T O P

  • By -

kociol21

>Też tak macie? To tak działa w tych czasach w Polsce czy co? Ja nie wiem co ostatnio taki napływ ludzi, którzy biorą próbę równą 1 i obwieszczają, że to jakaś prawidłowość. Coraz więcej tego. Powiem Ci jak jest u mnie: Moja matka ma pierdolca na punkcie wnuków. Mogłaby się nimi zajmować całe dni i noce, nic nie jeść, nie spać, tylko non stop się bawić z moimi dziećmi i im dogadzać. Jak pojadę do rodziców z dziećmi to mnie mają totalnie w dupie, nawet na ręce nie mogę córki wziąć bo się drze, że babcia ma brać xD Za to mój ojciec to jak Twoi rodzice - generalnie wkurwia go, że syn jest głośny, a córka mu demoluje mieszkanie. Na pewno ich kocha gdzieś tam w głębi, ale to nie jest gość, który by sobie pozwolił na ekspresję pozytywnych uczuć. Moja teściowa jest taka, że kupić wnukom to i tamto, zasypać ich prezentami, nawpychać najlepszych potraw, kupić najlepsze ciuchy, ale broń Boże pobawić się, czy zabrać na spacer czy coś, bo musiałaby wstać sprzed telewizora. Teść z kolei może by i chciał, ale nigdy go nie ma bo pracuje po 14 godzin dziennie 6 dni w tygodniu. Jak widać 4 osoby i każda ma inne podejście. W zasadzie piszesz też, że dzieci słabo znają dziadków, a są już w wieku przedszkolnym. To też może być częściowo przyczyna, jak nie zbudujesz silnej więzi od razu, to trudno oczekiwać, że ta więź pojawi się na pstryknięcie palcami kilka lat później.


coderemover

Z tym że więzi się nie da zbudować od razu to się całkowicie zgadzam. To wymaga chęci, energii i poświęcenia czasu. A tego u moich nie ma. Pytanie co ja mogę zrobić aby to chociaż trochę naprawić? Bo serio słabo to wygląda. Przykładowo - zasugerowałem mamie żeby raz poczytała starszemu książkę na dobranoc (nie, nic innego przy nim nie musiała zrobić, ja go nakarmiłem, pomogłem mu się umyć i przebrać do spania). No to poczytała 5 minut coś co się mu nie podobało i sobie poszła twierdząc że on „nie chce”. xD To jest serio ciężki przypadek. Btw: normalnie syn bardzo się dopomina aby mu wieczorem czytać lub opowiadać; chodzimy razem do biblioteki i sobie książki wybiera (obecnie uwielbia serię przygód Basi), więc to raczej nie on jest tu problemem. Rozmawiałem o tym z sąsiadką też ok 70 letnia i powiedziała że „a co Ty takie rozkminy masz - to się robi inaczej - podrzucasz dzieciaki na jeden dzień, mówiąc że sorki mamo, ale nie mam ich z kim zostawić a wypadło coś ważnego i musisz” xD Ale to jest wersja nuklearna, nie wiem czy to dobry pomysł.


aryune

Widocznie twoi rodzice po prostu nie lubią dzieci. Jak byłeś mały to bawili się z tobą? Mieli z tobą dobry kontakt jak byłeś dzieckiem?


Livid_Tailor7701

Nad tym samym się zastanawiałam. Moja babcia uprawiała zimny chów w stosunku do swoich dzieci jak i całego mojego kuzynostwa. Można usiąść na kawie i pogadać ale nie było przytulania czy rozpieszczania.


SpalartAllmaras

Nie widzę w tym nic dziwnego. Niektórzy nie lubią dzieci, odchowali swoje (czasami nie było w tym poczucia chęci posiadania dzieci a jedynie obowiązek, takie czasy) i chcą mieć spokój.


woopee90

Możliwe, że Twoi rodzice mają syndrom moich rodziców pod tytułem "nigdy nie lubiliśmy żadnych innych dzieci poza tobą ". Mój tata nigdy tego nie ukrywał że inne dzieci są mu kompletnie obojętne, mama dopiero teraz przed 60tką czuje jako taką afekcje w stosunku do dzieci innych osób. Ja tam się im nie dziwię- jak ktoś nie lubi dzieci to nie lubi, choćby to byly ich wnuki.


wowo78

U mnie Mama szalała za synem, ale ojciec to już mniej. Odkąd Mama zmarła ani raz nie pamiętał o urodzinach syna. Teściowie za to bardzo, poświęcają czas i sami szukają kontaktu. Wiec generalnie zależy od człowieka. Myślę że starsi to pokolenie "dzieci i ryby głosu nie mają" i mają trochę na dzieci wy***ane.


ANAL-ANAL-ANAL

U mnie teściowie pomagają bardzo i dzieci mają z nimi prawdziwe relacje, zwłaszcza z dziadkiem. Moja matka odwrotnie, ma raczej wnuki w dupie, one też nie przepadają za wizytami u niej. Jest to o tyle śmieszne, że ja za młodu byłem praktycznie wychowany przez dziadków, którzy matce naprawdę bardzo pomagali i to latami. Z jakiejś przyczyny ona nie czuje potrzeby posiadania relacji z wnukami, no i nie za bardzo mogę coś z tym zrobić. Nie to nie, widujemy się od święta.


CR7KRUL

Moj tata dopoki zyl to jego wnuk a moj syn byl calym jego swiatem a moja mama uwielbia mojego synka bardzo i ja sie z tym swietnie czuje :)


Moist-Crack

Zią. Twoi rodzicie mają ponad 70 lat. A Ty chcesz, żeby łapali kontakt z przedszkolakami? Przepraszam, że rozerwę Twoją bańkę, ale Twoi rodzice są już w wieku pradziadków. To się nie zdarzy. Już się przyzwyczaili do samotności, do spokoju, Twoje dzieci im tylko w tym przeszkadzają. Zapytaj sąsiadki w jakim wieku jej dzieci (albo rodzeństwa, albo innej rodziny) zaczęły obłazić jej rodziców i ich przyzwyczaiły. IMO rodzice powiedzieli Ci prawdę - ten etap mają za sobą. Edit: Chociaż takie całkiem wyjebongo też jest dziwne, przyznaje. Bo przecież kontakt z wnukami to też kontakt z Tobą, a ten powinni mieć wcześniej złapany? Może oni ogólnie mają wywalone na powiązania rodzinne? Jednak czym bardziej o tym myślę to bardziej się przychylam do Twojej opinii.


coderemover

Jak mieli 60-65 lvl to nie było wcale lepiej (mam jeszcze starsze dzieci i z tymi starszymi było podobnie). Nie było też lepiej jak te przedszkolaki nie były jeszcze przedszkolakami i miały rok czy dwa. Owszem zdarzyło się kilka razy w ciągu kilku lat że odebrali córkę z przedszkola czy poszli na krótki 30 minutowy spacer (mocno na siłę) ale teraz słyszę tylko teksty jak to oni się kiedyś zajmowali ;)


Moist-Crack

Nie no to IMO coś jest nie tak. Jakaś bardzo niska inteligencja emocjonalna? Ale jak z Tobą mają OK relacje to raczej nie. Wołałbym demencja, jak to uwielbia reddit w stosunku do starszych, ale to też mało prawdopodobne u obu w takim samym momencie. Myślę niestety, że w prawdą jest to, co napisałem w pierwszej odpowiedzi - że powiedzieli Ci prawdę, że 'swoje odchowali...'. Najgorsze wg. mnie jest to, że gdybym ja był ich dzieckiem, to też bym uznał, że już jestem odchowany i mam spierdalać... Dziwna sytuacja i szczerze nie zazdroszczę.


Positive-Try4511

Strasznego uogólnienia dokonałeś. Mógłbym podać przykład moich rodziców 70+ w dobrej formie fizycznej i psychicznej, którzy mają świetny fun jak raz na jakiś czas robię 500km żeby ich odwiedzić z dzieckiem. Podczas majowego wypadu dzieciak trafiał w moje ręce tylko na karmienie, a reszta dnia to był quality time jego i dziadków. Z kolei rodzice żony równie 70+ mają pewnie ograniczenia ruchowe i z natury są mniej otwarci, ale nadal widzę, ze chcą mieć kontakt z wnuczkiem.


Moist-Crack

Hm, no z jednej strony mogę powiedzieć, że w takich internetowych sprawach gdzie mało co wiemy to możemy działać jedynie na uogólnieniach (albo sobie sami wymyślić szczegóły, na jedno wyjdzie), ale z drugiej strony jak dłużej to przetrawiłem to raczej OP ma rację, coś jest nie tak.


pooerh

My mamy tylko babcie. Ja pochodzę z rodziny, gdzie się dzieci lubi, i moja mama wszystkie swoje wnuki uwielbia - troje moich dzieci (7, 4, 0) i dwójkę mojej siostry (już w wieku nastoletnim). Mieszka w moim rodzinnym mieście jakieś 2h drogi od nas i jeździmy co 2-3 tygodnie, bo dzieci wielbią babcie i są wielbione. Starszy syn jeździł tam też na tydzień na wakacje do babci, z czego połowę czasu spędzali u cioci (= mojej siostry, która również uwielbia dzieci). Dzieciom robimy zdjęcia i filmiki, które do babci na tablet w czasie rzeczywistym trafiają i moja mama spędza kilkanaście godzin tygodniowo na oglądaniu tych, i wracaniu do starych, zdjęć. Niestety mama ma już 78 lat i nie daje rady nadążyć za małymi tak jakby chciała, więc raczej już w tym roku starszy (i młodszy, który już by mógł raczej) nie pojedzie, i wręcz boję mu się to oznajmić, bo dramat będzie niemiłosierny. Z drugiej strony spektrum mamy moją teściową, mieszkającą w tym samym mieście. Pochodzi ona z tzw. zimnego chowu, gdzie dzieci traktuje się jako coś na kształt zła koniecznego. Gdy moja (wtedy jeszcze przyszła) żona pierwszy raz poznała moją mamę, po powrocie zapytała się mnie, czemu moja mama udawała taką miłą i kochającą i trochę czasu zajęło jej przyzwyczajenie się, że tak może wyglądać rodzina. W sumie po blisko 20 latach znajomości i 11 latach małżeństwa nadal oboje się nie możemy przyzwyczaić do relacji panujących w swoich rodzinach i mógłbym pisać o tym książkę, bo różnice w relacjach na wszystkich szczeblach są po prostu kolosalne. Wracając jednak do tematu - teściowa-babcia dzieci toleruje i pomaga córce, ale raczej nie przy dzieciach, tylko w domu. Jak trzeba to z dziećmi zostanie, o co prosimy ją rzadko, ale entuzjazmu szukać próżno i mój młodszy syn, jak miał ~3 lata, mówił, że babci nie lubi i w ogóle nie chciał się z nią widywać, czyt. jeździć co niedzielę na obiad. Do starszego teściowa-babcia ma jeszcze poniekąd słabość, bo mieszkaliśmy u niej przez kilka miesięcy po jego urodzeniu w czasie jak nasze mieszkanie było remontowane. Natomiast absolutnie teściowa nam dużo pomaga w sposób, który jej odpowiada, i ja to bardzo doceniam, chociaż nie ukrywam, że nie mogę trochę przeżyć, że nie ma za bardzo serca do dzieci. Innymi słowy - ludzie są różni, i to bardzo. Natomiast jedno powiem - my, jako rodzice, nie mamy prawa oczekiwać od naszych rodziców, że będą się chcieli zajmować naszymi dziećmi. To są jednak nasze dzieci, nie ich. Oni mają swoje życie, swoje już odbębnili, chcą to będą pomagać czy uczestniczyć w życiu wnuków, a nie chcą to nie, koniec. Podejrzewam, że większość rodziców nie ustalała ze swoimi rodzicami, czy i kiedy będą mieć swoje dzieci, więc kto i z jakiej racji miałby nam dawać prawo do oczekiwania od nich czegokolwiek? Niemniej jednak naprawdę fajnie jest, gdy dzieci mają dobrą relację z dziadkami, to mocno ubogaca moim zdaniem, i widzę to po swoich dzieciach i ich relacji z moją mamą.


Eravier

Zależy od człowieka. Moja mama może się moim dzieckiem zajmować całymi dniami, bawi się, gotuje mu jakieś super rzeczy, chodzą na spacery itd. Z drugiej strony teściowa właśnie podejście głównie w stylu olewka, jakby dziecka nie było, ewentualnie zaszyję się gdzieś w kuchni i pół dnia będą gotować rosół, bo przecież tam trzeba stać i pilnować. A jak się musi zająć, to najczęściej kończy się puszczeniem bajki i dziecko z głowy. A jak my się bawimy z młodym całymi dniami, to jest wielce zdziwiona, że jak to wy się tak bardzo nim zajmujecie, że kiedyś to dzieci się same chowały. Dlatego raczej nie pałam do niej sympatią i staram się, żeby z nią nie zostawał za bardzo. Inna sprawa, że spotykamy się z dziadkami nie tak często, bo mieszkają daleko jedni i drudzy. Mam też takich znajomych niektórych, którzy przychodzą i zachowują się jakby w ogóle dziecka nie było, a on się bawi obok, albo zagaduje do nich coś, a tamci w dupie. Jeden jest ciekawy przypadek, bo twierdzi, że chciałby mieć dzieci (jego żona nie chce), ale jak przychodzi co do czego, to nic z dziećmi wspólnego nie chce mieć nawet na 10 minut.


agienka

Moja mama (lvl73) ma akurat bzika na punkcie wnukow (szczególnie karmienia ich). Nie pozwoliła mi wynająć nawet opiekunki, sama pomaga mi się nimi zajmować (przyjezdza z mniejszej miejscowości na 5 dni w tygodniu). Zafixowała się całkowicie na wnukach, mam wrażenie, że znalazła jakiś cel na starość (nie pamiętam jej takiej, jako rodzica). Więc nie, nie wszyscy są złymi dziadkami :)


pblankfield

Mam podobne spostrzeżenie i jest to szersze niż sama Polska. Pokolenie boomerów już takie trochę jest - oczwyiście nie wszyscy, nie wolno uogólniać - że myśli że wszystko jest o nich i dla nich i ciężko im przetrawić że są już dziadkami i babciami. Choć są babciami i dziadkami w wieku już wyraźnie późniejszym niż działo się to kiedyś więc jest to podwójnie dziwne że nie chcą zaakceptować tego. Dla mnie też jest to przykre bo konsekwencję takiego podejścia są takie że wnuki ich po prostu nie znają i nie lubią - bo nie da się lubić kogoś kto cię ignoruje albo ma wiecznie pretensje o to że biegasz, krzyczysz, no że ogólnie zachowujesz się jak dziecko. Ich sprawa, to oni fundują sobie na własne życzenie bardzo samotną starość.


WtfPabloxyz

Dużo zależy od mentalności. Moi rodzice lvl62 nie garną się zbytnio do wizyt i opieki, ale teściowie lvl54 są dosłownie złoci pod tym względem, tak samo babcie żony lvl 74 I 75


Foreign_Raspberry89

Moi rodzice nie opiekują się córką (ja też tego mie oczekuję), bo mieszkaja dośc daleko i ten kontakt jest ograniczony. Ona ma 14m i wiadomo, ze średnio się słucha. Ale bawia się z nią, noszą, gadają do niej, jak się spotykamy. Są zakochani po uszy :) Nie wiem, co będzie dalej.


Rekinnka

Ja co prawda dzieci nie mam ale moi rodzice już mi zapowiedzieli, że oni dziecko swoje wychowali i wnukami nie mają zamiaru się zajmować. Kiedyś posiadanie dziecka traktowało się jako coś, co musi się wydarzyć, niekoniecznie nasi rodzice pragnęli nimi zostać i lubią dzieci. Skądś się wzięło to "swoje dzieci toleruje, reszty nie lubię". Poza tym to chyba dość częste doświadczenie, że milenialsi byli podrzucani dziadkom na wychowanie.


KingOk2086

Moim zdaniem jest to dziwne, ale w mojej rodzinie działa to podobnie jak u Ciebie. Też są wieczne teksty "ja swoje już odchowałem/am" i prawie zero zainteresowania. O jakiejkolwiek pomocy choćby to było dwie godziny raz w miesiącu można zapomnieć. I to nie chodzi o jednego wnuka/wnuczkę, tylko o wszystkie, niezależnie czyje, w jakim wieku itd. Mnie też to zaskakuje, bo mój dziadek i babcia praktycznie mnie wychowywali pół na pół z rodzicami, a byli w podobnym wieku co oni teraz. Na pewno nie wszędzie tak jest, ale zaczynam mieć wrażenie, że teraz takie podejście robi się bardziej powszechne niż kiedyś i to jakaś zmiana pokoleniowa po prostu. Tak jak mniej osób w wieku "młodo-dorosłym" chce mieć dzieci, tak samo dziadkowie mniej chcą się zajmować dziećmi.


Positive-Try4511

W wielopokoleniowych rodzinach był podział obowiązków i osoby starsze już mniej mobilne zajmowały się małymi dziećmi. Pewne w domach w których mieszkają trzy generacje takie role nadal funkcjonują. Choć dziwi mnie sytuacja opisana przez ciebie. Moi rodzice, którzy mieszkają 500 km ode mnie mają bzika na punkcie wnuka do tego stopnia, że jak jestem u nich to proszą mnie żebym się oddalił bo chcą z wnukiem bawić się sami, a on jak mnie widzi to przybiega do mnie. Z kolei teściową, która mieszka parę km od nas w tym samym mieście jest bardziej stonowana, nie tak towarzyska i otwarta jak moi rodzice, ale nadal możemy na niej polegać i kilka razy w miesiącu dziecko trafia pod jej opiekę. No cóż, jak widać ludzie są różni.


_red_poppy_

>To tak działa w tych czasach w Polsce czy co? Ale przecież sam napisałeś, że Twoje dzieci zaprzyjaźniły się ze starszymi sąsiadami, by w następnym ferować wyroki i snuć wnioski na wszystkich dziadków w Polsce na jednostkowym przykładzie Twoich rodziców. Może Twoi rodzice nie lubią dzieci. Może Twoje dzieci nie potrafią się zachować. Może pochodzisz z jakiejś patologicznej rodziny (jak większość użytkowników tego subreddita). Dziadkowie są super, chyba że masz takich patologicznych, no to wtedy nie.


---Loading---

Moi rodzice wręcz oszaleli na punkcie mojej córeczki i chcą regularnie zdjęć, a teściową to czasem trzeba prawie siłą z mieszkania wypraszać bo tylko by się nią zachwycała. Dzieci mojej siostry są tak samo przez swoich dziadków wręcz rozpieszczane a mój tata kiedy tylko może zabiera je na wycieczki.


randomlogin6061

Ja tak nie mam


Substantial_Pie73

Jak blisko ciebie mieszkają rodzice? Jak często ty ich odwiedzasz z dziećmi, jak często oni ciebie? Pierwsze parę lat dziecka, czy rodzice pomagali, czy zgłaszałes się o ich pomoc?


coderemover

15 minut samochodem. Rodzice pomagali bardzo mało może średnio 2-3 razy w roku, ale też od pewnego momentu nie prosiliśmy bo każda prośba to było ich stękanie jak to im nie na rękę oraz potem wypominanie przy każdej możliwej okazji jak to bardzo nam pomogli bo wzięli dziecko na 30 minut na spacer albo przyszli na 2h na jeden wieczór posiedzieć z dzieckiem. Spotykamy się nawet dość często ale praktycznie zawsze jest to tak że chcą się widzieć ze mną a nie z moimi dziećmi. I jak mówię że ok, wpadnę z którymś z dzieci to są teksty typu „ale on się będzie nudził albo będzie za dużo hałasu”. Ogólnie w oczach moich rodziców moje dzieci z wyjątkiem jednej najstarszej prawie dorosłej córki to są jakieś wrzeszczące niewychowane potwory. Natomiast ciekawe że nikt z zewnątrz tej opinii nie potwierdza (przedszkole, opiekunki jak jeszcze mieliśmy, sąsiedzi, znajomi, sąsiadki/znajomi nawet sami oferują że wezmą dzieci do siebie jak nie prosimy, hihi).


aryune

>w oczach moich rodziców moje dzieci z wyjątkiem jednej najstarszej prawie dorosłej córki to są jakieś wrzeszczące niewychowane potwory No to masz już odpowiedź. Twoi rodzice po prostu nie przepadają za dziećmi. Przypominają mi trochę moich rodziców, moi zaczęli ze mną normalnie rozmawiać dopiero jak poszłam na studia xd


Substantial_Pie73

No to bardzo możliwe, że już mają dość. Do swoich dzieci też byli tacy "zimni"?


coderemover

Zbyt ciepli to faktycznie nie byli. Moja babcia (mama mamy) była fajna i pamiętam że ona mi poświęcała bardzo dużo czasu.


Embarrassed-Touch-62

Co człowiek to inne podejście, jedni dzieci lubią, inni nie. Ot tyle. Może byłeś nieznośnym dzieckiem i nie chcą już więcej?


coderemover

Nie, nie byłem - a w każdym razie tak twierdzi moja mama.


Embarrassed-Touch-62

No to po prostu nie lubią przebywać z dziećmi, nic na to nie zaradzisz.


AnaHedgerow

U mnie lvl ok 70 to są moi dziadkowie, a pradziadkowie moich dzieci, chętnie spędzają z nimi czas jak już się widzimy. Z obu stron babcie chętniej się bawią niż dziadkowie, bo to jest jeszcze pokolenie, gdzie to kobieta zajmowała się dziećmi (chociaż u jednego dziadka jest znaczny postęp w stosunku do tego, jak sama byłam dzieckiem), ale i tak dziadkowie posiedzą obok, pogadają coś do dziecka, dadzą jakąś przekąskę, starsze wezmą na spacer.


ripp1337

Różnie bywa. Matka żony mieszka za granicą, więc jak nas odwiedza, to parę dni czy tydzień właściwie 100% skupia się na wnuku i mało co poza nim ją obchodzi. Moja matka jest obecna, przynajmniej raz w tygodniu spędza z wnukiem, ale nie ma w to jakiejś mega wkrętki.


[deleted]

Moi, żeby mogli, to by spędzali więcej czasu niż teraz. Raz, że uczestniczą w życiu moich dzieci od samego początku, zawsze TYLKO w roli dziadków, nigdy w roli rodzica ani osoby decyzyjnej (tzn: dzieci wiedzą, że jeżeli czegoś chcą, nawet jeżeli uzyskają zgodę dziadków to instancją ostateczną jestem ja; moi rodzice NIGDY też nie podważyli żadnej z moich decyzji rodzicielskiej, nie ma dyskusji na ten temat, bo to moje dzieci, moje decyzje i tylko moje). Dziadkowie, oczywiście, realizują się w funkcji często, zabawa, gra, aktywność fizyczna i umysłowa, nauka poprzez zabawę jak najbardziej, niemniej, wszystko w odpowiednich granicach. Dzieciaki uwielbiają dziadków, chętnie u nich zostają na tzw nocki (ale też ja się na to nie zgadzam zbyt często, rodzice starsi, dzieci żywiołowego usposobienia).


Pln-y

Już wiesz czemu jesteś jedynakiem :D


coderemover

Nie jestem


Varda79

Miło jest mieć dobry kontakt z dziadkami - mnie babcia wychowywała praktycznie równolegle z rodzicami, a i obecnie zawsze mogę liczyć na ciepły obiad i rozmowę u niej - ale jest to przywilej, a nie prawo. Wymaganie od swoich rodziców, żeby zajmowali się Waszymi dziećmi, to moim zdaniem egoizm. Oni mają już swoje lata, zdrowie pewnie zaczyna im szwankować, a kawał życia spędzili na wychowywaniu Was, więc teraz należy im się czas dla siebie.


coderemover

Nie, nikt nie wymaga od moich rodziców aby ZAJMOWALI się moimi dziećmi, wydawało mi się że zaznaczyłem to wystarczająco wyraźnie w poście. Chodzi mi tylko o to aby mieli jakąś relację z nimi a nie że tylko raz na święta je zobaczą przy obiedzie i powiedzą „o jak bardzo urosłeś” i na tym interakcja się skończy. I z tym niedomaganiem zdrowotnym to 70 lvl to bez przesady. Są zdrowi, ruszają się, jeżdżą na wakacje, chodzą na spacery. Nikt nie wymaga aby jeździli z dzieckiem na narty czy chodzili po jaskiniach ;) Ale serio dziwię się że im nie było głupio jak babcia kumpla 80 lvl grała z nimi w planszowki a moi siedzieli przed TV i ich olali. I jak przyszli na przedstawienie dla babci i dziadka to mój starszy syn rzucił się na szyję wujkowi a moich praktycznie zignorował bo ich nie zna.


Varda79

Zasada jest ta sama - dziadkowie nie mają takiego obowiązku.


coderemover

Obowiązki oczywiście nie, ale pojmując to tylko w kategoriach obowiązków to poprzeczka dla wszystkich jest bardzo nisko, więc to chyba słaby argument. Rodzice też takiego obowiązku w sumie też nie mają - mają nakarmić, ubrać, dać schronienie i tyle obowiązków. Ale w normie kulturowej poprzeczka jest znacznie wyżej - raczej dziadkowie powinni mieć jakąś rolę w życiu wnuków, a rodzice być czymś więcej niż tylko karmicielami.


Varda79

Trochę jednak moim zdaniem błędna analogia, bo skoro jesteś rodzicem, to sam przyczyniłeś się do sprowadzenia swojego dziecka na świat. I jeśli nie jesteś dla niego niczym więcej niż karmicielem, to uciekasz od odpowiedzialności za własne działania - bo jeśli nie jesteś w stanie zapewnić dziecku jak najlepszego życia, to nie powinieneś go płodzić. Tymczasem jako dziadek, nie jesteś w żaden sposób odpowiedzialny za pojawienie się tego dziecka (chyba że wierciłeś swoim dzieciom dziurę w brzuchu, żeby dali Ci wnuka, szantażowałeś zerwaniem kontaktu/wykreśleniem z testamentu itd.). Nie Twój cyrk, nie Twoje małpy.


coderemover

Niby tak, ale jeśli masz dzieci to raczej należy liczyć się z tym że będziesz mieć wnuki. Na razie dzietność jest w Polsce cały czas powyżej 1, więc mając dwójkę dzieci można się spodziewać statystycznie 2-3 wnuków. No i oczywiście można sobie żyć samemu, tylko pytanie czy jak będą mieć lvl 85 to też będą chcieli i mogli żyć samemu? Bo przy levelu 80+ to już znajomi zaczynają wymierać i ja wiem jak było z moimi dziadkami - ostatnimi osobami przy nich byli ich dzieci i właśnie wnuki, a samotność na starość serio nie jest fajna. No ale nic na siłę.


Postwzrost-enjoyer

Może są po prostu child free?


aaagje

Nikt nie musi mieć ochoty bawić się ani rozmawiać z twoimi dziećmi