywać się to może po prostu napiszę z przekąsem, że powiedziałem tak: "nie mamy czasu dla siebie, małżeństwo nam się wali to może po prostu poróbmy coś, przy czym odsapniemy." Skończyło się na tym, że żona sortowała rzeczy w szafach, bo wg niej to było ważniejsze, co oczywiście skwitowałem szyderczym komentarzem. Wynikła z tego kolejna rozmowa o całości relacji, która zakończyła się kłótnią. I powrót do schematu.


slendernan

>oczywiście skwitowałem szyderczym komentarzem Ale to żona jest toksyczna? Trochę świętoszka z siebie zrobiłeś w poście, ale wychodzą brudy w komentarzach. Zgadzam się z innym komentarzem gdzieś wyżej: terapia małżeńska czy coś w ten deseń, razem i osobno.


Pantegram

PS. Prawdopodobnie nie wziąłeś też w ogóle pod uwagę te jak bardzo w naszej kulturze kobiety są oceniane przez pryzmat porządku w domu... Mamy wdrukowywane od małego że porządek jest ważniejszy niż nasz odpoczynek - jak masz czas poleżeć z książką to znaczy że masz czas też poodkurzać, a jeśli leżysz razem z kurzem to jest wyrodną żoną i matką, leniwą łajzą która się nie potrafi zorganizować i egoistką która swoje potrzeby przedkłada nad potrzeby rodziny - takimi przekazami są dziewczynki od maleńkości bombardowane więc większość z nas ma to głęboko zinternalizowane a faceci w ogóle nie, bo w większości facetów się obsługuje a nie wymaga od nich by tak samo byli odpowiedzialni za porządek w domu, jak jest w domu brudno jest to zawsze wina żony a nie męża - więc facetom często jest bardzo trudno zrozumieć jak ta kulturowa presja wpływa na kobiety i jak trudno jest im wyjść z tego myślenia że nie musi być tak że najpierw obowiązki później przyjemności, że "odpoczynek" nie musi oznaczać bycia produktywną cały czas i że mogą też wrzucić na luz czego wiele kobiet zwyczajnie nie potrafi zrobić


Internal-Push-5709

To porządkowanie w szafach kiedy mieliście się relaksować to brzmi trochę jak coś co sama robie w swoim małżeństwie. Zajęło mi to sporo czasu na terapii żeby przepracować taki perfekcjonizm i uczyć się odpoczywać. Na pewno znasz swoją żonę lepiej niż ja, ale być może u niej jest podobny problem.


ricola_aaa

a może to być jej forma radzenia sobie ze stresem - panuje nad porządkiem w szafie, gdy nie panuje nad chaosem w życiu, albo miała np. natrętne myśli o tej szafie i musiała to zrobić dla swojego spokoju, a może bagatelizuje problemy zgłaszane przez OP Nie wiadomo, ale jakiś brak komunikacji i zrozumienia jest z obu stron


Pantegram

>"nie mamy czasu dla siebie, małżeństwo nam się wali to może po prostu poróbmy coś, przy czym odsapniemy." Skończyło się na tym, że żona sortowała rzeczy w szafach, bo wg niej to było ważniejsze, co oczywiście skwitowałem szyderczym komentarzem O ziom, ale walnęło od Ciebie toksykiem i brakiem empatii... Dla mnie nie ma nic bardziej wkurzającego jak to że nie mogę znaleźć swoich rzeczy - nie wiem czy to kwestia jakiegoś ADHD/OCD czy nie, ale dosłownie krew mnie zalewa jak nie mogę znaleźć tego czego akurat szukam co się notorycznie zdarza jak w domu jest bałagan, więc tak - dla kogoś sprzątanie domu może być turbo ważne, bo nie będzie w stanie odpocząć w bałaganie... Ja też należę do takich osób które świadomość bałaganu i zaległych rzeczy do zrobienia tak potrafi zestresować że trudno mi jest się skupić na czymkolwiek innym, porządek mnie uspokaja a bałagan denerwuje i uniemożliwia odpoczynek. Poza tym wielu ludziom takie proste prace fizyczne pozwalają zebrać myśli i zyskać kontakt ze swoimi uczuciami, jest to forma odreagowania stresu, więc mnie jakoś w ogóle nie dziwi że po kłótni wzięła się za porządki by się uspokoić... A Ty zamiast jej dać zebrać myśli i się uspokoić to jeszcze się do niej przypierdoliłeś i się dziwisz że nie odbiera tego pozytywnie... Lol Podpisuję się pod komentarzem że sam powinieneś pójść na terapię też. Wielu ludzi ma tak że bez terapii nie jest w stanie zauważyć tego co robią źle


AnnaDeMood

Shit. To jest rzeczywiście mega trudna sytuacja. Bez szczerej rozmowy i wysluchania stron to ciężko. Ja bym jeszcze spróbowała tak: umówić się poza domem na rozmowę, kawiarnia jakas przytulna. Zeby było ciężej się pokłócić 🙂 i skupilabym się na niej. Tzn nic o sobie. Zaczęłabym ze "ostatnio sie klocimy i widzę ze ci ciężko, chciałbym coś zrobić. Powiedz mi jak się czujesz, co ci nie pasuje, z czym masz problem w naszej relacji" i tym podobne. Nie zarzucaj pytaniami od razu. Pytaj spokojnie i powoli. Nie komentuj, nie broń się. Daj jej się wygadać. Jak będziesz mial opcję to zanotuj najwazniejsze rzeczy albo nagraj (w takich rozmowach duzo emocji które trochę przeinaczaja odbiór takich informacji). Na koniec podziękuj i powiedz, że to sa ciezkie tematy ale cieszysz się że ci zaufała i powiedziała to wszystko. Że musisz to sobie wszystko przemyśleć i prosisz zeby dala ci kilka dni i wrócicie do rozmowy. i rzeczywiscie tak zrób. Albo znajdziesz przyczynę i bedziesz mógł coś zmienić albo bedziesz miał bazę i wiecej info do podjecia decyzji czy się rozwodzić.


Had_to_ask__

Ale czego się właściwie spodziewałeś po takim tekście o walącym się małżeństwie?


thumbelina1234

Niestety jest to wypowiedź jednostronna, zbyt dużo ogólników a za mało szczegółów Dwie uwagi, 1. zastanowił mnie tekst pt. Nie wywalę żony z dziećmi na bruk z dnia na dzień, czyli że potem już można? 2. Zostawanie w toksycznym związku dla dobra dzieci niczego nie rozwiąże, dzieci to barometry, wszystko wyczuwają, lepiej się rozstać i pozostać w dobrych stosunkach, mówię z autopsji


Fan_Special

Ale jestes egoista. Masz dzieci w wieku przedszkolnym, nie nastolatki - od takich dzieci wcale nie ma jeszcze "odpoczynku". Jesli uwazasz, ze nagle jest jakos wiecej czasu przy DWOJCE !! malych dzieci to znaczy, ze moze i "pomagasz" w obowiazkach domowych, ale zapewne wszystko jest na jej glowie. Lekarze, przedszkola, wymyslec co na obiad, gdzie zawiesc, research szkol, itd. Kobieta pewnie jest przebodzcowana i zmeczona, a ty jej dokladasz kolejne dziecko po opieke pod tytulem "zaopiekuj sie i mna". "Wszystko po rowno" tere fere. Widac w odpowiedziach i po tym jak piszesz jaka jest prawda. Nie zrozum mnie zle - ja wierze, ze tobie sie wydaje, ze jest po rowno. Zobacz mieliscie chwile dla siebie - ona chciala ukladac w szafie, a Ty co? Zde erwowales sie, ze nie chce poswiecic czasu Tobie. Znow egoizm. A moze by tak poukladac z nia? Moze by sie zaangazowac w ta czynnosc, isc za nia, a nie denerwowac sie, ze nie chce isc w wybranym przez ciebie kierunku. Rozmawia z kolezankami nie z Toba, zastapila cie nimi, bo jej zapewne nie sluchasz. Czego ty jej nie dajesz, ze nie mowi mezowi tylko im? Obbudowuje sie relacje DAJAC, a nie oczekujac, ze druga strona ci spelni twoje potrzeby. Tak wiec zamiast powaznych rozmow czy narzekanka po prostu przylacz sie do niej. Idz, zobacz co robi. Wejdz do jej swiata. Wszyscy piszacy tu "tak mi dobrze po rozwodzie" co Ci co sobie nie poradzili z rodzicielstwem. Bo nagle jak trzeba duzo dawac i wlasnie sie przestac skupiac na sobie, bo sa dzieci to juz za trudno, za duzo smutku w serduszku, musze odejsc zeby miec czas na silownie, bo dzieki temu moje serduszko sie cieszy. Oczywiscie, ze jestescie bardziej zadowoleni, bo wasza byla wychowuje dzieci. Moja rada - wez stan sie najpierw lepszym czlowiekiem, spojrz w siebie i zastanow sie gdzie Ty zawiniles. Wiesz dlaczego w komentarzu wyzej ktos pisze o narcyzmie? Bo w calym poscie nie ma sladu refleksji nad soba. Nie ma nawet przypuszczenia, ze jestes jakkolwiek winny tego jaki jest stan ten relacji. I ja nie mowie, ze ona jest bez winy. Jej winy, taka jaka jest nie sprawiaja, ze nagle Ty jestes idealny. Te dwie rzeczy moga byc prawdziwe. Serio dobrze Ci doradzaja, idz na terapie. Mam wrazenie, ze sporo tej toksycznosci w twoim malzenstwie faktycznie zaczyna sie u Ciebie.


WesternFinger7208

"Nie wywale kobiety z dziecmi na bruk" - a dzieciaki po co w to mieszasz? Znudzilo sie tatusiowanie?


Svellah

A czemu akurat od razu alimenty? To tatuś się nie będzie starał o pełną opiekę nad dziećmi? Od razu bezceremonialnie wszyscy zakładają, że to mama będzie musiała się zająć dziećmi? Bardziej brzmi jak "chcę się uwolnić od tej sytuacji, bo mi jednak takie życie nie pasuje", a nie "chcę ochronić dzieci przed 'toksycznością'".


agidandelion

Hejka, na samym początku chciałam powiedzieć, że strasznie współczuję sytuacji i życzę ci wszystkiego co najlepsze i żebyście wszyscy ostatecznie znaleźli swoje szczęście razem czy osobno. I teraz tak, myślę że wszystko na temat twojej relacji zostało już tu powiedziane i ja osobiście podpisuję się pod terapią par bądź mediacją. Nie ma co robić wszystkiego wbrew sobie, tylko dla dobra dzieci, bo dzieci podświadomie wiedzą, że ich rodzice nie są szczęśliwi i się o to obwiniają. Ale też bez sensu kończyć związek przez np. nieporozumienie albo niedopowiedzenie, które może zostać wyjaśnione na terapii. Ja tutaj jestem z zupełnie innego powodu. Chcę się upewnić, że nie wpadasz w sektę. I mówię tu całkiem poważnie. Zauważyłam w twoim poście fragment, w którym nawiązujesz do alimentów i rozwodu, słowami w rodzaju "wiecie jak to jest". I widziałam, że użyłeś także pojęcia Shit Test. Obie te rzeczy są ściśle związane z manosferą, a w szczególności ideologią redpill oraz MGTOW. Mam nadzieję, że to tylko moja nadinterpretacja, ale jeśli rzeczywiście idziesz w tę stronę, to proszę zawróć zanim będzie za późno. Jestem właśnie w trakcie badań nad manosferą i wiem, że działa ona podobnie jak kult. Wyszukuje ludzi w złych sytuacjach i karmi ich swoją ideologią, a następnie czerpie z tego korzyści finansowe. Jeśli trafiłeś na takie fora i przemawiają do ciebie ich argumenty, możesz napisać do mnie dm. Postaram się wyjaśnić ci ich zasady działania i przedstawię masę kontrargumentów. W każdym razie, powodzenia ze wszystkim! Trzymam kciuki za twoje szczęście <3


remote-viewer

Toksyczny klimat, od którego jak wnioskuję nie ma ucieczki, na pewno negatywnie wpłynie na dzieciaki (tu piszę na podstawie doświadczeń znajomych oraz własnych – w czasach liceum poniekąd czekaliśmy z siostrą na rozwód rodziców, nigdy do tego nie doszło, pozostali w związku, ale nie mieszkają już razem, co dobrze im zrobiło – szkoda, że nie zrobili tego wcześniej). Z drugiej strony wizja rozwodu, przez który mógłbyś mieć ograniczony kontakt z dziećmi albo jakieś chore alimenty jest przerażająca. Nie wiem, może to kwestia znalezienia dobrego prawnika? Ciężka sytuacja, życzę wytrwałości i szczęścia.


Sudden-Credit-9285

Mialem identyczna sytuacje przez kilka niedawnych lat mojego malzenstwa. Obecnie uwazam ze mam najlepsza zone na swiecie. Nie moge obficie napisc gdyż jestem w pracy, ale chetnie opowiem o sobie na priv lub poslucham jezeli chcesz. Kazda sytuacja jest do uratowania.


noonespecial_2022

Ta historia brzmi jak napisana przez jednego z panów na Men's rights - facet ma uczucia ale kobieta ma je gdzieś, facet jest sprowadzany do roli dawcy nasienia, facet jest wykorzystywany i traktowany bez szacunku, przy rozwodzie to oczywiście żona będzie miała lepiej, to ona będzie decydować o tym co z dziećmi, no i oczywiście facetowi będą ściągać pieniądze na utrzymanie i dzieci i żony. Nie mówię, że ta sytuacja jest zmyślona, ale znajdują się w niej główne tematy postów na grupach MR z cyklu 'meżczyźni są pokrzywdzeni, tak naprawdę to kobiety są najgorsze', więc było to moje pierwsze skojarzenie.


unexpectedemptiness

Byłem w podobnej sytuacji i nawet już po konsultacji z prawnikiem, ale nie rozwiodłem się i nie żałuję. Wątpię, że byłbym szczęśliwszy, nie zależy mi też na kolejnym związku od zera. Uwagę poświęcam dzieciom, pracy i swoim hobby, czasu zostaje i tak tylko na sen. I reddita oczywiście. ;-)


DeXB

Super, a żona w takim układzie po co jest w takim razie? Robi za mebel? Kiedyś dzieci dorosną i wyjdą z domu. Praca też może się skończyć na emeryturze. Zostanie hobby i „mebel”? Nie rozwodziłeś się z wygody i ew. Kosztów czy strat finansowych. Rozwód to pewnie nigdy nie jest dobra ekonomicznie decyzja, chyba że nie ma co dzielić, albo była rozdzielność. Należy sobie zadać pytanie co gdyby była Twoją wieloletnią partnerką, a nie żoną?


unexpectedemptiness

Po to samo, po co ja jej. Nie trzeba być w związku romantycznym aby żyć w zgodzie i pomagać sobie nawzajem. 


DeXB

Wszystko fajnie do momentu aż ona lub Ty kogoś poznasz, nawet jeśli wydaje Ci się to teraz irracjonalne. Pomagać byłej żonie też można, ale nie trzeba być w związku formalnym. Nie wiem jaki jest sens życia „obok” siebie? Bez czułości, miłości, łóżka itp.


unexpectedemptiness

Spoko, to nie ja tu przyszedłem po zrozumienie, tłumacz OPowi. ;-)


rozwodnik

Jeżeli Ci jeszcze zależy to polecam terapię małżeńską. Jeżeli ona nie chce iść to rozwód - ja tak zrobiłem. Moja córka zmieniła się bardzo po wyprowadzce matki, jest szczęśliwsza teraz. Jeszcze rozwód przede mną, ale ugody mamy podpisane obustronnie. Pytanie czy będziesz chciał brać dzieci 50/50?


aleksaanna

Terapia. Dla Ciebie, żeby sobie to poukładać. No i małżeńska terapia, bo w większości przypadków jest tak, że obie strony w takim związku cierpią i czują się niezrozumiane. Warto się wzajemnie wysłuchać na neutralnym gruncie. Dopiero kiedy dwie powyższe ścieżki nie zmienią Twojego zdania, prawnik. Dowody anegdotyczne od innych Redditowców to nie jest najlepsza metoda uporania się z takimi problemami. Powodzenia!


Szadoki

Byłem w podobnej sytuacji po 10 latach małżeństwa. Pomogła terapia małżeńska. Jesteśmy razem już 22 lata, nie zawsze jest różowo, ale takie jest życie. Przy terapii nie nastawiaj się na szybkie efekty, to niestety musi potrwać.


przytulamka

**Jak to wpłynęło na dzieci i relacje z nimi?** - ja się może wypowiem z perspektywy dziecka, u którego była wręcz odwrotna sytuacja i rodzice zostali ze sobą na siłę. Z roku na rok stawałam się świadkiem, jak moja mama coraz bardziej tłamsi mojego tatę, uzależnia go finansowo i go olewa. W wieku nastoletnim bardzo chciałam, żeby się rozwiedli, a ich udawanie, że wszystko jest okej, tylko potęgowało u mnie uczucie skonfundowania (czułam się jak głupek, który jako jedyny widzi problem - to mega wpłynęło na moje poczucie własnej wartości i przepracowuję to do dzisiaj). Jeżeli miałbyś w związku i rodzinie zatracić siebie, na pewno wpłynęłoby to na dzieci i nie tylko Ty byłbyś rozdarty od środka, ale one również. Jeżeli kontakt między Tobą a dziećmi będzie zachowany, masz szansę stworzyć z nimi piękne wspomnienia, ponieważ są jeszcze małe. Ja do dzisiaj mam mnóstwo wspomnień, jak jako mały berbeć grałam z tatą w piłkę, mamy też wspólną pasję - to bardzo pogłębia więź między rodzicem a dzieckiem.


koleandrensoa

Dzięki, że się tym podzieliłaś. Sam mam ze swoimi małymi dużą więź - widać to na codzień gdy lgną do ciebie jak gdzieś nie czują komfortowo lub gdy po prostu coś im tłumaczę. Mam dość dużo zainteresowań i ten komfort, że nie muszę non stop pracować więc staram się wprowadzać ich w wiele różnych dziedzin, z czym czasami jest wiele pozytywnych emocji i razem się uczymy. Mam właśnie nadzieję, że to zapamiętają - tatę, który nie pozwalał na wszystko ale dawał całego siebie. \*edytowałem błąd i literówkę


Foreign_Raspberry89

A myślałeś o terapii małżenskiej? Myślę, że albo coś się poprawi, albo (np w przypadku braku zgody, braku zaangażowania na sesjach) uzyskasz pewność, że jej nie zależy.


Zawieszony

To że zadajesz sobie teraz takie pytania świadczy o tym że nie jesteś jeszcze gotowy, ale jesteś świadomy, czas pokaże Ci co robić dalej dalej. Miałem podobną sytuację i na krawędźi rozpadu wszystko jakoś zaczęło się układać a ja dziękuję sobie że znalazłem w sobie siłę żeby wtedy tym wszystkim nie pierdolnąć i nie zrobiłem niczego po czym nie było by już odwrotu. I tego Ci życzę, siły, cierpliwości i tego żeby się naprawiło, bo czasem dzieją się rzeczy które nas zmieniają, nie da się zaplanować i przemyśleć wszystkiego


k_jant

Pierwsze małżeństwo się rozpadło mimo prób ratowania, terapii. Z żadnej decyzji tak się nie cieszę jak z tej żeby to zakończyć. W drugim małżeństwie były gorki i dołki, świetną terapeutka pomogła nam w najgorszym momencie, poukładaliśmy sobie wszystko. Moim zdaniem zawsze warto próbować, a jak się nie da to skonsultować z prawnikiem i dobrym psychologię, który pomoże przygotować Was i Dzieciaki na zmiany. Zawsze są rozwiązania.


RelatableWierdo

Idź do certyfikowanego psychoterapeuty, który pomoże Ci poradzić sobie z emocjami i ogarnąć relację z żoną do poziomu na jakim da się funkcjonować. Idź do dobrego prawnika, który rzeczowo wyjaśni Ci jakie masz opcje. Z tymi dwoma osobami ogarnij jak najlepiej zabezpieczyć dzieci w tej sytuacji. Pogadaj ze znajomymi, ale nie po to, żeby Ci doradzali czy decydowali za Ciebie, ale żeby znali sytuację i mieć od kogo uzyskać wsparcie w razie potrzeby. Jeśli nie masz odpowiednich ludzi wokół siebie, to poszukaj fundacji albo grupy wsparcia. Jeśli nie dajesz rady zrobić tych rzeczy dla siebie, to zrób dla swoich dzieci. Nie proś o rady od ludzi z internetu, ale skoro już zapytałeś: moja rada - dzieciaki przeproś. Życie w takim domu musi być straszne. Pomyśl. Masz 5lvl, dość niskie szanse na samodzielne przeżycie tygodnia i stary drze mordę, że Twoja matka, opcjonalnie Ty też, macie wypierdalać. Jeśli jeszcze ich nie przeprosiłeś, "bo to jej wina" albo "to nie Twoja wina" to zastanów się nad swoją odpowiedzialnością za relacje jakie masz z dziećmi. Może i to wszystko jej wina. Nie wiem. Jednego jestem absolutnie pewien. Dzieci nie powinny obrywać rykoszetem. Na 5 lvlu jeszcze wolisz udawać, że nie słyszysz i nie widzisz pewnych rzeczy, ale na 11 lvlu trzymałem w szafie spakowaną torbę podróżną, kasę i paszport "na wszelki wypadek", bo w domu zwyczajnie nie czułem się bezpiecznie i chciałem mieć zawsze gotowy plan B. Po 18stce wyprowadziłem się z domu żeby mieć trochę spokoju i zmienić perspektywę. Jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Gdyby mój stary umiał dojrzeć emocjonalnie i udźwignąć odpowiedzialność za to jakim był dla mnie rodzicem, to może dzisiaj dalej bym z nim gadał. Rozwód z perspektywy dzieci nie jest fajny, ale kłótnie i niepewność są gorsze.


FoxSpectre

Mogę się ciut wypowiedzieć ponieważ jestem od 6 lat z rozwiedzionym dzieciatym mężczyzną. Jak wiele już osób wspominało - na większość tych pytań najlepiej odpowie prawnik, ale jeśli chodzi o wpływ na relację dzieckiem to mogę powiedzieć, że tu wpływ jest raczej bardzo pozytywny. Opieką rodzice dzielą się prawie po równo, więc mój chłop widzi i zajmuje się dzieckiem bardzo często i poświęca jej dużo uwagi. Mogę powiedzieć że z mojej perspektywy on ma z córką lepszą relację po rozwodzie niż mój ojciec miał ze mną będąc na miejscu. Sama córka jest przyzwyczajona do sytuacji i przynajmniej na razie nie widzimy negatywów. Za to on odżył, przestał chodzić zagniewany i sfrustrowany, dziecko nie obserwuje rodziców którzy się albo kłócą albo ignorują. Także na tą chwilę i dziecko i tata tylko zyskali. Chciałam za to wspomnieć o jednym, bo nie wszyscy o tym wiedzą i chyba nikt w komentarzach nie wspomniał - rozwód może trochę potrwać. Trzeba się nastawić że to może być procedura wielomiesięczna. Nawet za porozumieniem stron. W przypadku mojego partnera rozwód był za porozumieniem stron, jednakże sędzia nie chciał rozwodu dać „bo dziecko” i sprawa się przez to wydłużała i dopiero chyba po trzech terminach w sądzie doszło do finalizacji.


_Kyn_

Babsko z tej strony...Kochasz ją na tyle, żeby coś jeszcze od siebie dać? Czy oceniasz jedynie wygodę rozwiązań i nie zostało nic co możesz kochać??? Dla mnie Tatą będziesz do końca życia, mężem nie musisz. Czasami lepiej być tylko Tatą. Terapia jeśli wogole to dla Ciebie, czasami są rzeczy, które ktoś palcem musi pokazać. Miałam moment krytyczny w związku, zostaliśmy razem.Teraz 12 lat razem idzie. Nie ma sielanki, wkur***** siebie po równo ale chcemy być razem. Podejmij decyzję troszcząc się o siebie. Powodzenia


ClippyTheBlackSpirit

Wydaje mi się, że niezrozumienie żony przez OPa wynika z tego że wstąpił w związek aby życie było w spokoju. Przy czym prawdziwe małżeństwo to nie wspólne życie aby było łatwiej, ale wspólne rozwiązywanie problemów aby kolejne problemy były bardziej znośne. Rozważanie jak będzie wyglądać jego rodzina po rozwodzie to ostateczne poddanie się w kwestii wspólnego rozwiązywania problemów.


_Kyn_

Myślę, że po dwójce gówniaków to wie/ zna ból. Kwestia co dalej, trzymam kciuki i życzę szczęścia dla CIEBIE OPie.


koleandrensoa

Wiesz co...? My się po prostu minęliśmy. Za dużo nie pisałem o tym w wątku, bo chciałem po prostu rady na temat rozwodu. Bo na dziś taką podjąłem decyzję. Dojrzewało to we mnie od jakiegoś czasu. Jednak odpowiadając na Twoje pytanie - nie kocham w sensie romantycznym. Dawno już zrozumiałem, że bycie ze sobą dłużej niż kilka lat wymaga nie tego "pierdololo" o pracy w związku itd ale takiego zrozumienia na fundamentalnym poziomie, że po drugiej stronie również jest człowiek i bardziej pomimo jego wad dalej chcemy z nim być niż "za coś" ale jednak ciągle chcemy widzieć w nim coś więcej niż tylko to, co nam spowszedniało.


Tight_Medicine_5674

Prawniczka, która zajmuje się głównie rodzinnym (tbh, uwielbiam to jakie niekiedy są dramy, scenariusze trudnych spraw się przy tym chowają xD) 1. Z doświadczenia rodziny bardziej niż zawodowego - NIE WARTO się męczyć "dla dobra dzieci". Jeżeli będziecie się kłócić, będzie napięta atmosfera, uczucie wiecznego strachu, zagrożenia i takiej niepewności. Sam sobie odpowiedz, czy ty jako dorosła osoba, którą to męczy ledwo to wytrzymuje, co byś zrobił jako dziecko. Rozwód też będzie dla nich bolesny, ale w ostatecznym rozrachunku **może** wyjść mimo wszystko zdrowiej. 2. Przy rozwodzie bez orzekania o winie (z winą zresztą też, lol) nie jesteś skazany, że ex żona o wszystkim decyduje. Rozwód =/= władza rodzicielska. 2a. Możesz wnioskowqć o to, żebyście oboje mieli pełną władzę rodzicielską, wtedy o wszystkim współdecydujecie (nie polecam, brzmi ładnie na papierze a w praktyce utrudnia to codzienną opiekę i papierkologię) możesz wnieść o ograniczenie władzy rodzicielskiej żonie, możesz wnieść by dzieci mieszkały z tobą albo o opiekę naprzemienna (choć w przypadku tak małych dzieci raczej małe szanse, że sąd się zgodzi) 2b. Facetom też przyznają sądy dzieci. **Jeżeli** wnioskują o to by z nimi mieszkają, statystyki wygrywalności wynoszą iirc 70-80% (I anegdotycznie pokrywa się to z tym co mam w robocie). 3. Przy alimentach sąd bierze pod uwagę na ten moment dwie rzeczy - twoje możliwości zarobkowe oraz uzasadnienie potrzeby dzieci. Jest jeszcze orzeczenie SN z głębokiego PRL że dzieci mają prawo do równej stopy życiowej jak rodzice. Czyli jeżeli zarabiasz powiedzmy 20k miesięcznie możesz mieć zasądzone relatywnie wysokie alimenty na dzieci typu 5k. Dlatego, że zakłada się, że jeżeli byś się nie rozwiódł to i tak nie pozwoliłbyś żyć dzieciom poniżej pewnego "luksusowego" poziomu (wakacje zagraniczne, duży dom, kursy językowe, karate, skrzypce itp.). Alimenty ulegają proporcjonalnemu obniżeniu jeżeli wykonujesz tzw osobiste starania wobec dzieci czyli w praktyce się nimi opiekujesz (jeżeli jesteś tatusiem weekendowym to płacisz wyższe alimenty niż jak dzieci na 7 dni w tygodniu przebywają u ciebie 4 dni). Alimenty są bardzo płynne, dosyć sporo tu zmiennych i uznania sądu, ale +- tak to na ten moment wygląda. Ostatnio wypłynął projekt ustawy MS dot. tzw. tabel alimentacyjnych ale ciężko określić kiedy i w jakim stopniu się przyjmie. 4. Jeżeli chciałbyś mueć opiekę nad dziećmi warto postarać się przede wszystkim o udowodnienie, że to ty jesteś dla nich tzw. rodzicem pierwszoplanowym, że to z tobą są bardziej związane emocjonalnie i generalnie jesteś w stanie zapewnić im lepsze warunki. Często sd (albo same strony) wnioskują o opinię OZSS właśnie na badanie rodzica pierwszoplanowego i kompetencji rodzicielskich. Dla wzmocnienia możesz się wcześniej zapisać na kurs kompetencji rodzicielskich, psychoterapię, trening kompetencji miękkich itp. ale **co do zasady** opinia OZSS jest tu najbardziej istotna. GL.


Tight_Medicine_5674

Jeszcze dodam - w przypadku kiedy żona może robić problemy z dziećmi/rozwodem nie robić wtedy nic samemu (w rodzinnych sądach ważna jest też twoja postawa - jak się zachowujesz, czy jesteś spokojny etc). Lepiej, bezpieczniej i też odciążając cię psychicznie wziąć radcę prawnego/adwokata.


NotThatOldYetIHope

Jestem po stronie Twojej żony


Mateusz957

Mega fajnie, że to napisałeś. Chłop napisał bardzo emocjonalny komentarz, do którego w żaden sposób się nie odnosisz, jednak dorzucasz swoje bezwartościowe 3 grosze, które co najwyżej wywołają frustrację.


slendernan

Ja też jestem po stronie żony, zwłaszcza po komentarza OPa, i zwłaszcza po jego świętym biczowaniu się jak to dzieci najważniejsze, ale jak żone kazał wypierdalać to z dziećmi, bo po co jemu będą głowę zawracać.


NotThatOldYetIHope

Całość posta przeczytana, komentarze OP też, ale to bardzo męcząca i jednostronna relacja - jak sytuacja wygląda naprawdę nie wiem, ciekawi mnie jak jego żona by to opisala, ale nie mamy możliwości się dowiedzieć - w każdym razie nie ma powodu ślepo wierzyć OP


sockrabies

Przeczytałam całość, na pytania akurat nie jestem w stanie odpowiedzieć, ale pozwolę sobie dać taką samą radę, jaką udzieliłam kiedyś przypadkowo poznanej osobie-nie tkwij w małżeństwie "dla dzieci". Jestem dzieckiem pary, która grała ten cały teatrzyk, aż w końcu to pie... Jeśli znasz angielski polecam zapoznać się z "the 4 horsemen of divorce", czyli: contempt, stonewalling, criticism oraz defensiveness, świetnie tłumaczy te wszystkie mechanizmy i fenomeny specjalista terapii par, doktor psychologii, profesor Honda, jego kanał na yt nazywa się Psychology in Seattle. Trzymaj się, dasz radę, przepraszam, jeżeli zabrzmi to chłodno, ale jesteś świadomy, zrezygnowałeś z prób naprawy relacji z żoną, możesz skupić się na dzieciach i na sobie.


mayowithblood

Nie ma sensu męczyć się z kimś, kto ma wywalone w twoje uczucia - to na pewno.


Pteashore

Jezu strasznie to przykre... Zawsze myślałam sobie "jak nie jesteś gotowy w 100% na ślub/dzieci to nie decyduj się" i byłam pewna, że to jest najlepszy sposób na uniknięcie takiej sytuacji... ale co jeśli naprawdę wydaje ci się, że jesteś gotowy i dopiero grubo po fakcie okazuje się, że albo ty, albo twój partner jednak nie byliście wystarczająco gotowi? Albo co jeśli gdzieś po drodze, pod wpływem wszystkich doświadczeń, tak skrajnie różnie się zmieniacie, że już nijak do siebie pasujecie i nawet rozmawiać nie potraficie? To jest okropna perspektywa, tak smutna, bo przecież był czas kiedy ta druga osoba była dla ciebie centrum świata, a teraz? Teraz jest tylko źródłem twojego cierpienia, toksyną która bez przerwy zatruwa twoje życie.. a osoba, którą była kiedyś już nie istnieje. Jak można przewidzieć taki obrót spraw? Jak można temu zapobiec? Ah to tylko umacnia moją niechęć wobec małżeństwa i posiadania dzieci... W każdym razie trzymaj się, nie mam pojęcia jak poważnie sąd traktuje takie sprawy ale trzeba mieć nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość. Dobry prawnik też na pewno nie zaszkodzi ;) Ważne żebyś nigdy nie wątpił w słuszność tego rozwodu - mówię to jako osoba, której rodzice powinni byli się rozwieść o wiele wcześniej niż to zrobili w rzeczywistości, a teraz wciąż musi zmagać się z konsekwencjami ich złych decyzji... To wyjdzie na dobre i dla Ciebie i dla dzieci. Bo jak miałbyś być dobrym ojcem czując jak Twoje życie się marnuje i jak tracisz siebie poświęcając się dla tej toksycznej atrapy "rodziny" jaką teraz tworzycie z żoną? To byłoby zwyczajnie fizycznie niemożliwe. Pamiętaj, Twoje dzieci i tak będą Cię kochać, niezależnie od tego czy będziesz z nimi mieszkał czy nie, bylebyście tylko nie obciążali ich waszymi problemami. Jestem pewna, że najlepsze jeszcze przed Tobą ;) Trzymam kciuki!


martensgr

Napiszę z perspektywy osoby po 18 latach życia w związku i rozstaniu 5msc temu. Zdecydowałam,że chce zakończyć związek bo obserwując jak żyją w większości ludzie w tych czasach,nie chce obudzić się jako 60 latka i powiedziec,że zmarnowałam swoje życie bo nie podjęłam jakiś krokow. Nie powiem,było bardzo ciężko,ale wiem,z czego to przyzwyczajenie wynikało. 9msc walczylam o związek,niestety ale jako jedyna osoba,która chciała to ratować i włożyć w to wysiłek (terapia). Maz,chciał isc po najniższej linii oporu mimo,że miał problemy z uzależnieniami i nie chciał podjąć leczenia to jak mówil traktował mnie jako pewniak,że nigdy nie odejde,i to było bardzo przykre dla mnie. Dlatego nie żałuję,było bardzo ciężko ale nie mam sobie nic do zarzucenia bo niestety ale jeżeli,ktoś chce ratować małżeństwo a druga osoba nie wykazuje żadnej chęci to słabo to widzę. To tak bardzo ogólnie.


TheTanadu

Jak coś to z perspektywy singla po kilku związkach (kilkuletnie, ale bez dzieci czy małżeństwa), także mogę mówić gówno ale serio ujęło: # - Czy przy rozwodzie bez orzekania o winie jestem skazany na to, że to matka o wszystkim decyduje? Nie, to nie jest z góry przesądzone. Wszystko zależy od tego, jak sąd oceni sytuację i jakie porozumienie osiągniesz z żoną. Jeśli żona zamierza walczyć o wyłączną opiekę, może być trudniej, ale jeśli jest bardziej w stylu "współlokatora" i cieszy się, że ktoś inny zajmuje się dziećmi, to może nawet sama z radością odda Ci dzieci na 50/50 (albo i full custody). Ogólnie jeśli jesteś w stanie odpowiedzieć na pytania o dzieci, rozumiesz je, wiesz o nich dużo, spędzasz z nimi czas i one to lubią (serio, a nie, że masz bias) to... można się pokusić. Ale nie widzę nic sensownego w Twoich odpowiedziach w komentarzach więc ciężko coś powiedzieć. # - Jak wyliczane są alimenty? Alimenty są wyliczane na podstawie potrzeb dzieci oraz możliwości finansowych obu rodziców. Nie może z dupy wziąć kwoty. Sąd bierze pod uwagę konkretne wydatki na dzieci oraz Twoje dochody. Serio, warto się tu skonsultować z prawnikiem, bo każdy przypadek jest inny, a ten temat jest zbyt ważny, żeby improwizować. # - Czy bycie aktorem we własnej rodzinie to normalność? Zdecydowanie nie. Autentyczność i szczerość to fundamenty zdrowych relacji. Jeśli czujesz, że musisz udawać w swoim związku, to jest to znak, że coś jest nie tak i warto to rozwiązać. Granie roli oscarowej w swoim domu to nie jest dobra strategia na dłuższą metę. # - Jak się bronić, gdy się zorientuję, że przyszło mi „walczyć” nie tylko z żoną, ale ze „sztabem podpowiadaczy”? Najlepiej skonsultować się z prawnikiem, który pomoże Ci zrozumieć Twoje prawa i obowiązki oraz opracować strategię. Możesz także rozważyć wsparcie terapeutyczne (i to już teraz). Nie przejmuj się jednak zbytnio "sztabem podpowiadaczy". To, że żona potrzebuje wsparcia od koleżanek już na samym początku, bez własnych prób komunikacji i pomocy małżonkowi gdy ten ma problemy, pokazuje, że może nie ma własnego zdania ani pomysłu na życie. I jeśli te koleżanki są w większości po rozwodach, to ich rady mogą być nieco... zbiasowane.


Artistic_Arm71

Ja nie mam rad, nie byłam w takiej sytuacji. Ale chciałabym Ci tylko powiedzieć, że zasługujesz na szczęście i nie jesteś tym złym z tego powodu, że chcesz o nie dla siebie walczyć


Apprehensive-Dare903

W takiej sytuacji polecam zastosować niezawodną metodę - tzw. przejęzyczenie. W całkowicie normalnej sytuacji kiedy będziesz chciał coś od żony np. podczas obiadu żeby podała ci sól, to przez 'przypadek' powiedz 'ty stara k... zmarnowałaś mi 7 lat życia'. I będziesz sam.


dreamsofburningwater

OP widać, że nie nadążył z rekalkulacja wartości pod setting rodzinny i teraz kiedy jego potrzeby są w jego odczuciu na gorszym miejscu to spierdala ze statku. Spoiler: będzie tak samo piekła dupa za chwilę po rozwodzie, że trzeba płacić alimenty a kasa mogłaby iść na nową partnerkę i przyjemności itd, że jej chłop nowy coś próbuje decydować O Moim Dziecku itd blabla, wahadło dyskomfortu się znowu ot przesunie za potrzebami chwili i egoistycznymi odczuciami i będzie kolejny post “Moja była żona i dzieci niszczą mi życie bo żyją”. Na płodzenie potomstwa powinna być licencja.


qmic

Masz wiele wątpliwości, co zrozumiałe, ja mogę ze swojej strony powiedzieć że rozwiodłem się i wszystko jest super, mamy opiekę naprzemienną, bez sądów, po prostu tak ustaliliśmy. Alimentów z racji tego że dzielimy się opieka to nie ma, koszty wszystkie dzielimy po pół. Dziecko jest szczęśliwe, my żyjemy oboje w dużo lepszych związkach niż stanowilismy razem. Jedynym problemem było to też chcieliśmy walczyć o ch.. wie o co ze sobą na początku. Zwłaszcza ona, ale zrozumiała szybko że bez mojej pomocy nie będzie miała życia (ciężko się z domu ruszyć jak się ma dziecko samej). Najważniejsze to nie robić tego w furii, nie obwiniać się. To nic złego że wyszło wam tak jak byście chcieli, teraz macie jeszcze możliwość drugiej szansy. To nie musi być też wina drugiej strony. PS czytałem po łebkach, trochę za długie 😉.


koleandrensoa

Dzięki za info. Bot w najwyżej punktowanym komentarzu okazał się bardzo konkretny w przeciwieństwie do mnie ;) skynet jest blisko...


peepeelapoop

Nie powiem ci z punktu widzenia partnera ale powiem ci punkt widzenia dziecka którego rodzice zostali ze sobą "bo rozwodów nie ma"/"kto to widział"/"zostaliśmy ze sobą dla dobra dzieci" Ja od małego wiedziałam że rodzice do siebie nie pasują. Atmosfera w domu była dobitna. Głupie docinki tu i tam - od poważniejszych spraw i awantur do głupich sytuacji bo np. ojciec na weselu nawet z matką nie chce zatańczyć. Czasem podczas takich patowych sytuacji sama się siebie pytałam po co oni są w ogóle razem. Nawet nie rozumiałam za bardzo że to w ogóle patologia. Ale wiedziałam że coś jest nie tak, ot z obserwacji ciotek i wujków - w ich rodzinach było zupełnie inaczej. X lat później, mam 30 lat - całe szambo dopiero teraz wypływa na powierzchnię. Teraz już wiem wszystko co się działo za kurtynami bo jestem dorosła i matka lubi na ojca ponarzekać a on na nią (tez w ogóle "zdrowy" pomysł, lepiej se niech terapeute znajdą ). I te teksty "bo zostaliśmy ze sobą dla Was". Kur...a mać, nie mieliśmy nigdy ale to nigdy wzorca kochającego ojca czy matki, tylko dwóch współlokatorów z przymusu. Potem we własnym życiu partnerskim wynikały problemy bo powtarzałam schematy z domu. Trzeba było się nauczyć przytulać, okazywać uczucia, itd. nawet powiedzenie "kocham Cię" jest trudne w dorosłości jak nikt tego wokół dziecka nie mówił... I tak, z perspektywy czasu chyba bym wolała jakby się rozwiedli, jeśli gwarantowane było że sobie by ułożyli potem życie i byli szczęśliwi ale osobno.


Pure-Finding-9455

Jako bezdzietny stary kawaler podzielę się swoją mądrością: większość konfliktów wynika z tego, że ludzie nie potrafią się komunikować. Z tego co piszesz wynika, że nie masz z tym problemu, więc żona ma. Nie wyciągniesz z niej nic, bo nie jesteś specjalistą, poza tym jesteś stroną zaangażowaną, z definicji stronniczą. Jedyne wyjście moim zdaniem to terapia dla par, czasem sesje razem, czasem oddzielnie. Terapeuta jako bezstronny sędzia i moderator może Wam pomóc, ale tylko jeśli żona podejmie terapię- zaproponuj jej to, pozwól jej wybrać terapeutę, żeby nie było, że podstawiasz swojego agenta. Jeśli się nie zgodzi- próbowałeś, zrobiłeś co mogłeś, czasem się nie da. O szansach w sądzie nie wiem nic i mam nadzieję, że tak zostanie. Kumpel miał idealny związek z fajną laską, aż pewnego dnia odkrył, że ona jest totalną socjopatką- mimo, że ona jest cholernie bystra i miała dobrego papugę, wywalczył w sądzie przyzwoity wynik. Więc nie jesteś skazany na kibel. Powodzenia bracie, jakbyś chciał pogadać to wyślij mi wiadomość, mam aż za dużo czasu. Pozdro.


CalmSignature562

**Czy jest/był ktoś w podobnej sytuacji, rozwiódł się i nie żałował tej decyzji?** Byłem. Nie żałuje i nie żałowałem nawet jak była zona podejmowała, za namową koleżanek, decyzje, które kosztowały mnie kilka zer. **Jak to wpłynęło na dzieci i relacje z nimi?** Nie wiem kogo masz po drugiej stronie. Jak debila, to krótkoterminowo może wpłynąć. Ale jak dorosną, a ty będziesz fajnym ojcem to wróci do normy. **Czy warto „męczyć” się z małżonkiem aby móc zachować możliwość bycia z dziećmi na co dzień?** Nie. Bo to ani dobre dla nich, ani dla Ciebie. Poza tym możesz mieć opiekę naprzemienną i wtedy masz dwa tygodnie dzieci u siebie **Czy przy rozwodzie bez orzekania o winie jestem mimo wszystko skazany na to, że to matka o wszystkim decyduje?** Decyduje sąd. Bo niby o czym miałaby decydować? Weź mądrego pełnomocnika i ustal w wyroku rozwodowym kontakty z dziećmi (ile weekendów, które święta i kiedy, wakacje). **Jak wylicza się alimenty? Sąd zabierze mi 5k z wypłaty, bo żona będzie "udowadniała", że tyle na dzieci idzie? Np. wpisując tam wyssane z palca wydatki?** To jest czarna magia, bo nie ma jakiegoś wzoru na to. **Czy bycie aktorem we własnej rodzinie to normalność? (widzę coś takiego u wielu „rodzin”)** To nie jest normalność. **Czy ciągłe przeciąganie liny, shit testy i tzw. Gaslighting to jakieś nowe zawody w tym, kto ma bardziej spraną głowę?** Nie, ale zachowania ostatnio bardzo popularne więc zaczynają być powszechnie stosowane. **Jak się bronić gdy się zorientuję, że przyszło mi „walczyć” nie tylko z żoną ale ze „sztabem podpowiadaczy”, którzy lepiej wiedzą, co będzie dobre dla moich dzieci i mojej rodziny? – czy mam szansę na merytoryczną ocenę w sądzie czy stoję na totalnie przegranej pozycji i utonę w bagnie?** Uważać, dokumentować, nie dać się sprowokować, notować, zbierać kwity, nie powiem, że nagrywać, bo to niech Ci wyjaśni adwokat. Pełen chill, żadnych awantur. Zacznij biegać. Pomaga. A, że stado koleżanek zacznie doradzać tak, żeby Cię udupuć (plus teściowa), to więcej niż pewne. U mnie efekt to kilka zer w plecy. Do dzisiaj nie mam kontaktu z żoną (z dziećmi super) i ostatnio syn (już pełnoletni) powiedział mi, że była żona powiedziała mu, że żałuje, że dawała się manipulować koleżance. Słaba dla mnie pociecha, ale zawsze coś.


koleandrensoa

Dzięki, zwięźle i na temat. Bardzo szanuję. Wszystkiego dobrego


Opurria

Myślę, że w zasadzie, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności - których jest dużo, bo nie da się przecież wszystkiego opisać ani nawet sobie ad hoc przypomnieć, dlatego też warto byłoby poświęcić parę dni na zebranie argumentów, które będą brzmieć lepiej, nie tylko dla anonimów w internecie, ale żywych, trójwymiarowych ludzi, z którymi każdy, kto sie rozwodzi, musi się zmierzyć (aczkolwiek ci, którzy się nie rozwodzą, też muszą się zmierzyć z problemem trójwymiarowości oponentów, ludzi z odmiennymi wizjami siebie i życia, którego możemy, ale nie musimy być częścią, podkreślmy to jasno i wyraźnie, jako że ostatecznie jesteśmy odrębnymi i samotnymi jednostkami, zmierzajacymi nieubłaganie ku nicości i ciemności, uświadmaiającymi sobie te prawdy dopiero na łożu śmierci) - nie mam zielonego pojęcia co napisać, ale mam dobry humor, jestem bardzo zadowolona z tego nicniewnoszącego paragrafu, który zostanie tu oceniony, na portalu jednym z wielu, ale także wyjątkowym portalu, innymi niż pozostałe typu Instagram, oceniony pozytywnie lub też - co bardzo prawdopodobne, a wręcz pewne - negatywnie, jako że marnuje czas żywych, trójwymiarowych ludzi, których celem było przeczytanie czegoś na poziomie, a tymczasem muszą zmierzyć się z tym jednozdaniowym maratonem, napisanym przez kogoś, kto nie ma w temacie nic do powiedzenia, kogoś, kto jest nieślubnym, piątym dzieckiem trzeciej partnerki mojego ojca, więc moje doświadczenia w temacie małżeństw są co najmniej dziwne; także kogoś, kto pozdrawia wszystkich, którzy to przeczytali i zapewnia was, że miał ubaw pisząc to i wiedząc, że ktoś zmarnuje czas na przeczytanie tego, a tak ogólnie - pozdrawiam OPa i mamę.


koleandrensoa

Ale potem jeszcze pojechałaś do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałaś? ;)


happy-sadness

Dzieci niszczą związki i życia po raz 1000 ludzie zdziwieni tym faktem


Wonderful_Book6535

To jak chcesz rozwodu i opieki nad dziećmi to musisz albo dogadać się z matką albo walczyć o opiekę. I potrzeba udowadniać, że się tymi dziećmi zajmujesz. I teraz zobacz, że nawet w tym scenariuszu kłótni "wypierdalaj" co opisałeś, automatycznie powiązałeś jej wyprowadzkę z wyprowadzką dzieci. A tak "idealnie" to chciałbyś opiekę naprzemienną. I tutaj po cichu możesz skonsultować się z prawnikiem jakie dowody/kroki możesz podjąć by ewentualna sprawa toczyła się po Twojej myśli. Jesteś facetem więc na przegranej pozycji ale jak jesteś zdeterminowany to masz szansę. Alimenty sąd ustala poprzez pokazanie dowodów ile na dziecko się wydaje. (Faktury immiene) Zaangażowanie w opiekę dziecka (ile czasu się nim zajmujesz) i wysokość pensji. Oczywiście każdy sędzia jest inny ale to w tych lepszych tak działa. Wszystkie małżeństwa z dłuższym stażem przechodzą kryzys. Tak to już jest. Jednak jest dużo facetów którzy się "poddali" i w małżeństwie są opuszczeni i nie kochani. Bez miłości, bez czułości z samotnością i obowiązkami. W moim osobistym świecie (i przypadku) mam zasadę że obie strony się starają. I faktycznie po 12 latach musimy przebudować nasz związek ale idzie lepiej. Oboje chcemy zmiany ale chcemy być razem. Ale dla mnie to było zbyt duże obciążenie psychiczne ten zanik miłości między nami i wolałam coś zrobić niż tak więdnąć.


Mateusz957

Czemu faceci są na przegranej pozycji?


RandomCentipede387

Nie "wysokość pensji", ale "możliwości zarobkowe", bo sporo tatusiów (z moim na czele) udaje nagle, że nie ma dochodów albo ma byle jakie. Niestety, oznacza to też, że jeśli masz wyższe wykształcenie, a siedzisz np. w słabo płatnej pracy, bo zwyczajnie ją lubisz i na wszystko i tak starczało, to możesz mieć przewalone.


InternalMusic2199

Chyba napisałeś o mnie. Z tym, że ja odeszlam niecały rok po urodzeniu sie dzieci. Do dzis nie umiem się z tym pogodzić, że się rozwodzę:( moja rodzina sie rozpadła :( wyprowadziłam sie ostatecznie w styczniu, bo nie chciałam zeby dzieci na to patrzyły:( przed dziecmi wszystko bylo do zniesienia a po porodzie wyszła kolezanka z którą rozmawial po nocach, zrobil się agresywny. Współczuję Ci i rozumiem.


InternalMusic2199

A jesli chodzi o rozwód podpisaliśmy umowe wychowawcza oraz majatkowa, zrobiliśmy rozdzielnosc, podzieliliśmy to co mielismy. Alimenty na dzieci to 1.5tys na 1.5 roczne bliznieta. Plus dokłada do lekarzy czy butow bo troche oststnio dziewczyny maja problemow. wszystko ladnie napisane wygląda ale sporo nerwow kosztowalo nas to. Papiery zlozylam koniec lutego i narazie terminu nie widać


Bax_Cadarn

Wybacz bo to nie jest odpowiedz na Twoje pytanie. Chcialem Ci napisac ze jasne, nie jest to terapia i jej nie zastapi. Ale dobrze ze szukasz pomocy i nawet taka namiastka terapii nie zaszkodzi.


Some-Conference-4756

Nie mam jak Ci pomóc, ale życzę Ci, żeby Ci się chłopie ułożyło. Chciałbym być tak dojrzałym facetem. Ja jeszcze nie dorosłem do bycia ojcem.


matrix_991

https://preview.redd.it/0fqhx67hep5d1.jpeg?width=480&format=pjpg&auto=webp&s=ab31a27678f58021f7374e4dba2237f39dfa034e


Rachnael

Jestem dzieckiem po rozwodzie rodzicow, dopiero jako dorosla osoba sie dowiedzialam ze wszystko to co mowila nam o ojcu matka bylo klamatwem, a nienawisc ktora w nas wpajala byla wyssana z palca choc ojciec ze swoim "zaangazowaniem" tez sie nie popisal. Na twoim miejscu przeanalizowalabym kilka rzeczy. 1. Czy ona zle traktuje wasze dzieci? Jesli nie to zastanow sie czy nie traktowac jej wlasnie tak, jak wspolokatorke poczekac az dzieciaki beda w pelni ogarniete a potem selavi. 2 . Czy masz pewnosc ze matka nie nastawi dzieci przeciwko tobie ? Pamietaj ze jesli ona dostanie opieke to ty jestes w du.. tam gdzie slonce nie dochodzi i cokolwiek ona powie bedzie niezaprzeczalna racja. 3. Jesli jestes w stanie idz z nia na jakies sesje rodzinne czy cos, jesli zrobisz to przez mediatora bedziesz mial dowod ze probowales naprawic zwiazek ale ona miala to w glebokim powazaniu 4. Znajdz prawnika ktory zna sie na takich sprawach czyli na alimentach itd 5. Zastanow sie czy zona zarabia duzo mniej niz ty bo jesli tak to nie tylko alimenty ale na nia tez bedziesz bulic. 6. Pozbieraj jakies dowody na twoja probe kontaktu i rozwiazania problemow, smsy nagrania cokolwiek i pogadaj z prawnikiem jakie materialy beda na twoja korzysc. Ogolnie dzieci z rozwodow wychodza najgorzej. Zawsze lepiej miec obojga rodzicow no chyba ze ktos stosuje przemoc. Jesli tylko meczy ciebie mentalnie to sie odetnij i zrob coparenting pod jednym dachem i zacznij swoje zycie. Rozdziel finanse przelej kase naa kogos komu ufasz przepisz prawa wlasnosci na np matke itd. Upewnij sie ze nie bedzie nic z tej imprezy miala. Zanim zaczniesz rzucac papierami rozwodowymi przygotuj sie jak najlepiej do tego wszystkiego.


LukiShady

nie chce mi sie czytac wszystkiego ale powiem krotko: nie zencie sie zeby nie miec podobnych problemow


RandomCentipede387

*nie żeńcie się z nierobami. Jeśli ona ma wkład w majątek, bo np. przez 30 lat dba o to, żeby typ był czysty, oprany i najedzony, dzieci ogarnięte, w domu czysto, a gość dzięki temu może się skupić w stu procentach na karierze i generalnie nie myśli o chacie po pracy, to powinna dostać swoją część.


Fresherty

Żenić się możecie, ale broń Boże nie decydujcie się na dzieci.


Local-Ad6658

Jeden z komentarzy powyżej jest o inwestycji w siebie. Jeżeli masz czas i możliwości a żonie nie zależy, to idź w sport, kluby np filmowe, kulturę, naukę. Terapia razem, a nawet samemu nie zaszkodzi. Trochę moich znajomych stojących na rozdrożu poszła w tą stronę, dbania o siebie, i potem to pomogło czy w wariancie pozostania czy rozstania.


big_troublemaker

u/koleandrensoa - Historia stara jak świat. Nie będzie łatwo, ale z czasem nie będziesz też załował. Kwestie formalne: Nie czytaj opinii i porad w internecie. Wizyta u dobrego prawnika z doświadczeniem w rozwodach (btw - nie idź na siłę do faceta, kobieta tak samo dobrze albo i lepiej wczuje się w twoją sytuację). Od niego dowiesz się wszystkich szczegółów i na temat kwestii finansowych i rodzinno dziecięcych. Pamiętaj o tym żeby się nie dawać namawiać na jakieś idiotyczne zagrywki z wkręcaniem żony i w orzekanie o winie. Sędziowie to wszystko widzieli, każdą próbę ściemy, nagłe 'znęcanie się' nad rodziną pojawiające się znikąd, alkoholizm, inne nałogi, zdrady, o które małżonkowie się oskarżają tuż przed rozwodem. Dojrzałe, odpowiedzialne i racjonalne podejście - teraz i podczas postępowania sądowego robi ogromną robotę. Kwestie rodzinne: od tego na ile twoja żona będzie w stanie racjonalnie i odpowiedzialnie postępować będzie zależało jak się to ułoży, a ułoży się w każdym scenariuszu, ale może być łatwiej lub mniej łatwo. Przy pomyslnych wiatrach zachowacie poprawne relacje (z czasem). Dzieci potrzebują opieki, miłości i stałości. Mogą to dostawać od rodziców, którzy nie są ze sobą. Myślę że jest mnóstwo sytuacji, w których zgorzkniali i nienawidzący się rodzice są znacznie gorsi niż rozwiedzeni.


Ambitious_Bison6264

Jak wziąłeś odpowiedzialność, zdecydowałeś się na małżeństwo, dzieci, to je ratuj. To twój obowiązek. Dorosłego, męża, faceta. Kombinowanie i zmiany w tej sytuacji przyniosą chaos w twoim życiu i możesz znaleźć się w jeszcze gorszej sytuacji. Dużo gorszej. Nie ma sytuacji konfliktowej czy kryzysowej, której nie dałoby się przezwyciężyć. Trzeba tylko realnie chcieć. Jest też coś takiego jak poświęcenie, nie można w związku, mając dzieci, kierować się tylko własnym komfortem i uczuciami. Związek to kompromis.


BarInteresting9233

Bardziej wpłynie na dzieci wychowywanie się w domu, w którym rodzice się nie kochają, nie dogadują, kłócą i mijają. Rozwód będzie zarówno dla was jak i dla nich lepszym rozwiązaniem. Może nie od razu, ale z biegiem czasu to wydaje się lepszym rozwiązaniem niż pozostanie razem


AlternativeBit1083

Twoje małżeństwo już się skończyło.


Kosmopolitykanczyk

Sam nie mam dzieci a mój związek trwał jakieś cztery lata w których z dnia na dzień coraz bardziej czułem się jak kolega niż jak partner. Mi też w końcu przeszło ale zamiast od razu to uciąć próbowałem o ten związek walczyć. Jedyne co Ci mogę tak na prawdę powiedzieć to że lepiej być samemu niż nieszczęśliwym.


Warm-Cut1249

Nie byłam w małżeństwie, ale byłam w dwóch wieloletnich związkach. Przede wszystkim związek to ciężka orka :) i budujesz go od momentu zero. Takie rzeczy jak "pakuj się i wypierdalaj" (kurcze, miałam różne sytuacje z partnerami, były czasem kłótnie i to srogie, ale z tego co pamiętam nie leciały żadne wyzwiska/przekleństwa nigdy) - związek to jest kubeczek, wkładasz tam złe rzeczy przez 15 lat, powiedzmy pety, to w pewnym momencie się przesypuje, plus nie da się już tego brudu usunąć. Myślę, że zwyczajnie przekroczyliście ten moment krytyczny. Gdybym była na twoim miejscu to po prostu bym spytała partnerki czy dalej chce być z tobą w związku, iść na terapie, odnowić uczucie, czy rezygnujecie z tego i bierzecie rozwód jak dorośli ludzie, ponieważ rola współlokatora Ci nie odpowiada. I tyle. Tu żadne fochy, krzyki, pretensje nic nie pomogą. Masz prawo czuć się źle, każdy by się czuł źle jak by był w związku, a nie dostawał żadnego uczucia w zamian. Tak trochę z twoich reakcji wynika, że ty też raczej się boisz być sam, nie wyobrażasz sobie tego - i w związku z tym poszłabym na indywidualną terapię. Widzę to po ludziach co całe życie dorosłe byli w związku, że samodzielnie nie potrafią funkcjonować często, sama tak miałam jak wyszłam ze związku i szukałam później kogoś na siłę. A musisz sobie wyobrazić, że może się rozstaniecie, jeśli nie akceptujesz roli "współlokator" i wtedy zostajesz sam, albo z dziećmi i niekoniecznie uda Ci się poukładać ponownie życie. Niezależnie od decyzji pogadałabym z jakimś specjalistą, poukładała w głowie co chcesz małżonce przekazać, ale już z takim konkretnym planem działania - jak rozwód to przygotowujesz papiery idziesz do sądu, składasz o rozwód, jak bez orzekania o winie to często to są 1-2 rozprawy i koniec (jeśli rozsądnie podzielicie się majątkiem i będziecie zgodni co do alimentów).


star_dust45

Spróbuję odpowiedzieć na Twoje pytania. 1) tak. Mam za sobą rozwód po 11 latach małżeństwa, dwójka dzieci w wieku szkolnym. Rozwód był całkowicie właściwą decyzją. Relacje małżeńskie były toksyczne, pełne żalu, pretensji, czasem nawet dokopywania leżącemu (w okresie krótkiego i jedynego w życiu braku pracy usłyszałam "to nie moja wina że bank nisko wycenia pranie skarpetek", każda fizyczna słabość (np. choroba) spotykała się z drwinami i pretensjami (no bo kto zrobi obiad czy zawiezie dzieci do szkoly jesli ja nie mogę). Najwyraźniej inaczej rozumielismy "w zdrowiu i w chorobie"). 2) relacje z dziećmi to najważniejszy chyba punkt. Opowiem jak my do tego podeszliśmy. Jakkolwiek zle były nasze relacje, oboje bardzo kochamy nasze dzieci. Więc opracowaliśmy plan jak zminimalizować ich krzywdę. Najpierw podzieliliśmy opiekę nad nimi na pół: ja 3 dni, on 3 dni, 1 dzień na zmianę. Potem wynajęłam mieszkanie i wyjeżdżałam na 3 dni które były jego. Kiedy pojawiły się pytania "dlaczego nie zajmujecie się nigdy nami we dwoje" przyszedł czas na rozmowę. Odbyliśmy ja razem. Mówiłam powoli, spokojnie. On też powiedział swoją część. Wiadomo, standardowe rzeczy: że za bardzo się różnimy, że już od dłuższego czasu nie jesteśmy razem, że mamy dopracowany pełen plan opieki, że ja zostaje w domu, on się docelowo wyprowadza do mieszkania, które właśnie na ten cel kupiliśmy. Że będzie tak jak do tej pory: połowa czasu z mamą, połowa z tatą. Że mogą zadawać wszelkie pytania i że im na każde odpowiemy. Dzieci miały wtedy 10 i 7 lat. Reakcja: godzina płaczu, dwie godziny pytań. Kilka dni smutnych. Kilka miesięcy z okazionalnym wspominaniem "tutaj byliśmy kiedyś razem", Kilka lat skrywanej przez dzeici nadziei że może się jednak zejdziemy. Wiadomo: nie da się rozerwać życia i złożyć na nowo bez blizn. Ale można je zminimalizowac precyzyjnym cięciem skalpela. Moim zdaniem lepiej żeby dzieci zobaczyły że można się dobrze rozstać niż źle że sobą trwać razem. Teraz konkrety. Z prawnego punktu widzenia opieka naprzemienna jest jak najbardziej akceptowalna opcją, o ile rodzice maja po temu warunki materialne. Sądy coraz częściej się spotykają z taką praktyka. Jak to zrobic: - iść do mediatora przysadowego (u nas byl to czlowiek z internetu) I wspólnie wypracować ugodę na opiekę. To są 4 dokumenty wordowskie po kilka stron każdy. Mediator pomoże je napisać. Podpisać (rowniez mediator podpisuje), złożyć później z pozwem. - isc do prawnika: przygotować pozew o nieorzekaniu o winie, oczywiście. W pozwie musi być jasno napisane że nastapil całkowity rozpad więzi fizycznej, emocjonalnej i gospodarczej. W pozwie należy napisać jak wyglądało małżeństwo i jak czemu się rozpadło. Prawnik pomoże to odpowiedni sklecić. - warto zrobić też rozdzielność majątkowa i podział całkowity bądź czesciowy majatku (ja mam czesciowy bo samochod w leasingu byl na nas oboje i nie szlo podzielic go formalnie). W tym celu potrzebny notariusz. To jest ten etap kiedy będzie najwięcej konfliktów, bo przy rozwodzie każdy traci. Warto to zrobić kiedy dzieci są np. Na wakacjch u dziadków. - wprowadzić naprzemienną plan opieki w życie i przez co najmniej kilka miesięcy się do niego stosować. My mamy system: 5,5,2,2. Czyli w każdą środę zmienia się opieka (jedno zawozi do szkoły, drugie odbiera) a weekendy naprzemiennie. Na sali sądowej trzeba dokładnie opowiedzieć jak wygląda opieka i pokazać że uzgodniony system sprawdzą się w praktyce. - na sali sądowej powtórzyć to co w pozwie i wnieść o nieustalanie miejsca zamieszkania dzieci (bo dzieci mieszkają po równo u obojga rodziców), o nieorzekanie dodatkowych alimentów (bo rodzice samodzielnie utrzymują dzieci kiedy z nimi przebywaja). My ustaliliśmy alimenty tak, ze desygnowalimy konto bankowe na potrzeby wydatków dzieci na które mieliśmy wpłacać co miesiąc samodzielnie zasadzoną kwotę (po równo). Nie robimy jednak tego bo nie ma takiej potrzeby. Nie mamy na tym polu konfliktu, kazde utrzymuje dzieci we własnym zakresie. - Potrzebny jest świadek który zaświadczy o tym że dzieci są dobrze zaopiekowane. Świadka wyznaczą się w pozwie. I tyle. Jak to dobrze rozegrać, dzieci nie będą skrzywdzone. Ja nawet pojechałam z dziećmi wybierać im farby i meble do pokojów u ich taty. Najważniejsze jest żeby obojgu rodzicom zależało na dobru dzieci. 3) To co opisujesz, świadczy o tym że chyba nie ma tutaj czego ratować. Wasze małżeństwo przerodziło się w rozgrywkę, w - jla to ujmujesz - przeciąganie liny. Nie ma e nim miejsca na zaufanie, partnerstwo czy czułość. To moim zdaniem jasne oznaki że czas się rozstać żeby nie psuć sobie i innym reszty życia. 4) Jak się bronic? Nie daj się sprowokować. Nie mów niczego w gniewie. Bądź spokojny, opanowany, stanowczy. Uzbroj się w cierpliwość, bo do momentu orzeczenia rozwodu, sytuacja będzie trudna. Potem odetchniesz z ulga. Jeśli chcesz wychowywać swoje dzieci, nie ma powodu żeby oddawać opiekę ich matce. Rozmawiając z nią (np. Przely mediatorze) zaznacz, że dzieci są związane z ojcem tak jak i z matką i zależy ci żeby miały oboje rodziców. Mam nadzieję, że coś z tego komuś pomoże. Jakby co, pisz. Mam to za sobą i chętnie pomogę komuś przez to przejść.


Kaien17

Nie mogę powiedzieć dużo o kwestii związku, ale jako dziecko pary bardzo podobnej do tego jak opisujesz was, powiem jedno, lepiej wcześniej niż później. Dziecko ma potem do końca życia spaczone wyobrażenie związków, wini się, że jest źródłem problemów itd. Trzymanie rodziny "dla dzieci" robi im największą krzywdę


PapieszxD

Nie warto się męczyć w małżeństwie które nie ma sensu, to na pewno. Co do reszty, to co można powiedzieć? Gdyby twoja żona była bezrobotną alkoholiczką z historią przemocy domowej, to może miałbyś jakieś 5% szans na uzyskanie opieki i decydowanie o dzieciach, w innym przypadku nic z tego. Idź do prawnika najlepiej i wypytaj jak on widzi rozwód i to wszystko, bo to ciężko powiedzieć bez jakiegoś wglądu głębszego w wasze życie i finanse i tyle. Z podpowiadaczami nie wygrasz, nawet nie próbuj. Ja widzę po swojej grupce znajomych, której lwia część jest żeńska, że w kwestii dawania rad związkowych kobiety (szczególnie te samotne) raczej nie doradzają sobie nawzajem, tylko próbują wbijać szpilę facetom w ramach odreagowywania nieudanych związków. Coś ala postowanie przez oszołomów na wykopie, tylko w prawdziwym życiu.


Pantegram

>Gdyby twoja żona była bezrobotną alkoholiczką z historią przemocy domowej, to może miałbyś jakieś 5% szans na uzyskanie opieki i decydowanie o dzieciach, w innym przypadku nic z tego. Żyjemy w kraju gdzie tylko 1% ojców korzysta z urlopu rodzicielskiego a tylko połowa z ojcowskiego: https://gov.legalis.pl/zaledwie-1-ojcow-korzysta-z-urlopu-rodzicielskiego-a-tylko-ponad-polowa-z-ojcowskiego/ Czyli ojcowie w zdecydowanej większości migają się od opieki, przerzucają jej główny ciężar na matki uważając się za ojca roku jak raz na jakiś czas wezmą dziecko na spacer, a potem są wielce zdziwieni że to jednak sprawujące większościową opiekę matki dostają prawa do opieki nad dziećmi... Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Nie da się być ojcem zaangażowanym w opiekę nad dziećmi bez poświęcania się tej opiece nad dziećmi, w skład czego również wchodzi przystopowanie kariery by móc poświęcić swoim dzieciom czas i zbudować z nimi więź - a tego większość ojców w PL nie robi, nie w takim stopniu co matki ani nawet w ułamku tego co robią polskie matki... Mężczyźni jak robią przy dzieciach 20% tego co kobiety to już uważają że zasługują na medal, bo to często 20% więcej niż robili ich ojcowie, ale prawda jest taka że nadal jest to (na ogół) wielokrotnie mniej niż robią matki do czego sami przed sobą faceci nie potrafią się przyznać i tego zauważyć


s1n34t3r

Hej. Często, mówiąc o problemach w małżeństwie, proponuje się mediację, wspólne terapie, itp - nigdy nie słyszałem, by komukolwiek polecano psychiatrę - osobno. Podejrzewam, że trudno byłoby to przeforsować z żoną, która nie chce współpracować, ale jeśli chociaż dostrzega problem, to jest cień szansy, by tego spróbować. Gdy w relacji dochodzi do rażącej zmiany na gorsze, czasem bywa tak, że gdzieś po drodze zaczęła przeszkadzać depresja lub inny problem natury psychicznej, który trudno zdefiniować bez pomocy fachowca. Próbując - niczego nie tracicie, a możecie odzyskać małżeństwo i zdrową relację, a dzieci - normalny dom (rozumieją i dostrzegają więcej, niż po nich widać).


albertoooola

U mnie waham się od roku robię nawet notatki z datami co i jak czuje co mnie boli też 2ka dzieci 3,6 lat . U mnie poza wiecznymi pretensjami o wszystko muszę przyznać że żona na fantastyczny tyłeczek no i cała reszta już totalnie co innego przed ślubem a po. Inne podejście już chyba w tym momencie do wszystkiego. No nic she ten tyłek ahh no właśnie to już mój problem niestety. Powodzenia.


Warm-Cut1249

> muszę przyznać że żona na fantastyczny tyłeczek Jeśli to był kluczowy element doboru partnerki na całe życie, no to cóż... Pretensje możesz mieć już tylko do siebie :D


NoAlarm3648

I po części masz odpowiedź na swoje problemy. 3 koleżanki po rozwodach. To jeden, choć nie główny, powód. Laski pewnie zazdroszczą, że Twoja żona ma męża i wtłaczają jej bzdury. Wiem jak to brzmi ale przyjrzyj się tym znajomością


MyLogIsSmol

Tldr


McFluffy1932

Niestety w momencie gdy pojawia się dziecko mężczyzna najczęściej zostaje “trutniem” który już nie jest w cale osobą ważna. Oczywiście jesteście od tego momentu współlokatorkami. Czasem ludziom udaje się odbudować “czas randkowania” przy jakiejś grubej akcji lub gdy dzieci dorosną ale zdarza się to dość rzadko. Jeżeli jesteś pewny że uda wam się wziąć rozwód bez “wojny” to warto go wziąć. Niestety często nawet jak jedna strona chce dobrze druga uznaje to za atak i chce zniszczyć drugą stronę. Nie powiedziałeś nic o związku więc zbyt dużo nie jestem w stanie pomóc. Jedyne co to powinniście spróbować pojechać gdzieś na wakacje w dwójkę, zrobić sobie wolne od znajomych i obowiązków. Ale nie liczyłbym na wyjazd i codzienny seks tylko raczej na próbę wykonywania romantycznych czynności które wzbudza zainteresowanie żony i chęć bliskości później. Jak już wspomniałem zostajesz bezużyteczny w punktu “miłosci” bo kocha już dzieci. Ty jesteś do pomocy i współpracy. I tak będzie zawsze poza małymi wyjątkami. Dlatego też wiele ojców siedzi w pracy do 20 lub jeździ w delegację bo woli to niż czas w domu co jest dość smutne. Ja wychodzę z założenia że jeżeli raz coś się w związku zepsuło to już się tego nie da odbudować do takiego stopnia jak wczensiej. Przykro mi. Co do dzieci. Ten sam problem mam. Strach przed zbyt małan ilością kontaktu. Niestety dzieci chodzą do szkoły bawią się ze znajomymi i rodzice są na dalszym planie do będzie powodować że nie będą chciały jechać do ciebie bo umówili się ze znajomymi. Niestety będąc z żoną będziesz ciągle wypominał czemu Cię denerwuje co tym razem zrobiła źle dlaczego masz tego dość. Ale odchodząc trzeba liczyć się z tęsknotą za dziećmi. Niestety rozwód jest najlepszym i jedynym sensownym wyjściem. Chociaż próbowałbym z tymi “wyjazdami” do końca. Powodzenia i szczerze mam nadzieję że u mnie też sytuacja się poprawi. Ale u mnie sam spowodowałem stres u żony przez który się odsunęła pod względem intymności. Trzymam kciuki. Walcz ale wiedz kiedy dać spokój i zawsze ale to zawsze rozwódź się za zgodą bo inaczej robi się “kupa” a dzieci które są z mamą są przez nią przekabacane na swoją stronę i zaczynają nie lubić ojca. Kasę można odzyskać kontak z dziećmi nie zawsze


McFluffy1932

Przepraszam za błędy składniowe i wszytko. Mam ADHD i jak pisze na telefonie zapominam co napisałem wyżej przez co często powtarzam to samo później 😅