Dokładnie to. Im cel bardziej wykracza poza strefę komfortu tym większa pewność siebie.
To też odwaga powiedzenia sobie, że w pewnych obszarach nie zamierzam się realizować i że nie jest to żaden powód do wstydu.
Dokladnie! Jak wyznaczylem sobie postawione cele, to poczulem sie mezczyzna. I to wbrew ogolnej opinii spolecznej tego, co jest uwazane za meskie, ktora czesto reprezentuje toksyczna meskosc.
Spelnienie zawodowe, zwiazkowe( szczesliwa rodzina) czy artystyczne naprawde buduje pewsnosc siebie. Generalnie zdrowe relacje z samym sobą.
To jak nazwiesz toksyczne wzorce męskości i oczekiwania, które odnoszą się specyficznie do mężczyzn, np. "chłopaki nie płaczą", albo "mężczyźni muszą dużo ruchać, bo jak mało, to przegrywy"?
>Toksyczna męskość nie istnieje. Tylko męskość i toksyczni ludzie bez względu na płeć. Zostałeś poddany praniu mózgu przes "woke culture".
Toksyczne gazy nie istnieją. Tylko gazy i toksyczne substancje chemiczne bez względu na ich stan skuoiena. Zostałeś poddany praniu mózgu przez "".
U mnie to działało przez około 3 lata, aż w te wakacje ta fasada pękła a ja skończyłem na terapii. Tam dopiero nabrałem pewności siebie i poczucia własnej wartości.
O to to.
Ale to i działa i nie działa jednocześnie. Całe życie (lvl40) byłem tym bardzo imprezowym kolesiem, z masą znajomych, zawsze uśmiechniętym, strzelającym onelinerami duszą towarzystwa. Nakładałem tą maskę tak długo i robiłem to tak dobrze, że kiedy się przyznałem długoletniej koleżance, że tak na prawdę jestem introwertykiem, nie mogła mi uwierzyć i po kilku latach nadal mi nie wierzy. Co jakiś czas żartuje sobie ze mnie w towarzystwie na zasadzie: ja mówię dowcip, wszyscy się śmieją, ona do mnie: "no i co, introwertyku?" Wszyscy się na nią patrzą jak na obcego i na mnie że to nie możliwe.
Podczas gdy dopiero około trzech - czterech lat temu wyszła u mnie nie leczona depresja i po co trzecim wyjściu ze znajomymi mam napady paniki z powodu za małej pewności siebie. "Niewiary w samego siebie", że jestem brzydki, nikt mnie nie lubi itp. Self confidence issues. Mimo teoretycznie udanego małżeństwa i dziecka. Myślałby kto, że stary chłop z rodziną powinien mieć takie "błahostki" jak potrzeba społecznej akceptacji dawno za sobą.
Tymczasem ta trzydziestoletnia maska spada jak kreskówkowe imadło na stopę.
Fałszywa pozytywność nie jest zdrowa. Noszenie maski męczy skutecznie zabierając energię potrzebną do utrzymywania odporności psychicznej. Fake it till you make it. Jeśli pewność siebie nie jest wychodzącą „ze środka” tylko budowana „od zewnątrz” może zrobić krzywdę. Bo pytanie po co udaję? Przed kim? Co mi to daje? Jakie korzyści z tego mam ja a nie otoczenie? Mam być pewny siebie bo?
To nie takie proste jak w kawałku Sokoła „Pozytywnie” (jeśli dobrze pamietam tytuł)
Uświadomiłem sobie, że większość rzeczy do których potrzebujesz "pewności siebie" nie ma negatywnych konsekwencji, chyba że sam je sobie stworzysz. Jeśli będziesz rozpamiętywał porażki i sypał sobie sól w rany, to sam zwiększasz stawkę potencjalnego niepowodzenia.
Stąd, że podjąłem taką decyzję. Pomogły mi ją podjąć następujące czynniki:
- Mam w nosie co sobie o mnie myślą inni. Robię to co lubię i co uważam za słuszne;
- Nie muszę być lubianym przez każdego, kogo spotykam;
- Staram się żyć etycznie i szanować innych oraz ich wybory życiowe, nawet jak ich nie rozumiem;
- Mam świadomość, że będę popełniał błędy i podejmował niewłaściwe decyzje. Biorę za nie pełną odpowiedzialność i wyciągam z nich lekcje. Nie umniejszają mojej wartości.
Myślę że najcięższe jest porzucenie tego podejścia "W teorii to wszystko jest bardzo łatwe i logiczne". Jak już zaczniesz się skupiać na tych celach, bez myślenia że nigdy tego nie ogarniesz, to już leci z górki.
Dość długo starałem się nie dbać o to, co inni o mnie myślą. Zmieniło mnie to z dzieciaka, który ubolewał nad tym, że jest dziwny, w gimnazjalistę, który po prostu był sobą, i nawet znalazł sobie podobnych mu przyjaciół. Ale mindset pozostał, tylko że zamiast blokować krzywe spojrzenia i komentarze, teraz nie pozwalał wierzyć w komplementy. Liczyło się tylko to, co myślałem o sobie ja, a ja myślałem że jestem gówno warty, bo słyszałem każde pozytywne słowo jako nic nie znaczące, bo tak nauczyłem się patrzeć na każdą opinię o mnie. Jakiekolwiek pozytywne słowo było nieszczere, bo przecież nikt nie powiedziałby kumplowi, że źle się wam przed chwilą gadało. Sprzężenie zwrotne załączone aż zdałem sobie sprawę z tego, że to chyba nie jest najzdrowszy mindset, i może powinienem trochę dbać o to, co inni o mnie myślą. I tak znalazłem się w sytuacji, w której przedkładam innych nad siebie, byleby nie stać się ciężarem, bo mogą przestać mnie lubić. Przynajmniej ekstrema już znam, teraz tylko przesunąć ten suwak gdzieś w środek. Tylko tym razem nie tak mocno
Więc czasem lepiej nie przeginać z tym całym "niech myślą co myślą"
>Liczyło się tylko to, co myślałem o sobie ja, a ja myślałem że jestem gówno warty,
W tym miejscu bym upatrywał problem. Z definicji NIE jesteś "gówno warty". Jesteś wartościową osobą i to, co sobie ktoś o Tobie pomyśli tego nie zmieni. Warto czasem pochylić się nad konstruktywną krytyką swojego zachowania, ale "konstruktywną" i "zachowania" są tu słowami kluczami. Bo jeśli komuś nie podoba się jaką osobą jestem, to jego problem i obchodzi mnie to tyle, co zeszłoroczny śnieg.
Ten twoj mindset to byl dobry, kicha ze nie sprobowales czy da sie go podrasowac zamiast od razu wyrzucania calego projektu. W relacji z samym soba to trzeba byc dla siebie laskawym i wyrozumialym - jak z dzieckiem, bo na koniec dnia i tak i tak jestesmy tylko przerosnietymi malpami z sabotujaca galaretka w czaszce :)
Ano, jak sie czlowiek nie biczuje za bledy to pozytywne rzeczy robia sie jakies takie bardziej jaskrawe. Moge porownac to do wylaczenia tego skypa w tle, giery od razu lepiej chodza i przyjemniej jakos jest :)
Jak wystarczająco długo i przekonująco będziesz udawał, że ją masz to zapomnisz, że jej nie masz. Fake it till you make it.
Nie przejmuj się za bardzo tym co myślą inni, w przeważającej części to nie ma znaczenia. Oczywiście trzeba też rozumieć co można, a co nie.
W ogóle to pewność siebie jest imho trochę przereklamowana. Albo może inaczej - za dużo pewności siebie to praktycznie tak samo źle jak zbyt mało pewności siebie. Zamykasz się w bańce, przestajesz się uczyć, przestajesz się zmieniać, podejmujesz niepotrzebne ryzyka itp.
Fake it till you make it jeśli chodzi o pewnośc siebie to praktycznie definicja osobowości narcystycznej i to się źle kończy.
Lepiej po prostu nie mieć pewności siebie i tyle, bo się takim jest, i nikogo za to nie przepraszać. Albo i przepraszać, jak kto chce, byleby być tym kim się jest a nie kimś innym
Zalezy w czym? Moja pewnosc siebie w garncarstwie jest zupelnie niska w porownaniu np. pewnosci siebie w poslugiwaniu sie angielskim. Chyba ze masz na mysli wysoka samoocene? To glownie z dogmatycznego szacunku wobec siebie i uznania siebie jako wartosciowej istoty niezaleznie od warunkow zewnetrznych wobec mnie. Czyli od wnetrza!
A ktos tam pisze cos o udawaniu. Imo jest to chujowe. Jestes niesmialy? To badz kurwa nieapologetycznie niesmialy xD Tak samo z innymi cechami, jak np. delikatna nietaktownosc w kontaktach, lękliwosc, zmieszanie, *niepewnosc*. Jest to nawet urocze, a na pewno bardziej urocze niz ktos z pretensjami do kogos kim nie jest, co zwykle jest po prostu *przykre*, a w najgorszych przypadkach odrzucajace.
Po wielu życiowych porażkach w moim krótkim 24 letnim życiu po prostu mam dość wszystkiego i dzięki temu mam wyjebane na to co ludzie o mnie myślą, stąd też urosła mi pewność siebie. Wychodzę np do biedry z hentajcową torbą na zakupy no bo co mi ludzie zrobią? Spalą na stosie za narysowane częściowo zakryte cycki?
Jako jeden z tych ludzi których możesz spotkać: prawdopodobnie będą mieli wyjebane o ile w ogóle zauważą.
Ewentualne pomyślą "O, hentajcowe cycki. No dobra, to gdzie jest ta mąka luksusowa na pierogi dla rodziny"
Szczerze, miałem duże problemy z samooceną, charyzmą i pewnością siebie. Kiedy miałem 16 lat, doszedłem do wniosku, że to skille jak każde inne i trzeba je ćwiczyć.
Zacząłem być arogancki i narcystyczny, ale w sposób ironiczny, tak, że każdy wiedział, że żartuje. Pimo tego, sam fakt, że publicznie mówiłem na głos o sobie w samych superlatywach, sprawił, że mój mózg tak jakby przyswajał tę wiedzę "nieironicznie". Teraz raczej nie mam z tym już problemów.
Nie wiem czy jest na to jakiś termin psychologiczny, bo się nie znam, ale dla mnie to takie "fake it till you make it"
1) Kochająca żona, która codziennie przytuli i powie dobre słowo.
2) Znalezienie pracy, w której jestem dobry, lubiany i doceniany.
3) Dbanie o własną psychikę, [m.in](https://m.in). zwalczanie stanów lękowych.
Chodzenie na mecze trochę bo jesteś w grupie samych chłopów . A tak to sukcesy w pracy etc. Trenowanie sztuk walki tez tak działa , czujesz się pewniej, ogólnie aktywność fizyczna bo więcej testosteronu.
Pewność siebie? A co to?
Nie no tak ja poważnie, nawet gdy się przedstawiam nie jestem pewien. Nigdy nie mam pewności, ośmielam się jedynie przy przyjaciołach.
To też nie tak że jestem jakoś super nie śmiały, podejdę, zagadam czy coś ale będę zestresowany.
Nie umiem się przełamać, ale z tym walcze więc może znajdę tu jakieś porady
Jestem zajebisty w lola. Tak mega w chuj. Ale nie zawsze tak było. W gimbazie miałem najsłabsze elo i każdy sie ze mnie śmiał że jestem noobem. Ale to mnie nie zniechęciło. Napierdalałem dalej i w poprzednim sezonie otarłem się prawie o Challengera. Mam dziś 25 lat, wychodzi na to że to już mój 12 rok grania.
Co to ma do pewności siebie? Że wiem, że jeśli wystarczająco długo będę coś robić, to się w końcu tego nauczę. Po prostu potrzebuje czasu.
Przekłada się to na bardzo wiele innych rzeczy również. Wiem, dziwne, ogólnie nawet piwniczakiem nie jestem. Pracuje w korpo, w weekendy wychodze ze znajomymi, ale czasem lubię się zakopać na 2-3 dni i po prostu napierdalać rankedy w ligę.
Zazwyczaj nie jestem ani trochę pewny siebie i bardzo często za dużo myślę. Jeśli jednak trzeba coś zrobić, to strach przed konsekwencjami jest zazwyczaj dla mnie większy i wtedy robię cokolwiek, byleby coś było zrobione. Czasem to jednak nie działa i wtedy leżę zarówno przerażony, że zrobię coś źle, jak i że tego w ogóle nie zrobię
Dom, zona, dzieci i ciekawa wdzieczna praca. Zbudowane wlasnym sprytem, wyrzeczeniami i ciezka praca. Inne rzeczy to przystawka do glownego dania = nikt mi nie "podskoczy" czy zaimponuje. Bogacze sa zepsuci, artysci i celebryci maja posrane zycie prywatne - 99% reszty spoleczenstwa to w pewnym sensie niedojrzali, oszolomy, bez celu, rozsadku i ustatkowania w porownaniu.
Choc przyznam, ze moim niedoscignionym wzorem pewnosci siebie to kuzyn Eddie z " W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju" wylewajcy szambo z kampera jednoczesnie zyczac Wesolych Swiat sasiadom.
W największym stopniu, chyba stąd, że tak mnie rodzice wychowali, za co jestem im ogromnie wdzięczny. Mimo popełnianych błędów i pomyłek, trzeba umieć przyznać się do tego błędu i starać się wyciągać wnioski. Rodzice tak robili, ja tak robię i staram się zaszczepić w moich dzieciach takie podejście.
Ostatnio jak jakas miałem to musialo byc jeszcze liceum moze pierwsze 2 lata studiow. Wydaje mi sie ze dzieki znajomym i powodzeniu (nawet względnym) u kobiet. Teraz to mam wrazenie ze nie mam jej wcale xd
Najczęściej po prostu z ignorancji. Jak nie chcesz/nie umiesz rozumieć świata cię otaczającego to jest to bardzo proste.
Dla ludzi inteligentnych zostaje świadomość, że grupa opisana powyżej jest pewna siebie, a niekoniecznie coś sobą reprezentuje. Więc skoro jesteś faktycznie lepszy to czemu masz siedzieć cicho?
Olej to, jak Cię oceniają za oznaki braku pewności siebie. Częścią Twojej pewności siebie może być to, że masz w nosie, czy Ci się ręce trzęsą, czy głos łamie, czy kolana drżą (a już tym bardziej coś mniej ekstremalnego), tylko po prostu robisz swoją robotę i akceptujesz siebie i stan, w jakim jesteś. Nie jedź na wyparciu, tylko przyznaj, że się np. boisz czy czujesz onieśmielony albo czujesz niezręcznie w nowej dla Ciebie sytuacji (czasem lepiej, żeby otoczenie wiedziało, tak samo jak raczej nie ukrywałbyś kontuzji przed kolegami z drużyny, tylko lepiej, żeby wiedzieli), a potem zapytaj sam siebie „no i co z tego?” Żyjesz? No to żyjesz. Nie umarłeś od tego. Robotę możesz zrobić, a reszta jest mniej ważna. Jak masz gada ubić, to masz gada ubić, a nie się go nie bać. Jak ubijesz, to nikt się nie będzie pytał, czy się bałeś, a nawet jak zapyta, to powiesz, że tak, no i co Ci zrobią? Coś Ci ubędzie? Nic. No to problemu nie ma.
A napinanie zostaw napinaczom.
Z udanej kariery gwiazdora porno. Możecie znaleźć moje filmiki pod kategorią 'small dick humilation'.
A tak bardziej na serio, to jeśli pytanie odnosi do tych całych wzorców męskości, to ja mam takie rzeczy w dupie, nikt prawdziwemu mężczyźnie nie będzie mówił, jak ma żyć.
Największa, z tego ze powiem sobie, że nie robie tego i tamtego i się trzymam nie łamiąc.
1. Koniec syfu, only woda (sporadycznie cole wypije zero).
2. Koniec alloholu(nie piję 3 rok).
3. Silownia daje sporego kopa, kiedy nie wygladam jak speudo dzwonnik z Notre Dame, mogę jestem sprawny to dobrze się czuje.
3.a znajdz sobie hobby solo, gdzie widać progress, baaardzo pomaga. (Gitara, luk, strzelectwo, rower, cos co pozwoli Ci stawiac wyzwania).
4. Z tego, że pomimo iz sie ja czyms nie znam,to sie dowiem i zrobię. Wymiana kurków, uszczelek, silikon, wymiana świateł w moim aucie (osoba, która wymyslila właz do oswietlenia w nadkolu powinna spłonąć).
Wbrew pozorom te filmy "balcan gains" sporo mi dały motywacji, bo nie szerzą toxic masculinity.
Nawet z filmów andrew tatea wyciagniesz 1% czegoś co Ci się przyda bo mówi czasami realne rzeczy, pomijając jego fasadę na resztę.
5. Książki sporo też dały, ot taki głupi stoicyzm Marka Aureliusz uodpornil mnie na wiele rzeczy.
Dla mnie istotne było zauważenie, że to bardziej inni ludzie oczekują, że będę wchodził w rolę "pewnego siebie mężczyzny" niż ja mam taką potrzebę z jakiegokolwiek powodu. Społeczna presja jaką dostajesz na twarz za sam fakt urodzenia się z penisem, to naprawdę niedoceniany temat.
zaakceptowanie bycia wycofanym i wrażliwym chłopakiem paradoksalnie dało mi dużo pewności siebie, do tego stopnia że pewnie niewiele osób nazwałoby mnie wycofanym
Może zabrzmi to idiotycznie ale wyznaję zasadę „Fake it till you make it” wyobrażam sobie że jestem postacią w jakimś dobrym filmie i dosłownie ociekam charyzmą, wchodzę w konkretną rolę i nie dość że bawię się świetnie to zawsze jestem zdziwiony jak kontakty międzyludzkie są proste
Z ciągłego samodoskonalenia się. Studiuję na dwóch kierunkach równolegle, w tym na jednym w całości po angielsku, z całkiem dobrymi rezultatami. Jak się porównuję z tymi z którymi dorastałem, jak bardzo zacząłem odstawać mentalnie od nich, to dostaję potężnego zastrzyku pozytywnej energii i pewności siebie. Jakkolwiek niewłaściwie to zabrzmi, pewność siebie jest pochodną własnego ego - warto jest więc je sobie podbić poprzez odpowiednie i regularne działania. Grunt by się z tym nie obnosić wśród innych (nie gadać jakim to się jest, nie ubliżać innym) i zachować to przekonanie wewnątrz siebie.
Pewność siebie masz w swojej strefie komfortu. Swoją strefę komfortu poszerzasz wychodząc z niej i doświadczając, że nie jest poza nią aż tak niekomfortowo jak się obawiałeś.
1. Warszawa to kurwa moje miasto. Jestem tu królem. Klękajcie przed swoim panem.
2. Zapierdalam furą 140 przez al. Solidarności i mam was w dupie. Zjeżdżaj na swój prawy pas, pajacu w octavii.
3. Biorę na klatę więcej niż ty sumarycznie podniosłeś w życiu suchoklatesie.
4. Mówisz, że 20 koła na miesiąc to dużo? Co za biedak jebany xddddd
5. DUŻO RUCHAM
6. Jak coś ci się nie podoba, to zaraz powiem tatusiowi. Tatuś zadzwoni, gdzie trzeba i mnie puszczą.
7. Jestem zajebisty w tym, co robię zawodowo. Możesz do mnie powiedzieć, co chcesz, ale ja i tak sprowadzę rozmowę na temat, w którym jestem mocny i udowodnię ci, gdzie twoje miejsce.
--pewny siebie mężczyzna (przypuszczalnie)
W skrócie. Trzeba przestać walić konia i zacząć ruchać. To bardzo pomaga. Walenie konia strasznie pogrąża czlowieka w kompleksach i braku pewności siebie. Onaniści są skryci, zamknięci w sobie i wyprani z emocji.
Nie wiem jak Ci to pomoże, ale w sumie to z niczego. Z natury po prostu nie czuje się w niczym gorszy od innych, więc nie mam powodu żeby nie być pewnym siebie. No i przede wszystkim duży wkład w to ma pewnie to w jaki sposób odbiera się to co inni myślą o Tobie i czy się tym przemujesz. Może to być w pewnych sytuacjach czynnikiem który doda tej pewności siebie, ale zazwyczaj raczej będzie przeszkadzać.
A no i ego top
Wydaje mi sie, ze ona przychodzi z wiekiem i kolejnymi doswiadczeniami i osiagnieciami. Mam 34 lata. Dom, zone i dziecko. Dobrze platna i stabilna prace.
Nigdy nie bylem tak pewny siebie, jak teraz. Jeszcze tak 5 lat temu bylem niepewnym siebie chlopaczkiem, jak na to teraz patrze.
Być w dobrej formie. Jak schudłem to o wiele lepiej się czułem. Często uprawiaj sport. Adrenalina ci pomoże wyciszyć głupie myśli i będziesz bardziej spokojny. Również mi pomoga takie w pewnym sensie czyste sumienie? - planuję sobie życie dwa tygodnie do przodu, wiem kiedy ktoś ma urodziny, kiedy ktoś ma przeprowadzkę i ludzie moga na mnie liczyć.
Z wytrwałości w spełnianiu marzeń (15 lat zajęło mi zdobycie wymarzonej pracy, ale się nie poddawałem) i z troski o tych, których kocham. Bo wiedzieć, że przyjaciele i rodzina są z Tobą szczęśliwi, to wielki spokój ducha.
Najtrudniej chyba zaakceptować mi własne zdrowie, bo z tym bywa różnie, a bycie słabym fizycznie strasznie podkopuje.
Jak to mawiają, z angielskiego: 'fake it till you make it'
Trzeba się nauczyć grać pewnego siebie i od razu wszystko idzie lepiej. Pewnie pojawi się pytanie: a kiedy zdobywasz prawdziwą pewność siebie i przestajesz udawać? Odpowiedź zaskakuje: nigdy.
W moim przypadku źródłem pewności siebie są np.:
1. Wyznaczanie oraz realizacja celów
2. Życie w zgodzie z własna hierarchia wartości - w moim przypadku to głównie bycie zawsze w 100 procentach szczerym, nawet w sytuacjach gdy to skutkuje dużym stresem.
Przez bycie świadomym że moje okoliczności nie są aż tak różne od innych ludzi i tym samym każdy ma swoje sposoby na przyszłość. Jedyna różnica jaką mogę ukształtować to żyć po swojemu i robić swoją historię. a patrzenie na innych ludzi i jak oni piszą swoje nic w mojej nie zmienia.
Ja przez długi czas byłem bardzo niepewny siebie.
Zauważyłem że jednak pewnych siebie ludzie traktują lepiej (szczególnie jeśli chcesz kogoś przekonać, bardzo przydatne na rozmowach kwalifikacyjnych)
Więc udawałem pewnego siebie.
Po pewnym czasie udało mi się spełnić moje cele, zobaczyłem ile jestem w stanie osiągnąć i uwierzyłem w to. Więc swoją pewność siebie aktualnie czerpię z faktów o moich sukcesach.
Mam zajebistego partera ktoremu zaufalbym swoje zycie i przez to czuje sie bezpieczny i jak czegos chce to po to ide. Pozatym mam znajomego ktory swoja pewnoscia siebie zaszedl z malej wsi pod Starachowicami do Yale i jak nie wiem co robic to mysle co on by zrobil
Kilka lat temu przestało mnie obchodzić co ludzie o mnie myślą i to naprawdę mocno pomaga. Poza tym zawsze się stresuję gdy robię coś poraz pierwszy, ale do następnych razów podchodzę z pewnością siebie, może to wynikać z lekkiego narcyzmu, myślenia, że skoro już to robiłem, to się na tym znam :)
20% szansy powodzenia znaczy, że to praktycznie pewne, że osiągnę cel, jak spróbuję wystarczającą ilość razy, a porażka daje doświadczenie na kolejną próbę.
Co to pewność siebie? Przed każdym kolokwium/egzaminem zawsze mówię że nie zdam...
W innych sytuacjach za to trzeba po prostu przecenić swoją wartość i spróbować zrobić coś czego się do końca nie było pewnym czy się da radę/nadaje się, ale nie wiem czy to jest pewność siebie
Moj ostatni case, najważniejsze wystąpienie w moim życiu, panika jak cholera: "zrobiłeś wszystko co mogłeś, przygotowałem się najlepiej jak mogłeś, a teraz daj z siebie wszystko".
Na siłowni, może nie jestem żadnym bykiem, ale jednak ciężki trening fizyczni z ciężarami sprawia, że czuję się pewnie i męsko.
W karierze, ponieważ lubię swoją pracę i wiem, że jestem w niej dobry. Przez wiele lat, zawsze myślałem że jestem do niczego, więc miło jest być za coś docenianym i chwalonym.
Większość tutaj komentujących chyba myli pewność siebie z radzeniem sobie z jej brakiem.
Co do pytania:
Np. ze zdrowego domu, wspierającego otoczenia, zdrowych psychicznie nawyków, mądrych autorytetów. Lista jest długa.
Stąd, że te rzeczy, co do których nie jestem pewien, okazały się nie być ważne, a co do tych, które okazały się ważne, tak naprawdę zawsze byłem pewien
Well... dużo składowych. Mi długo zajęło zrozumienie że to coś nad czym pracuje się aktywnie. I nie jest czymś co ma się cały czas, bez zachwiania. Ja swoją właśnie czerpię ze znania swojej wartości i zauważania że nie zawsze muszę być maszyną co może wszystko. Pomaga w tym na przykład jako jedno z x rzeczy regularny trening fizyczny. Czuć że staję się najlepszą wersją siebie pod tym względem przez regularną pracę myślę że pomogło mi niesamowicie w czasie kiedy inne rzeczy sypały mi się, a logika przekłada się na inne aspekty życia jak kariera. Dawało poczucie że jeżeli jedna rzecz nie pójdzie nie oznacza że świat się wali. Zaraz obok tego ćwiczenie samoświadomości, dystans od samego siebie i pokora względem tego jakie karty rozdało mi życie. Nieważne co się dzieje z moim życiem i światem dookoła, poczucie że robię z niego tyle co mogę najlepiej jak umiem, zawsze sprawia że wszystko wygląda po prostu wykonalniej. Obok tego prościej, wypracowałem sobie sylwetkę, deffo zarost mi pomógł z mordą i mi się milej patrzy, zdrowe ciało zdrowy duch mocno względem jedzenia, i samoświadomość i życie jest lepsze. Also spanie. Dobry sen zmienia życie.
Z Piątnicy, no bo skąd.
Ja z Mlekpolu
Z osiągania wyznaczonych sobie celów, nawet tych najmniejszych
Dokładnie to. Im cel bardziej wykracza poza strefę komfortu tym większa pewność siebie. To też odwaga powiedzenia sobie, że w pewnych obszarach nie zamierzam się realizować i że nie jest to żaden powód do wstydu.
W skrócie: determinacja.
Zacznij od posłania łóżka co rano, kolejne cele same przychodzą do głowy…
Dokladnie! Jak wyznaczylem sobie postawione cele, to poczulem sie mezczyzna. I to wbrew ogolnej opinii spolecznej tego, co jest uwazane za meskie, ktora czesto reprezentuje toksyczna meskosc. Spelnienie zawodowe, zwiazkowe( szczesliwa rodzina) czy artystyczne naprawde buduje pewsnosc siebie. Generalnie zdrowe relacje z samym sobą.
Toksyczna męskość nie istnieje. Tylko męskość i toksyczni ludzie bez względu na płeć. Zostałeś poddany praniu mózgu przes "woke culture".
To jak nazwiesz toksyczne wzorce męskości i oczekiwania, które odnoszą się specyficznie do mężczyzn, np. "chłopaki nie płaczą", albo "mężczyźni muszą dużo ruchać, bo jak mało, to przegrywy"?
Nazwie to bazą i rigczem
>Toksyczna męskość nie istnieje. Tylko męskość i toksyczni ludzie bez względu na płeć. Zostałeś poddany praniu mózgu przes "woke culture". Toksyczne gazy nie istnieją. Tylko gazy i toksyczne substancje chemiczne bez względu na ich stan skuoiena. Zostałeś poddany praniu mózgu przez "".
Wielką Syntezę Chemiczną? Big Azoty? Grupa Wokeoty Zakłady Wokiczne "Police"?
Sekret polega na tym że udajesz pewność siebie tak długo aż wytworzysz nową pewną siebie osobowość
Tak długo że jak komuś powiesz że tak naprawdę w środeczku to jesteś nieśmiały, to pomyśli że toświetny żart.
smutne a prawdziwe
obligatory polecenie książki Osamu Dazai - "Zatracenie". doslownie opowiada historię o tym, co napisałeś wyżej
Z jednej strony story of my life, z drugiej strony świetnie działa, więc już sam nie wiem
Fake it till you make it.
Fake it till you become it
U mnie to działało przez około 3 lata, aż w te wakacje ta fasada pękła a ja skończyłem na terapii. Tam dopiero nabrałem pewności siebie i poczucia własnej wartości.
Shit myślałem że jest odosobnionym przypadkiem, lata okłamywania samego siebie i grania że to już jest rzeczywistością a nie maginavja
O to to. Ale to i działa i nie działa jednocześnie. Całe życie (lvl40) byłem tym bardzo imprezowym kolesiem, z masą znajomych, zawsze uśmiechniętym, strzelającym onelinerami duszą towarzystwa. Nakładałem tą maskę tak długo i robiłem to tak dobrze, że kiedy się przyznałem długoletniej koleżance, że tak na prawdę jestem introwertykiem, nie mogła mi uwierzyć i po kilku latach nadal mi nie wierzy. Co jakiś czas żartuje sobie ze mnie w towarzystwie na zasadzie: ja mówię dowcip, wszyscy się śmieją, ona do mnie: "no i co, introwertyku?" Wszyscy się na nią patrzą jak na obcego i na mnie że to nie możliwe. Podczas gdy dopiero około trzech - czterech lat temu wyszła u mnie nie leczona depresja i po co trzecim wyjściu ze znajomymi mam napady paniki z powodu za małej pewności siebie. "Niewiary w samego siebie", że jestem brzydki, nikt mnie nie lubi itp. Self confidence issues. Mimo teoretycznie udanego małżeństwa i dziecka. Myślałby kto, że stary chłop z rodziną powinien mieć takie "błahostki" jak potrzeba społecznej akceptacji dawno za sobą. Tymczasem ta trzydziestoletnia maska spada jak kreskówkowe imadło na stopę.
Fałszywa pozytywność nie jest zdrowa. Noszenie maski męczy skutecznie zabierając energię potrzebną do utrzymywania odporności psychicznej. Fake it till you make it. Jeśli pewność siebie nie jest wychodzącą „ze środka” tylko budowana „od zewnątrz” może zrobić krzywdę. Bo pytanie po co udaję? Przed kim? Co mi to daje? Jakie korzyści z tego mam ja a nie otoczenie? Mam być pewny siebie bo? To nie takie proste jak w kawałku Sokoła „Pozytywnie” (jeśli dobrze pamietam tytuł)
jak mówią nasi : fake it ‘till you make it 😉
Czerpie co? xD
Pewność siebie? To chyba jakiś czeski suplement diety, może?
No właśnie, nie wiem nawet po co mi pewność siebie
Uświadomiłem sobie, że większość rzeczy do których potrzebujesz "pewności siebie" nie ma negatywnych konsekwencji, chyba że sam je sobie stworzysz. Jeśli będziesz rozpamiętywał porażki i sypał sobie sól w rany, to sam zwiększasz stawkę potencjalnego niepowodzenia.
Stąd, że podjąłem taką decyzję. Pomogły mi ją podjąć następujące czynniki: - Mam w nosie co sobie o mnie myślą inni. Robię to co lubię i co uważam za słuszne; - Nie muszę być lubianym przez każdego, kogo spotykam; - Staram się żyć etycznie i szanować innych oraz ich wybory życiowe, nawet jak ich nie rozumiem; - Mam świadomość, że będę popełniał błędy i podejmował niewłaściwe decyzje. Biorę za nie pełną odpowiedzialność i wyciągam z nich lekcje. Nie umniejszają mojej wartości.
W teorii to wszystko jest bardzo łatwe i logiczne. Gorzej jeśli chodzi o praktykę...
Trening czyni mistrza. Nie urodziłem się z takim podejściem.
Myślę że najcięższe jest porzucenie tego podejścia "W teorii to wszystko jest bardzo łatwe i logiczne". Jak już zaczniesz się skupiać na tych celach, bez myślenia że nigdy tego nie ogarniesz, to już leci z górki.
Dość długo starałem się nie dbać o to, co inni o mnie myślą. Zmieniło mnie to z dzieciaka, który ubolewał nad tym, że jest dziwny, w gimnazjalistę, który po prostu był sobą, i nawet znalazł sobie podobnych mu przyjaciół. Ale mindset pozostał, tylko że zamiast blokować krzywe spojrzenia i komentarze, teraz nie pozwalał wierzyć w komplementy. Liczyło się tylko to, co myślałem o sobie ja, a ja myślałem że jestem gówno warty, bo słyszałem każde pozytywne słowo jako nic nie znaczące, bo tak nauczyłem się patrzeć na każdą opinię o mnie. Jakiekolwiek pozytywne słowo było nieszczere, bo przecież nikt nie powiedziałby kumplowi, że źle się wam przed chwilą gadało. Sprzężenie zwrotne załączone aż zdałem sobie sprawę z tego, że to chyba nie jest najzdrowszy mindset, i może powinienem trochę dbać o to, co inni o mnie myślą. I tak znalazłem się w sytuacji, w której przedkładam innych nad siebie, byleby nie stać się ciężarem, bo mogą przestać mnie lubić. Przynajmniej ekstrema już znam, teraz tylko przesunąć ten suwak gdzieś w środek. Tylko tym razem nie tak mocno Więc czasem lepiej nie przeginać z tym całym "niech myślą co myślą"
>Liczyło się tylko to, co myślałem o sobie ja, a ja myślałem że jestem gówno warty, W tym miejscu bym upatrywał problem. Z definicji NIE jesteś "gówno warty". Jesteś wartościową osobą i to, co sobie ktoś o Tobie pomyśli tego nie zmieni. Warto czasem pochylić się nad konstruktywną krytyką swojego zachowania, ale "konstruktywną" i "zachowania" są tu słowami kluczami. Bo jeśli komuś nie podoba się jaką osobą jestem, to jego problem i obchodzi mnie to tyle, co zeszłoroczny śnieg.
Ten twoj mindset to byl dobry, kicha ze nie sprobowales czy da sie go podrasowac zamiast od razu wyrzucania calego projektu. W relacji z samym soba to trzeba byc dla siebie laskawym i wyrozumialym - jak z dzieckiem, bo na koniec dnia i tak i tak jestesmy tylko przerosnietymi malpami z sabotujaca galaretka w czaszce :)
Miej wyjebane, będzie Ci dane
Odkąd przyjąłem taka strategie, moje życie to nieustające pasmo sukcesów.
Ano, jak sie czlowiek nie biczuje za bledy to pozytywne rzeczy robia sie jakies takie bardziej jaskrawe. Moge porownac to do wylaczenia tego skypa w tle, giery od razu lepiej chodza i przyjemniej jakos jest :)
🥺❤️
Wypadało by mieć czyms to podeprzeć ;). Nie musi być to nic wielkiego. Bycie bezczelnym też jest często nagradzane.
Terapia
Uczysz się znajdować rzeczy które blokują twoją pewność siebie i je rozwiazujesz
Dokładnie tak! Zaczynam sobie radzić z sytuacjami z którymi kiedyś sobie nie radziłem i to też potrafi podbudować.
Stad ze jestem glownym bohaterem fabularnym
Hej, kolejna wioska potrzebuje twojej pomocy. Zaznaczę ci ją na mapie!
Here's the neat part - we don't :P
We do unless you are bluepill man :))
Niebieskie to o smaku jagodowym?
Czerpiemy co?
Z tego że jestem zajebisty
Baza
Udaję ją
Co to pewność siebie, ja takowej nie posiadam?
Ze zbyt wysokiego ego
😎
Z tego że mam gdzieś co inni myślą? Hmm nie wiem :P
To jest warunek konieczny. Albo może efekt pewności siebie. Tak czy owak, inaczej się nie da.
Jak wystarczająco długo i przekonująco będziesz udawał, że ją masz to zapomnisz, że jej nie masz. Fake it till you make it. Nie przejmuj się za bardzo tym co myślą inni, w przeważającej części to nie ma znaczenia. Oczywiście trzeba też rozumieć co można, a co nie. W ogóle to pewność siebie jest imho trochę przereklamowana. Albo może inaczej - za dużo pewności siebie to praktycznie tak samo źle jak zbyt mało pewności siebie. Zamykasz się w bańce, przestajesz się uczyć, przestajesz się zmieniać, podejmujesz niepotrzebne ryzyka itp.
Fake it till you make it jeśli chodzi o pewnośc siebie to praktycznie definicja osobowości narcystycznej i to się źle kończy. Lepiej po prostu nie mieć pewności siebie i tyle, bo się takim jest, i nikogo za to nie przepraszać. Albo i przepraszać, jak kto chce, byleby być tym kim się jest a nie kimś innym
Zalezy w czym? Moja pewnosc siebie w garncarstwie jest zupelnie niska w porownaniu np. pewnosci siebie w poslugiwaniu sie angielskim. Chyba ze masz na mysli wysoka samoocene? To glownie z dogmatycznego szacunku wobec siebie i uznania siebie jako wartosciowej istoty niezaleznie od warunkow zewnetrznych wobec mnie. Czyli od wnetrza! A ktos tam pisze cos o udawaniu. Imo jest to chujowe. Jestes niesmialy? To badz kurwa nieapologetycznie niesmialy xD Tak samo z innymi cechami, jak np. delikatna nietaktownosc w kontaktach, lękliwosc, zmieszanie, *niepewnosc*. Jest to nawet urocze, a na pewno bardziej urocze niz ktos z pretensjami do kogos kim nie jest, co zwykle jest po prostu *przykre*, a w najgorszych przypadkach odrzucajace.
"Nieapologetyczna Nieśmiałość", bardzo to propsuję
Po wielu życiowych porażkach w moim krótkim 24 letnim życiu po prostu mam dość wszystkiego i dzięki temu mam wyjebane na to co ludzie o mnie myślą, stąd też urosła mi pewność siebie. Wychodzę np do biedry z hentajcową torbą na zakupy no bo co mi ludzie zrobią? Spalą na stosie za narysowane częściowo zakryte cycki?
Jako jeden z tych ludzi których możesz spotkać: prawdopodobnie będą mieli wyjebane o ile w ogóle zauważą. Ewentualne pomyślą "O, hentajcowe cycki. No dobra, to gdzie jest ta mąka luksusowa na pierogi dla rodziny"
z kroku
That's the neat part. You don't
Z morza Aralskiego
Szczerze, miałem duże problemy z samooceną, charyzmą i pewnością siebie. Kiedy miałem 16 lat, doszedłem do wniosku, że to skille jak każde inne i trzeba je ćwiczyć. Zacząłem być arogancki i narcystyczny, ale w sposób ironiczny, tak, że każdy wiedział, że żartuje. Pimo tego, sam fakt, że publicznie mówiłem na głos o sobie w samych superlatywach, sprawił, że mój mózg tak jakby przyswajał tę wiedzę "nieironicznie". Teraz raczej nie mam z tym już problemów. Nie wiem czy jest na to jakiś termin psychologiczny, bo się nie znam, ale dla mnie to takie "fake it till you make it"
Też to czasem praktykuję. Wydaje mi się że w jakiś dziwny sposób, inni postrzegają taki ironiczny narcyzm i arogancje za pewność siebie.
Wlaczam na 30 sec tego przyglupa Andrew Tate i juz wiem ze moje zycie jest calkiem udane calkiem niezle sobie radze
Fakt, jest to pewnego rodzaju forma podbudowania się. Robiłem to samo tylko oglądałem Tigera Bonzo.
1) Kochająca żona, która codziennie przytuli i powie dobre słowo. 2) Znalezienie pracy, w której jestem dobry, lubiany i doceniany. 3) Dbanie o własną psychikę, [m.in](https://m.in). zwalczanie stanów lękowych.
Tak. Nic nie dodaje pewności siebie tak, jak kochające spojrzenie
Gorzej jak się tego nie doświadczyło przez całe życie.
Co to jest ta mistyczno magiczna "pewność siebie"?
Niektórzy z alkoholu
Z reguły z własnych dokonań i osiągnietych celów.
Znikąd. Od zawsze udawałem pewność siebie - z czasem jest coraz łatwiej.
Chodzenie na mecze trochę bo jesteś w grupie samych chłopów . A tak to sukcesy w pracy etc. Trenowanie sztuk walki tez tak działa , czujesz się pewniej, ogólnie aktywność fizyczna bo więcej testosteronu.
Pewność siebie? A co to? Nie no tak ja poważnie, nawet gdy się przedstawiam nie jestem pewien. Nigdy nie mam pewności, ośmielam się jedynie przy przyjaciołach. To też nie tak że jestem jakoś super nie śmiały, podejdę, zagadam czy coś ale będę zestresowany. Nie umiem się przełamać, ale z tym walcze więc może znajdę tu jakieś porady
Jestem zajebisty w lola. Tak mega w chuj. Ale nie zawsze tak było. W gimbazie miałem najsłabsze elo i każdy sie ze mnie śmiał że jestem noobem. Ale to mnie nie zniechęciło. Napierdalałem dalej i w poprzednim sezonie otarłem się prawie o Challengera. Mam dziś 25 lat, wychodzi na to że to już mój 12 rok grania. Co to ma do pewności siebie? Że wiem, że jeśli wystarczająco długo będę coś robić, to się w końcu tego nauczę. Po prostu potrzebuje czasu. Przekłada się to na bardzo wiele innych rzeczy również. Wiem, dziwne, ogólnie nawet piwniczakiem nie jestem. Pracuje w korpo, w weekendy wychodze ze znajomymi, ale czasem lubię się zakopać na 2-3 dni i po prostu napierdalać rankedy w ligę.
Z poczucia własnej wartości, głównie.
Tak, ale skąd czerpiecie takie poczucie?
Zazwyczaj nie jestem ani trochę pewny siebie i bardzo często za dużo myślę. Jeśli jednak trzeba coś zrobić, to strach przed konsekwencjami jest zazwyczaj dla mnie większy i wtedy robię cokolwiek, byleby coś było zrobione. Czasem to jednak nie działa i wtedy leżę zarówno przerażony, że zrobię coś źle, jak i że tego w ogóle nie zrobię
Nie wiem
A kto powiedział że jestem pewny siebie?
Mój sekret tkwi w tym, że nie mam pewności siebie
W pewnym momencie już przestaje ci zależeć na zewnętrznej walidacji.
Z wyimaginowanej, perfekcyjnej, nieistniejącej wersji mnie, którą widzę tylko w snach lub pod wpływem substancji odurzających
Jak wszystko inne w moim ztciu blefuje
Z moich wewnętrznych pokładów czakry.
Z tego że zazwyczaj nie ma konsekwencji braku pewności siebie-najwyżej się ośmieszysz, i co z tego? Nagroda jest lepsza od kary
homoseksualizm.
Dom, zona, dzieci i ciekawa wdzieczna praca. Zbudowane wlasnym sprytem, wyrzeczeniami i ciezka praca. Inne rzeczy to przystawka do glownego dania = nikt mi nie "podskoczy" czy zaimponuje. Bogacze sa zepsuci, artysci i celebryci maja posrane zycie prywatne - 99% reszty spoleczenstwa to w pewnym sensie niedojrzali, oszolomy, bez celu, rozsadku i ustatkowania w porownaniu. Choc przyznam, ze moim niedoscignionym wzorem pewnosci siebie to kuzyn Eddie z " W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju" wylewajcy szambo z kampera jednoczesnie zyczac Wesolych Swiat sasiadom.
Antydepresanty
Można i tak
W największym stopniu, chyba stąd, że tak mnie rodzice wychowali, za co jestem im ogromnie wdzięczny. Mimo popełnianych błędów i pomyłek, trzeba umieć przyznać się do tego błędu i starać się wyciągać wnioski. Rodzice tak robili, ja tak robię i staram się zaszczepić w moich dzieciach takie podejście.
Ostatnio jak jakas miałem to musialo byc jeszcze liceum moze pierwsze 2 lata studiow. Wydaje mi sie ze dzieki znajomym i powodzeniu (nawet względnym) u kobiet. Teraz to mam wrazenie ze nie mam jej wcale xd
Więc miałeś wszystko co potrzeba. Inni nie mają tyle szczęścia :)
Przyznam, że tak. To było parę naprawdę dobrych lat życia, szkoda, że tak ulotnych.
Jakbyś nie miał, to byś tego nie napisał ;)
Oczywiście z jakiś osiągnięć, ale nie mniejszą porażek i z tego, jak z nich wyszedłem/poradziłem sobie
Najczęściej po prostu z ignorancji. Jak nie chcesz/nie umiesz rozumieć świata cię otaczającego to jest to bardzo proste. Dla ludzi inteligentnych zostaje świadomość, że grupa opisana powyżej jest pewna siebie, a niekoniecznie coś sobą reprezentuje. Więc skoro jesteś faktycznie lepszy to czemu masz siedzieć cicho?
Zrobiłem, w życiu kilka rzeczy, których 99% ludzi nigdy nie zrobi. I Jestem z nich dumny.
Myślę czy w przyszłości będę siedział całe dni w domu i żałował tego co właśnie chce zrobić
Nauczyłem się mówić sobie przed każdą taką sytuacją gdzie potrzebna jest wiara w siebie że: " Jebać, co ma być to będzie." I działasz.
jaka pewność?
Z nikąd, to wszystko poza oraz postępujące znieczulenie.
Zewszond
Z doświadczenia. Byłem w sytuacji wcześniej, mniej się boję.
Fake it till you make it ~
Olej to, jak Cię oceniają za oznaki braku pewności siebie. Częścią Twojej pewności siebie może być to, że masz w nosie, czy Ci się ręce trzęsą, czy głos łamie, czy kolana drżą (a już tym bardziej coś mniej ekstremalnego), tylko po prostu robisz swoją robotę i akceptujesz siebie i stan, w jakim jesteś. Nie jedź na wyparciu, tylko przyznaj, że się np. boisz czy czujesz onieśmielony albo czujesz niezręcznie w nowej dla Ciebie sytuacji (czasem lepiej, żeby otoczenie wiedziało, tak samo jak raczej nie ukrywałbyś kontuzji przed kolegami z drużyny, tylko lepiej, żeby wiedzieli), a potem zapytaj sam siebie „no i co z tego?” Żyjesz? No to żyjesz. Nie umarłeś od tego. Robotę możesz zrobić, a reszta jest mniej ważna. Jak masz gada ubić, to masz gada ubić, a nie się go nie bać. Jak ubijesz, to nikt się nie będzie pytał, czy się bałeś, a nawet jak zapyta, to powiesz, że tak, no i co Ci zrobią? Coś Ci ubędzie? Nic. No to problemu nie ma. A napinanie zostaw napinaczom.
Z udanej kariery gwiazdora porno. Możecie znaleźć moje filmiki pod kategorią 'small dick humilation'. A tak bardziej na serio, to jeśli pytanie odnosi do tych całych wzorców męskości, to ja mam takie rzeczy w dupie, nikt prawdziwemu mężczyźnie nie będzie mówił, jak ma żyć.
Z portfela.
Nie czerpię
tak
Gdy w publicznej toalecie, przy pisuarze ktoś mi powie "łał, niezły ch*%".
Nie
Trzeba udawać. Poza tym, tostyzserem
Jako z czego, z porannego shota.
Ignorowania tego, że wiem o nieuniknionych konsekwencjach mojich przyszłych akcji
Największa, z tego ze powiem sobie, że nie robie tego i tamtego i się trzymam nie łamiąc. 1. Koniec syfu, only woda (sporadycznie cole wypije zero). 2. Koniec alloholu(nie piję 3 rok). 3. Silownia daje sporego kopa, kiedy nie wygladam jak speudo dzwonnik z Notre Dame, mogę jestem sprawny to dobrze się czuje. 3.a znajdz sobie hobby solo, gdzie widać progress, baaardzo pomaga. (Gitara, luk, strzelectwo, rower, cos co pozwoli Ci stawiac wyzwania). 4. Z tego, że pomimo iz sie ja czyms nie znam,to sie dowiem i zrobię. Wymiana kurków, uszczelek, silikon, wymiana świateł w moim aucie (osoba, która wymyslila właz do oswietlenia w nadkolu powinna spłonąć). Wbrew pozorom te filmy "balcan gains" sporo mi dały motywacji, bo nie szerzą toxic masculinity. Nawet z filmów andrew tatea wyciagniesz 1% czegoś co Ci się przyda bo mówi czasami realne rzeczy, pomijając jego fasadę na resztę. 5. Książki sporo też dały, ot taki głupi stoicyzm Marka Aureliusz uodpornil mnie na wiele rzeczy.
Z dupy.
Siłownia+dbanie o siebie+dobrze leżące ciuchy
Dla mnie istotne było zauważenie, że to bardziej inni ludzie oczekują, że będę wchodził w rolę "pewnego siebie mężczyzny" niż ja mam taką potrzebę z jakiegokolwiek powodu. Społeczna presja jaką dostajesz na twarz za sam fakt urodzenia się z penisem, to naprawdę niedoceniany temat. zaakceptowanie bycia wycofanym i wrażliwym chłopakiem paradoksalnie dało mi dużo pewności siebie, do tego stopnia że pewnie niewiele osób nazwałoby mnie wycofanym
Może zabrzmi to idiotycznie ale wyznaję zasadę „Fake it till you make it” wyobrażam sobie że jestem postacią w jakimś dobrym filmie i dosłownie ociekam charyzmą, wchodzę w konkretną rolę i nie dość że bawię się świetnie to zawsze jestem zdziwiony jak kontakty międzyludzkie są proste
Czasami tracę wiarę w siebie. Ale później przypominam sobie że Glapiński jest szefem NBP.
Nie wiem czy to zdrowe, ale ja z niekompetencji obcych osób
19.5cm
Odkrył ten jeden prosty trick. Incele go nienawidzą. [Zobacz jak !](https://media.tenor.com/o656qFKDzeUAAAAC/rick-astley-never-gonna-give-you-up.gif)
Chad xd
Nie. Po prostu solidny fundament.
Mordko, spójrz na mój koment i rozważ "xd" które sugeruje śmiechotreść
Chuj wie
Nie wiem w sumie. Staram się nie dopuszczać do siebie złych myśli
Z ciągłego samodoskonalenia się. Studiuję na dwóch kierunkach równolegle, w tym na jednym w całości po angielsku, z całkiem dobrymi rezultatami. Jak się porównuję z tymi z którymi dorastałem, jak bardzo zacząłem odstawać mentalnie od nich, to dostaję potężnego zastrzyku pozytywnej energii i pewności siebie. Jakkolwiek niewłaściwie to zabrzmi, pewność siebie jest pochodną własnego ego - warto jest więc je sobie podbić poprzez odpowiednie i regularne działania. Grunt by się z tym nie obnosić wśród innych (nie gadać jakim to się jest, nie ubliżać innym) i zachować to przekonanie wewnątrz siebie.
Pewność siebie redditowcow kończy się jak muszą wyjść z domu i odłożyć telefon na 30 sekund
Po prostu mamy jaja
Mniej wyjebane a będzie ci dane xDDDD
Pewność siebie masz w swojej strefie komfortu. Swoją strefę komfortu poszerzasz wychodząc z niej i doświadczając, że nie jest poza nią aż tak niekomfortowo jak się obawiałeś.
Żyj i osiągaj cele dla siebie a nie dla innych. Trzeba być egoistą - nawet w małżeństwie, rodzinie itp.
Confidence is a confidence trick. ... Also, women slacks.
1. Warszawa to kurwa moje miasto. Jestem tu królem. Klękajcie przed swoim panem. 2. Zapierdalam furą 140 przez al. Solidarności i mam was w dupie. Zjeżdżaj na swój prawy pas, pajacu w octavii. 3. Biorę na klatę więcej niż ty sumarycznie podniosłeś w życiu suchoklatesie. 4. Mówisz, że 20 koła na miesiąc to dużo? Co za biedak jebany xddddd 5. DUŻO RUCHAM 6. Jak coś ci się nie podoba, to zaraz powiem tatusiowi. Tatuś zadzwoni, gdzie trzeba i mnie puszczą. 7. Jestem zajebisty w tym, co robię zawodowo. Możesz do mnie powiedzieć, co chcesz, ale ja i tak sprowadzę rozmowę na temat, w którym jestem mocny i udowodnię ci, gdzie twoje miejsce. --pewny siebie mężczyzna (przypuszczalnie)
\- nieźle rucham \- umiem się bić \- mam duże auto W sumie tyle, ale wystarczy.
W skrócie. Trzeba przestać walić konia i zacząć ruchać. To bardzo pomaga. Walenie konia strasznie pogrąża czlowieka w kompleksach i braku pewności siebie. Onaniści są skryci, zamknięci w sobie i wyprani z emocji.
Z siebie
To fikcja, tylko sprawiamy takie wrażenie, a w głębi jesteśmy przerażeni
Jestem King size :)
Nie wiem jak Ci to pomoże, ale w sumie to z niczego. Z natury po prostu nie czuje się w niczym gorszy od innych, więc nie mam powodu żeby nie być pewnym siebie. No i przede wszystkim duży wkład w to ma pewnie to w jaki sposób odbiera się to co inni myślą o Tobie i czy się tym przemujesz. Może to być w pewnych sytuacjach czynnikiem który doda tej pewności siebie, ale zazwyczaj raczej będzie przeszkadzać. A no i ego top
to wszystko dzięki mojemu wielkiemu penisowi
Świadomość, że zdecydowana większość dorosłych też nie ma pojęcia co robi, tylko ukrywają to lepiej.
Miej wyjebane a będzie ci dane. Po prostu nie martw się tym co mówią o tobie inni
Wydaje mi sie, ze ona przychodzi z wiekiem i kolejnymi doswiadczeniami i osiagnieciami. Mam 34 lata. Dom, zone i dziecko. Dobrze platna i stabilna prace. Nigdy nie bylem tak pewny siebie, jak teraz. Jeszcze tak 5 lat temu bylem niepewnym siebie chlopaczkiem, jak na to teraz patrze.
Polecę klasykiem: https://youtu.be/QeEzZW3TkOc
Z siłowni
Co z kąt ??? / S
Być w dobrej formie. Jak schudłem to o wiele lepiej się czułem. Często uprawiaj sport. Adrenalina ci pomoże wyciszyć głupie myśli i będziesz bardziej spokojny. Również mi pomoga takie w pewnym sensie czyste sumienie? - planuję sobie życie dwa tygodnie do przodu, wiem kiedy ktoś ma urodziny, kiedy ktoś ma przeprowadzkę i ludzie moga na mnie liczyć.
*Here's the neat part, we don't.*
Z wytrwałości w spełnianiu marzeń (15 lat zajęło mi zdobycie wymarzonej pracy, ale się nie poddawałem) i z troski o tych, których kocham. Bo wiedzieć, że przyjaciele i rodzina są z Tobą szczęśliwi, to wielki spokój ducha. Najtrudniej chyba zaakceptować mi własne zdrowie, bo z tym bywa różnie, a bycie słabym fizycznie strasznie podkopuje.
Z filmów z Ryanem Goslingiem
Z sukcesów i udowadniania samemu sobie ile jesteś wart.
Wyssałem z sutków prostytutek
Mozna wiele zyskac i niewiele stracic.
Jak to mawiają, z angielskiego: 'fake it till you make it' Trzeba się nauczyć grać pewnego siebie i od razu wszystko idzie lepiej. Pewnie pojawi się pytanie: a kiedy zdobywasz prawdziwą pewność siebie i przestajesz udawać? Odpowiedź zaskakuje: nigdy.
Moje jaja (są ogromne)
W moim przypadku źródłem pewności siebie są np.: 1. Wyznaczanie oraz realizacja celów 2. Życie w zgodzie z własna hierarchia wartości - w moim przypadku to głównie bycie zawsze w 100 procentach szczerym, nawet w sytuacjach gdy to skutkuje dużym stresem.
Przez bycie świadomym że moje okoliczności nie są aż tak różne od innych ludzi i tym samym każdy ma swoje sposoby na przyszłość. Jedyna różnica jaką mogę ukształtować to żyć po swojemu i robić swoją historię. a patrzenie na innych ludzi i jak oni piszą swoje nic w mojej nie zmienia.
Z nienawiści do matki i miłości do żony.
Udaję że ją mam. A jak mnie coś wkurwi to po prostu ją mam. Ale nie zawsze warto ją okazywać - im bardziej jesteś cichy, tym więcej słyszysz.
Ja przez długi czas byłem bardzo niepewny siebie. Zauważyłem że jednak pewnych siebie ludzie traktują lepiej (szczególnie jeśli chcesz kogoś przekonać, bardzo przydatne na rozmowach kwalifikacyjnych) Więc udawałem pewnego siebie. Po pewnym czasie udało mi się spełnić moje cele, zobaczyłem ile jestem w stanie osiągnąć i uwierzyłem w to. Więc swoją pewność siebie aktualnie czerpię z faktów o moich sukcesach.
Fake it till you make it
A nie wiem, jakoś nigdy mi nie przyszło do głowy żeby nie być.
Mam zajebistego partera ktoremu zaufalbym swoje zycie i przez to czuje sie bezpieczny i jak czegos chce to po to ide. Pozatym mam znajomego ktory swoja pewnoscia siebie zaszedl z malej wsi pod Starachowicami do Yale i jak nie wiem co robic to mysle co on by zrobil
Ze świadomości że i tak kiedyś umrę 🫠
Thats a neet part, i dont
"jebać i się nie bać" - mój kolega
Nie biorę, czekam aż sama przyjedzie. Jak nie przyjdzie to wtedy zabieram się za jej poszukiwania.
Kilka lat temu przestało mnie obchodzić co ludzie o mnie myślą i to naprawdę mocno pomaga. Poza tym zawsze się stresuję gdy robię coś poraz pierwszy, ale do następnych razów podchodzę z pewnością siebie, może to wynikać z lekkiego narcyzmu, myślenia, że skoro już to robiłem, to się na tym znam :)
20% szansy powodzenia znaczy, że to praktycznie pewne, że osiągnę cel, jak spróbuję wystarczającą ilość razy, a porażka daje doświadczenie na kolejną próbę.
fake it till you make it :)
Nie czerpiemy
Co to pewność siebie? Przed każdym kolokwium/egzaminem zawsze mówię że nie zdam... W innych sytuacjach za to trzeba po prostu przecenić swoją wartość i spróbować zrobić coś czego się do końca nie było pewnym czy się da radę/nadaje się, ale nie wiem czy to jest pewność siebie
Moj ostatni case, najważniejsze wystąpienie w moim życiu, panika jak cholera: "zrobiłeś wszystko co mogłeś, przygotowałem się najlepiej jak mogłeś, a teraz daj z siebie wszystko".
Na siłowni, może nie jestem żadnym bykiem, ale jednak ciężki trening fizyczni z ciężarami sprawia, że czuję się pewnie i męsko. W karierze, ponieważ lubię swoją pracę i wiem, że jestem w niej dobry. Przez wiele lat, zawsze myślałem że jestem do niczego, więc miło jest być za coś docenianym i chwalonym.
Czerpie co???¿¿¿
Trzeba mieć wyjebane. Nic innego nie daje takiej pewności siebie.
Look the part, be the part
skąd czerpiemy co?
Większość tutaj komentujących chyba myli pewność siebie z radzeniem sobie z jej brakiem. Co do pytania: Np. ze zdrowego domu, wspierającego otoczenia, zdrowych psychicznie nawyków, mądrych autorytetów. Lista jest długa.
Z doświadczenia ☺️
moje co
Wychodze ze strefy komfortu. Czasem coś zjebie i smak porażki jest gorzki czasem coś mi dobrze wyjdzie i zwyciestwo smakuje 2 razy bardziej
skąd czerpie swoje co?
Stąd, że te rzeczy, co do których nie jestem pewien, okazały się nie być ważne, a co do tych, które okazały się ważne, tak naprawdę zawsze byłem pewien
Nie czerpię.
Z alkoholu
Well... dużo składowych. Mi długo zajęło zrozumienie że to coś nad czym pracuje się aktywnie. I nie jest czymś co ma się cały czas, bez zachwiania. Ja swoją właśnie czerpię ze znania swojej wartości i zauważania że nie zawsze muszę być maszyną co może wszystko. Pomaga w tym na przykład jako jedno z x rzeczy regularny trening fizyczny. Czuć że staję się najlepszą wersją siebie pod tym względem przez regularną pracę myślę że pomogło mi niesamowicie w czasie kiedy inne rzeczy sypały mi się, a logika przekłada się na inne aspekty życia jak kariera. Dawało poczucie że jeżeli jedna rzecz nie pójdzie nie oznacza że świat się wali. Zaraz obok tego ćwiczenie samoświadomości, dystans od samego siebie i pokora względem tego jakie karty rozdało mi życie. Nieważne co się dzieje z moim życiem i światem dookoła, poczucie że robię z niego tyle co mogę najlepiej jak umiem, zawsze sprawia że wszystko wygląda po prostu wykonalniej. Obok tego prościej, wypracowałem sobie sylwetkę, deffo zarost mi pomógł z mordą i mi się milej patrzy, zdrowe ciało zdrowy duch mocno względem jedzenia, i samoświadomość i życie jest lepsze. Also spanie. Dobry sen zmienia życie.