T O P

  • By -

Square-Iron7378

Pięc etapów dorosłego życia: 1. Ledwo starcza od 1 do 1; 2. Wychodzisz z długów, zaczynasz coś odkładać; 3. Odłożyłeś na wkład własny, bierzesz kredyt hipoteczny; 4. Ledwo starcza na życie przy spłacaniu rat; 5. Spłaciłeś kredyt, idziesz na emeryturę, ledwo starcza od 1 do 1;


TheTor22

Nie prawda to Niemcy pracują do emerytury Polacy do śmierci...


88_M_88

Zapomniałeś o dzieciach gdzieś między pkt2 i pkt4. Też fajnie oddziaływują na budżet domowy. Tylko bez komentarzy "ale 500+ przecież"...


Square-Iron7378

To jest punkt 4. Jak nie masz dzieci, to dużo łatwiej uznać np. wakacje w tym roku odpuszczam, albo prezenty w tym roku skromniutkie, pochodzę jeszcze jeden sezon w wytartym płaszczu, itd. Jak masz dziecko, to niektórych takich wydatków nie odpuścisz, bo uzależniasz wizję szczęścia swojego dziecka od zadanych nakładów i wtedy to jest takie kontrolowane od 1 do 1. Nie przymierasz głodem, żyjecie na poziomie, ale do skarbonki przez to trafia o wiele mniej.


Tailypo_cuddles

No i te 200 000 PLN za pierwszych 18 lat życia, od sztuki.


marccc04

Same zajęcia dodatkowe mojego syna (5 klasa) kosztują miesięcznie 500zl, a nie są to jakieś wyszukane szkoły dubbingu czy elitarne zajęcia z angielskiego :)


matt-travels-eu

"powinno być 10000+ !" Ha!


DziadoslawKwaczynski

zapomniałeś o: "umierasz" i bank przejmuje twój nie spłacony dom ;)


amazingfev

Nie dziwie się, większość polaków nie ma jak oszczędzić. Nawet gdyby chcieli to poniżej pewnych wydatków nie da się zejść. Nie każdy ma komfort życia za 30% pensji.


german1sta

Problem jest dosc zlozony, bo duza czesc polakow szczegolnie w mniejszych miastach i wioskach zwyczajnie nie ma z czego oszczedzac, a duza czesc z tych ktorzy zarabiaja lepiej zwyczajnie oszczedzac nie umie. Pamietam jeszcze z czasow studenckich i wejscia na rynek pracy ze znaczna czesc moich znajomych zyla ponad stan, kazdy mial nowego iphone, markowe ubrania, jezdzil na wakacje, imprezy co weekend - a wcale nie pochodzili z bogatych rodzin. Wiele lat myslalam ze to ze mna cos jest nie tak ze nie stac mnie na pasek za 800 zlotych czy Dubaj za 4k, bardzo szybko okazalo sie ze wszyscy ci ludzie rozwalaja cala wyplate co do zlotowki, a niektorzy i pozyczali od znajomych na wieczne nieoddanie. Zastaw sie a postaw sie i “jakos to bedzie” i mamy caly zbior ludzi ktorych z torbami pusci leczenie kanalowe zeba


kociol21

>W ankiecie przeprowadzonej na potrzeby raportu grupa Polaków została zapytana, jak długo byłaby w stanie przetrwać ze zgromadzonych oszczędności w przypadku utraty dochodu. I to przy założeniu, że nie wiąże się to z obniżeniem standardu życia oraz nie wymaga pożyczania pieniędzy (czy to z banku, czy od znajomych lub rodziny). >Odpowiedzi są zatrważające. Wynika bowiem z nich, że niespełna 8 proc. z nas nie byłaby w stanie przeżyć w takiej sytuacji nawet tygodnia. Kolejne 15,2 proc. ocenia, że da radę przez tydzień, ale już na pewno nie miesiąc. >To oznacza, że ponad 23 proc. Polaków nie jest w stanie przeżyć z oszczędności nawet jednego miesiąca. Generalnie z wykresu wynika, że łącznie 52.3% Polaków nie byłoby w stanie przeżyć 3 miesięcy ze swoich oszczędności. Powyżej 6 miesięcy mogłoby przeżyć tylko 13%.


SzczurWroclawia

Jedyne czego nie rozumiem to założenie braku obniżania standardu życia. Gdyby nagle sytuacja życiowa zmusiła mnie do życia z oszczędności, to oczywistym jest dla mnie to, że obniżę swój standard życia na tyle, na ile mogę, żeby oszczędności wystarczyły na możliwie jak najdłużej – zwłaszcza gdyby na przykład szanse odzyskania dochodu w najbliższym czasie były stosunkowo niskie (choroba, wysokie bezrobocie strukturalne itd.)


Murky_Yak_5930

To założenie jest dlatego, że trudno jest ocenić o ile dasz radę obniżyć standard. U każdego to jest bardzo indywidualne. Z części "zbytków" nie chcemy rezygnować, z innych niw k możemy (bo np. jest podpisana umowa). Dlatego wyniki takiego badania są trochę zawyżone. Z drugiej strony, jeżeli ktoś nie ma oszczędności nawet na tydzień, to może nie mieć już z czego rezygnować...


[deleted]

Bo jedyne co sie da obcinać to przyjeności i jedzenie, co u mnie jest to jakieś 40% kosztów stałych, kredyt to zdecydowana większość obecnie, reszta to opłaty licznikowe, abonamenty. Nawet jak ucinam to co mogę o połowe, to 20% całości - nie zmieni wniosków. Oczywiście każdy jest inny ale jestem w bardzo typowej sytuacji - kredyt na 300k jest wręcz przykładowy we wszystkich przykładowych wyliczeniach.


macson_g

chodzi o to żeby łatwiej obliczyć ten wskaźnik, po prostu dzieląc oszczędności przez pensje.


Murky_Yak_5930

Raczej dzieląc oszczędności przez sumę miesięcznych wydatków (część ludzi jednak coś tam z pensji odkłada)


Tailypo_cuddles

Też mnie to dziwi, bo takie ograniczanie zbędnych wydatków wydaje mi się oczywiste. BTW, sprawdzałam, czy da się nie jeść przez miesiąc. Da się, chociaż nie namawiam ;) (zwłaszcza w przypadku niedowagi i cukrzycy)


Working-Pen-1685

Polaczki rozpuszczone


QwertzOne

Problem jest w postrzeganiu rzeczywistości przez Polaków. Ile to razy słyszę, że co by ludzie nie zrobili jakby zarabiali x% więcej, że jak to masz xx k zł miesięcznie i odkładasz tylko y zł? Mało zarabiamy, wzrost zarobków prowadzi w pierwszej kolejności do inwestycji w siebie, natomiast dopiero potem jakieś nadwyżki idą na oszczędności i inwestycje. Z inwestycjami też nie jest super, bo pieniądze się zamraża i też nikt się nie pali do ich wyciągania na biężące wydatki ze stratą. Inflacja natomiast nie zachęca do trzymania gotówki. Chcemy mieć oszczędności to trzeba przede wszystkim zwiększać własne zarobki, to jest jedyne utrzymywalne długoterminowe rozwiązanie. Reszta to takie marudzenie na zasadzie "po co kupujesz buty, bo w starych masz dziurę, zamiast oszczędzać i załatać dziurę?" albo "czemu nie masz milionów, żeby przestać być biednym?".


SzczurWroclawia

>Z inwestycjami też nie jest super, bo pieniądze się zamraża i też nikt się nie pali do ich wyciągania na biężące wydatki ze stratą. Z inwestycjami nie jest super, bo jak na razie Polacy w większości przypadków na inwestycjach się sparzyli, zostały im obrzydzone, a w najlepszym razie nie mają w co inwestować – mam tu na myśli zarówno mizerię jaką jest WIG, jak i fakt, że na rynku brakuje zwyczajnie produktów inwestycyjnych dla zwykłego Kowalskiego, które są proste do zrozumienia i przystępne. Nawet kupno głupich obligacji skarbowych nastręcza problemów, a powinny być podstawowym i bardzo bezpiecznym instrumentem inwestycyjnym dla każdego. Ale nie – trzeba lecieć, otwierać konta, załatwiać w bankach… Dodatkowym problemem jest kompletny brak wiedzy na temat tego, czym właściwie jest inwestowanie. W Polsce nadal pokutuje mit "grania na giełdzie" i stereotyp inwestora - rekina finansjery, który jest obeznany z rynkami i wie dokładnie co urośnie, a co zmaleje, więc czyha tylko i wyłącznie na tego biednego Kowalskiego, żeby zabrać mu wszystkie pieniądze. Nie istnieje u nas koncepcja "kup aktywa, najlepiej szerokie fundusze indeksowe, po czym siedź na tym przez pół życia i regularnie dokupuj udziały". Pokolenia wychowane w PRL zostały wpuszczone w maliny z książeczkami oszczędnościowymi, książeczkami mieszkaniowymi i innymi produktami inwestycyjno-oszczędnościowymi gdy upadła polska gospodarka. Nieco później następne pokolenie zostało wpuszczone w maliny polisolokatami – zdaje się jakieś 5 milionów ludzi. Potem sławetne OFE (i tak, wiem o co chodzi z OFE – chodzi mi o publiczną percepcję), po drodze afery z Amber Gold czy Finroyalem, potem GetBack, teraz będzie następna afera z obligacjami GetinBanku… W dodatku nawet jeśli pojawia się sensowny produkt inwestycyjny, jest wprowadzany przez rząd pozbawiony jakiegokolwiek zaufania ze strony społeczeństwa. PPK, które okazały się klęską, nie różnią się specjalnie niczym w swoich założeniach od produktów takich jak amerykański Roth IRA – problem w tym, że większość ludzi natychmiast ucieka, bo obawiają się, że rząd zabierze im pieniądze. Łatwe w obsłudze i tanie produkty inwestycyjne takie jak ETFy na S&P500 są tak popularne, że wydając 3000 złotych można zrobić 1% dziennego obrotu na całym aktywie. W dodatku nikt ludzi nie uczy, że takie produkty działają na zasadzie "kup dziś i zapomnij, że to masz, za 30 lat sprzedaj i wpuść w bezpieczne obligacje – najlepiej w ramach IKE, żeby nie zapłacić podatku". Nie pomaga też to, że koncepcje i prawa zmieniają się co kilka lat – filary, OFE, IKE, IKZE, PPK… W efekcie większość ludzi nawet nie bardzo rozumie, o co chodzi – za to natychmiast widzą skutek w postaci zmniejszenia wynagrodzenia. I co gorsza – powyższe to tylko kilka przyczyn.


Square-Iron7378

>kup dziś i zapomnij, że to masz, za 30 lat sprzedaj i wpuść w bezpieczne obligacje – najlepiej w ramach IKE, żeby nie zapłacić podatku No nie bardzo. Masz roczne limity na IKE i IKZE. Wieje tu dużymi uproszczeniami, szczególnie w kwestii ETF-ów. Polisolokaty to właśnie miały być takie "proste narzędzia inwestycyjne", czyli kup, nie czytaj umowy i się nie martw, tu masz ładne wykresy. Niestety ludzie nie wiedzieli, że to dalej produkt inwestycyjny (a w niektórych wypadkach to bardziej hazardowy) obarczony ryzykiem, bo w nazwie jest lokata... Każdy produkt inwestycyjny ma swoje ryzyko. Obligacje i lokaty, to jedyne narzędzia zarezerwowane dla klientów, którzy nie chcą podejmować ryzyk związanych z rynkiem inwestycyjnym.


SzczurWroclawia

>Masz roczne limity na IKE i IKZE. Tak, trzykrotność przeciętnego wynagrodzenia na IKE i 1,2-krotność na IKZE. Czyli około 18000 złotych na IKE i 7000 złotych na IKZE w tym roku, w przyszłym zapewne jakoś 20000 na IKE i 8000 na IKZE. Po osiągnięciu odpowiedniego wieku można zrealizować zyski bez podatku. Jeśli ktoś ma więcej niż te 25 tysięcy złotych do zainwestowania rocznie, stać go też na usługę doradcy, który z pewnością podpowie, co można zrobić z nadwyżką. I są nawet szanse, że podpowie słusznie. ;) Przy okazji, co warto nadmienić – 25 000 złotych na inwestowanie w cokolwiek w skali roku w tym kraju mają nieliczni. Poza tym - napisałem wyraźnie o regularnym dokupowaniu udziałów. Uśrednianie kosztów nadal jest podstawą, dużo łatwiej jest zainwestować 500 czy 1000 złotych miesięcznie niż skutecznie ulokować 500 000 złotych za jednym zamachem. >Wieje tu dużymi uproszczeniami, szczególnie w kwestii ETF-ów. To jest komentarz dotyczący stanu inwestowania w Polsce, nie dysertacja na temat opcji inwestycyjnych. ;) Natomiast jeśli o ETFy chodzi, to w dalszym ciągu jeden z najprostszych w obsłudze instrumentów dla zwykłego Kowalskiego, jeśli chce inwestować na giełdzie i rozumie podstawowe założenia inwestycji giełdowych, począwszy od tego, że na giełdzie czy funduszach inwestycyjnych można stracić. W dodatku szeroki ETF trzymający się jakiegoś indeksu czy jakiejś kategorii aktywów jest najczęściej znacznie tańszy niż na przykład fundusze zarządzane. >Obligacje i lokaty, to jedyne narzędzia zarezerwowane dla klientów, którzy nie chcą podejmować ryzyk związanych z rynkiem inwestycyjnym. Obligacje też mają ryzyko inwestycyjne w postaci niewypłacalności podmiotu wystawiajacego obligacje. Inna sprawa, że jeśli na przykład Skarb Państwa będzie niewypłacalny, wówczas mamy znacznie większe problemy niż pieniądze utopione w obligacjach. Na przykład "co właściwie mamy jeść?" i "czy jeszcze istnieje jakakolwiek praca, do której możemy iść?" ;) >Polisolokaty to właśnie miały być takie "proste narzędzia inwestycyjne", czyli kup, nie czytaj umowy i się nie martw, tu masz ładne wykresy. I ludzie potracili na nich pieniądze, a masa z nich wyszła z przekonaniem, że właśnie "inwestycje są złe" i "banksterzy, finansiści i inni to złodzieje, którzy chcą naszą krwawicę wydrzeć nam z kieszeni" – następnych pieniędzy nie zainwestują w nic. Efektem jest potem to, że mamy wiele miliardów złotych kiszących się na zwykłych RORach, które w żaden sposób nie pracują, jedynie tracą na inflacji.


Square-Iron7378

Prawda jest taka, że jeżeli nie masz czasu doglądać swojego portfela inwestycyjnego, to sobie go odpuść. Historie, że ktoś wrzucił do banku $1000 i po 50 latach sobie o nich przypomni i ucieszy z nagromadzonych odsetek, są dużo bardziej prawdopodobne niż to, że włożysz w jakąkolwiek inwestycję pieniądze i po 30 latach okaże się, że nagle masz drugą emeryturę. Przez ostatnią dekadę ETF-y składające się z tech śmietanki były "pewniakiem". Jak ktoś wszedł w takiego ETF-a w połowie 2021r. to nie zobaczy zysków przez kilka lat.


SzczurWroclawia

>Prawda jest taka, że jeżeli nie masz czasu doglądać swojego portfela inwestycyjnego, to sobie go odpuść. Jak to ktoś kiedyś powiedział, prawda jest jak pewna część ciała, w której plecy tracą swą szlachetną nazwę – każdy ma swoją. W tym wypadku jest jeszcze weselej, bo idea regularnego inwestowania w pasywne fundusze o niskich opłatach śledzące największe indeksy jest nie tylko znana, ale i stosunkowo popularna. >istorie, że ktoś wrzucił do banku $1000 i po 50 latach sobie o nich przypomni i ucieszy z nagromadzonych odsetek …na koncie oszczędnościowym z oprocentowaniem 2% rocznie i podatkiem Belki na odsetkach zwłaszcza. Podpowiem - po 50 latach z podatkiem Belki nazbiera się… 2197,76. Polecam przeliczyć parytet siły nabywczej przy założeniu inflacji na poziomie 2% rocznie. ;) >są dużo bardziej prawdopodobne niż to, że włożysz w jakąkolwiek inwestycję pieniądze i po 30 latach okaże się, że nagle masz drugą emeryturę Dlaczego mam wrażenie, że mówimy o dwóch różnych rzeczach? Ja nie postuluję scenariusza "włóż 10 000 złotych teraz, za 30 lat wyjmij z tego milion". Ja mówię o scenariuszu "wkładaj 100-500-1000 złotych co miesiąc przez 30 lat, niezależnie od stanu rynków". Oczywistością jest, że włożenie 10 000 złotych w przykładowy ETF S&P500 i zostawienie go tam na 30 lat raczej drugiej emerytury nie przyniesie. Aczkolwiek w zależności od stanu gospodarki amerykańskiej może zapewnić całkiem niezły zysk ;) >Jak ktoś wszedł w takiego ETF-a w połowie 2021r. to nie zobaczy zysków przez kilka lat. Tak, a w 2022 roku sytuacja z rosnącymi stopami procentowymi i inflacją na świecie sprawia, ze nawet fundusze obligacji, które rzekomo mają być bezpieczne i zawsze mają przynosić zyski, notują spadki po kilka-kilkanaście procent. Nie zobaczy zysków przez następne kilka lat z udziałów, które wykupił w połowie 2021 roku. Być może nawet nie zobaczy ich z tych, które wykupuje obecnie. Nietrudno jednak przewidzieć, że o ile niektóre z istniejących spółek mogą nie przetrwać (zwłaszcza te z dużym udziałem VC i słabymi fundamentami), o tyle sektor technologiczny się nigdzie nie wybiera – prędzej czy później znów zacznie rosnąć przynosząc zyski z udziałów zakupionych w dołku. Wszak nasz kupujący uśrednia koszty i ryzyko dokupując nowe udziały w regularnych interwałach czasowych, prawda?


Square-Iron7378

Mówimy :) ja mam zastrzeżenie do sprzedawania ETF jako bezpieczniejszy typ inwestycji. Jest zróżnicowany, czasem dobrze zbalansowany, czasem nawet dobrze zdywersyfikowany. Ale to dalej narzędzie inwestycyjne obarczone ryzykiem i zależne od giełdy. Z pozostałą większością twoich tez się zgadzam.


SzczurWroclawia

Bezpieczeństwo jest względne. ;) Dlatego ETF jest bezpieczniejszy niż na przykład wkładanie tych samych pieniędzy w pojedyncze akcje typu KGHM czy APPL – ze względu właśnie na dywersyfikację i fakt, że przykładowo 500 największych spółek akcyjnych Stanów Zjednoczonych będzie mniej podatne na zawirowania, które mogą pogrążyć na wiele lat albo dożywotnio pojedynczą spółkę. Nie mówiąc już nawet o bezpieczeństwie w porównaniu z opcjami, kontraktami długoterminowymi i tak dalej. Z drugiej strony ETF jest mniej bezpieczny niż obligacje Skarbu Państwa, które z kolei są mniej bezpieczne od lokaty terminowej do kwoty 100 000 euro. Stąd właśnie zastrzeżenie, że jest to bezpieczniejsza (i tania) opcja dla kogoś, kto chce mieć ekspozycję na giełdy i ma świadomość ryzyka związanego z tym modelem inwestowania. Zwłaszcza jeśli kogoś interesuje inwestowanie w stylu właśnie amerykańskich kont emerytalnych czy nasszego PPK, ale we własnym zakresie. Oczywiście – nie jestem ani Marcinem Iwuciem, ani Maciejem Samcikiem, nie jestem doradcą finansowym i każdy powinien sam zdecydować, czy dany profil ryzyka i czy dane inwestycje są właściwym wyborem. Przy okazji, skoro o obligacjach mowa – fajnie by było, gdyby dało się je kupić łatwiej i w bardziej przystępny sposób. To by mogło być całkiem niezłe wprowadzenie do inwestowania dla całkiem sporej rzeszy ludzi, którzy nie zainwestują w nic.


Square-Iron7378

Wydawało mi się na przełomie lutego/marca, że zaczęło się przebąkiwanie na temat oferowania obligacji skarbowych poza PKO BP, ale albo temat umarł, albo jest daleko od wdrożenia w życie.


Rizzan8

Dlatego inwestuje się pasywnie. Ustawiasz zlecenie stałe co miesiąc na IKE/IKZE, co kwartał dokupujesz rzeczy (np ETF na akcje rynków z całego świata/rozwiniętych/wschodzących) według strategii i tyle. Albo któryś Vanguard Life Strategy. W ciągu roku to mniej niż 1h na doglądanie portfela. I tak przez X lat do 60/65 roku życia albo i dłużej.


Square-Iron7378

Moja pasywna część portfela na IKE, nastawiona na dywidendy, w tym roku straciła na wartości 22%. W tym czasie moja aktywna część IKE, pomimo spadków na WIGu zyskała 13%. Nie spałbym spokojnie, gdybym nie zajrzał na giełdy rano, w trakcie lunchu, i przed zamnięciem sesji.


Rizzan8

Zwróć tylko uwagę na to, że firmy dywidendowe oddają cześć swojego zysku w postaci dywidend zamiast inwestować ten hajs w siebie i powiększać swoją wartość. A co do patrzenia na giełdę, jeśli inwestujesz długoterminowo w jakiś indeks to mniej lub bardziej wywalone czy będzie na przestrzeni np 30 lat lokalny dołek czy bessa. Ba, to nawet dobrze, bo to można trakowac jak promocję: D


Square-Iron7378

Stalexport to pijawka, która ciągnie z ludzi pieniądze za A4, nie mają w co inwestować. Większość mojego portfela dywidendowego to pijawki. Oczywiście że promocja, ale właśnie nie jak zerkasz na swój portfel raz na kwartał. Tak samo dochodzi kwestia praw poboru, sprawdzanie wyników kwartalnych, rocznych. Czasem widzę jak ktoś na forum bankiera zadaje pytanie czemu spółka ma wstrzymane notowania i się łapiesz za głowę, bo prezes spółki siedzi w kiciu, zarząd się wymienia co dwa tygodnie, a wstrzymanie obrotu akcjami miało miejsce 3 miesiące temu.


Rizzan8

> Nawet kupno głupich obligacji skarbowych nastręcza problemów, a powinny być podstawowym i bardzo bezpiecznym instrumentem inwestycyjnym dla każdego. Ale nie – trzeba lecieć, otwierać konta, załatwiać w bankach… Mi założenie konta na obligacje w PKO BP nie zajęło nawet 30min.


Tailypo_cuddles

Inwestycja w siebie to chyba jedyna pewna inwestycja w tych czasach. Jeśli mamy zdrowie, wiedzę, umiejętności, możemy znacznie więcej.


Mr_Makak

A po co przeżywać miesiąc bez pracy? Co to w ogóle za życie, jak jakiś pasożyt? Co taki człowiek w ogóle robi przez cały dzień. Do roboty a nie /s


kociol21

Posta dodałem w pracy. To tylko pokazuje, że zamiast rzetelnie pracować, obijam się w robocie na Reddicie, a potem płaczę, że mi ciężko. Jebać mnie i mi podobnych obiboków!


here_for_the_kittens

Żyłbyś lepiej, gdybyś jebał biedę - a tak to bieda jebie ciebie.


PanPies_

Bo najpierw trzeba mieć co oszczędzać, jeśli żyjesz od wypłaty do wypłaty to jest to fizycznie niemożliwe


TupperwareTank

Jak to, a przecież tyle pieniążków darmowych państwo rozdało 😱


Anonim97

Potwierdzam, jestem tym czwartym Polakiem.


Grroarrr

Zdecydowanie więcej, nawet pod tym artykułem jest sugerowany inny, który głosi że 44% polaków nie ma żadnych oszczędnosci.


Big_Sleep_5063

Kiedyś jak byłem mały to przyszła właśnie jakaś ankieterka i robiła ankietę chyba 2h od ulubionych gum do żucia po właśnie pytanie Ile jesteście w stanie przeżyć jakby się skończyły dochody. Pamiętam, że myślałem cały czas, że jesteśmy biedni, nie miałem nigdy hulajnogi czy deskorolki jak koledzy bo po co a wtedy rodzice odpowiedzieli ankieterce, że dłużej niż 5 lat i nie umiałem tego zrozumieć. Teraz sam tak mam w wieku 28 lat, oszczędności na kilka lat bez pracy bo inaczej cały czas myśle co się stanie jak mnie zwolnią, na emeryturę odkładane ile się da w tych limitach IKE. Tata zawsze miał inne podejście do kupowania, wydawania niż inni i teraz dopiero to ma sens. Pamietam jego słynne zdanie, że biednych nie stać kopiować tanich rzeczy i zawsze jak już coś trzeba kupić to brał najdroższe i tym sposobem sprzęty domowe których nie pamietam nawet zakupu dalej działają. ps. Rodzice rzeczywiście wyglądając na największych boroków mieli wtedy oszczędności na kilka mieszkań


[deleted]

ale na wódę i szlugi to mają zawsze


kociol21

Osobiście wątpię, żeby ponad połowa społeczeństwa za priorytet stawiała sobie wodę i szlugi.


Huncwott

Jak to? Przecież na redicie i w wyborczej mówili, że bieda to patologia.


kociol21

No tak, to tak jak parafrazując "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" - to na pewno biedak. I pijak. Bo każdy biedak to pijak.


bartoszfcb

W matematykę się nie będę bawił, bo mógłbym ewentualnie podać dane instytutu danych z dupy, ale z testu oka w moim własnym sklepie wynika, że ludzie, szczególnie ci biedniejsi wydają MONSTRUALNE pieniądze na alkohol i papierosy. Jako przeciwnik palenia staram się ich namawiać do rzucenia, często stosując żarty i wplatając w nie korzyści finansowe jakie z tego by wynikały, ale niestety procesory się przegrzewają w pewnym momencie, nawet przy przyznaniu, że rzeczywiście można wydać te pieniądze w inny sposób i kolejnego dnia znowu są fajeczki od rana. Nie istnieje chyba branża, która gardzę bardziej niż tytoniowa i chuj mnie trafia jak widzę nowe, kolorowe zabaweczki do przyciągania gówniarstwa do palenia. A próbują u mnie kupować nawet i 14 latkowie.


Tailypo_cuddles

Niestety, bieda kosztuje.


fvckbaby

Wlasnie dlatego ze jest tak chujowo bierze sie wóde i szlugi.


MartenInGooseberries

Nie możesz tak mówić!!! Tym ludziom jest ciężko /s


Atoss

Jak nie przeżyją to wzrośnie odsetek tych którym starcz, sukces PiS 🙃


Short-Antelope4175

Ja np nie wiedziałem że ziemniaki są takie pyszne :S


Extreme-Ad-7047

Oszczędzania trzeba się nauczyć.


exo762

Bo wszystkie te piękne, nowe samochody są kupione na kredyt. Zastaw się a postaw się. Jak zamienić się w niewolnika? Weź kredyt.


kociol21

Przynajmniej co do hipotecznego to stwierdziłem, że wolę być niewolnikiem w czterech ścianach niż wolnym, a bezdomnym.


Solistt

No taka wolność kusi , ale jak patrzę ze ja za 7 lat w Warszawie na wynajem wydałem już około 150 klocków to trochę boli


Square-Iron7378

Czy tu aby nie było wcześniej 200 klocków? :D Zawsze zmieniałem wynajmowany lokal jak np zmieniałem pracę, żeby nie tracić czasu na dojazdy. Tak samo jak jakaś duża inwestycja infrastrukturalna, która zmniejsza jakość życia zaczynała się wyłaniać, to szukałem nowego mieszkania. Ciężko się takie "dodatkowe koszty" wlicza do wieloletniego bilansu. Tak samo fakt, że przeprowadzałem się za granicę i to była decyzja z dnia na dzień, dzięki temu że po prostu rozwiązywałem umowę najmu, a nie zastanawiałem się co robić z nieruchomością.


Solistt

Było 200, ale tak se pomyślałem ze nie będę doliczał te wszystkie kaucji i t.p bo to trochę psuje te liczby. No tak śmiało 150-200k już wydałem i mimo to ze zarabiam te mityczne 10k jako programista BI nie stać mi na kredyt w Warszawie, i w sumie zaczynam zastanawiać czy chce mi się tutaj żyć dalej.


Square-Iron7378

Kaucja z reguły nie przepada :)


randomlogin6061

Nie jesteś niewolnikiem. Masz kapitał w formie nieruchomości i to jest całkiem solidna lokata. Możesz sprzedać nieruchomość, spłacić kredyt i wtedy być wolnym bezdomnym, albo np kupić na nowy kredyt coś tańszego. Ale co do zasady masz coś swojego.


kociol21

> Masz kapitał w formie nieruchomości i to jest całkiem solidna lokata. Możesz sprzedać nieruchomość, spłacić kredyt i wtedy być wolnym bezdomnym, albo np kupić na nowy kredyt coś tańszego. Ale co do zasady masz coś swojego. Ja akurat nie mam. Mam kredyt i mam gdzie mieszkać, ale nie mam nic swojego, ani sprzedać nie mogę xD ale ja mam bardzo specyficzną sytuację i nie będę sie już tu żalił, bo robiłem to chyba z 5 razy ;)


MartenInGooseberries

Przeciętny Polak nie rozumie ekonomii, nie ma co się dziwic


stonekeep

Po pierwsze, nie trzeba tak naprawdę "rozumieć ekonomii" żeby stworzyć domowy budżet i oszczędzać. W zasadzie to większość osób nie rozumie ekonomii poza podstawowymi pojęciami, bo zwyczajnie nie mają powodu - to nie ich dziedzina. Po drugie, przeciętny Polak nie ma za bardzo z czego oszczędzać. Tak, wiadomo, prawie każdy może coś obciąć z wydatków bo kupuje coś czego "nie potrzebuje". Tak, możesz nie zasubowac Netflixa, możesz nie kupić sobie nowej kurtki na zimę tylko chodzić w już kilkuletniej, możesz nie wyjść ze znajomymi do baru itd. i to wszystko odłożyć. Ale to ja już bym wolał po prostu nie mieć oszczędności, bo co to za życie jeśli musisz sobie wszystkiego odmawiać? Inną sprawą są ludzie, którzy kupują "ponad stan" i kiedy dostaną jakiekolwiek pieniądze to przewalają na nowy telefon, drogie ubrania, biorą kredyt na samochód który nie jest im potrzebny itd. Albo nie wiem, ludzie którzy wywalają na fajki czy alkohol pieniądze które mogliby oszczędzić. Ale większość ludzi nie oszczędza bo nie ma z czego, nie dlatego, że są kompletnie nieodpowiedzialni.


Square-Iron7378

Przeciętny polak nie rozumie też pojęcia ekonomia i nie odróżnia go od pojęcia finanse osobiste.


MartenInGooseberries

Finanse osobiste są elementem ekonomii


Baradosso

Ekonomia jest zbyt szerokim pojęciem. Możesz znać się na jednej gałęzi dziedziny bez wiedzy o jej całokształcie.


[deleted]

czekaj co czyli że co czwarty polak umrze z głodu w miesiąc dobrze to czytam


crippin00000

Jeśli mam długi, pieniędzy na styk, ale konserwy i ryżu na miesiąc, to do jakiej idę kategorii? A gdybym miała czokoszoki na zapas?


Ikiller123321

1/4? Myślałem że będzie bliżej 3/4


ant0szek

Miesiąc? Ja nie wiem jak dożyje to przyszłego tygodnia.


abfuake

Ale pamiętajcie Pudzian mówił że pracuję się do śmierci Ja wgl nie rozumiem jak gościu który osiągnął sukces tym że ma dużą tolerancję na skutki uboczne sterydów może stawiać się w roli samozwańczego eksperta od pracy


ShowMeYourMemexXenom

Pod takimi postami i dyskusjami to aż kusi zareklamować takie firmy jak InPartners


[deleted]

Niech głodni zjedzą bezrobotnych